Rozdział 25

337 9 2
                                    

Pov. Shane

Siedzę u siebie w pokoju na łóżku, gapiąc się w białą ścianę. Czułem się samotny. Każdy kogoś ma, tylko ja byłem sam. Tony miał Amber, a Hailie Leo, tata ma mamę bo ona tylko przywitała się z najstarszymi i poleciała do ojca do Tajlandi. Dylan ostatnio zaczął się umawiać z jakąś Martinią. Niby Vincent i Will nikogo nie mieli ale oni są nudziarzami. To nie tak że nie chcę by byli szczęśliwi, ale boję się że nie będą mnie już potrzebować i zostanę całkowicie sam. Poczułem łzy na policzkach. Szybko je starłem, jednak niepotrzebnie bo znowu zaczęły spływać. Czemu muszę być taki słaby!

" Najlepiej by było gdyby ta Amber nie wybaczyła Tone'mu"-odezwał się jakiś głos w mojej głowie

-Nie prawda, załamałby się- pomyślałem

"Sam tak naprawdę chcesz by tak było, ale w ich oczach jesteś tylko przeszkodą"-odezwał się ponownie głos. Kolejne łzy popłynęły po mojej twarzy gdy uświadomiłem sobie że ma rację

"Ukraj się"- wrzasnął głos

Złapałem się za głowę, w której huczały w kółko słowa "ukraj się, ukraj się".  Wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki. Otworzyłem szufladę pod lustrem i wyjąłem żyletkę którą kiedyś kupiłem. Gdy przyłożyłem ją do nadgarstka, czułem jakbym nie panował nad swoim ciałem. Przejechałem nią mocno od nadgarstka prawie do łokcia. Momentalnie głos ucichł. Choć rana zaczęła cholernie piec, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poczułem chorą satysfakcję. Zrobiłem jeszcze parę cięć, ale tak by nie podciąć sobie przypadkiem żył.  Patrzyłem na krew która spływała po mojej ręce na ziemię. Podobał mi się ten widok. 

Wtedy doszedłem do wniosku że nie będę tego ciągnął. Od momentu wypadku Tone'go po domówce. zastanawiam się nad zakończeniem swojego żywotu. Ale teraz jestem pewny w 100%. W moim życiu jest za dużo porażek. Ale największą jestem ja. Pozwoliłem na to by Tone'mu tyle razy stała się krzywda.  Myślałem. Czy ja chcę żyć? Nie.  Mam rodzeństwo, ale ja jestem dla nich tylko ciężarem. Mimo iż to po raz pierwszy się ciąłem, wiedziałem jedno. Skończę ze sobą. Mamy listopad. Zrobię to. Zrobię to w Nowy rok. Zakończę i swoje męczarnie ale i też reszty ludzkości. Nic nie zmieni mojego zdania. 

Stałem tak chwilę, ale w końcu uznałem że trzeba odkazić tą ranę. Podszedłem do zlewu i włączyłem wodę pod którą włożyłem rękę. W chuj piekło ale w dupie to ma. Było warto. Po chwili wyjąłem ją i zabandażowałem. Namoczyłem ręcznik i wytarłęm krew z podłogi po czy wrzuciłem go do kosza na pranie. Usatysfakcjonowany opuściłem łazienkę. Uznałem że założę bluzę by nie było widać bandażu. Założyłem czarną z czaszką. Usiadłem znowu na łóżku. 

Rozległo się pukanie 

-Właź- powiedziałem

Do mojego pokoju wszedł Tony 

-Cześć gniocie-przywitał się

-Czego?- zapytałem z uśmiechem

-Chcesz oglądnąć ze mną jakiś film?-zaproponował. Nie chciało mi się, ale za nie długo mnie już nie będzie. Chcę swoje ostanie dni spędzić z rodzeństwem

-No tak- powiedziałem

-To chodź

-Nie chcę mi się- mruknąłem

On uśmiechnął się i podszedł do mnie. Złapał mnie za ramiona, podniósł i przerzucił przez ramię

-Co ja z tobą mam

-Darmową siłownię- rzuciłem entuzjastycznie, ciesząc się że mnie niesie. Doszliśmy do jego pokoju. Odstawił mnie na łóżku, a sam poszedł po laptopa którego włączył

-To co oglądamy?-zapytał

- Może "Pięć koszmarnych nocy"?-podałem pomysł

-Niech będzie

Tony włączył film, położył sobie laptop na kolanach i oparł się o ścianę. Ja usiadłem obok niego.

Oglądneliśmy cały film ani razu się nie bojąc. Siedzieliśmy chwilę w ciszy aż w końcu odezwał się Tony

-Dziękuje Shane

-Za co?-spytałem zdziwiony

-Za wszystko. Za każdy uśmiech czy słowo otuchy. Za to że jesteś i byłeś wtedy gdy przeżywałem załamanie po tym gwałcicielu. Za to że nie znienawidziłeś mnie, chodź wyzywałem cię od pedofili -powiedział na jednym oddechu

-Taka jest rola brata-mruknąłem. 

Widziałem jak jego oczy zaszkliły się a dolna warga zaczęła lekko drżeć. Nie lubiłem gdy ludzie płakali przy mnie, a zwłaszcza ludzie których kocham. Delikatnie położyłem ręce na jego plecach i przysunąłem do siebie i zamknąłem w szczelnym uścisku

-Kocham cię Tony, wiesz o tym- szepnąłem- Czasem żałuję że musisz mieć takiego zjebanego bliźniaka jak ja-dodałem

-A ja uważam że jesteś najlepszym bliźniakiem na świecie-mruknął- Bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie-dodał. 

Wtedy moje oczy się zaszkliły. Dobrze że nie wiesz co chcę zrobić. Wybacz.  Może cię to nie pocieszać, ale jeśli po śmierci zamienię się w gwiazdę, nocą będę świecił tylko dla ciebie...




Lekko mnie odkleiło podczas pisania tego rozdziału, więc przepraszam


Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz