2.18. „Pewne rzeczy się nie zmieniają, co?"

3.8K 158 42
                                    

Grudzień był cholernie zimny. Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Miałam bardzo rutynowe życie ostatnimi czasami. Rano jadłam śniadanie, wychodziłam z mieszkania, jadąc do nowego studia na Wilanowie, albo do 2020, jadłam obiad na mieście, aby wrócić do domu o osiemnastej i kontynuować pracę przed laptopem.

To wszystko było spowodowane cholernym zakładem z Frankiem Wygnańskim, który wmówił mi, że nie dam rady tego zrobić. Ale czego?

Pewnego wieczoru, siedząc z Gombao na kanapie w mieszkaniu Michała, zaczęliśmy rozmawiać na temat bardzo popularnej platformy YouTube. Chłopcy będąc w Barcelonie nagrali vloga na ich kanał, który dobrze się przyjął. W większości to ja nagrywałam ich, przez co stwierdzili, że jestem w to dobra. Więc Franek rzucił szybciej niż mogło to się wydawać.

Jak wbijesz pięćset tysięcy subów do końca roku, stawiam ci wycieczkę gdziekolwiek zechcesz w styczniu — powiedział dumnie, patrząc na mnie wzorkiem pełnym rywalizacji.

— To jest pół miliona, Franek! A do końca roku zostało półtorej miesiąca. To nie do zrobienia — pokręciłam z roześmianiem głową. Czułam wzrok całej czwórki na sobie.

— Więc nici z wakacji na mój koszt — wzruszył ramionami.

Spięłam mięśnie, zrzucając rękę Michała z mojego ramienia. Wyciągnęłam rękę w stronę Wygusia i uniosłam wysoko brwi.

— Pół miliona, za wycieczkę — on się uśmiechnął na moje słowa i uścisnął moją dłoń.

Takim sposobem zostałam pierdoloną youtuberką. W połowie listopada wrzuciłam pierwszego vloga, który zyskał nie całe pięćset tysięcy wyświetleń. Ale w ostatnim dniu miesiąca, ogłosiłam na swoim instagramie coś, przez co ludzie zaczęli rozkładać na czynniki pierwsze.

Może i byłam głupia i myślałam, że dam radę. Chociaż chyba mi nie udało. Szóstego grudnia wbiłam trzysta tysięcy subów, bo zaczęłam nagrywać pieprzone vlogmasy. Świat oszalał, wraz ze mną. Ale miałam wygrać wakacje.

— W tym roku, jako iż zaczęłam swoją karierę youtuberki i to z, kurwa, grubej rury, bo od vlogmasów. Stwierdziłam, że będę się bawić w cholernego Mikołaja — mówiłam do kamery, która była przyczepiona w samochodzie.

Po tygodniu nagrywania tak luźnego kontentu, jakim było pokazywanie mojego życia na codzień spodobało mi się to.

Od początku byłam jedynie producentką, która raz na jakiś czas coś nawinęła, gościnnie u kogoś, a sama miałam dwie piosenki. Mój instagram miał milion followersów, bo byłam przyjaciółką raperów. I oczywiście byłą największego z nich, tak? Ludzie mnie raczej lubili i chętnie obserwowali mój profil. Miałam parę współprac dzięki tej obszernej widowni. A wchodząc w świat YouTube'a ludziom to naprawdę siadło. Oni wiedzieli jak blisko byłam z wielkimi raperami, byli ciekawi mojego życia, ale też ich. Mój każdy vlog choć na dwie ekranowe minuty miał w sobie, kogoś z Gombao, albo Okiego. To robiło wyświetlenia.

— Jadę do domu z zakupów. Za tydzień u mnie w mieszkaniu, organizujemy Wigilię. Będę ja i chłopcy ze swoimi dziewczynami — mówiłam, patrząc na drogę, ale co jakiś czas zaglądając w obiektyw kamery, którą sobie kupiłam specjalnie na tą okazję.

Mój telefon na uchwycie obok zaczął dzwonić. Widząc zdjęcie bruneta, który leżał na moim łóżku i uśmiechał się do mnie, aż sama się uśmiechnęłam. Odebrałam połączenie, skręcając na osiedle.

— Witam szanownego pana Michała Matczaka — zaśmiałam się, wiedząc, że nie wytnę tego na vlogu. 

— Co tak, kurwa, oficjalnie? Nagrywasz? — spytał, a ja przewróciłam oczami.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz