Rozdział 36

493 26 4
                                    

~ Ghost ~

Pierwsze co poczułem to ból, jakby ktoś mi wypalał dziurę w brzuchu. Stęknąłem i powoli otworzyłem oczy, starając się zorientować gdzie byłem i co się stało.
Pomieszczenie w którym się znajdowałem było sterylnie białe i aż chwilami kłuło w oczy. Leżałem na metalowym łóżku, nakrytym jedynie białym, czystym prześcieradłem.
Powoli uniosłem skostniałe ciało i na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Spojrzałem w dół i okazało się, że nie miałem górnej części ubrań a zamiast tego owijał mnie bandaż w miejscu, gdzie zostałem dźgnięty nożem. O dziwo na twarzy nadal miałem swoją maskę.
Wszystko zaczęło do mnie powoli docierać ale nie miałem pojęcia gdzie byłem.
Naprzeciw mnie były drzwi z wąską, pionową szybką i nie miały klamki. Podszedłem i zajrzałem przez nie, żeby się dowiedzieć co to za nowocześnie wyglądające miejsce.
Naprzeciw mnie były inne pomieszczenia, ułożone w okręgu. Przy drzwiach były urządzenia do których zapewne przykładało się kartę, żeby je otworzyć więc nie miałem najmniejszej szansy się stąd wydostać.

- Co jest kurwa..

Zastukałem dość mocno w drzwi i wtedy zobaczyłem w jednym z pomieszczeń twarz Zarry. Znajdowała się prawie idealnie naprzeciwko mnie i również była uwięziona.
Po prawej stronie od niej w szybce, pojawił się Soap, który też był zamknięty w pomieszczeniu.
Widziałem jak poruszał ustami ale nie dotarł do mnie ani jeden dźwięk. Najwyraźniej drzwi były dźwiękoszczelne i nie mieliśmy szansy ze sobą porozmawiać.

Zacząłem uderzać pięścią w drzwi, mając nadzieję, że ktoś w końcu raczy zwrócić na mnie uwagę i wyjaśnić mi co się wydarzyło. Miałem tylko nadzieję, że nie było to więzienie tych z departamentu.
Nagle tuż przede mną pojawił się uzbrojony mężczyzna, całkiem zakryty białym uniformem. Na twarzy miał coś na kształt hełmu albo kasku z przyciemnianą przednią szybką.
Wyglądał jak jakiś żołnierz z kosmosu albo z dalekiej przyszłości.
Zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie uszkodziłem sobie czegoś w mózgu.

- Uspokój się albo Cię unieszkodliwię - warknął wprost do małego urządzenia, przyczepionego do kasku.

Jego głos rozszedł się po pomieszczeniu i brzmiał jakby pochodził z głośników, które zapewne były umieszczone w ścianie. Byłem ciekawy czy działało to w dwie strony.

- Gdzie jestem? - zapytałem.

Strażnik mnie zignorował i gdzieś znikł, poza polem mojego widzenia.
Albo naprawdę mnie nie słyszał albo był dupkiem i poprostu mnie olał.
Czułem się zdezorientowany a to z kolei powodowało we mnie złość. Byłem uwięziony w pułapce bez wyjścia bo nie było nawet cholernych klamek a na dodatek nie wiedziałem u którego wroga właśnie byłem.
Najgorsze było to, że Zarra też tu była. Cały czas się we mnie wpatrywała, swoim intensywnym spojrzeniem szarych tęczówek.
Wiedziałem, że nie ważne kto mnie schwytał bo napewno wykorzystają ją przeciwko mnie.
Posłużą się nią, żeby mnie albo do czegoś zmusić albo za coś ukarać.
Ta myśl utkwiła mi w głowie jak bolesna drzazga i odsunąłem się od drzwi, nie mogąc znieść jej spojrzenia.

Wróciłem na swoje łóżko i dokładnie obejrzałem pomieszczenie. W rogu była umieszczona kamera więc domyślałem się, że byłem cały czas obserwowany.
Oprócz twardego i niewygodnego łóżka, nie było tu zupełnie nic.

Drgnąłem słysząc dziwny, pikający dźwięk i zobaczyłem jak drzwi się cicho rozsuwają. Do środka weszło trzech strażników z wycelowanymi we mnie dziwnymi karabinami.
Przyjrzałem się im z bliska i byłem mocno zdziwiony bo wcześniej takich nie widziałem. Wyglądały naprawdę jak z przyszłości.
Były duże, w białym kolorze z szarymi elementami i miały dość duży otwór wylotowy.
Byłem pewny, że wylatujące z nich pociski zabijają odrazu.

Wroga Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz