Rozdział 17

463 9 1
                                    

Pov. Tony.
Otworzyłem powoli oczy, gdy poczułm że ktoś mną trzęsie. Przedemną klęczał Dylan.
-Boże Tony, tak się wierciłeś że spadłeś z łóżka-powiedział a ja teraz zdałem sobie sprawę że jestem dalej w pokoju starszego brata a nie w szpitalu. Szybko podniosłem się na równe nogi I niezwracając uwagi na Dylana po prostu wybiegłem na korytarz. Pędem ruszyłem do pokoju bliźniaka. Nie pukając, otworzyłem drzwi. W środku na kraju łóżka siedział Shane i przeglądał coś na telefonie. Gdy usłyszał że ktoś zakłuca jego spokuj spojrzał na mnie zaskoczony
-Tony co ty tu ro-nie dokończył zdania ponieważ żuciłem się na niego przy okazji przewracając go na plecy. Wtuliłem się w jego ciało. Z moich oczu poleciały niekontrolowanie łzy ulgi. Poczułem ręce oplatające się wokół mnie.
-Nic ci nie jest-szeptałem w kółko
-Tony czemu coś miało by mi być-powiedział odrywając mnie od siebie
-Miałem sen. Tak się o ciebie bałem-wyłakłem
-Spokojnie, to był tylko sen- odpowiedział spokojnie
Powoli się uspakajałem. Po 5 minutach już byłem spokojny. Odsunąłem się by mógł usiąść i sam zrobiłem to samo. Zaczęliśmy z Shanem rozmawiać i śmiać się. Nagle usłyszelismy dźwięk esemesa. Mój bliźniak spojrzał na swój telefon i odczytał wiadomość
-Kto napisał?-zapytałem zaciekawiony
-Liam-odpowiedział-Zaprasza całą naszą klasę na domówką do siebie-dodał znudzonym głosem. A czemu znudzonym? Dlatego że nas ciągle gdzieś zapraszają
-Dylanka też?-zapytałem
-Napewno. Wiesz przecież że udane spotkanie musi być ze świętą trójcą-powiedział-Ale pewnie gdybyśmy zdecydowali się tam pójść, musielibyśmy wziąść Haline. A tak wogule chcesz tam iść? Wiesz jeśli nie jes
-Nie, chcę iść-przerwałem mu w połowie zdania. Nie chciałem by mi przypominał.
-Okej już mu odpisuję-jak powiedział tak też zrobił
-O której?
-Co o której?
-No o której jest domówka?!-zapytałem już lekko wkurwiony
-Oj Tony nie wkurzaj się
-Nie zaczynaj. Jeszcze raz zadam pytanie. O której?
-O 20:00
-Będziemy o 20:30
-Oczywiście
-Która jest godzina?-zapytałem bo sam telefonu przy sobie nie miałem, a Shane zegaru w pokoju nie posiada.
-16:12-odrzekł
-O kurwa, spałem prawie cały dzień!
-Nooo
Rozmawialiśmy jeszcze tak z 2h. Wsumie nie tylko rozmawialiśmy. W tym czasie zdążyliśmy się trzy razy pokłucić. Pierwszy raz o to kto jest przystojniejszy, ale po chwili odkryliśmy że jesteśmy bliźniakami czyli jesteśmy tak samo przystojni. Druga była spowodowana tym kto ma lepsze oceny. O dziwo okazało się że ja. Wiem szok. Trzecia nawet nie wiem czemu. Tak jakoś. Po tym czasie rozległo się pukanie
-Proszę-powiedział Shane
Do pokoju weszła Hailie.
-Cześć-przywitała się
-Siema
-Ta hej-powiedziałem
-Po co przyszłaś?-zapytał mój bliźniak
-Tak po prostu-odrzekła
-Ty zawsze przychodzisz w jakimś interesie-odrzekł
-No dobra Mona napisała mi że któryś z waszych kumpli robi imprezę
-I co z tym faktem mamy zrobić?-zapytałem ironicznie
-Oczywiście wy napewno dostaliście zaproszenie, a że jestem waszą siostrą chce żebyście zabrali mnie i mojego chłopaka i Mone ze sobą--powiedziała na jednym oddechu. Ja i Shane skrzywiliśmy się na słowa "mój chłopak"
-Okej, bądź gotowa o 20:00. Powiedz też swoim znajomym że spotkamy się pod naszym domem-rzekłem. Hailie popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Pewnie obstawiała że się nie zgodzimy. Ale zaraz gdy pierwszy szok minął, rzuciła się na mnie i wyszeptała
-Dziękuję braciszku. Kocham cię
-Ja też cię kocham mała Hailie...

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz