2.17. „Kiedy my się zejdziemy?"

4K 150 59
                                    

Listopad był ciężkim miesiącem. Zamykałam po mału rok w wytwórni. Oskar grał swój ostatni koncert w 2023 we Wrocławiu, a reszta przyjaciół była zajęta swoimi obowiązkami. Moje życie ostatnio kręciło się tylko w studiu. Dokańczałam numery dla Miłosza czy też Igora, a w między czasie pracowałam nad beatem do numeru Michała.

Zaczęłam oficjalnie współpracować ze świeżą wytwórnią Michała, którą założył po wakacjach. Muzyka, niby głupia, banalna nazwa ale chwytna i prosta. Matczak jak i jego kumple poważnie myśleli nad przyjęciem mnie ba stałe miejsce jako główna producentka ich wytwórni, jednak ja nie byłam tego pewna. Przecież w końcu 2020 było moim pierwszym label'em, nie byłam pewna czy chce go opuszczać dla nowej spółki przyjaciół.

W wtorkowy wieczór siedziałam jednak właśnie w nowym studiu chłopaków. Siedząc przed biurkiem ze słuchawkami na uszach, w grubej bluzie i pod kocem, czułam jak powoli się rozkładam. Byłam zmęczona, a choroba nadchodziła z przytupem. Jednak obiecałam, że skończę beat tego dnia, więc nie poddawałam się. Piłam już trzecią herbatę, mix'ujac pojedyncze ścieżki.

Mój telefon zadzwonił, więc ściągnęłam słuchawki z głowy i odebrałam połączenie od przyjaciela.

— Hej, Oskar — przywitałam się. Ściągnęłam buty i podkuliłam nogi, kładąc na kolanie brodę.

— Witam, moją gwiazdkę — zaśmiał się uroczo, a mi się zrobiło cieplej na sercu. Czy ten chłopak był prawdziwy? Naprawdę był moim przyjacielem? — Chciałem zapytać gdzie jesteś!

— Na Wilanowie, w studiu chłopaków, a co?

— Aha super! Świetnie! — krzyknął oburzony, a ja zmarszczyłam brwi.

— Co?

— Stoję pod twoim blokiem z torbą chińskiego żarcia — burknął, a ja pokręciłam głową.

Oczywiście, że Oskar nie zadzwonił z zapytaniem wcześniej, czy w ogóle jestem w domu. On zawsze najpierw jechał, później dzwonił.

— Czemu nie zadzwoniłeś? — zaśmiałam się, ale chwile później złapał mnie atak kaszlu, przez co w telefonie mój przyjaciel mógł słyszeć tylko moje odgłosy duszenia się. — Sory, chyba będę chora.

— Jeszcze lepiej, Rozi. Siedzisz sama, chora i studiu swojego chłopaka, pewnie robiąc mu beat. Za dużo na siebie bierzesz.

— To nie mój chłopak, okej? I pomagam mu, bo mnie o to poprosił — wytłumaczyłam wzdychając.

— Pomagasz? To on siedzi z tobą i sam robi numer, a ty tylko poprawiasz tak?

— Nie...

— Właśnie. Czyli robisz coś za niego. Jesteś chora, Rozalia. Musisz się położyć i wziąć leki, a nie robić beat jakiemuś debilowi. Zrozum, cieszę się, że znów macie dobre relacje i on zerwał z dziewczyną dla ciebie, ale to nie na tym ma polegać.

Oskar czasami za bardzo się o mnie martwił. Zachowywał się jakby był conajmniej o pięć lat starszym ode mnie bratem. Przecież wiedziałam jak działa życie, nie potrzebowałam instrukcji co do każdego kroku. Ale i tak to doceniałam.

— Dobrze, rozumiem. Przyjedziesz do mnie na Wilanów? Podam ci adres chaty, w której jest studio. Zjemy i odwieziesz mnie, bo dziś przyjechałam tu uberem.

— Będę za pół godziny, mała. Paaaaaaa — przeciągnął, a ja pokręciłam jedynie głową, żegnając się.

Wróciłam do pracy. Kończyłam herbatę, wsłuchując się dokładnie w każdą pieprzoną ścieżkę. Muzyka musiała być idealna. Od zawsze przy tworzeniu czegokolwiek dla kogokolwiek dawałam z siebie milion procent. Numer miał być na epce Michała, która miała wlecieć pod koniec roku, więc moja motywacja i standardy były jeszcze wyższe. Robiłam dwa cholerne beaty do tej epki i stawiałam na nie wszystko.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz