3. „Dziś mokra nie bedę."

4.9K 111 86
                                    

— Ruchy, ruchy! — krzyknął Igor.

Przewróciłam oczami na ich krzyki. Od dziesięciu minut tylko się przekrzykiwali. Byliśmy spóźnieni na zebranie przed festiwalem już ponad dwadzieścia minut, bo moi chłopcy zażyczyli sobie pieprzoną kawę mrożoną, którą serwują na drugim końcu Sławy.

Po rozmowie z przyjaciółką, byłam zmuszona zostać w naszym dotychczasowym lokum. Schowałam dumę do kieszeni i postanowiłam wytrzymać od czwartku do niedzielnego ranka dom koło Matczaka.

— Jakbyście, kurwa, nie wymyślili sobie kawki, debile to byśmy nie musieli zapierdalać milion na godzinę! — wrzasnęła Adela.

Moja ukochana przyjaciółka potrafiła wszystkich pocieszać. Mówiąc jej, że to tylko krótkie zebranie i później możliwe, że jakaś próba 2020, ta ubrała się jak na wybieg mody. Jej szczupłą sylwetkę opinała biała sukienka z bufkami i wiązaniem na plecach, a nogach miała sandałki wiązane aż po kolana. Wyglądała bosko i właśnie w takich momentach simpowałam do mojej najlepszej kumpeli, zarazem jej zazdroszcząc.

— Zamilcz Szuman — odpowiedział Oki, a ja parsknęłam. — A ty co się śmiejesz Siedlecka?

— Nic, bawi mnie to, że prawdopodobnie ominie nas wszystko z zebrania — wzruszyłam ramionami.

Widząc namiot, w którym siedziała masa twórców poprawiłam swoje blond włosy, które były lekko pokręcone w naturalny sposób. Ściągnęłam z nosa okulary, zakładając je na głowę i przy tym zgarniając sobie kosmyki z twarzy. Założyłam na siebie krótkie jeansowe spodenki, pasek z cyrkoniami i czarny zwykły top, co nawet ładnie się prezentowało.

Weszliśmy do namiotu robiąc nie mały szum. Każdy odwrócił się w naszą stronę, na co jedynie ja odmachałam. Cała nasza gromada, czyli ja, Adela, Oskar, Igor, Sara i Miłosz usiedliśmy na wolnych miejscach.

— Dobrze, że jesteście. 2020 lubi się spóźniać, co? — powiedział Jakub, czyli menager i głowa całej rapstacji w tym roku.

— Pomińmy to, serio — pokręcił głową Otsochodzi, a reszta się cicho zaśmiała.

Kiedy mężczyzna na środku zaczął kontynuować swój monolog, ja przesunęłam wzrokiem po namiocie pełnym ludzi. Mój wzrok zatrzymał się na tym jednym chłopaku. Siedział w trzecim rzędzie i miał pochyloną głowę w dół, prawdopodobnie wlepiając wzrok w telefon. Jego blond włosy z brązowymi odrostami były w istnym nieładzie. Patrząc na jego plecy aż przeszły mnie ciarki.

Znów go widziałam.

Nasze pierwsze spotkanie zaliczyłam do tych nieudanych. Nie lubiłam go i każdy to wiedział, włącznie z nim samym. Chyba. Widziałam go raz, wtedy na tej cholernej imprezie kiedy zniszczył każde moje marzenie. I właśnie musiałam znów go widzieć, i to przez parę dni. Michał zniszczył moje nadzieje na wszystko, ale ja osiągając taki sukces w tak krótkim czasie, mogłam pokazać mu jak, kurwa, mocno się mylił.

Po skończonej przemowie każde z nas wyszło z namiotu. Już lekko się ściemniało, a pierwsza grupa mogła udać się na próbę. Na następny dzień miał zacząć się festiwal, wiec musieliśmy się wszyscy sprężać.

Kiedy chłopaki wraz z Sarą stali na scenie i rozmawiali z ludźmi od sprzętu, ja wraz z Adelą stałyśmy pod ogromną platformą i rozmawiałyśmy.

— Moje ulubione koleżanki! — odwróciłyśmy się patrząc na osobę, która to wykrzyczała.

W naszą stronę szło całe Gombao. W tym on.

O matko — jęknęłam przewracając oczami.

— Witam, piękne panie — przytulił się do nas Franek. Odwzajemniłam uścisk, aby później przywitać się z pozostałą dwójką chłopaków.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz