On nie żyje....Pov. Shane
Nogi się podemną ugieły.
- Nie to nie może być prawda! Pan sobie żartuję. - wykrzyczałem.
- Niestety on nie żyje. Rana była zbyt głęboka. - powiedział lekarz.
- Ale na pewno da się coś jeszcze zrobić. - powiedział Vincent przejęntym głosem.
- Niestety już nic nie możemy zrobić. - odpowiedział cierpliwie lekarz.
- M..musi..cie c..coś je..szcze z..robić. - wyjąkała ledwie Hailie.
Popatrzyłem na Dylana.
Myślałem że on powie mi że to głupi żart.
Ale nie, on płakał.
Dylan płakał.
Pierwszy raz w życiu widziałem go płaczącego .
- Jeśli państwo chcą mogą iść się porzegnać ze zmarłym. - zanim skończył mówić ja już byłem w sali bliźniaka.
Spojrzałem na niego.
Był bardzo blady.
Na jego widok z moich oczu trysneły łzy.
Zbliżyłem się do niego i przytuliłem.
Ostatni raz.
Nagle poczułem jak coś mnie obejmuje.
Spojrzałem za siebie jednak nikogo nie zauważyłem, dlatego z powrotem zerknąłem na Tone'go.
Ale on już na mnie patrzył zdziwionymi błękitnymi oczami.....