— Jedna rzecz Valensio. I tak się we mnie zakochasz.
Dziewczyna uniosła lewy kącik ust w górę patrząc nad moją głowę. W jej brązowych tęczówkach ujrzałem błysk, który mnie zmartwił. To było jak przeczucie czegoś złego, z czym nie mogłem walczyć.
— Jak to szło? — spytała wyniośle, lecz nie mnie. — Oko za oko, ząb za ząb, ale nigdy nie można odbierać duszy za duszę Jayden. — zaakcentowała hardo moje imię nawet na mnie nie patrząc, wtedy zmarszczyłem brwi unosząc głowę wyżej, by dorównać jej spojrzeniu.
Dlaczego nie skupiała się na mnie?
— Odwróć się. — poruszyła delikatnie ustami cicho wydobywając z nich te dwa słowa.
Moja twarz rozluźniła się, gdy zdałem sobie sprawę kto stał za mną i do kogo zwracała się dziewczyna.
— Co wy robicie? — rzuciłem zgorzkniało wiedząc, że to moi bracia.
I nie myliłem się słysząc po chwili najstarszego z nas.
— Czekamy, aż zejdziesz nam z drogi. — jego głos był spokojny co nie zdarzało się na co dzień.
Wśród naszej trójki to ja byłem najbardziej opanowany oraz racjonalny podczas, gdy oni od zawsze robili głupoty, z których ciężko było się wymigać. Nigdy nie brali odpowiedzialności za swoje czyny doprowadzając do nieodwracalnych szkód, lecz tym razem zachowywali się zupełnie inaczej. To nie były już szczeniackie wygłupy, a planowane morderstwo.
— Mieliście nie robić jej krzywdy. — wtedy odwróciłem się widząc ich w pełnej okazałości.
Przechyliłem głowę w bok zaciskając, aż do bólu szczękę.
Snow, czyli najstarszy z nas. Wysoki dwudziestoletni brunet z zielonymi oczami, ulubieniec rodziców i były szkolny kapitan drużyny. Nie różnił się niczym od pozostałych, z wyjątkiem jego sekretu, który ukrywał od małego. Interesowała go śmierć do takiego stopnia, że zabijał zwierzęta upolowane w lesie za naszym domem przeprowadzając na nich często okrutne sekcje.
Stał teraz przede mną ubrany w długi czarny płaszcz i spoglądał na mnie jakbym to ja sam zabił naszego przyjaciela.
— Ale plan się zmienił. — odpowiedział mi obracając w dłoni sztylet.
Każdy mężczyzna z rodziny Vittore dostawał sztylet na swoje osiemnaste urodziny, lecz nie dostawaliśmy ich po to, aby kogoś zabijać.
Uśmieszek wciąż krążył po jego twarzy. Odsunąłem się w tył wyciągając rękę w stronę Valensii. Wtedy ujęła ją mocno mnie łapiąc.
Drugi brat, Colton również wyciągnął swój i oboje zaczęli zbliżać się niebezpiecznie do Valensii.
Nasz najmłodszy brat był nieco niższy niż ja, miał tak samo ciemne włosy i zielone tęczówki. Ledwo skończył osiemnaście lat, a Snow już go wprowadził w swój plan.
Musiałem skupić się na rozwiązaniu tej sytuacji, ale ujrzawszy jak mężczyźni mierzą do nas sztyletami jedyne co byłem w stanie zrobić to dać Valensii czas na ucieczkę.
— Krzywdząc ją krzywdzisz Petera. — odezwałem się cofając powoli w tył wraz z brunetką.
— Nie mogę skrzywdzić zmarłego.
— On by tego nie chciał. — próbowałem z nimi walczyć.
Moje powieki przymknęły się na moment, a ja poczułem pod opuszkami ciepło ciała dziewczyny.
Przysiągłem, powiedziałem w myślach.
Pierwszy nóż został wbity w moje ramię, z którego bryznęła stróżka krwi. Złapałem za niebieską rękojeść wyciągając go ze mnie.
CZYTASZ
Twarze moich braci 18+
RomanceIch twarze należały tylko do mnie. Każda z nich kryła inną tajemnice.