Na dużych oknach, w domu znajdującym się w opustoszałej dolinie, patrzyłam na spływające krople deszczu. Deszczu, który od kilku dni nieustannie padał nad stanem Georgii.
Wpatrując się w smugi czułam je na sobie, jakby ich zimno toczyło się wzdłuż moich ramion, by po chwili zaniknąć nic po sobie nie zostawiając.
Niedługo miało zachodzić słońce, na dworze wciąż było ciepło pomimo ulewy, a ja siedziałam na parapecie płacząc przez dzieci ze szkoły. Śmieli się ze mnie, lecz nie rozumiał czemu to robili. Przynajmniej nie musiałam widzieć ich twarzy, na których pewnie były kpiące ze mnie uśmiechy.
Pochyliłam głowę niemal kładąc ją na swoim ramieniu. Zmrużyłam oczy dopatrując się ciemnej postaci pod jednym z większych drzew, ten ktoś chronił się przed deszczem, a na jego głowie widniał kaptur. Wstałam narzucając na siebie czarną bluzę po czym zbiegłam na dół. Zastałam tam Jake'a śpiącego na kanapie przy swoim serialu. Chrapał głośno przez co byłam przekonana, że prędko nie wstanie.
Nie wiedziałam dlaczego właśnie uciekam z domu. Coś ciągnęło mnie w kierunku ciemnej postaci i nie potrafiłam się zatrzymać.
Podeszłam za kanapę łapiąc za klamkę od drzwi tarasowych i przekręcając ją w bok, od razu po otwarciu trafiły we mnie pierwsze krople deszczu, na które zmrużyłam oczy. Naciągnęłam mocniej kaptur po czym szybkim krokiem zaczęłam podchodzić w stronę nieznajomego. Dopiero, gdy znalazłam się pod gałęziami przestało, aż tak na mnie padać.
— Przepraszam. — zwróciłam się w stronę mężczyzny ubranego w ciemne przetarte jeansy również czarną bluzę i trzymającego żarzący się papieros w dłoni.
— Idź stąd, dziewczynko. — odparł nawet nie odwracając się do mnie.
Miał młody głos, niski jednak dalej nastoletni. Na jego palcach mieniły się srebrne sygnety, a pachniał czymś co sprawiło, że się uśmiechnęła, jednak nie umiałam określić tego zapachu w żaden sposób.
— Jesteś pierwszą osobą jaką widzę w dolinie twarzy. — znowu się odezwałam czekając na jego reakcję.
On jednak stał niewzruszony biorąc w usta papierosa i zaciągając się nim.
— Zmokniesz. — stwierdził oschle, dalej mnie ignorując.
Moją najgorszą cechą od zawsze była ciekawość i chęć rozumienia wszystkiego dookoła. Gdy nie chciał mi wyjaśnić co tutaj robił poczułam tą wspierająca się we mnie frustrację pragnąca odpowiedzi. Moje ciało spięło się w nieprzyjemny sposób.
— Nic mi nie będzie. — rzuciłam. — Ale ty będziesz przeziębiony.
W odpowiedzi usłyszałam jego cichy śmiech. Ponownie zaciągnął się papierosem po czym wyrzucił go wprost na ulewę, a ten zgasł upadając na trawę.
Chłopak włożył ręce do kieszeni bluzy i oparł się ramieniem o drzewo tuż obok niego. Mogłabym stwierdzić, że to była najbardziej niezręczna cisza w moim życiu, ale zagłuszał ją deszcz dzięki czemu mogłam się w niego wsłuchiwać.
— Dalej nie idziesz. — dodał wzdychając ciężko, jakby faktycznie moja obecność irytowała go.
— Chcesz tu zostać tak sam, w tym zimnie? — wtrąciłam.
Nie wiedziałam ile dokładnie tutaj stał, lecz zdecydowanie za długo. Dostrzegłam na jego dłoniach, kiedy jeszcze były widoczne zmarszczenia, które mogły sugerować długi kontakt z wodą, zbyt długi.
CZYTASZ
Twarze moich braci 18+
RomanceIch twarze należały tylko do mnie. Każda z nich kryła inną tajemnice.