-Leo!!- Zawołałem zdenerwowany brakiem przyjaciela obok.
Blondyna było bardzo łatwo rozkojarzyć a on jakby w ogóle nie przejmował się tym, że czekamy na konkurencję. Byłem cholernie wkurzony do takiego stopnia, że sam trochę się siebie bałem ale cóż się dziwić od śmierci Olivi minął rok a ja stałem się zupełnie innym człowiekiem.
-KURWA LEO!!!-Wrzasnąłem na co chłopak od razu pojawił się obok mnie.
-GDZIE TY DO CHOLERY JASNEJ BYŁEŚ!?-Nadal wrzeszczałem.
-Niech pan zobaczy.-Powiedział oddalając się ode mnie dając znać abym ruszył za nim, tak też zrobiłem.
Byliśmy na starym złomowisku którego nikt nie odwiedzał z racji iż przebywały tutaj najróżniejsze, groźne gangi. Dwóch pozostałych mężczyzn sprawdzało teren najlepiej jak mogli przez co było niemalże niemożliwe aby ktokolwiek dostał się tutaj żywy lecz ku mojemu zdziwieniu Leo zaprowadził mnie do jednego z ciemniejszych zakątków tego tajemniczego i zarazem mrocznego miejsca. Wychyliłem się lekko odpychając blondyna w bezpieczne miejsce ponieważ on dopiero się uczył a ja w ciągu roku stałem się specjalistą i ulubieńcem szefa. To co tam ujrzałem naprawdę mnie zszokowało. Dwóch owych ochroniarzy leżeli związani na ziemi krzycząc o pomoc jakby nie wiedzieli, że teren jest zdecydowanie za duży aby ktoś ich uratował. Przewróciłem oczami z irytacji po czym zacząłem przeglądać się każdemu po kolei z racji iż może ich znałem. Mierzyłem się już z masą gangów jednak jeszcze z żadnym nie przegrałem ani tym bardziej nie zostałem ranny poza jednym kiedy to mój kochany Leo zamiast zastrzelić pomocnika wroga to postrzelił mnie. Na szczęście nic mi się nie stało i po tygodniu mogłem wrócić do dalszej roboty.
Z tego co zdążyłem zauważyć to był tam chłopak o niebiesko-czarnych włosach ubrany w obcisłe legginsy z czarnej skóry oraz skórzaną kurtkę jednak o szarym kolorze. Idiota nie wie, że będąc zamieszanym w takie sprawy powinno ubierać się jak najmniej zauważalnie. Drugi był ubrany niemalże tak samo tylko kurtkę miał prawidłowo czarną oraz czarne, falowane włosy do pasa. Trzeba przyznać, że styl mieli ciekawy zwłaszcza, że pozostało mieli na sobie identyczne ubrania z takimi samymi dziurami czy plamami. Jedyne co ich różniło to najróżniejsze fryzury czy kolory kurtek które potrafiły osiągnąć nawet kolor różowy. Po samym wyglądzie oceniłem ich jako początkujących i niewiele wiedzących o takich sprawach ludzi którym trzeba było przykrócić. Spojrzałem wzrokiem na Leo mówiącym "a teraz pokaż co potrafisz" na ci ten posłusznie zaczął biec w zupełnie innym kierunku po czym upadł na ziemię a ja jedynie złapałem się za głowę. I co ja mam z nim zrobić? Pomyślałem, że jest tak słaby, że nie potrafi nawet tego jednak ku mojemu zdziwieniu ten zaczął głośno krzyczeć z jakby bólu po czym podniósł się i pobiegł nieco dalej. Leo bardzo dobrze znał to miejsce oraz jego kryjówki co upewniało mnie w zaufaniu co do niego. Przemknąłem szybko między stertą metalu która w każdym momencie mogła się zawalić po czym kucłem nie szykując nawet bronili z racji iż czułem, że blondyn ma zajebisty plan i mogę na nim polegać. Długo nie czekałem ponieważ już po chwili usłyszałem jak grupa ludzi biegnie gdzieś daleko, najprawdopodobniej za Leo. Bez dłuższego namysłu wyciągnąłem z kieszeni najlepszą broń z wszystkich i wyszłem z ukrycia kierując się w stronę tak zwanego obozowiska owego gangu. Biegłem tak cicho jak wtedy kiedy ratowałem Olivie z dachu, wtedy jeszcze mi się udało...Postanowiłem nie wracać do tych myśli i zwyczajnie zająć się misją. Wyminąłem z łatwością kilka stert żelaza co dla nie jednego byłoby sporym wyzwaniem i już po chwili ujrzałem mężczyzn patrzących na mnie błagalnie jednak ja nie miałem zamiaru im pomagać jako iż i tak mi nie pomogą. Ruszyłem w ich kierunku aby upewnić się czy nie okradli ich z tak dobrych broni gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki. Odwróciłem się gwałtownie i nie mogłem uwierzyć w naiwność tych ludzi. Mężczyzna a raczej chłopak miał na sobie skorzaną kurtkę o każdym kolorze jaki posiadali pozostali co oznaczało, że to jest ich szef. Na jego twarzy namalował się cwany uśmiech i już sięgał po przeciętny pistolet gdyż ja go wyprzedziłem i zadałem 3 strzały w jego serce abym miał pewność, że go zabiłem. Podeszłem do niego wpatrując się jak umiera a gdy tylko usłyszałem jakieś odgłosy wspiąłem się na najwyzszą z stert co wydawałoby się wręcz niemożliwe po czym bezproblemowo dostałem się na środek terenu po czym wślizgnąłem się pod jedną ze sporych gór metalu jednak bardziej bezpiecznom bo potrzymywała ją trwała konstrukcja która była niemalże niewidoczna. Sięgnąłem za klapę znajdująca się w ziemi po czym szybko znalazłem się w bardzo ciasnym pomieszczeniu w którym znajdowały się jedynie dwie przeciętne bronie zapasowe, masę apteczka oraz koce aby wrazis czego móc tu na trochę zostać. Sądziłem, że spotkam tam Leo i wcale się nie pomyliłem bo ten siedział rozłożony w kącie. Uśmiechnęłam się do niego co on odwzajemnił i wstał dając znać, że możemy jechać jednak ja gestem ręki pokazałem mu aby usiadł spowrotem na tyłek.
CZYTASZ
Lovely eyes 2 | Tom Kaulitz
Teen FictionBliźniacy o dobrych sercach gubią się w alkoholu i narkotykach a szczególnie Tom który popada w niebezpieczne interesy oraz zabójstwa przez samobójstwo najważniejszej osoby w jego życiu. Jaka tajemnica wyjdzie na jaw? Czy to wszystko co się dzieje...