Popijałam piwo z plastikowego kubka ze słomką siedząc w pomieszczeniu gdzie miało odbyć się spotkanie przed festiwalem. Obok mnie siedziały również dziewczyny, które o czymś dyskutowały, jednak ja nie miałam ochoty wtrącać się w tą dyskusję. Z minuty na minutę sale wypełniali artyści, a każdy się z każdym witał. W końcu wszedł ktoś z kim miałam dobry kontakt. Widząc chłopaka wstałam, odkładając na krzesło napój i podeszłam do niego z otwartymi ramionami.
— Kuba! — krzyknęłam podchodząc i wtulając się w niego.
— Cześć, Rosa — mruknął poważnie.
Kukona miałam okazję poznać podczas pracy nad albumem Club2020, w którym uczestniczył. Dobrze mi się z nim pracowało, a sam Kuba był pozytywną osobą. Jednak czasami strasznie mocno był poważny.
— Co tam? — spytał.
— W porządku. Przyjechałeś dziś tylko na spotkanie, racja?
— Ta. Nie mam jakoś ochoty dziś się bawić. Dziś chyba Mata, co nie?
I właśnie w momencie kiedy on o to zapytał, usłyszałam większy niż zwykle hałas w środku. Spojrzałam na wejście i automatycznie każdy mój pieprzony mięsień się spiął.
Przez drzwi wchodziła największa ekipa rozpierdolu, czyli Gombao. Na przodzie oczywiście uśmiechnięty Tadek z Frankiem, którzy głośno o czymś dyskutowali. Za nimi Szczepan z Mario oraz Wolą. A następnie on.
Patrząc na chłopaka serce mnie zabolało. Nie mogłam siebie okłamywać. Bolało jak skurwysyn. A jeszcze większym zaskoczeniem był kolor jego włosów. Michał znów był blondynem. Jego piękne, brązowe oczy patrzyły na kogoś obok niego.
I kiedy myślałam, że ten chłopak nie złamie mi serca bardziej niż w tym cholernym październiku 2022, to ten widok uświadomił mi coś innego.
Koło Matczaka szła dziewczyna. Uśmiechała się do niego, a on do niej. Wyglądała na miłą. Miała brązowe, krótkie włosy i piękną, jak z porcelany twarz. Była śliczna. A kiedy chciałam zobaczyć dokładnie jej ubiór, zobaczyłam ich ręce. Splecione. Razem.
— Co jest? — zapytał cicho Kuba.
Czułam jak pierdolone łzy wpływają pod moje powieki. Błagałam w duszy abym nie uroniła ani jednej z nich. Jednak się nie udało. Jedna słona łza poleciała po moim policzku. Szybko założyłam na nos okulary i spojrzałam na bruneta przede mną. On uniósł rękę i delikatnie starł opuszkiem palca mokry ślad na policzku. Uśmiechnęłam się do niego słabo, kątem oka patrząc na chłopaka w oddali. Patrzył na nas.
Ale wtedy jeszcze oboje nie wiedzieliśmy jak bardzo zniszczeni i stęsknieni byliśmy.
— Usiądźmy — odkrząknęłam.
Oboje usiedliśmy na krzesłach w rzędzie z Michaliną i Leosią. Przez następne dziesięć minut siedziałam cicho i czekałam na rozpoczęcie. Pragnęłam jak najszybciej stamtąd iść i zakopać się pod ziemie. Miałam ochotę wąchać pierdolone kwiatki spod spodu. W końcu jak Solar i Białas przyszli, a cały ten chaos zamilkł mogliśmy zaczynać.
— Witam serdecznie. Dziś oficjalnie rozpoczynamy siódmą edycję SBM Festiwalu. — rozległy się brawa, a ja sama zaczęłam klaskać. Solar patrzył dumnie na nas. — Bardzo cię cieszmy, że każde z was przyjęło nasze zaproszenie i wystąpi w ciągu tych czterech dni.
— Co tu dużo mówić? To będzie rozpierdol, jak co roku — podsumował Mateusz, a sala wybuchła śmiechem. — To jest najhuczniejsze zakończenie wakacji dla tych młodziaków. Dajmy im taki rozpierdol, że nikt nie pożałuje, że tu przyjechał.
CZYTASZ
INNE ŚWIATY | MATA
FanfictionONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jednak jeden wakacyjny festiwal i pewien układ pomiędzy tą dwójką, pozwala im otworzyć nowe bramy. Roz...