~ Zarra ~
Całą noc siedzieliśmy obok siebie i rozmawialiśmy o obecnej sytuacji. Musiałam sporo wyjaśnić bo Racoon nie wiedział co się z nim działo odkąd został zarażony. Wyjaśniłam mu wszystko ze szczegółami a on słuchał w ciszy i patrzył pusto w jeden punkt.
Wyglądał na mocno zamyślonego ale gdy skończyłam mówić, spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.- To znaczy, że mnie uratowałaś.. - odezwał się, patrząc mi prosto w oczy. - Mam u Ciebie dług.
Czułam się jakby prześwietlał moją duszę na wylot bo jego wzrok był tak głęboki. Poczułam na plecach delikatne dreszcze.
- Nie masz żadnego długu. Tak robią przyjaciele a poza tym Ty też mnie uratowałeś - odparłam.
Nie chciałam, żeby czuł się w jakikolwiek sposób zobowiązany bo przecież on zapewne zrobiłby to samo dla mnie. Każdy człowiek, który posiada ludzkie uczucia dokładnie tak by postąpił.
- Nie uratowałem Cię bo nie dałem rady. I nigdy nie chciałem mieć przyjaciół ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek.
Spojrzałam na niego delikatnie zmieszana i zaciekawiona. Zastanawiałam się nad jego słowami i już chciałam go o to zapytać ale usłyszałam krzyk Joseline, która właśnie weszła do laboratorium.
- Natychmiast stamtąd wyjdź!
Westchnęłam i wstałam z podłogi rozciągając swoje zesztywniałe mięśnie. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo zmęczona byłam bo zamiast spać i odpocząć to rozmawialiśmy.
Wyszłam na zewnątrz a Joseline odrazu zamknęła drzwi. Spojrzałam na Racoona a on jedynie przewrócił oczami na zachowanie lekarki.
Parsknęłam śmiechem bo gdyby chciał mnie zjeść to już by to zrobił a ja byłam pewna, że całkiem wyzdrowiał.- Jesteś jeszcze głupsza niż myślałam - warknęła.
Kazała mi usiąść w dobrze mi znanym fotelu a ja przewróciłam oczami i wykonałam polecenie. Podeszła do mnie i wbiła mi igłę w skórę o wiele mocniej niż zwykle.
Delikatnie syknęłam z bólu ale nic nie powiedziałam.
Już po chwili zobaczyłam w rurce płynącą krew, pobieraną wprost z mojej żyły.
Podczas gdy ja grzecznie siedziałam, Joseline zajęła się badaniem Racoona. Weszła do niego i pobrała krew a następnie znów wróciła i zapewne zaczęła jakieś swoje naukowe sztuczki.- Niesamowite.. - westchnęła po dłuższej chwili i spojrzała na chłopaka. - Jesteś całkowicie zdrowy. A na dodatek.. Twój organizm zaadaptował jej antygen i teraz również jesteś odporny..
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Cieszyłam się, że Racoon był teraz całkowicie bezpieczny i już nie będzie w stanie się zarazić tym cholernym wirusem.
Zdziwiło mnie, że na jego twarzy pojawiło się dziwne napięcie.- W takim razie zostaw ją w spokoju i bierz krew ode mnie - odezwał się.
Lekarka pokręciła przecząco głową.
- Niestety to tak nie działa. Musiałbyś być naturalnie odporny tak jak ona - wyjaśniła.
Widziałam jak zacisnął zęby. Nie rozumiałam jego zachowania bo podczas nocnej rozmowy wyjaśniłam mu, że się na to zgodziłam. Nie wspomniałam o prawdziwym powodzie ale to było nieistotne bo i tak chciałam, żeby znalazła lek aby móc go uratować.
- Musisz jeszcze na wszelki wypadek zostać za szybą ale jeśli nie wystąpią żadne niepożądane objawy to będziesz mógł opuścić laboratorium - powiedziała i wróciła do swoich zajęć.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo do środka wpadł Ghost. Zacisnęłam zęby i spojrzałam kątem oka na Racoona, który wyglądał na zdenerwowanego.
Opowiedziałam mu w skrócie, dlaczego wczoraj płakałam i chyba miał to Ghostowi za złe.
Moja złość i żal nadal mi nie przeszły i nie miałam ochoty z nim rozmawiać ale prawie natychmiast w mojej głowie pojawiła się nieprzyjemna myśl, że on nie przyszedł do mnie.
Znów coś zakłuło mnie w sercu.
Podszedł do mnie i uważnie zlustrował mnie spojrzeniem. Nie odezwałam się ani słowem i nawet nie umiałam unieść głowy, żeby spojrzeć mu w oczy.
CZYTASZ
Wroga Miłość
FanfictionZarra jest najemnikiem w zakonie Cieni, który specjalizuje się w wykradaniu tajnych dokumentów. Pewnego dnia dostaje zlecenie na strefę wojskową w Denver, więc postanawia dostać się tam jako rekrut. Z jej zdolnościami zdaje egzaminy i wstępuje w sze...