2.14. „O ciebie."

3.7K 162 110
                                    

dodaje to jebane gowno 3 raz (3 szczęśliwa liczba teraz się doda)

Był cholerny piątek trzynastego. Ten dzień zawsze był jednym wielkim pechem. Wierzyłam w ten głupi przesąd, który mówił, że tego dnia wszystko jest pechowe. Z własnego doświadczenia ten dzień zawsze okazywał się porażką.

Październik był chłodny. Zaczęły spadać liście z drzew, a ja wyciągnęłam jesienne ubrania z szafy. Niebo było pochmurne, ale nie padało, co mnie akurat cieszyło.

Wróciłam o czternastej z obiadu z Adelą. Wraz z przyjaciółką wsiadłyśmy w mój samochód i ruszyłyśmy w stronę mieszkania Tadka. Chłopak zaprosił nas na wieczór, a my chętnie przyjęłyśmy zaproszenie. Chwila relaksu dobrze nam zrobi.

W sobotę byłam skazana na podróż do Łodzi na Red Bull Sound Clash. Oskar konkurował z Kubą, co akurat dla mnie od początku było paradoksem, bo przecież obu lubiłam i z obu dwojgiem współpracowałam. Jednak tego wieczoru na mojej ręce zawiśnie niebieska bandana, reprezentująca team mojego przyjaciela.

— Kurwa no żarty — jęknęłam kiedy wysiadając z samochodu zaczął padać deszcz. Jeszcze na dodatek zaparkowałam tego dnia daleko od klatki kumpla. — Pierdolony piątek trzynastego!

— Spokojnie, Rozi. To tylko deszcz — pocieszyła mnie przyjaciółka, ale oczywiście chuj to dało. Spojrzałam na nią spod byka i zostawiłam to bez komentarza.

Podczas szybkiej drugi pod blok Tadka, wpadłam w kałużę i ubrudziłam całego buta. Moje blond włosy całe zmokły, a ten debil długo otwierał drzwi.

— Otwórz tą zapiździałą klatkę, bo zaraz ci przypierdole Tadeusz! — krzyknęłam do mikrofonu, doskonale wiedząc, że mnie słyszy.

— Na pewno chcesz tam iść taka wkurwiona? Boję się o własne życie i te chłopaków — brunetka pogłaskała mnie po ramieniu, a ja furknęłam.

Wjechałyśmy windą na czwarte piętro, a ja już na korytarzu ściągnęłam mokre buty. Kiedy brunet tworzył nam drzwi, weszłam do środka bez przywitania i położyłam obuwie na kaloryferze, włączając go na całą moc.

— Hej, Tadek — przytuliłam się do niego, będąc świadoma tego, że byłam mokra. Ten się odsunął i przewrócił oczami.

— Zły dzień? — spytał patrząc na Adelę. Zrzuciłam z siebie cieką kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku.

— Dla niej chyba tak. Dziś piątek trzynastego, a Rozalia nienawidzi tego dnia. Dla niej wszystko jest dziś...

Moja przyjaciółka gadała jak najęta, a Tadeusz uważnie jej słuchał. Jednak ja zaniemówiłam. Patrząc szeroko otwartymi oczami na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic siedział na kanapie, wpychając do buzi żelki.

— Czemu nie siadasz? — popchnął mnie lekko Tadek. Spojrzałam na niego, a następnie na Adelę, która stanęła obok mnie.

Michał również zwrócił teraz na nas uwagę. Pomrugałam jeszcze raz oczami. To naprawdę czy moje oczy zaczynają się psuć?

— Siema — mruknął od niechcenia. Ah, tak. Nadal był obrażony za ostatnie nasze spotkanie.

— Ty pomyliłeś pierwszy kwietnia z piątkiem trzynastego? Czy jaki chuj? — parsknęłam. Nie ma chuja, że to było prawdziwe. Ja modliłam się w duchu o to...

— O chuj ci chodzi? — rzucił się na mnie z mordą, a mi mina zrzędła.

Podeszłam do Michała i stanęłam nad nim. On popatrzył na mnie, ale automatycznie jego wzrok złagodniał. Położyłam rękę na jego głowie i przejechałam po niej paznokciami. Niedowierzając, pociągnęłam za małe włoski, ale te wyślizgnęły mi się spod palców. Zakryłam usta ręką, patrząc na Matczaka.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz