Pov. Shane
Zszedłem zadowolony do kuchni. Przy stole siedziało całe moje rodzeństwo, oprócz Vinca
-Cześć-przywitałem się
-Hej-odpowiedziała Halina
Usiadłem przy jednym z wolnych miejsc i zacząłem z uśmiechem gapić się w ścianę. Do kuchni po chwili również wszedł Vincent który oznajmił
-Dzisiaj przyjeżdżają rodzice, odbędzie się kolacja. Tata prosił byście zaprosili swoje partnerki
Momentalnie moja mina zżędła
-My mamy z kim tylko nasz mały Shenuś nikogo nie ma-zakpił Dylan
-Will i Vincent też nie mają-powiedziałem-I też kogoś mam-dodałem. W sumie mówiłem po części prawdę
-Ta to dzisiaj z nią przyjdź-powiedział Dylan. Nie z nią, a z nim. Poprawiłem go w myślach
-A żebyś wiedział że przyjdę-rzekłem stanowczo
SZKOŁA
Wszedłem pewnym krokiem do szkoły, rozglądając się za Oscarem. Postanowiłem iść z nim na tę kolację i przedstawić go jako swojego chłopaka. Po chwili wypatrywania ujżałem swojego blądaska. Podszedłem do niego i złapałem za ramię, po czym zaciągnąłem do toalety i zamknąłem razem z nim w jednej z kabin
Chłopak spojrzał na mnie-Shane?-zapytał
-Cześć maluchu-przywitałem się z uśmiechem
-Ta hej-odpowiedział bez przekonania
-Co ty taki dziwny?-zapytałem zdziwiony
-Może jestem taki zawsze! To ty mnie nie znasz-krzyknął ale widziałem łzy które spływały po jego policzkach-Robisz mi nadzieje na związek a tu jak zawsze dupa-dodał ciszej
-Może też chcę prawdziwego związku-również krzyknąłem
On tylko bardziej się rozpłakał . Zrezygnowany przytuliłem go do siebie
-Chciałem cię zaprosić na kolację do mnie do domu-szpnąłem cicho- Moi rodzice chcą bardzo wiedzieć czy z kimś się umawiam. Mam nadzieję że chcesz iść ze mną, ale jeśli nie pójdę sam-westchnąłem-Czemu nie zaprosisz jakiejś ładnej dziewczyny?!-jęknął
-Bo mi na tobie zależy Oscar-zrobiłem na chwilę przerwę-Czy zechciałbyś zostać moim chłopakiem?-zapytałem z nadzieją. Zdziwiony się ode mnie oderwał i spojrzał zaczerwienionymi oczami
-Tak-odpowiedział, a ja zadowolony złożyłem delikatny pocałunek na jego wargach
-To co, pójdziesz ze mną na tę kolację?
-Noo-westchnął- W co mam się ubrać?-zapytał
-Po prostu elegancko-powiedziałem. Zadzwonił dzwonek- To ja już będę się zbierał. A zapomniałbym, przyjadę o 19:00 po ciebie. Tylko gdzie mieszkasz?
-Na *********-podał mi adres
-Dobrze, zapamiętam. A teraz żegnaj-pocałowałem go, po czym otworzyłem kabinę i pobiegłem do siebie na lekcję
Jest 18:17. Zadowolony jadę do domu Oscara. Zatrzymałem się przed jedno piętrowym, białym domu z czerwonym dachem. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi wejściowych. Zapukałem. Po chwili otworzyły się. Stała w nich jakaś dziewczyna z brązowymi lokami
-Dobry wieczór-powiedziałem grzecznie
-Kim jesteś i po co przyszedłeś?-syknęła
-Shane Monet-przedstawiłem się
-Nie chodził mi kurwa jak się nazywasz, masz mi powiedzieć kim dla mnie jesteś-westchnęła
-A, to jestem chłopakiem Oscara-oznajmiłem
-Czym kurwa jesteś?!-wrzasnęła
-Chłopakiem. W ogóle mogłabyś go zawołać-poprosiłem
-Oczywiście-uśmiechnęła się- OSCAR TY KURWIKLESZCZU CHODŹ TU PÓKI ŁADNIE PROSZĘ-wydarła się. Sekundę później koło niej stał już blondyn, ubrany w czarne garniturowe spodnie i białą koszule
-Hejka-przywitał się ze mną
-Cześć maluchu-odpowiedziałem
-O japierdole 'maluchu', jacy wy jesteście słodcy-westchnęła-Gdzie jedziecie?-zapytała jeszcze
-Do mnie-powiedziałem
-W takim razie, ty Oscar już idź do samochodu, a ja pogadam sobie z twoim chłoptasiem-warknęła groźnie. Oscar spojrzał na mnie, po czym założył kurtkę i buty i ruszył do mojego samochodu. Dziewczyna podeszła do mnie i złapała mnie za nadgarstek i ścisnęła go tak mocno że prawie jęknąłem z bólu
-A teraz kurwa słuchaj. Jeśli przyjdzie ci do głowy ci go zranić i ja się o tym dowiem, to obiecuję że cię zabiję. Czaisz-warknęła normalnie jak wilk. Zestresowany pokiwałem twierdząco głową. Puściła mnie i wypchnęła za drzwi, zamykając mi je przed nosem. Poszedłem do samochodu i usiadłem na miejscu kierowcy. Koło mnie siedział Oscar.
W ciszy dojechaliśmy do mojego domu. Zatrzymałem samochód na podjeździe. Spojrzałem na swojego chłopaka. Lekko drżał. Na pewno nie z zimna
-Stresujesz się-bardziej stwierdziłem niż zapytałem
-Tak-westchnął. Chciałem odpowiedzieć ale zadzwonił mi telefon. Zirytowny spojrzałem na wyświetlacz
"Tony"
Odebrałem.
-Czego gniocie?- zapytałem
-Już do domu, kolacja, pa-rozłączył się
-Idziemy Oscar-powiedziałem. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy do domu. Szliśmy aż do drzwi od jadalni. Zatrzymaliśmy się tam . Nie powiem, ale też się stresowałem. Wiem że rodzice nie są homo fobami. Chyba. Złapałem Oscara za rękę
-Nie martw się słodziaku, będę tam z tobą. Jeśli będziesz chciał wyjść to mi powiedz-powiedziałem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka ciągną za sobą umierającego ze stresu chłopaka...
Ostatnio nie mam weny twórczej, więc rozdział nie jest za ciekawy