Rozdział 28

410 10 14
                                    

Pov. Shane

Zszedłem zadowolony do kuchni. Przy stole siedziało całe moje rodzeństwo, oprócz Vinca

-Cześć-przywitałem się

-Hej-odpowiedziała Halina

Usiadłem przy jednym z wolnych miejsc i zacząłem z uśmiechem gapić się w ścianę. Do kuchni po chwili również wszedł Vincent który oznajmił

-Dzisiaj przyjeżdżają rodzice, odbędzie się kolacja. Tata prosił byście zaprosili swoje partnerki

Momentalnie moja mina zżędła

-My mamy z kim tylko nasz mały Shenuś nikogo nie ma-zakpił Dylan

-Will i Vincent też nie mają-powiedziałem-I też kogoś mam-dodałem. W sumie mówiłem po części prawdę

-Ta to dzisiaj z nią przyjdź-powiedział Dylan. Nie z nią, a z nim. Poprawiłem go w myślach

-A żebyś wiedział że przyjdę-rzekłem stanowczo

SZKOŁA

Wszedłem pewnym krokiem do szkoły, rozglądając się za Oscarem. Postanowiłem iść z nim na tę kolację i przedstawić go jako swojego chłopaka. Po chwili wypatrywania ujżałem swojego blądaska. Podszedłem do niego i złapałem za ramię, po czym zaciągnąłem do toalety i zamknąłem razem z nim w jednej z kabin
Chłopak spojrzał na mnie

-Shane?-zapytał

-Cześć maluchu-przywitałem się z uśmiechem

-Ta hej-odpowiedział bez przekonania

-Co ty taki dziwny?-zapytałem zdziwiony

-Może jestem taki zawsze! To ty mnie nie znasz-krzyknął ale widziałem łzy które spływały po jego policzkach-Robisz mi nadzieje na związek a tu jak zawsze dupa-dodał ciszej

-Może też chcę prawdziwego związku-również krzyknąłem

On tylko bardziej się rozpłakał . Zrezygnowany przytuliłem go do siebie
-Chciałem cię zaprosić na kolację do mnie do domu-szpnąłem cicho- Moi rodzice chcą bardzo wiedzieć czy z kimś się umawiam. Mam nadzieję że chcesz iść ze mną, ale jeśli nie pójdę sam-westchnąłem

-Czemu nie zaprosisz jakiejś ładnej dziewczyny?!-jęknął

-Bo mi na tobie zależy Oscar-zrobiłem na chwilę przerwę-Czy zechciałbyś zostać moim chłopakiem?-zapytałem z nadzieją. Zdziwiony się ode mnie oderwał i spojrzał zaczerwienionymi oczami

-Tak-odpowiedział, a ja zadowolony złożyłem delikatny pocałunek na jego wargach

-To co, pójdziesz ze mną na tę kolację?

-Noo-westchnął- W co mam się ubrać?-zapytał

-Po prostu elegancko-powiedziałem. Zadzwonił dzwonek- To ja już będę się zbierał. A zapomniałbym, przyjadę o 19:00 po ciebie. Tylko gdzie mieszkasz?

-Na *********-podał mi adres

-Dobrze, zapamiętam. A teraz żegnaj-pocałowałem go, po czym otworzyłem kabinę i pobiegłem do siebie na lekcję


Jest 18:17. Zadowolony jadę do domu Oscara. Zatrzymałem się przed jedno piętrowym, białym domu z czerwonym dachem. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi wejściowych. Zapukałem. Po chwili otworzyły się. Stała w nich jakaś dziewczyna z brązowymi lokami

-Dobry wieczór-powiedziałem grzecznie

-Kim jesteś i po co przyszedłeś?-syknęła

-Shane Monet-przedstawiłem się

-Nie chodził mi kurwa jak się nazywasz, masz mi powiedzieć kim dla mnie  jesteś-westchnęła

-A, to jestem chłopakiem Oscara-oznajmiłem

-Czym kurwa jesteś?!-wrzasnęła

-Chłopakiem. W ogóle mogłabyś go zawołać-poprosiłem

-Oczywiście-uśmiechnęła się- OSCAR TY KURWIKLESZCZU  CHODŹ TU PÓKI ŁADNIE PROSZĘ-wydarła się. Sekundę później koło niej stał już blondyn, ubrany w czarne garniturowe spodnie i białą koszule

-Hejka-przywitał się ze mną

-Cześć maluchu-odpowiedziałem 

-O japierdole 'maluchu', jacy wy jesteście słodcy-westchnęła-Gdzie jedziecie?-zapytała jeszcze

-Do mnie-powiedziałem

-W takim razie, ty Oscar już idź do samochodu, a ja pogadam sobie z twoim chłoptasiem-warknęła groźnie. Oscar spojrzał na mnie, po czym założył kurtkę i buty i ruszył do mojego samochodu. Dziewczyna podeszła do mnie i złapała mnie za nadgarstek i ścisnęła go tak mocno że prawie jęknąłem z bólu

-A teraz kurwa słuchaj. Jeśli przyjdzie ci do głowy ci go zranić i ja się o tym dowiem, to obiecuję że cię zabiję. Czaisz-warknęła normalnie jak wilk. Zestresowany pokiwałem twierdząco głową. Puściła mnie i wypchnęła za drzwi, zamykając mi je przed nosem. Poszedłem do samochodu i usiadłem na miejscu kierowcy. Koło mnie siedział Oscar. 

W ciszy dojechaliśmy do mojego domu. Zatrzymałem samochód na podjeździe. Spojrzałem na swojego chłopaka. Lekko drżał. Na pewno nie z zimna

-Stresujesz się-bardziej stwierdziłem niż zapytałem

-Tak-westchnął. Chciałem odpowiedzieć ale zadzwonił mi telefon. Zirytowny spojrzałem na wyświetlacz

"Tony" 

Odebrałem. 

-Czego gniocie?- zapytałem

-Już do domu, kolacja, pa-rozłączył się 

-Idziemy Oscar-powiedziałem. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy do domu. Szliśmy aż do drzwi od jadalni. Zatrzymaliśmy się tam . Nie powiem, ale też się stresowałem. Wiem że rodzice nie są homo fobami. Chyba. Złapałem Oscara za rękę

-Nie martw się słodziaku, będę tam z tobą. Jeśli będziesz chciał wyjść to mi powiedz-powiedziałem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka ciągną za sobą umierającego ze stresu chłopaka...



Ostatnio nie mam weny twórczej, więc rozdział nie jest za ciekawy

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz