Pov. Shane
Jest poniedziałek. Siedzę sam na podłodze przy drzwiach do sali w której mam mieć teraz lekcje. Przeglądam sobie instagrama ciesząc się ciszą która w tej budzie nie była częstym zjawiskiem
-Przepraszam-powiedział ktoś cicho. W pierwszej chwili miałem to w dupie, ale znowu usłyszałem
-Przepraszam-zirytowany podniosłem wzrok. Przedemną stał niski chłopak z roztrzepanymi blond, kręconymi włosami i wielkimi ciemno brązowymi oczami. Gdy zobaczył że na niego patrzę jego policzki zrobiły się z niewiadomych powodów czerwone.
-Czego-fuknąłem
-Mógłbyś powiedzieć mi gdzie jest sala 34-zapytał nieśmiało ciemnooki
-Co ty jesteś aż takim debilem że nie wiesz gdzie jest ta sala?-zakpiłem
-Nie, tylko jestem tu nowy i nikt mi nie powiedział-wyjąkał nerwowo blondynek
-Kurwa-mruknąłem i podniosłem się z ziemi-Chodź za mną...No właśnie, jak się nazywasz?-zapytałem
-Oscar Evans-przedstawił się cicho
-Chodź już-warknąłem by zgrywać wrednego, choć muszę przyznać spodobał mi się ten blondyn
Zaprowadziłem go pod salę i bez słowa udałem się do siebie na lekcję.
Zajęcia jak zawsze były chujowe. Dostałem trzy jedynki i uwagę za bujanie w obłokach, ciężko mi się do tego przyznać, ale w głowie ciągle miałem tego uroczego blondyna i nie mogłem się na niczym skupić. Wkurwiony wyszedłem ze szkoły udałem się na nasze miejsca parkingowe gdzie stali już Tony z Dylanem. Zaczęliśmy palić papierosy i obgadywać babę od muzyki. Wszystko byłoby w porządku, ale znowu usłyszałem ten cichy głos
-Przepraszam
Odwróciłem się w stronę blondyna który przyglądał się moim braciom, lecz gdy jego oczy spojrzały na mnie, jego policzki zarumieniły się po raz drugi dzisiaj
-Czego dzieciaku-warknął Dylan
-Ja chciałem podziękować-wyjąkał
-Komu?-syknął Tony
-Jemu-szepnął Oscar i wskazał na mnie palcem
-Kto pozwolił ci z nami rozmawiać!-krzyknął Tony, na spanikowanego chłopaka-Pokaż mu Shane co robimy z takimi debilami jak on-dodał
Żeby nie wyjść na idiotę przed rodzeństwem, złapałem blondyna za ramię i zacząłem ciągnąć na tyły szkoły. Gdy dotarliśmy na miejsce, mocno pchnąłem go na ścianę. Patrzyłem na jego przerażoną twarz. Zacząłem się do niego powoli zbliżać. Gdy byłem już tuż przed nim, położyłem ręce, tak że jego głowa była pomiędzy nimi. Schyliłem się by nasze twarze były na równym poziomie i szepnąłem lodowato
-I co mam teraz z tobą zrobić maluchu?
-Nie rób mi krzywdy-poprosił cichutko
-A co będę z tego miał?-zapytałem
-Nic-jęknął
-No właśnie maluchu-szepnąłem
Przypatrywałem się jego twarzy. Miał duże ciemno brązowe oczy, prosty nosek, a na nim masę piegów i malinowe usta, od których nie mogłem odwrócić oczu. Miałem ochotę ich spróbować.
-Zostaw mnie-błagał blondynek
-Nie słodziaku-powiedziałem
Z jego oczu poleciały łzy. Szybko je jednak wytarłem
-Nie płacz-szepnąłem mu na ucho. Znów spojrzałem na jego usta. Przybliżyłem swoją twarz do tej jego i musnąłem jego usta swoimi
-C..co robisz?-zapytał zaskoczony ciemnooki
-Oh, zamknij się-jęknąłem i wpiłem się w jego usta. On chwilę nie ruszał się, lecz po chwili zaczął koślawo oddawać pocałunek. Polizałem jego dolną wargę, proszą o dostęp do jego buzi, który mi dał. Przeniósł swoje ręce na mój karka, a ja oplotłem jego biodra ramionami. Oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza. Staliśmy patrząc na swoje twarze. Nie mogłem się powstrzymać i jeszcze raz musnąłem jego usta. Myślałem pięć sekund ale w końcu się odezwałem
-Ja nawet nie wiem jak masz na imię- jęknął
Shane Monet-uśmiechnąłem do niego-Muszę spadać maluchu-westchnąłem i ostatni raz musnąłem jego usta
-Do jutra-powiedziałem jeszcze i odszedłem nie czekając na odpowiedź...
Sorry ostatnio ciągle mnie odkleja, więc może być lekko dziwnie