5. „Powiedz a przestanę"

4.7K 117 49
                                    

Piątek, czyli drugi dzień rapstacji w Sławie. Pogoda dopisywała od samego rana. Słońce paliło niemiłosiernie, dlatego około trzynastej kiedy wszystko ogarnęłam pozwoliłam sobie na chwilę relaksu.

Wraz z Adelą położyłyśmy się u nas na tarasie na leżakach i sącząc kawę mrożoną ze słomek łapałyśmy promienie słońca na nasze ciała. Było przyjemnie i tak luźno.

— Gadałaś z Kacprem? — zapytała Szuman.

— Mhm, wczoraj pisaliśmy. Wakacje fajne, ale ma dość już swojej dziuni chyba — parsknęłam kładąc głowę na boku i patrząc na leżącą obok w stroju kąpielowym przyjaciółkę.

— Zakład, że za ile zerwą? — unosiła brew wyciągając w moim kierunku rękę.

Kacper był typem chłopaka, który dłużej niż na dwa miesiące nie miał dziewczyny. Stałe związki nie były dla niego, a pół roku to był rekord jego życia miłosnego. Dlatego ja i Adela zakładałyśmy się często o to ile akurat jego aktualna dziewczyna wytrzyma.

— Są razem miesiąc, więc daje mu tydzień jeszcze — oznajmiłam. Adela się zdziwiła moją odpowiedzią.

— Trzy tygodnie — złączyłyśmy nasze ręce, podpisujac tym nasz mały zakład. — Stówka? — spytała wracając na miejsce i kładąc się wygodnie na leżaku.

— Dwie? — zapytałam z nadzieją.

— Chcesz dwie, bo pewnie ci do czegoś brakuje — sapnęła, a ja się zaśmiałam.

— A i owszem. Mam cały słoik z pieniędzmi z naszych zakładów. Brakuje mi dwóch stów do takich jednych okularów z Prady.

— Jesteś okropna! — oburzyła się, ale po chwili zachichotała. — Ale dobrze, będą dwie. Bo i tak to wygram!

Nah, ja wygram.

Następne pół godziny leżałyśmy bez słowa. Obie odpłynęłyśmy we własne myśli, czując jak mocno grzeje słońce nasze prawie nagie ciała. Cisza była cudowna, lekkim szum jeziora, powiew wiatru czy ptaszki. Było świetnie.

Ale wszystko się zjebało, jak zawsze.

Flanki Franki, gombao 33 I jeden jest kurwa od drugiego brzydszy
Mam w kurwę pryszczy, jestem śliczny ale ogólnie staram się być sympatyczny
A ty co się kurwo gapisz, lepiej zrób mi kanapkę.

Podniosłam się z leżaka słuchając jak ktoś drze pizdę, bo śpiewem ani rapowaniem bym tego nie nazwała. Adela jedynie wybuchła śmiechem zakrywając usta dłonią, aby osoba śpiewająca po drugiej stronie płotu nie usłyszała jej żałosnego śmiechu.

Wstałam i ściągnęłam okulary z nosa, zakładając je na głowę. Podeszłam do płotu, jednak byłam za niska żeby coś zobaczyć. Jeden z chłopaków, ale nie wiedziałam który kontynuował.

Z szynką, pomidorem, żółtym serem I masłem
Sprawdź mnie I tę szczerość w każdym zwrocie
Bo właśnie tak się to robi na ochocie. — Przewróciłam oczami i chwyciłam krzesło i podstawiałam pod płot.

— Co za telenowela! — krzyknęła za mną Szuman, a ja pokazałam jej środkowy palec.

Stanęłam na sztywnych nogach i spojrzałam na ogródek chłopaków. Na leżaku wygrzewał się Wyguś, który darł na dodatek mordę, a obok leżał Tadeo.

— Zjeby! — wrzasnęłam.

Oboje spojrzeli na mnie, a gdy zorientowali się jaka jest sytuacja wyłączyli muzykę.

— Rozalia! Co tam, sąsiadeczko? — spytał wesoło Franek.

— Możecie choć odrobinę ściszyć tą muzykę? — poprosiłam ładnie.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz