4.I tak wygram

264 7 2
                                    

Nie można mieć już nawet wolnego dnia. Westchnąłem niezadowolony czując dalej pieczenie jednak z mniejszym nasileniem i niechętnie otworzyłem wiadomość która namalowała na mojej twarzy irytację. Dzisiaj miał się odbyć wyścig o którym oczywiście nie zostałem poinformowany bo po co? Przecież ja zawsze jestem wolny. Zegar wskazywał na godzinę 15 a gangi nigdy nie spotykały się zanim gwiazdy zawidniały na niebie co wzbudziło moją ciekawość. Dlaczego akurat teraz? Czy to aby na pewno nie dziwne? Postanowiłem napisać, że o 23 się zjawię i nie ma mowy na wcześniejszy przyjazd jako iż wogóle nie spałem i tak też zrobiłem. Wrzuciłem telefon do kieszeni moich ogromnych dżinsów w których urządzenie wręcz się topiło jednak ja wyszłem z łazienki zupełnie zapominając o okropnym uczuciu w gardle. Miałem zamiar powiedzieć chłopakom o tym, że nie spędze już dzisiaj z nimi czasu jednak gdy wszedłem do salonu zastałem trójkę świetnie bawiących się przyjaciół co zbyt rozczuliło me serce abym mógł jakkolwiek zepsuć tą wspaniałą chwilę. Ruszyłem bezuczuciowo w stronę mego pokoju który dziele z Olivią i choć widziałem jej trumnę to i tak wierzę, że wróci. Może się to wydawać dziwne ale ciągle ją widziałem tylko rzecz w tym, że nie naprawdę i zaczyna mnie to przerastać. Otworzyłem lekko drzwi przypominając sobie ten okropny dzień a w sercu czułem ogromną pustkę której nic nie było w stanie wypełnić. Każdego dnia dobija mnie fakt iż ostatni raz widziałem ową blondynkę i nie piękne oczy właśnie wtedy, tam na dachu ponieważ według tego co powiedzieli mi lekarze jej ciało było tak zmasakrowane, że nie mogli mi go pokazać. Położyłem się na łóżku wtulając się w ulubioną bluzkę Olivi która nadal nią pachniała po czym obróciłem się w drugą stronę z nadzieją na to, że zasnę. Niestety we wnętrzu mnie czułem coś okropnego...czułem pustkę. Czułem pustkę ponieważ moi najlepsi przyjaciele nie zauważyli w ogóle mojego braku a przecież w naszej paczce były 4 osoby a nie 3. Może i przesadzałem ale przecież nie jesteśmy w stanie kontrolować naszych uczuć ani emocji. Nagle usnąłem niespodziewanie czując dalej tą samą nieznośną pustkę.

******

Obudziła mnie muzyka, a tak dokładniej to piosenka "Complicated" którą ustawiłem tylko i wyłącznie ze względu na Olivie bo to ona jej słuchała. Stanowczo wstałem chociaż jej chciałem ale wiedziałem dobrze, że taka praca i każdy już na mnie czeka a szef musiał przekonać resztę ma zmianę godziny choć raczej i tak zwyczajnie wyścig zaczynał by się wcześniej. Ale czym ja się przejmuje? Przecież to już nie mój problem. Na co dzień nie szykowałem się ani nie stroiłem szczególnie bo i tak nikogo to nie interesowało jednak dziś musiałem zrobić wyjątek aby pokazać klasę gangu. Wiedziałem dobrze, że Leo zrobi to samo a więc już bez problemu ruszyłem w stronę szafy skąd wyjąłem swoją czarną bandanę ze złotym napisem Humanoid. Może i owa trasa koncertowa się już odbyła ale jednak nakrycie głowy było dosyć ładnie i pasowało do tym razem ciemno niebieskich dżinsów. Zawiązałem ją szybko na głowie po czym wyszłem w pośpiechu z pomieszczenia kierując się ku salonowi gdzie ujrzałem chłopaków teraz grających w wyścigi. Pomyśleć, że będę robił to samo tylko w realu. Na tą myśl lekko się uśmiechnąłem i choć poczułem pustkę to twardo jej nie okazywałem i założyłem buty kolejno chwytając za kluczyki od mego ukochanego motoru po czym wsiadłem na sprzęt odpalając silnik. Wyścig miał się odbyć zboku miasta co było dosyć oczywiste bo tam nikt nie jeździł a nawet gdyby od razu by odjechał ze względu na niebezpieczeństwo. Generalnie droga była zamknięta i donikąd nie prowadziła ponieważ było to jedynie ogromne koło z tunelami. Gdy tylko dojechałem na miejsce zaparkowałem pojazd gdzieś z boku obok motoru Leo który sam mu wręczyłem jako wynagrodzenie za udaną współpracę. Każdy już na mnie czekał i bacznie obserwował a ja jako iż chciałem wyjść na twardego przybrałem morderczą mine oraz królewski chód dzięki któremu wszystko wyglądało poważnie a nie jednemu przeciwnikowi aż krew w żyłach zmroziło. Szef jedynie uśmiechnął się do mnie z zadowoleniem wymalowanym na twarzy jako iż zrobiłem dobrą robotę a ja jakby nigdy nic podeszłem do równie zadowolonego Leo.

-Dobre wejście.-Odparł.

-Wiem.

-To z kim się dzisiaj mierzymy?-Zapytałem z powagą na co chłopak zrobił to samo.

-5 najlepszych zawodników z najróżniejszych gangów z samej Francji.-Powiedział na co uśmiechnęłem się w sobie. Jeszcze z Francuzami się nie mierzyłem.

Nagle ktoś rzucił we mnie kluczykami myśląc, że nimi oberwę jednak ja bezproblemowo nawet na nie nie patrząc złapałem je a na twarzach reszty namalował się szok. Spojrzałem na szefa nie wiedząc do czego są owe klucze na co ten wskazał palcem na stojący za mną samochód. Może i nie był jakiś najcudowniejszy ale trzeba przyznać robił wrażenie. Każdy z uczestników miał taki sam czarny sportowy samochód jednak każdy miał innego koloru koła. Gang krwawych besti miał czerwone, niebieska laguna niebieskie, szatany z Paryża fioletowe, martwe kości szare, złote świnie żółte a krwawy śnieg białe. I oczywiście mój gang czyli czarna przepaść. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę pojazdu znajdującego się niedaleko jednego z zakrętów i gdy otworzyłem drzwiczki spojrzałem czy aby na pewno każdy zajął już swoje miejsce i gdy spojrzałem w zakręt obok zbladłem. Stała tam ona...ta dziewczyna z klubu. Może i nazywam się Tom Kaulitz siejący strach ale i tak ona sprawiała mnie o gęsią skórkę. Szybko zająłem miejsce kierowcy czekając już tylko na Leo który pojawił się już po chwili po czym bez problemu wjechałem na drogę będąc z tyłu. Wiedziałem dobrze, że i tak wygram więc pozwoliłem tym cieniasą zająć przody aby poczuli się pewnie chociaż przez chwilę. Moja skóra znowu nabrała koloru a adrenalina płyneła w mych żyłach. Gdy tylko usłyszałem gwizd oznaczający początek wyciągu wystartowałem z prędkością światła wyprzedzając tym samym już dwóch uczestników co sprawiło mi i Leo niezły ubaw. Dwójka pozostałych była dosyć daleko od nas a drogi dwa razy tyle i nie mogłem pozwolić na przegraną, nie mogłem. Gdy zostało już tylko pół drogi jechałem na równi z drugim miejscem i nie mogłem wyprzedzić owego pojazdu. Czułem wkurwienie do takiego stopnia że przestałem nad sobą panować i wjechałem bokiem w konkurencję co o dziwo pomogło bo auto zwolniło a mi zostało do pokonania już tylko pierwsze miejsce. Nie mogłem za cholerę tego zrobić i w pewnym momencie wpadłem na zajebisty pomysł.

-Trzymaj się!-Wrzasnąłem a ten odpiął pasy i schował się w dole pojazdu co było dla niego dobre.

Wjechałem na jedną z górek ledwo dając radę widząc jak reszta właśnie mnie dogania. Gdy nareszcie mi się to udało zacząłem przybliżać się do krawędzi co było niesamowicie szalonym i niebezpiecznym posunięciem jednak nie dla mnie. Zjechałem gwałtownie szybciej niż przewidywałem a adrenalina tylko wzrosła. Niczym się zorientowałem byłem już na mecie jako pierwszy a każdy zbiegł się do nas zszokowany. Może i było to szalone posunięcie ale trzeba przyznać było warto.

_________________________________________

Hejka ♥️💋

Jak wam się podoba rozdział?

Jestem tak średnio zadowolona z tego rozdziału ale może chociaż wam się podoba.

Co myślicie o dziewczynie z klubu?

Jak potoczy się dalej książka?

Dowiemy się z czasem...

Paaa💋💋💋

Lovely eyes 2 | Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz