Rozdział 3

141 23 5
                                    

Rozdział 3

Obudziłam się przed ósmą. Przez chwilę próbowałam ogarnąć, gdzie jestem i dlaczego w ubraniach. Nagle zerwałam się na równe nogi. Przez to randkowanie wywalą mnie z roboty. W biegu umyłam zęby i układałam włosy, po czym zbiegłam na parking. W szkole byłam równo z dzwonkiem. Zostawiłam rzeczy w pokoju nauczycielskim i z dziennikiem pognałam do klasy. Całą pierwszą lekcję słyszałam wibracje telefonu, przychodziły kolejne powiadomienia, a ja dostawałam szału. Znałam tylko jednego takiego natręta, ale miałam na niego sposób. Zaraz po dzwonku odinstalowałam aplikację i pan chłopak musiał odpuścić. Fakt, znał mój adres i głęboko wierzyłam, że z tej wiedzy nie skorzysta.
Zanim doszłam do pokoju nauczycielskiego po ostatniej lekcji, zadzwoniła Ada. Ta to zawsze miała wyczucie czasu, nie dość, że było głośno, to coś stało mi się z butem i klapał mi, jakby od wczoraj zwiększył się o rozmiar.
–Zaraz u ciebie będę, po co dzwonisz? – kuśtykając, żeby się nie zabić, odebrałam.
–Mam dla ciebie niespodziankę! – zawołała tak głośno, że odsunęłam telefon od ucha.
–Hura – burknęłam i próbowałam odłożyć dziennik na półkę. – Co za niespodzianka?
–Nie powiem, ale się ucieszysz!
–Jestem już ucieszona, poza tym nie lubię niespodzianek.
–Tę polubisz – darła się bez opamiętania.
–Nie gadaj, że przygarnęłaś dla mnie psa! Mówiłam, że to zły pomysł!
–To lepsze niż pies.
–Wibrator? – skrzywiłam się i spojrzałam na siedzące w pokoju koleżanki.
–Wiesz co? Ty wszystko zepsujesz. Przyjedź.
–Do… – nie dokończyłam, bo nie miałam do kogo. Ada od razu się rozłączyła, a ja stałam wpatrzona w telefon, jakbym próbowała wyczytać z niego pomysł tej wariatki. No jak ona mi sprowadziła jakiegoś faceta, to zabiję ją bardziej niż za psa.
Do Ady dojechałam już mocno podminowana. Wbiegłam po schodach na drugie piętro, a na ostatnim stopniu spadł mi but. O mały włos nie wybiłam sobie zębów, ale nie zwolniłam. Zapukałam do drzwi i z pantoflem w ręce czekałam aż mi otworzy.
–Nie kombinuj! – odezwałam się, gdy tylko otworzyła. – Mówiłam, że wczoraj to był ostatni raz.
–No i dobra – wzruszyła obojętnie ramionami. – Ja nie o tym.
–O czym? – odłożyłam torebkę na komodę, ale but dalej miałam w ręce.
Zamiast mi normalnie odpowiedzieć, Ada zaciągnęła mnie za rękę do pokoju. Zatrzymałam się w progu, widząc siedzącego na kanapie mojego wczorajszego randkowicza. On nie był zaskoczony moim widokiem, za to mnie olśniło.
–Janek? – szepnęłam, na co Ada aż zapiszczała.
–Niespodzianka nie?
–Niespodzianka – odparłam i miałam ochotę wyjść. Niestety nie mogłam tego zrobić. Spokojnie patrzyłam jak chłopak do mnie podchodził i z uśmiechem wskazał mi wzrokiem but.
–To na powitanie, czy kopciuszek zgubił pantofelek?
Ocknęłam się, jakby mnie wyrwał z głębokiego snu i szybko wsunęłam but na stopę.
–Aż nie wiem co powiedzieć – wydusiłam w końcu i obejrzałam się na przyjaciółkę. Ona była wniebowzięta, ja byłam przejęta i zła. Wczorajszy wieczór okazał się nie być pomyłką, a ja poczułam się jeszcze większą idiotką.
Siedziałam między nimi z filiżanką kawy i nawet nie miałam ochoty jej pić. Jak mogłam go nie rozpoznać? Fakt, widziałam go, kiedy miał dwa lata, później kilkanaście lat nic, ale podobieństwo do ojca powinnam była skojarzyć.
–Inga, a ty co tak cicho siedzisz? – Ada pomachała mi dlonią przed twarzą.
–Co? Nie tak jakoś. Pójdę już – odstawiłam filiżankę. – Macie dużo do nadrobienia, nie będę wam przeszkadzać.
–Zaczekaj!
–Mam kartkówki do sprawdzenia. Zdzwonimy się. – Wcale nie miałam kartkówek, ale miałam wrażenie, że któreś z nas się zaraz z czymś wysypie.
Niestety pech mnie nie opuszczał. Ktoś zadzwonił do drzwi i wszyscy spojrzeliśmy w stronę korytarza. Janek głupio się cieszył, Ada zadowolona poleciała otworzyć, a ja starałam się wyglądać obojętnie. Starałam, lecz ni cholery mi to nie wychodziło. Zwłaszcza kiedy Janek stanął tak blisko moich pleców, że mnie dotykał.
–Jak minęła noc? – szepnął, na co odskoczyłam.
–Noc jak noc – burknęłam i cofnęłam się do drzwi, skąd słyszałam rozmowę Ady z kurierem. – Łyżka amolu, trochę voltarenu, termofor na stopy i dało się spać. Lecę. Fajnie było cię spotkać. – Co ja gadałam?
–Może powtórzymy?
–Oj, nie. Spędź czas z matką, należy jej się po tylu latach.
–Przecież jedno nie wyklucza drugiego – zaśmiał się zbyt głośno.
–Wyklucza – szepnęłam groźnie i obejrzałam się na wchodzącą Adę.
–Nie zostaniesz? – zrobiła smutną minę.
–Nie kochana, lecę. – Objęłam ją i pocałowałam w policzek. Ku mojemu zaskoczeniu zbliżył się do mnie Janek. Głupio mi było go przytulać, a nie przytulać też niezręcznie. Ne dając po sobie poznać skrępowania, objęłam go i lekko klepnęłam w łopatkę, na szczęście uchyliłam się nim zdążył dotknąć mojego policzka. – Trzymajcie się.
Zaraz po wyjściu z mieszkania odetchnęłam i oparta plecami o chłodną ścianę słuchałam swoich oddechów. Wyszło głupio, ale skąd mogłam wiedzieć, że to on. Pewnie gdyby przedstawił się swoim imieniem, to skojarzyłabym od razu. Tak, nawet do głowy mi to nie przyszło. W sumie po co to rozpamiętywać? Chłopak się zapędził, a oboje nie byliśmy trzeźwi, poza tym szczęście w nieszczęściu, że skończyło się pod domem, a nie pod kołdrą.
Coś mi podpowiadało, że moja znajomość z Adą nabierze rozpędu. Nie pomyliłam się, już następnego dnia o świcie dostałam wiadomość, że musi się ze mną spotkać. Nie miałam nic przeciwko temu. Po lekcjach kupiłam torbę pączków serowych i podjechałam pod kamienicę. Jak na zawołanie, tuż obok mnie zatrzymał się samochód i wysiadł z niego nie kto inny jak Janek. Przyjrzałam mu się, a on z dumnie uniesioną głową skierował pilot w szybę i uzbroił alarm.
–Nowa zabawka? – zagadnęłam i nie ukrywając uśmiechu, patrzyłam jak się do mnie zbliża.
–Ojciec zaopatrzył mnie w kawałek gotówki, to mój pierwszy wydatek – głową wskazał samochód, ale wzrok miał utkwiony w mój. –Coś czuję, że się przyda.
–Aż się boję spytać jakie będą następne – kiwnęłam głową w stronę wejścia do klatki schodowej.
–Nie masz się czego bać – szedł tuż za mną, zdecydowanie za blisko, wręcz czułam na sobie jego oddech.
–Mógłbyś trochę dalej? – odwróciłam się gwałtownie, ale nie spieszył się ze spełnieniem tej prośby. Zbliżył się jeszcze bardziej.
–Jeśli chodzi o ciebie, to mogę tylko bliżej, chcesz?
–Spadaj – mruknęłam i pobiegłam na górę.
Ada przywitała mnie już na klatce i oczywiście wycałowała swoje szczęście. Coś mi nie pasowało, zwłaszcza w tym nagłym przypływie uczuć Janka do Ady. Gdzieś był haczyk, ale nie chciałam zaprzątać przyjaciółce głowy podejrzeniami.
Usiadłyśmy w fotelach, a Janek po chwili przyniósł nam kawę. Próbowałam zachowywać się naturalnie, ale moja uwaga, podobnie zresztą jak spojrzenia, bezwiednie kierowały się w stronę zerkającego na mnie chłopaka. Wyglądał korzystnie, był wysoki, dobrze zbudowany, było na co patrzeć, ale na mnie działał jakoś inaczej. Zmarszczyłam brwi, kiedy przyznałam przed sobą, że on mi się zwyczajnie podoba.
–Co myślisz? – Ada zapytała dość głośno i dopiero wtedy się ocknęłam.
–Przepraszam cię, ale…
–Przyznaj się, że ta randka wcale nie była taka beznadziejna i ciągle o nim myślisz – zaśmiała się w głos i sięgnęła pączkową kulkę.
–Nie ciągle – zerknęłam ukradkiem na Janka – ale zdarza mi się.
–Może nic straconego.
–O nie, raczej nie planuję kontynuacji. A o co pytałaś? – poprawiłam się w fotelu, tak żeby nie móc nawet spojrzeć na Janka.
–O moje urodziny. – Przewróciła oczami. – To w weekend.
–No tak! – zawołałam.
–Po rodzicach została mi ta działka z domkiem. Można zrobić fajna imprezę z grillem. W końcu mam okazję do świętowania. – odwróciła się do syna.
–Pewnie, super pomysł, zwłaszcza że pogoda ostatnio świetna. Jak coś trzeba przygotować, to mów.
–Wiesz co, nie ma potrzeby. Mam koleżankę która pracuje w hurtowni spożywczej, to mi zakupy zrobi.
–To ja biorę na siebie tort – uniosłam lekko dłoń.
–No i wszystko – zakołysała lekko ciałem i znów spojrzała na Janka. Cieszyłam się jej szczęściem, a jednak nie mogłam pozbyć się myśli, że gdzieś jest drugie dno tej sytuacji.
Wracając do domu, zajechałam do sklepu po chemię, której ostatnio nie kupiłam. Nie potrafiłam jednak kupić tylko tego, po co przyszłam. Bezmyślnie wrzucałam artykuły do wózka, nie zastanawiając się czy mam na nie ochotę i czy mam wobec nich jakiś plan. Właściwie to miło by było mieć dla kogo ugotować, albo kupić coś nie tylko dla siebie, ale też dla “niego”. Nigdy nie pomyślałam, że mogę za czymś takim tęsknić, zwłaszcza że jeszcze kilka dni temu nie przyszłoby mi to do głowy. Kupić właśnie te chipsy lub czekoladki, bo on takie lubi. Albo zrobić na obiad ohydne mielone, tylko dlatego, żeby zrobić mu przyjemność. Wariactwo, ale przyjemne. Na razie wzięłam z półki likier o smaku solonego karmelu i tradycyjnie zaczęłam czytać etykietkę.
–To do kolacji? – Odezwał się ktoś za mną, a ja z piskiem upuściłam butelkę. Od razu podniosłam wzrok na stojącego nieopodal ochroniarza.
–Zapłacę za nią! – zawołam, na co facet uniósł dłoń. Dopiero wtedy odwróciłam się do wpatrzonego we mnie Janka. – Zwariowałeś?
–Ja zapłacę.
–No na pewno. – Sięgnęłam z półki drugą butelkę i nie odwracając się za siebie, poszłam w stronę kasy. Po drodze minęłam pana z ekipy sprzątającej i przepraszająco się do niego uśmiechnęłam. Oczywiście Janek nie mógł sobie odpuścić i stanął zaraz za mna w kolejce. Nie zwracałam  na niego uwagi, bo niby co miałam powiedzieć, mógł robić zakupy dokładnie jak ja. Dopiero kiedy razem ze mną podszedł do Niebieskiego, postanowiłam się odezwać. – Chcesz czegoś?
–Ciebie. – Uśmiechnął się słodko jak dzieciak, ale tym razem na mnie nie zadziałał. Przewróciłam oczami i wsiadłam do auta. W lusterku zobaczyłam, że nadal stał w tym samym miejscu. Nie było mi dobrze z takim chłodnym traktowaniem go, ale z drugiej strony nie mogłam go traktować zwyczajnie, bo nie był zwyczajny. Jedno spotkanie, a jak bardzo potrafiło zmienić moje nastawienie. Pozostało mi jedynie modlić się, żeby szybko wyjechał, wtedy wszystko od rzu wróciłoby do normy.
Tydzień leciał powoli, wolniej niż każdy poprzedni. Miałam lekcje do późnych godzin, przygotowania maturzystów, układanie dodatkowych testów też zajmowało mi sporo życia, a w sobotę miały być urodziny Ady. Ja nawet prezentu dla niej jeszcze nie miałam. Ba, nawet pomysłu na prezent nie miałam.
W piątek skończyłam wcześniej i prosto ze szkoły pojechałam do centrum handlowego. Spacerowałam od sklepu do sklepu, szukając objawienia, ale nie nadchodziło. Wahałam się między biżuterią a czymś do domu. Może ekspres do kawy, bo skarżyła się ostatnio, że jej wysiada? To był jakiś pomysł. Odwróciłam się w stronę sklepu z AGD i rozglądając się po wystawach, szukałam czegoś przyciągającego uwagę. Znalazłam prawie od razu, ale nie był to sprzęt kuchenny. Janek na mój widok podszedł bliżej i nieśmiało pochylił się do mojego policzka. Nie dałam się nawet dotknąć. Poprawiłam torebkę i zaplotłam ręce na piersiach.
–Hej – chłopak pierwszy się odezwał. – Miłe spotkanie.
–Hej, no nawet.
–Zakupy?
–Nie. Przyszłam na plotki.
–No tak – zaśmiał się i pokazał mi trzymany w ręce aparat fotograficzny. – Ja po sprzęt dzisiaj.
–Mama nie mówiła, że fotografujesz, zresztą zdjęcia, które od ciebie dostawała dalekie były od ideału. – Nie kryłam złości. – A nie, przepraszam, ona żadnego zdjęcia od ciebie nie dostała. Nieładnie.
–Błędy młodości.
–Bywa. Nie rań jej więcej, ona bardzo przeżywa rozstanie z tobą.
–Wiem, mówiła mi to milion razy. Rozważam przeniesienie się na studia tutaj i przynajmniej na kilka lat chciałbym zostać.
–To jakiś pomysł. – Pochwaliłam go, ale sama to się z tego nie ucieszyłam.
–Będziemy się częściej widywać – zaruszał brwiami i głupio się zaśmiał.
–Nie sądzę. Wolę towarzystwo twojej mamy, niż twoje.
–Ale dasz się zaprosić na randkę? Tym razem się już nie rozczarujesz.
–Niestety – klepnęłam go w ramię. – Nie randkuję już. Nie każdy jest do tego stworzony. –Od razu przechodzisz do konkretów?
–Nie interesuj się, gówniarzu, za młody jesteś – mrugnęłam okiem. – Do zobaczenia jutro.
Nie oglądając się za siebie, wyszłam ze sklepu i poszłam w stronę salonu jubilerskiego. Doszłam do wniosku, że ładny komplecik będzie dobry. Mijałam większe i mniejsze sklepiki, ale mój wzrok zatrzymał się na czymś lepszym niż świecidełka. Ada skarżyła się, że od pracy za biurkiem rypie ją kręgosłup, więc weekend w fajnym spa dobrze by jej zrobił. Pani przedstawiła mi ofertę, w której były nie tylko masaże, ale też zabiegi pielęgnacyjne całego ciała i pomyślałam, że to będzie w sam raz. Oczywiście nie mogłaby jechać tam sama, dlatego zapłaciłam za dwa pakiety. Już sobie wyobrażałam nas dwie, z szampanem w kieliszkach, obłożone jakimś błotem i masowane przez przystojnych panów. Spełnienie marzeń.
Ciągle miałam wrażenie, że Janek gdzieś mi miga między ludźmi, dlatego szybko zakończyłam zakupy i wróciłam do domu. Do następnego dnia nie planowałam z niego wychodzić. Wzięłam długą kąpiel z musującą kulą o zapachu bzu, zapaliłam kadzidełka i oddałam się przyjemności czytania w wannie. Tego dnia wybór padł na romans z elementami erotyku. Książka sama w sobie trochę pusta i wręcz naiwna, ale lekka do czytania. Cicha muzyka leciała w tle i było mi naprawdę przyjemnie. Leżałam w wannie chyba dwie godziny, dolewając co jakiś czas gorącej wody i dopiero przed północą postanowiłam wyjść. Na mokre ciało narzuciłam szlafrok i z butelką pachnącego olejku do ciała poszłam do sypialni. Najpierw zasłoniłam okno, bo nie bardzo chciałam, żeby sąsiedzi mnie taką oglądali, choć w sumie co za różnica. Naoliwiona wsunęłam się pod chłodną satynę i przytuliłam twarz do poduszki. Chciałam zasnąć. Próbowałam wyczyścić umysł z wszelkich myśli, jednak wciąż pojawiał się w nich ten, o którym myśleć bardzo nie chciałam.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz