9.W zupełną pustkę lasu

163 10 4
                                    

Pierwszy raz od dawna czułem się tak nie pewnie lecz mimo to starałem się schować to gdzieś w środku. Podeszłem do Finna który jakby nigdy nic stał już obok jakiegoś stolika co wzbudziło moje zainteresowanie.

-Tutaj będziemy.-Odparł szczęśliwy jak nigdy.

-Właściwie, to dlaczego się tak cieszysz?-Zapytałem wyczekująco szykując się już na jakąś szaloną opowieść.

-Poprostu, dawno nie sprzedawałem narkotyków.-Odparł nieco mniej pozytywnie jednak nadal.

-A co z Willem?-Ciekawość ogarnęła mnie zupełnie. Bo w końcu też był moim przyjacielem.

-Poszedł na studia.-Bezuczuciowym tonem wyleciały słowa z jego buzi a mnie zmroziło. Jakim cudem ktoś taki mógł się dostać na jakąkolwiek uczelnie? Dlaczego Finna nie ma z nim? Zadawałem sobie w głowie pytania.

-A co z tobą?-Zapytałem zmartwiony z myślą, że chłopak mógł się nie dostać.

-Nie chce.-Odparł tym samym tonem a ja poczułem irytację.

Czy on kiedyś się ogarnie? Wyrwałem z jego ręki pełno foliowych opakowań dosyć agresywnie nie kontrolując już swoich emocji. Nie mogłem wsypać do nich towaru ponieważ nie opłaca się to, dopiero jak ktoś będzie zainteresowany. Samo stoisko nie wyglądało źle, wręcz przeciwnie było doskonałe. Czarne biurko z metalowymi uchwytami a na nim dwa długopisy w kubełku oraz parę kartek z boku.

Dlaczego ja tu jestem? Przecież nie powinienem już dawno istnieć a być jedynie pamiętanym gitarzystą który zjebał po całości. Moje myśli dążyły często do tego tematu i to bez powodu jednak dziś było inaczej. Dziś moje myśli dążyły przez długie korytarze wspomnień i poczucia winy próbując znaleźć tam szczęście którego nie ma, ono odeszło wraz z blondynką. Tego wszystkiego było dużo, zdecydowanie za dużo. Nieszczęśliwe dzieciństwo przyprawiające o złe samopoczucie, pierwsza randka zakończona pobiciem bukietem droższym od moich butów, impreza przepełniona wonią alkoholu jednak wyjątkowo drażniącą, pierwsza wypalona paczka, mój pierwszy raz, impreza gdzie wyleciałem przez okno...te myśli....Olivia. Chciało mi się płakać na samą myśl co ja narobiłem jednak nie mogłem, nie teraz ani nie tutaj. Moje myśli przerwały czyjeś kroki a ja spojrzałem na osobę ze spokojem co jest dosyć niespotykane. Nie miałem zamiaru odzywać się pierwszy bo choć ja miałem w tym interes to nie ja chciałem kupić. Nagle na moim biurku znalazła się kubka pieniędzy za którą szybko chwyciłem aby przypadkiem nie stracić klienta i wtedy zdałem sobie sprawę, że muszę to policzyć, matematyka nie jest moją dobrą stroną. Schyliłem się w pośpiechu kolejno otwierając wyposażoną szafkę w której na szczęście był tak potrzebny mi przedmiot czyli kalkulator.

*******

Nareszcie po wszystkim, zostały tylko pieniądze. Spojrzałem na Finna który ku mojemu zdziwieniu dziwnie patrzył na torbę pełną papieru wartego wyznaczoną sumę. Coś mi nie pasowało od początku i teraz czułem to bardziej tylko co ja mogę zrobić? Jesteśmy na totalnym pustkowiu o niesamowicie pięknych widokach jednak z brakiem jakichkolwiek transportów. Zaniepokojony zacząłem zastanawiać się co mogę w owej sytuacji zrobić jednak moją głowę opanowała totalna pustka w której nie warto było szukać. Finn nigdy nie umiał się bronić wystarczająco dobrze co dodawało mi tylko pewności siebie która od pewnego czasu zanika. Wsiadłem do swego auta zajmując miejsce z przodu dając różowo włosemu prowadzić. Zupełnie tak jakby przed chwilą nic mnie nie martwiło.

****

Nagle zauważyłem jak zjeżdżamy z drogi kierując się w zupełną pustkę lasu. Przeraziłem się bo przecież jedyna drogą powrotną była właśnie z tam. Spojrzałem zdezorientowany na Finna który miał na twarzy cwany uśmiech zdradzający wszystko. Oszukał mnie. Nie panikowałem, nie mogłem. Będąc w gangu trzeba być przygotowanym na różne przypadki dlatego też byłem szkolony na tego typu wydarzenia jednak ten był wyjątkowo dziwny. Mogłem zrobić co chciałem jednak nie miałem zamiaru narażać swego życia które było zależne od przyszłości Leo. Tylko dlatego ono jeszcze było. Zacząłem rozglądać się szybko dookoła szukając czegokolwiek co dałoby mi jakiś kreatywny i w miarę bezpiecznie sposób na ucieczkę. Niestety wszędzie nic, zupełnie nic. Nie jeździłem często pojazdem i zwyczajnie nie było mi tu potrzebne skupisko śmieci. W mojej głowie panował chaos myśli i choć było tak zapewne masę pomysłów to nie było możliwe któreś z nich wydobyć do czasu aż mi się udało. Nie było sensu w szukaniu czegoś w szufladach ponieważ zapewne zostały opróżnione jednak zostawała jedna opcja, awaryjna. Odpiąłem swój pas co zdziwiło Finna który próbował mnie zaraz po tym uderzyć aby zapobiec mojej ucieczki jednak ja zgrabnie go ominąłem przez co różowowłosy mało nie wjechał w drzewo. Nie mogłem go uderzyć ponieważ właśnie tak byśmy skończyli. Nie miałem pojęcia gdzie się kierujemy ale pewne było, że wyjechaliśmy z lasu na jakąś ciężką do jazdy powierzchnie. Czyżby piach? Ta myśl przeleciała mi nad głową jednak zdałem sobie sprawę, że nie mamy tu pustyni. Dopiero po chwili do mnie dotarło. Energicznie wyciągnąłem spod mego siedzenia młot i choć wydaje się to nierealne to udało mi się nic wybić szybę. Odłamki szkła pozostały nadal trwale jednak tutaj liczył się czas i bez namysłu przez nie wyskoczyłem chwilę przed tragedią która dotknęła różowo włosego. Samochód wjechał z rozpędu w górkę kamieni od strony kierowcy po czym przewrócił się i wpadł do wody która nie wyglądała na najpłytszą. Nie miałem zamiaru ratować tego skurwysyna. Wstałem czując lekki ból kolan którymi uderzyłem o ziemię kolejno je otrzepując i ruszyłem jakby nigdy nic z powrotem na drogę. Ten las wyjątkowo straszny nie był a ja znam.go długo i dobrze przez ilość pochowanych tu ciał nieudaczników którzy nie wiedzą co tak naprawdę znaczy być w gangu. I już nigdy się nie dowiedzą. Teren był przepełniony zielenią i roślinnością która porozstawiana była w pewnej kolejności tworząc przejrzystość którą ja bardzo sobie cenię. Powierzchnia ziemi była gładka obsypana drobnymi kamyczkami i szarym piachem o ile można to tak nazwać przez co za każdym razem gdy przejedzie jakiś pojazd kurzy się na wszystkie możliwe strony. Szedłem tak szybko, że niczym się rozejrzałem stałem już na ulicy przepełnioną pustką i ciszą, dokładnie tak jak lubię. Jak można się domyślić nie uśmiechnąłem się ani na moment a jedynie spojrzałem w niebo które zaczęło się ściemniać szukając mojej gwiazdki. Niby była taka jak inne jednak nie dla mnie. Tylko ona była tak jasną i piękną gwiazdą którą zawsze potrafiłem znaleźć.

_________________________________________

Hejka ♥️💋

Wiem, że rozdział nie ma zbytniego sensu ale nie miałam akurat ja niego weny i musiałam się pouczyć trochę na sprawdzian ale kolejny rozdział będzie już ciekawszy 😉

♥️♥️ chciałam wam też podziękować za wyświetlenia pod 1 częścią i jakbyście wbili 10k to może jakieś wynagrodzenie bym wam dała?♥️

Dobranoc 💋

Lovely eyes 2 | Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz