2. „Matczi ma tu dom."

5.6K 118 48
                                    

Ciągnęłam spokojnie za sobą walizkę popijając energetyka z puszki. Uchyliłam lekko głowę spuszczając z oczu okulary przeciwsłoneczne z Prady. Niedaleko mnie stała grupka ludzi, do których miałam zamiar podejść, jednak to przerwał mi krzyk przyjaciółki za moimi plecami.

— Kurwa pierdolona mać! — wyklnęła Adela za mną, a ja parsknęłam głośno. Odwróciłam się patrząc na brunetkę, która siłowała się ze swoją walizką i torbą.

Raptem pięć minut wcześniej wysiadłyśmy z mojego samochodu z bagażami. Dotarłyśmy do Sławy całe i zdrowe. Jedyny uszczerbek na moim zdrowiu w tamtym momencie to był cholerny ból głowy, od kilku godzinnego gadania Szuman podczas drogi.

— Kochanie, co ty robisz? — spytałam śmiejąc się pod nosem z dziewczyny. Para wychodziła jej uszami, kiedy zorientowała się, że mnie to bawi.

— Zaraz cię kurwa pokroję na pierdolone kawałki, Siedlecka! — warknęła naburmuszona, a ja jedynie się zaśmiałam.

Znów się od niej odwróciłam i podniosłam rękę i stronę grupki moich znajomych.

— Wiktor! — krzyknęłam patrząc na chłopaka. Kiedy mnie ujrzał uśmiechnął się i podszedł bliżej. Przytuliłam się do Jakowskiego. Lubiłam Kinniego, był cudownym kolegą i miał poczucie humoru, które nieraz poprawiło mi humor.

— Witam, piękną panią — przywitał się i posłał mi swój cudny uśmieszek. Spuściłam mu na czoło jego harcerski kapelusz przewracając oczami. Ten sobie go poprawił i uderzył lekko w biodro. — Co tam?

— Pomóż Adeli — kiwnęłam głową na przyjaciółkę, która siłowała się dalej z walizką. Wiktor popatrzył na mnie mało chętnie. — Proszę, Kinny. Wiesz, że na ciebie leci.

— Jesteś, kurwa, taka bezpośrednia — przeszedł obok mnie tracąc mnie ramieniem.

— Kocham cię! — odkrzyknęłam i ruszyłam do reszty. — Siemandero moi mili.

— Przyjechała spóźnialska — wtrąciła różowowłosa. Przewróciłam oczami i traciłam ją w bok. Ściągnęłam okulary i założyłam je na głowę, aby lepiej widzieć przyjaciół.

— Mówi typiara, która ostatnio do studia przyjechała dwanaście godzin spóźniona — wytknęłam jej, a ona jedynie puściła to mimo uszu.

Sara była takim słoneczkiem. Była kochana i ufałam jej. Była jedną z niewielu dziewczyn w branży dlatego trzymałam się blisko niej. Była moją dobrą koleżanką, z którą chodziłam na kolorowe drinki w środku tygodnia do baru.

— Rozalioooooooooo — wszyscy usłyszeliśmy krzyk za nami. Każde z nas odwróciło się patrząc na idącego Oskara z wysoko uniesionymi rękoma. Za nim szła jego dziewczyna - również Sara, która pokręciła jedynie na to głową posyłając mi lekki uśmiech. — Tak się cieszę, że tu jesteś!

Blondyn podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Całe ciało mnie zabolało pod naciskiem jego mięśni, ale równie mocno oddałam przytulasa. Oskar poczochrał moje włosy, co tylko skomentowałam furknięciem.

— A ja jednak się, kurwa, nie cieszę — nagle koło mnie stanęła Ada, a zaraz koło niej Kinny z jej walizką.

— Twoja pojebana przyjaciółeczka ma pierdolone kamienie w walizce — sapnął stawiając bagaż na ziemi.

— Nie moja, kurwa, wina, że na tym cholernym zadupiu droga jest z kamieni i nie jadą mi kółeczka! — odkrzyknęła do bruneta.

— Nie moja, kurwa, wina, że nabrałaś tyle szmat na cztery cholerne dni! — przedrzeźniał ją puszczając rączkę od różowej walizki. Zaśmiałam się cicho na ich jakże mądrą wymianę zdań, jak i w sumie reszta naszych znajomych.

INNE ŚWIATY | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz