Obudziłam się i spojrzałam na moją dłoń. Była pomarszczona, blada, a na jednym z palców widniał złoty pierścionek. Zamrugałam mocno wciąż słysząc moje imię.
— Valensio, obudź się. — mówił starszy mężczyzna potrząsając mną.
— Peter. — wyszeptałam zachrypłym głosem.
Nie rozumiałam co się działo, przed chwilą byłam z nim w tamtym parku, a teraz leżeliśmy w łóżku będąc starszymi ludźmi.
— Znowu miałaś ten zły sen. — odpowiedział tuląc mnie do siebie.
— Zaśpiewasz mi naszą piosenkę? — poprosiłam.
Czy widzisz moją twarz? Czy tak dobrze ją widzisz?
W lesie, gdzie nie widać twarzy czarny kruk na drzewie siedzi martwy. Kruk czarne pióra ma i kruka trzeba zniszczyć nim to on wyniszczy nas.
Czy widzisz moją twarz? Czy już nie jest rozmazana?
Twarze, których nie widać zniszczą cię. Piękny czarny kruk o wschodzie strzeli, strzała serce przeszyję twe.
Czy widzisz moją twarz? Czy tak dobrze ją widzisz?
Obudź się nim twarze znów będą ci się śnić, nim twój ukochany nie będzie już żyć. Srebrny kruk podążać będzie, a ty śmierci nigdy się nie wyzbędziesz.
Czy widzisz moją twarz? Czy już nie jest rozmazana?
Historia, która duszę tobie wyrwała już na zawsze od nowa zaczynać będzie się.
Czy widzisz moją twarz? Czy tak dobrze ją widzisz?
To co się zaczęło, jeszcze końca nie zobaczy, dopóki wewnątrz będziesz marzyć. Wszystko dawno temu się zaczęło i zakończy, gdy tylko ockniesz się.
Czy już widzę twoją twarz? Czy udało mi się zbudzić?
Jedno wiem. Sny zawsze dogonią mnie.
— Dlaczego płaczesz Valensio?
— Ze szczęścia.
Płakałam, bo nie chciałam, aby ta historia się kiedykolwiek skończyła. Płakałam, bo nie chciałam, aby ten sen kiedykolwiek się kończył.
***
Pierwsze co ujrzałam zaraz po przebudzeniu się to twarz. Smukła, piękna twarz, która należała do mnie. Nie rozumiałam jej, lecz poczułam to co czuli wszyscy inni. Była piękna.
Nade mną stała pielęgniarka, która dobudzała mnie po operacji serca.
— Oni... — próbowałam powiedzieć, lecz nie dałam rady.
— Oni nie istnieli. To tylko urojenie w twojej głowie Valensio, byłaś pod narkozą to normalne.
Nie mogłam zobaczyć ich twarzy, bo oni nigdy nie istnieli. Moja głowa stworzyła braci Vittore i Petera. To nie była historia, lecz sen, który dział się jedynie we mnie.
— To normalne, że wymyśliłaś świat, w którym czułaś się dobrze. — dalej mówiła kobieta pomagając mi się ułożyć.
— Dobrze? Skoro tamten świat był dobry to jaki jest ten?
— W tym musisz zacząć żyć normalnie.
I nagle ich wszystkich tutaj nie było, bo oni nigdy nie istnieli. Już nie mogłam uciekać, bo nikt mnie nie gonił.
— Chciałabym powtórzyć ten sen.
I choć wypowiedziałam te słowa, nie chciałam w nie wierzyć. Bo czym była rzeczywistość bez nich. Bez twarzy, które kochałam pomimo, że nigdy ich nie zobaczyłam. Czym było życie bez jego sensu.
W końcu widziałam twarze i nie były one tak piękne jak te, których nigdy nie udało mi się zobaczyć.
𝓢𝓦𝓑 𝓗𝓞𝓡𝓛𝓔𝓨
To wszystko było tylko snem, który wyśniłam sobie jakiś czas temu.
CZYTASZ
Twarze moich braci 18+
RomanceIch twarze należały tylko do mnie. Każda z nich kryła inną tajemnice.