Rozdział 14

555 9 2
                                    

Pov. Tony
Obudziłem się słysząc jakiś pisk przy uchu. Przez chwilę miałam laga mózgu (tak mam mózg choć nie których może to dziwić czyt. Dylan). Po minucie odkryłem że to budzik. Spojrzałem na niego by sprawdzić która jest godzina. 6:30. Zwlokłem się z łóżka podszedłem do szafy by wyjąć ubrania. Gdy to zrobiłem ruszyłem do toalety zrobić swoją poranną rutynę oraz się ubrać. Wyszedłem z toalety. Byłem ubrany w czarne bokserki i tego samego koloru skarpetki z Nike. I oczywiście mundurek i spodnie do kompletu. Gotowy już wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. Zastałem tam swojego bliźniaka który siedział na krześle przy wyspie kuchennej i siostrę która krząta się po kuchni. Hailie była uśmiechnięta a  Shane wyglądał jakby zaraz miał zasnąć. Pewnie dlatego że wczoraj był u jakiejś  dziewczyny.
-Cześć-przywitałem się z uśmiechem po czym usiadłem koło mojego bliźniaka.
-Hej-odpowiedziała Hailie a Shane zamiast powiedzieć cokolwiek po prostu opadł głową na moje ramię
-Shane ta dziewczyna cię tak wczoraj wymęczyła-spytałem z kpiną
-Nie noszenie cię z auta do twojego pokoju-odgryzł się z uśmiechem zwycięzcy
-Nikt nie kazał ci mnie nieść
-Zasnąłeś w moim aucie miałem cię tam zostawić?
-Nie mogłeś mnie po prost obudzić?-zapytałem z ironią
-Budziłem cię, tylko ty się nie chciałeś obudzić. Ciągle coś mruczałeś pod nosem, aż w końcu uznałem że cię przeniosę. Powiem ci tak za lekki nie jesteś.
-WTF!?
-Co?
-Ważę o 2 kilogramy mniej niż Ty!
-Ale co z tego! Ważne że to ja cię niosłem!
-Mogłeś poprosić Dylana-zacząłem się już trochę wkurzać
-Co ja?-zapytał przed chwilą wspomniany wchodząc do kuchni
-A wiesz co mruczałeś?-zapytał z kpiną
-Powiesz jeszcze jedno słowo a nie ręczę za siebie-wysyczłem przez zaciśnięte zęby
-Mruczałeś, Amber, Amb-nie dokończył bo przywaliłem mu z pięści w nos. Nie jakoś mocno ale tak by zrozumiał że nie żartuję
-Okej, okej zrozumiałem dość-powiedział
-Nie błaźnijcie już musimy wychodzić
5MINUT PÓŹNIEJ
Siedzę właśnie na miejscu pasażera koło Shane z przodu. Chciałem jechać na motocyklu ale Dylan się uparł że mam jechać alebo z nim albo z Shanem.
-Przyśmiesz-powiedziałem do bliźniaka który jechał 60km na godzinę.
-Nie mogę. Dylan powiedział że mam jechać maksymalnie 60km na godzinę-odpowiedział z udawanym smutkiem
-Od kiedy ty go słuchasz?-spytałem
-Odkąd mogę cię w ten sposób wkurzyć-odrzekł ten z uśmiechem
-A więc ja ci pomogę przyśpieszyć-jak powiedziałem tak też zrobiłem. Przełożyłem nogę, tak by dotykała pedału gazu i nacisnąłem. Zaczęliśmy przyśpieszać, tak że z 60 zrobiło się 220.
-Dobra Tony uspokój się prawie jesteśmy-powiedział po czym zepchnął moją nogę z pedału i położył tam swoją. Miał rację. Dojeżdżamy. Ponieważ widzę już bramę.  Wjechaliśmy na teren szkolnego parkingu. Shane zaparkował na miejscach parkingowych Monetów. Oczywiście stało tam już auto Dylana. Szybko wysiadłem z samochodu, a zaraz za mną Shane. Weszliśmy do szkoły. Od razu wszystkie oczy zwróciły się na nas. Do mnie I mojego bliźniaka podbiegły dziewczyny. Wsumie czy mogę je nazwać dziewczynami? Nie to są plastiki. No więc plastiki do nas podbiegły. Wogule wszyscy zaczęli do nas podchodzić. A no tak nie było nas przez 7dni. W tym tłumie dostrzegłem Amber która patrzyła na nas nieśmiałym wzrokiem. Jaka ona jest piękna! Postanowiłem do niej podejść. Była już na wyciągnięcie ręki gdy ktoś ją popchnął. Zaczęła lecieć do przodu. Widziałem ztrach w jej zielonych tęczówkach.  Spadła na mnie a ja oczywiście na podłogę.  Próbowałem jak najbardziej zaamortyzować ten upadek więc mocno ją do siebie przycisnąłem. Nie powinna poczuć jakiegoś większego bólu. Za to mnie w chuj bolały głowa i plecy. Ale trudno, ważne że ona jest cała i zdrowa. Dylan I Shane coś do mnie mówili ale mnie to nie obchodziło. Postanowiłem wstać i zabrać tam Amber do higienistki. Zacząłem się podnosić co było lekko utrudnione przez dziewczynę która wciąż miałem w ramionach. Udało mi się wstać. Nogi zielonookiej zaczęły wisieć jakieś 20 cm nad ziemią. Ona chyba miała jakiś szok po upadkowy, bo wcale nie reagowała na brak gruntu pod nogami. Uznałem że w tej pozycji może być jej niewygodnie więc przełożyłem ją na zwaną "pannę młodą". Spojrzałem na innych w tłumie którzy patrzyli na mnie z niemałym przerażeniem. Przez chwilę zastanawiałem się dlaczego. Po sekundzie dostałem olśnienia. Jakiś miesiąc temu dziewczyna, nawet nie pamiętam jej imienia, poprosiła swoją przyjaciółkę żeby popchnęła ją na mnie gdy będę przechodził, a ona głupia się zgodziła. Więc gdy szedłem sobie z kawą z bratem i przyjaciółmi  ta jej przyjaciółka wykonała jej plan. Ta dziewczyna wleciała na mnie przy okazji wytrącając mi kawę która wylała się na nogę Shena. Jak można się domyślić ta kawa oparzyła mu nogę. Ja dostałem wkurwu, ta dziewczyna panikowała a Shane pobiegł pędem do higienistki. A ta inteligenta przyjaciółka zapytała na cały regulator"To nie taki był plan?!". Zacząłem wrzeszczeć i wyzywać te dziewczyny. Powiedziałem wtedy że jeszcze raz ktoś na mnie wpadnie to dostanie w pierdol. O Boże! A co jeśli oni myślą że ją zleję! Przecież w życiu na kobietę bym ręki nie podniósł! A już w szczególności na obiekt moich westchnień! Spojrzałem na twarz Amber. Zobaczyłem malujący się w jej oczach strach. Gdy próbowała podnieść głowę przeszkodziłem jej w tej czynności. Nie wiedziałem czy nie uszkodziła sobie czegoś. Nie chciałem by stała jej się krzywda. Jeden niesforny kosmyk włosów opadł jej na czoło. Ręką wsadziłem jej go za ucho na co ona się zarumieniła.
-Przepraszam, czy mógłbyś mnie postawić-spytała nieśmiało
-Niestety nie, bo muszę zanieść cię do higienistki-odparłem
Nie mówiąc już nic więcej ruszyłem tam gdzie powiedziałem. W między czasie ciągle spoglądałem na dziewczynę, która wlepiała we mnie wzrok. Po chwili dotarłem do miejsca docelowego. Weszliśmy do higienistki która zrobiła nam badania kontrolne i dała krople żołądkowe na ból pleców. Wróciliśmy do sali. Przez następne dwie lekcje nic się nie działo. Naszą czwartą czyli ostatnią lekcją była matma. A że jest październik a u nas w tym miesiącu są tylko ułamki, uczyliśmy się dziesiętnych. Nie wiem tylko po co. Jakoś w połowie lekcji Amber poszła do toalety. Nie było jej jakoś 15minut. Zacząłem się martwić. Nauczyciel chyba też bo powiedział
-Czy ktoś pójdzie poszukać Amber?
Zgłosiłem się od razu
-Monet idź-oznajmił nauczyciel
Wyszedłem z klasy powoli żeby nie było że mnie to obchodzi, ale gdy drzwi się za mną zamknęły zacząłem biec. Gdy przebiegałem koło toalety damskiej usłyszałem jej głos
-Nie mam więcej pieniędzy
-Nie kłam-powiedział jakiś głos
-Naprawdę-wyłkała. Rozległ się dźwięk uderzenia-Ała nie bij proszę-Nie wytrzymam dłużej. Wbiegłem do łazienki pędem. Ujrzałem tam Amber kulącą się w kończę  a nad nią stał chłopak w którym rozpoznałem Thomasa z 2c. Właśnie brał zamach by kolejny raz ją uderzyć. Złapałem go za nadgarstek zanim zdąrzył wymierzyć cios. Spojrzał na mnie zaskoczony
-Nie dotykaj jej-wysyczałem przez zaciśnięte zęby
-Oczywiście Monet-powiedział ze skruchą i wyszedł. Podszedłem do niej a ona zasłoniła oczy rękami. Po jej policzkach spływały łzy. Kucnąłem przed nią
-Hej, ta ja Tony. Nic ci nie zrobię -szepnąłem
-Tony-wyszeptała po czym szybko się do mnie przytuliła. Po jakiś dwóch minutach uspokoiła się i odsunął odemnie. Amber wstała. Ja również wstałem. Staliśmy naprzeciwko siebie. Dzieliło nas jakieś 20cm
-Dziękuję, uratowałeś mnie już 2 razy, jak mogę ci się odwdzięczyć-spytała nieśmiało
-Nie musisz dziękować ani się odwdzięczać-odrzekłem
-Muszę. Powiedz co mam zrobić-trzymała przy swoim
-Pocałuj mnie-powiedziałem bez zastanowienia- znaczy w policzek to nie miał-nie dokończyłem bo Amber przysunęła się do mnie, stanęła na palcach i musnęła mojej usta swoimi tym samym je zamykając. Po sekundzie oderwała się ode mnie. Już chciała wyjść z łazienki, ale złapałem ją za nadgarstek. Spojrzałem na nią i zapytałem

-Chcesz być moją dziewczyną?

  -Tak- odpowiedziała, po czym uciekła z kibla. A ja stałem tam jak kołek z wypiekami na twarzy i stadem motyli w brzuchu. Moje myśli wariowały. Pewnie stał bym tam całe życie ale zadzwonił dzwonek, a ja uświadomiłem sobie że jestem w damskim sraczu. Szybko wybiegłem z kibla i udałem się do klasy po plecak. Później pobiegłem do auta Shana. Wypaliłem chyba z 5 papierosów. Wróciłem do domu i położyłem się do łóżka. Choć była dopiero 16 zasnąłem rozmyślając o dzisiejszym dniu. Po raz pierwszy w życiu ciesząc się że jutro jest szkoła....

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz