Moje dłonie zaczęły zmieniać kolory tak samo jak na diabelnym młynie lata temu. Nie umiałam policzyć palców oraz złapać oddechu, gdy opadłam do przodu na schody próbując utrzymać się na przedramionach.
Moje skronie pulsowały do tego stopnia, że zaczęłam słyszeć również długi pisk, który spowodował u mnie łzy.
— Wszystko w porządku? Wezwać pogotowie? — dobiegł mnie damski głos oraz dotyk czyiś rąk na moich nagich plecach.
— Nie trzeba. — odpowiedziałam choć miałam ochotę upaść bardziej, mocniej i boleśniej.
Kobieta pomogła mi wstać otrzepując także moją ubrudzoną sukienkę z piachu. Złapałam się jej ramion patrząc na złociste kosmyki wydobywające się spod czarnej czapki.
— Jesteś może Suzy? — zapytałam otwarcie mając nadzieję, że to ona.
— Tak. — potwierdziła.
Zaśmiałam się chłodno rozumiejąc już gust Jaydena. Chciał kogoś kim ja nigdy nie potrafiłam się stać. Jej pogodna otoczka sprawiała, że czułam się źle, bo nie potrafiłam taka być.
— Kim jesteś? — zadała mi pytanie, które chciałam pominąć.
Nie wiedziałam co naopowiadał jej Vittore na mój temat, więc musiałam na razie odwrócić jej uwagę od siebie.
— Zaprosisz mnie?
Blondynka wyjęła klucze z kieszeni beżowego płaszcza po czym na chwilę ucichła jakby w zastanowieniu.
— Nie wiem czy... — chciała już powiedzieć.
— Potrzebuję napić się wody, znowu mogę zasłabnąć. — wtrąciłam pośpiesznie chcąc tylko dostać się do środka.
— W porządku, chodź. — złapała mnie pod rękę prowadząc pod wybrane drzwi. Wsadziła do nich kluczyk otwierając je i pomagając mi wejść do środka.
Znalazłyśmy się w małym przytulnym mieszkanku. Po prawej stronie był aneks kuchenny, a tuż za wyspą salon w jasnych odcieniach. Podeszłam do kanapy od razu siadając na niej.
— Na pewno wszystko dobrze? — ponownie spytała Suzy, a ja domyśliłam się, że zlustrowała mnie wzrokiem.
— Tak, wybacz ten strój, ale byłam odwiedzić przyjaciela.
Stanęła przy blacie wyjmując szklankę po czym nalała do niej wody z butelki. Rozejrzałam się dookoła widząc puste szafki, nierozpakowane pojedyncze kartony i mnóstwo porozrzucanych ubrań przy jednych drzwiach.
— A ty wybacz bałagan, ale dopiero się przeprowadziliśmy. — stanęła przede mną podając mi wodę. — Więc co cię do mnie sprowadza?
Upiłam łyk stawiając naczynie na szklanym stoliku przed nami po czym spojrzałam na przekrzywioną głowę blondynki. Myślała nad czymś, a raczej doszukiwała się czegoś we mnie.
— Nie umiesz patrzeć na twarz... — urwała wstrzymując na chwilę powietrze. — I nie wiesz, gdzie mam oczy... ty jesteś...
— Valensia Valentine. — wymówiłam popychając ją i zawisając nad nią. — Powiedz czy Jayden zapłakał za mną choć raz?
Przyłożyłam jej mój łokieć do szyi dusząc ją. Chciałam spojrzeć na twarz Suzy i zobaczyć jak bardzo żałowała, że poznała Jaydena, a on mnie.
— Wiesz co jest najśmieszniejsze. On naprawdę chce cię zabić i nawet może zostać złapany, mu jest wszystko obojętne, bo zniszczyłaś go do takiego stopnia. — wypluła w moją stronę z nienawiścią.
— Myślisz, że zniszczyłam tylko Jaydena? Zniszczyłam wszystkich w moim życiu.
— I na wszystkich patrzysz jakbyś chciała ich zabić? — zapytała nagle.
Docisnęłam mocniej rękę słysząc jak walczy z oddechami. Byłam w transie i nie potrafiłam przestać jej dusić.
— Patrzę tak, bo naprawdę mam ochotę wszystkich was zamordować.
Kobieta kaszlała wiercąc się pode mną i próbując mnie zepchnąć.
— Na Petera też tak patrzyłaś, gdy go spychałaś? — aż wydusiła to z siebie, wtedy ją puściłam wstając z kanapy.
— Nie masz oprawa o nim wspominać, nie znałaś go.
Nie pojmowałam, kiedy w mojej lewej ręce znalazła się szklanka, którą trzymałam prosto nad głową blondynki.
— Nie, jeszcze cię nie zabije. — mówiłam nie kontrolując już siebie.
Zachowywałam się tak samo jak przy braciach Vittore. Nie trzymałam swoich emocji na wodzy, pozwalając im ulatywać ze mnie.
— Zrób to, a stracisz go na zawsze. — chciała zabrzmieć pewnie, lecz jej gardło uniosło się wraz z przełknięciem śliny.
— Mówisz o Jaydenie? Stracę go? — uniosłam brwi. — To on stracił mnie wbijając strzałę w moje serce.
Szklanka wyślizgnęła się z mojej ręki upadając przy moich nogach i rozbijając się na kilka części.
— Zabiłaś jego brata, zabiłaś swojego chłopaka...
Kawałek szkła, który podniosłam szybko z ziemi wylądował w gardle Suzy. Kobieta złapała za niego wyjmując z rany, a z tej wylał się strumień krwi opryskując mnie całą. Nie chciałam tak działać, lecz zmusiła mnie do tego, tak samo jak oni wszyscy.
— Powiedziałam, że nie masz prawa wspominać o Peterze. — dopowiedziałam widząc jak jej ciało upada bezwładnie na podłogę. — Bój się mroku, bo to w nim wszyscy się znajdziemy.
𝓢𝓦𝓑 𝓗𝓞𝓡𝓛𝓔𝓨
CZYTASZ
Twarze moich braci 18+
RomanceIch twarze należały tylko do mnie. Każda z nich kryła inną tajemnice.