Wyszłam ze studia poraz ostatni tego roku. Pomimo, że kochałam swoją pracę, przerwa w niej była przeze mnie bardzo wyczekiwana. Nadchodził najlepszy czas w roku, czas w gronie bliskich, pełno pysznego jedzenia i zero pracy. Żyć, kurwa, nie umierać.
— Rosa? — usłyszałam za sobą głos Pedra. Znowu siedziałam w studiu Gombao, ale na szczęście był to już koniec.
— Co tam? — zatrzymałam się, poprawiając płaszcz, który na sobie miałam. Mikołaj stanął się koło mnie i podał mi do ręki kopertę. — Co to?
— Premia — uśmiechnął się, a ja zmarszczyłam brwi. Popatrzyłam na czerwoną kopertę, czując jej ciężar domyślałam się ile tam mogło być gotówki.
— Miki, ale ja nie... — pokręciłam głową na boki.
— Rozi, serio. To ode mnie i naszego szefuńcia — zaśmiał się uroczo, a ja nie wiedziałam co zrobić.
— Michał, dał mi premię?
— My daliśmy. Zasługujesz, serio. Jesteś najlepszym co nas spotkało. Wesołych świąt, Rosa. Odpocznij i wróć tu z taką samą pozytywną energią jak zawsze, ale też i z innym statusem — mrugnął do mnie i wrócił do biura.
— Co kurwa? — szepnęłam do siebie, ale pokręciłam szybko głową i odwróciłam się i wyszłam z budynku.
Wsiadłam w swój samochód i ruszyłam na Pragę. W trakcie jazdy puściłam głośno świąteczne piosenki i śpiewałam pod nosem, czując w tym roku wyjątkowy klimat świąt. Byłam w dobrym humorze.
W tym roku święta spędzałam z Michałem. Nie byliśmy razem, ale stwierdziliśmy, że spędzimy ten czas we dwójkę. W Wigilię rodzina Michała organizowała kolację w domku w Zakopanym, gdzie spędzała czas do sylwestra. Jednak my zaplanowaliśmy Wigilię z jego rodziną, a pierwszy dzień świąt u mojej rodziny pod Warszawą. Na drugi dzień Bożego Narodzenia nie mieliśmy nic zaplanowane, liczyliśmy na spontan. Tacy już byliśmy. Tak strasznie podobni.
Przyjechałam do domu i pierwsze co zrobiłam to położyłam się na krótką drzemkę. Zasnęłam dosłownie w minutę, z przemęczenia. Ostatnie tygodnie były ciężkie, ale to już było za mną.
Obudziłam się, czując jak cholernie dobrze mi było. Rozciągnęłam się i ziewnąłem. Była godzina szesnasta, co świadczyło o tym, że lada moment miał przyjechać do mnie Michał. Byliśmy umówieni na wspólny wieczór jeszcze przed wyjazdem. Wyszłam z sypialni i ruszyłam do salonu, jednak w nim zastałam gościa. W takich momentach żałowałam, że komukolwiek dałam kiedyś klucze do mojego mieszkania.
— Hej? — bardziej spytałam niż stwierdziłam.
Na mojej kanapie siedział Oskar. Chłopak jadł chrupki, które sama dzień wcześniej sobie kupiłam i oglądał serial. Uniosłam brwi, patrząc zaskoczona na przyjaciela, który chuj wie skąd i po co się wziął w moim salonie. Jeszcze na dodatek jak spałam.
— Siemano — mruknął, nawet nie obarczając mnie spojrzeniem.
— Ja we własnym domu nie mogę czuć się, kurwa, bezpiecznie! — jęknęłam i weszłam do kuchni.
— Też cię kocham, mała! — krzyknął z salonu.
Odgrzałam sobie i przyjacielowi obiad. Makaron z sosem, który zrobiłam dzień wcześniej był jedyną opcją na obiad. Podałam ciepłe jedzenie Oskarowi, który mi podziękował i kontynuował oglądanie.
— Mogę wiedzieć co robisz w moim mieszkaniu? Bez zapowiedzi? Bez, kurwa, obudzenia mnie? — zaczęłam pytać, a on parsknął.
— Przyszedłem pogadać z Matczakiem — rzekł i wepchał widelec z makaronem do buzi. — Dojebane, jak zawsze. Kocham jak gotujesz.
CZYTASZ
INNE ŚWIATY | MATA
FanficONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jednak jeden wakacyjny festiwal i pewien układ pomiędzy tą dwójką, pozwala im otworzyć nowe bramy. Roz...