Rozdział 36

280 9 14
                                    

Pov. Hailie

Siedzieliśmy w salonie gdy rozległ się huk. Wydawało mi się że dziś nic już mnie nie zdziwi. W końcu nie codziennie twój brat przyjeżdża do domu ze swoją dziewczyną i oznajmia że spowdziewają się dziecka.

Wszyscy oprócz Amber pobiegliśmy do pokoju Willa. Woleliśmy upewnić się że wszystko jest w pożądku.

Ja pierwsza dotarłam do jego pokoju I na chama otworzyłam drzwi. Widok który mi się ukazał sparaliżował mnie. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Na środku pokoju stał Will. Wyglądał jak szaleniec. Pocięte ręcę, zapłakana twarz i ten śmiech, tak róznący się od tego zwykłego. Ten śmiech przepełniony był szaleństwem. U jego nóg leżał kuchenny nóż.

Vincent który do tej pory stał za mną z w nie mniejszym zdziwieniu niż moje, ruszył szybko do przodu I zabrał nóż który mógłby stanowić dla nas zagrożenie. Dylan szybko podszedł do Willa, złapał go za dłonie i coś do niego powiedział. Will od razu się zamknął. Dylan szybko zaprowadził go do toalety I zamknął się w środku razem z nim

-Idźcie na dół-powiedział Vincent
Posłusznie wykonaliśmy jego polecenie i zaszliśmy na dół

-Co się stało?-zapytała Amber

-Nic poważnego -odpowiedział Tony ciepło się do niej uśmiechając. Usiadł koło niej i objął ją ramieniem.
Shane usadowił się obok Tonego i ułoży głowę na jego ramieniu.

-Będziecie tak siedzieć?- zapytałam zirytowana. Przed chwilą widzieli naszego brata w przerażającym stanie a teraz jak gdyby nigdy nic sobie siedzą i się uśmiechają

-Tak, a co masz jakiś problem dziewczynko?- sarkastycznie powiedział Shane

-Aha-obrażona usiadłam na fotelu

Siedzieliśmy w ciszy na aż w końcu na dół zszedł Vince 

-Wyjeżdżacie na wakacje do babci Blanche- ogłosił swoim lodowatym głosem mój najstarszy brat 

-Wszyscy?-zapytał Shane 

-Nie, jedziecie wy, Dylan i Will- stwierdził Vincent 

-Przecież Will zrobił sobie krzywdę, nie widziałeś jak wyglądał, Vincent powinieneś się nim zająć  może mieć jakieś problemy psychiczne. Nie wysyłaj go do babci bo zaczyna robić się źle - prawie krzyknęłam na brata 

-William nie ma problemów psychicznych. Wasz brat przeżywa bardzo bolesne zerwanie- oznajmił Vincent 

Zamurowało mnie. Will miał dziewczynę? Jaka ona była dla niego ważna że prawie się przez nią zabił

-Will miał dziewczynę?- zapytał zdziwiony Tony 

-Nie, William miał chłopaka, z zresztą nie będę wam o nim opowiadał, gdyż Will nie życzy sobie rozmawiać o tym mężczyźnie. Pakujcie się wylatujecie za godzinę. Hailie proszę pożycz ubrania Amber. -Zakończył swój monolog i wyszedł z salonu

Pov. Will 

Dylan zabrał mnie do łazienki i przemył moje ręcę wodą po czym założył opatrunek. 

-No słucham Will co ci odbiło? -zapytał lekko zdenerwowany Dylan 

-Nic- odpowiedziałem cicho zachrypniętym głosem 

-Nie rób ze mnie idioty, doskonale wiem że coś musiało się stać. Wiedz że nie wyjdziesz stąd póki nie powiesz co się stało-rzekł Dylan. Ten argument mnie przekonał 

-No bo Victor ze mną zerwał- wypaliłem

-Miałeś chłopaka I mi nie powiedziałeś?- zapytał z wyrzutem mój młodszy brat

-Ty nie opowiadasz mi o dziewczynach które przeleciałeś-rzekłem wycierając  łzy które ciągle spływały z moich policzków

-Jeśli chcesz mogę zacząć- wyszczerzył zęby w uśmiechu-Był dla ciebie ważny?- zapytał

-Cholernie. Był całym moim światem. Moją motywacją do wstawania rano z łóżka. Jeszcze wczoraj mówił że mnie kocha a dzisiaj rano zostawił mnie jak zepsutą zabawkę-wyszeptałem łamiącym się głosem. Strasznie bolało mnie serce a w wyobraźni ciągle ukazywał mi się obraz Victora obściskiwującego się z jakąś kobietą.

-Jeśli tamtej nocy się kochaliście a dzisiaj z tobą zerwał, jeśli on cię wykorzystał obiecuję że ten gnój już nie żyje-wysyczał Dylan

-Nie, nie on mnie nie wykorzystał, wczoraj był taki jak zawsze ale dzisiaj rano zachowywał się jakoś dziwnie. Był jakiś nie swój. Nie rozumiem co zrobiłem źle-szepnąłem pociągając nosem

-Ej, nie obwiniaj się. Jesteś najlepszą osobą jaką znam. Ten Victor musiał być jakiś głupi skoro cię żucił-odpowiedział z przekonaniem w głosie

-Na prawdę  tak uważasz-zapytałem z nadzieją w głosie

-Tak, a teraz przestań płakać. Za takimi kutasami nie warto-rzekł i wtrał dłonią moje łzy- Pomogę ci się spakować. Wyjeżdżamy do babci Blanche

Sorry za taki chujny rozdział ale nie mam wany ostatnio.

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz