Poczułem jakby coś w moim sercu przestało bić, tylko co? Przecież to nie mnie trafiono. A no tak trafiono w mój jedyny powód do życia powodując tym samym głęboką niczym rów mariański pustkę w mym już wystarczająco zranionym sercu. Owego uczucia nie dało się opisać, było takie dziwne i niezrozumiałe. Z jednej strony sam nie wiedziałem do końca co się właśnie wydarzyło, nie dochodziło to do mnie. A z drugiej wiedziałem dobrze jednak nie dawałem nawet tym myślą jakiegokolwiek pola do popisu w mojej głowie. Nie chciałem przeżywać tego po raz drugi, nie byłbym w stanie sobie z tym poradzić. Znowu zjebałem, tak cholernie zjebałem tak samo jak rok temu kolejny raz doprowadzając do tragedii na której ucierpiał ktoś dla mnie ważny. Czułem to cholerne przeciążenie, ja już zupełnie nie dawałem sobie rady. Chciałem uciec gdzieś daleko z dala od problemów tak aby nie znalazł mnie tam zupełnie nikt. Chciałem zniknąć, nie istnieć zamiast tonąć w własnych myślach. To była moja wina, niczyja inna. Leo zrobił wszystko prawidłowo a ja? Ja chyba właśnie go zabiłem. Czując nadal to uczucie nie dające mi spokoju spojrzałem kątem oka mając nadzieję, że nie poczuje nic, zupełnie. Jednak było inaczej, me serce wręcz mocniej zabiło. Jego ubrania okryte były czerwienią a wzrok przepełniony bólem i cierpieniem. Nie byłem w stanie patrzeć na blondyna w takim stanie gdyż dobijało mnie już wystarczająco poczucie winy. W tym momencie nie kontrolowałem już swoich uczuć czy ciała i nie przejmując się niczym podbiegłem, a raczej pobiegłem w kierunku ciała. Z moich oczu płynęły łzy, nie one się wręcz lały niczym ogromne wodospady których nikt nie jest w stanie powstrzymać. Padłem bezbronnie na ziemię czując przeszywający ból w klatce piersiowej, to uczucie było mi dobrze znane, to ból. Ból spowodowany tęsknotom i poczuciem winy co razem tworzyło niezwykle niebezpieczną mieszankę uczuć która doprowadza do obłędu. Poczułem jakby ziemia się zawaliła a ja wraz z nią wpadł w nicość którą był świat, ten okropnie zepsuty świat. Nie wiedziałem zupełnie co się właśnie dzieje z moim ciałem gdyż zacząłem się trząść jak nienormalny próbując sobie to jakoś rozsądnie wytłumaczyć gdyż nagle z daleka można było usłyszeć wycie syren. To pomoc,tylko oni mogli mi teraz pomóc. Chociaż dobrze wiedziałem, że nie jestem w stanie nic zrobić to próbowałem, starałem się go ratować zupełnie zapominając aby sprawdzić czy oddycha czy inne podstawowe rzeczy. Każdy stojący obok dobrze wiedział przez jaki koszmar muszę teraz przechodzić jednak to co się działo we wnętrzu mnie było zupełnie inne. Czułem jakby serce miało zaraz wyjść z mego ciała wraz z resztą wnętrzności, bolało mnie już wszystko i choć wydaje się to dziwne to nie każdy to zrozumie.
Po chwili ratownicy weszli na teren a ja jedynie spojrzałem na nich przelotnie moimi już czerwonymi oczami. Czułem się jak największy śmieć, potrzebowałem czyjejś bliskości od tak dawna i choć Leo nie dokońca mi ją dawał to był przyjacielem, prawdziwym przyjacielem i którego nie łatwo. Trzymałem blondyna za rękę, tak jak Olivie zaledwie rok temu. Wszystko wirowało w mojej głowie a szczególnie wspomnienia i wyrzuty sumienia przez wszystko co się w moim życiu wydarzyło. Chciałem a wręcz pragnąłem abym to ja znalazł się na miejscu chłopaka a on mógł żyć. On nie zasłużył na śmierć zaś ja już tak. Minęło już parę chwil a nikt jej podszedł do chłopaka co naprawdę mnie zdenerwowało więc odwróciłem wzrok w stronę grupy mężczyzn którzy stali jak wryci, było widać, że się boją. Nie wiedziałem wtedy co się ze mną dzieje więc jedynie zmieniłem spojrzenie w mordercze budząc tym samym ratowników z transu który wydawał się trwać w nieskończoność. Niemalże od razu podbiegli do mnie odpychając mnie lekko ręką na co ja się posłuchałem, innego wyjścia nie było. Chciałem aby Leo przeżył. Jeden mężczyzna pochylił się nad nim sprawdzając czy oddycha i po jego minie było widać, że nie jest najlepiej.
-Ledwo oddycha, musimy go zabrać.-Odparł jeden z ratowników po czym zabrali go na noszach.
Poczułem okropne kłucie w klatce piersiowej, jeszcze mocniejsze niż wcześniej przez co złapałem się za owe miejsce. Czułem w środku taką pustkę, że jedyną rzeczą jaką udało mi się zrobić to wrzasnąć tak głośno, że słyszani mnie prawdopodobnie na kilku z bliskich ulic.
*******
Jechałem niczym wariat zupełnie nie zwracając uwagi na inne pojazdy otaczające mnie. Nie mogłem pozwolić aby ktokolwiek mnie znalazł lub co gorsza uratował od śmierci której tak bardzo pragnąłem. Życie mnie przytłaczało a ja nie czułam już absolutnie żadnego szczęścia które jeszcze rok temu było takie mocne. Nie potrafiłem żyć wiedząc jak zjebałem i zabiłem najważniejszą osobą w całym moim życiu. Poznałem tyle dziewczyn i z pozoru można by było pomyśleć, że każdą już przeleciałem ale wcale tak nie było jednak ta opinia bolała. Widziałem tylko puste dzielnice na których nie było żywej duszy przynajmniej ja nikogo nie widziałem lecz już po chwili zatrzymałem się przed dosyć sporą polaną. Była ona piękna, złożona z kilku górek o różnych rozmiarach w tym jednej najwyżej, ona była moim celem.Była ona złożona z kilku górek jednak ta mieszcząca się najwyżej była moim celem z racji iż to tam zrobiłem piknik z Olivią. Pomyśleć, że to było tak niedawno... Chwyciłem za bukiet białych róż kolejni ruszając w stronę celu czując jak po moim policzku spływają łzy lecz tym razem szczęścia. Chciałem nareszcie móc ją spotkać, moją ukochaną i znowu wbić się w jej malinowe usta czy spojrzeć w jej piękne oczy których nigdy nie doceniałem. Spojrzałem na róże przypominając sobie jak szczęśliwa byłaby blondynka gdyby właśnie je dostała. Coraz więcej łez wydostawało się z moich oczu mocząc mi tym samym moją bluzkę którą zawsze nosiła Olivia. Bez dłuższego zastanawiania się ruszyłem dalej aż dotarłem na górkę gdzie nadal słyszałem jej śmiech. Me serce łamało się coraz bardziej a ja położyłem bukiet na ziemi po czym wyciągnąłem swój pistolet lecz nie byle jaki bo złoty. Kupiłem go właśnie na tą okazję, na zakończenie przygody zwanej życiem. Cały czas słyszałem jak mój telefon wibruje co zaczęło mnie irytować przez co sięgnąłem po niego aby kolejno go wyciszyć. Miałem szczerą nadzieję, że nie skrzywdzę dzisiejszym wydarzeniem Billa któremu też było zapewne z tym wszystkim ciężko jednak musiałem, musiałem to zrobić. Przyłożyłem broń do głowy żegnając się powoli ze swoim życiem aż nagle usłyszałem czyjeś kroki. Automatycznie skierowałem pistolet w kierunku zbliżającej się do mnie sylwetki i choć miałem zaraz umrzeć to napewno nie mogłem odpuścić przeszkadzającej mi w tym osobie. Normalnie owa osoba już dawno leżałaby martwa jednak coś mnie powstrzymywało i stanąłem niczym słup. Nagle sylwetka podeszła bliżej a blask książyca idealnie ją oświetlił przez co zaniemówiłem.-T..t...ty...t..y...y....ty...TY ŻYJESZ!?-Wrzasnąłem
_________________________________________
Hejka ♥️💋
Co tam u was?
Jak widzicie jest tutaj sytuacja z prologu🤭
BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 11 TYSIĘCY POD LOVELY EYES 1 wieże że idą nam się wbić
Dobranoc 💋💋💋💋
CZYTASZ
Lovely eyes 2 | Tom Kaulitz
Teen FictionBliźniacy o dobrych sercach gubią się w alkoholu i narkotykach a szczególnie Tom który popada w niebezpieczne interesy oraz zabójstwa przez samobójstwo najważniejszej osoby w jego życiu. Jaka tajemnica wyjdzie na jaw? Czy to wszystko co się dzieje...