Rozdział 6

817 39 10
                                    

Nie wiem jak długo jechałam ale gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, niezmiernie się ucieszyłam.
Nadal miałam na głowie worek i ciężko było mi oddychać.
Wyciągnęli mnie z auta i zaczęli gdzieś prowadzić. Potykałam się co chwila o własne nogi ale trzymali mnie z dwóch stron, żebym przypadkiem się nie wyrwała.
Nawet nie wiedziałam w którą stronę powinnam uciekać.

Usłyszałam otwierające się drzwi i weszliśmy do budynku. Szliśmy jakimś sporym korytarzem bo słyszałam jak niesie się echo naszych kroków.

Następne drzwi się otworzyły i posadzono mnie na krześle. Nadal miałam worek na głowie a na rękach kajdanki więc domyśliłam się, że nie przywieźli mnie tu na przyjacielską pogawędkę.
Chwilę siedziałam w panującej ciszy i nagle usłyszałam kroki.
Ktoś wszedł do pomieszczenia.

- To ona? - zapytał nowo przybyły mężczyzna.
Z głosu brzmiał na nie więcej niż 30 lat.
Ściągnął mi worek z głowy i stwierdziłam, że miałam rację. Miał czarne, krótko ostrzyżone włosy. Poważne rysy twarzy i ciemne, głęboko osadzone oczy.
Jego wygląd mogłabym opisać jako groźny.

- Jestem sierżant Travis. Znajdujesz się na terenie bazy 44 w której jestem głównym dowodzącym. Pomieszczenie w którym się znajdujemy to pokój przesłuchań czy jak wolisz.. pokój gościnny. Panuje tu jedna bardzo ważna zasada. Ja zadaje pytania a Ty grzecznie i szybko odpowiadasz. Jasne? - patrzył na mnie zmrużonymi oczami co sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej groźnie.

- Jak słońce, sir - odparłam.

Uśmiechnął się, po czym niespodziewanie uderzył mnie otwartą dłonią w twarz.
Poczułam w ustach metaliczny posmak.
Przejechałam językiem po zębach i również się uśmiechnęłam.

- Tak się tu traktuje gości? - zapytałam.

Uderzył mnie z drugiej strony.

- Ja zadaje pytania, a Ty kurwa odpowiadasz, jasne!? - wrzasnął i uderzył mnie pięścią w brzuch.

Zgięłam się w pół prawie wymiotując i z trudem łapiąc powietrze.

- Tak, sir - jęknęłam bo jak narazie miałam dość ciosów. Gość najwyraźniej nie miał poczucia humoru.

- Dobrze. Bardzo dobrze - powiedział. - Zacznijmy więc od tego.. kto Ci kurwa kazał rozbrajać tą bombę?

Milczałam. Nie miałam pojęcia co mogę mu powiedzieć a co jest ścisłą tajemnicą. Nie znałam się na wojskowych sprawach.

Tym razem dostałam pięścią w twarz tak mocno, że spadłam z krzesła na podłogę.
Wyplułam zgromadzoną w ustach krew.

- Trzymajcie ją - warknął Travis.

Dwaj mundurowi którzy mnie przyprowadzili, posadzili mnie spowrotem na krześle ale tym razem stali po obu stronach i trzymali mnie za ramiona.

- Zapytam jeszcze raz.. - zaczął i zobaczyłam jak nakłada na rękę metalowy kastet.

Kurwa.. - pomyślałam tylko i przełknęłam ślinę.
Nie byłam gotowa na taką przemoc.

- Kto Ci kazał rozbroić bombę?

- Dostaliśmy rozkaz z naszej bazy, sir - odparłam. Postanowiłam powiedzieć co wiem choć wiedziałam naprawdę mało.

- Nazwisko waszego generała?

- Kurt vahn Heimer.

Zapadła cisza. Mężczyzna stał nieruchomo i wpatrywał się we mnie, analizując moje słowa. Najwyraźniej to była ta informacja, której nie powinnam wyjawiać.

Wroga Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz