Pov. Tony
Obudziłem się zlany zimnym potem. Po mojej twarzy spływały łzy. Śnił mi się Mazel. A co jeśli znowu mnie porwie! Nie on nie żyję. Nic mi nie zrobi. Położyłem się ponownie, zamknąłem oczy ale od razu ujrzałem twarz pedofila śmiejącego się złowrogim śmiechem. Nie dam rady zasnąć. Nie czuję bezpiecznie. Wydaję mi się że ktoś mnie obserwuję. Wstałem z łóżka I wybiegłem z pokoju. Było ciemno. Wszystko mnie przerażało. Wbiegłem do pierwszego lepszego pokoju któregoś z mojego rodzeństwa i zapaliłem światło. O cholera! To pokój Dylana. On mnie zabiję! Ale trudno. Ważne że wtedy nie będę się bał. Trupowi nic nie zrobią. Chyba. Podszedłem do niego i delikatnie dotknąłem jego ramienia dłonią. Wogule nie zareagował. Nachyliłem się nad nim i wyszeptałem do ucha
-Dylan
-Mmmmm
-Dylan obudź się-potrząsnąłem nim znów
-Co się stało-zapytał zaspanym głosem
-Nie mogę spać-powiedziałem i trochę się zawstydziłem że budzę go z tak błachego powodu
-Dlaczego?
-Śni mi się ten facet-wyszeptałem a moje oczy ponownie się zaszkliły
-Zgaś światło i choć się przytul-powiedział i lekko się uśmiechnął
-Dziękuję-poszedłem zgasić światło po czym pognałem szybko do swojego brata I wskoczyłem pod jego kołdrę. Przylegnąłem do jego boku. Zasnąłem po chwili.....