Rozdział 33
Janek się obraził. Nie przestał przyjeżdżać, ale to już nie było to, co jeszcze tydzień temu. Nie umiałam mu wytłumaczyć tego, co czułam i myślałam, a za każdym razem kiedy próbowałam to wyjaśniać, to wychodziło tylko gorzej.
Usiadałam na kanapie ze sprawdzianami do oceny i podniosłam wzrok na stawiającego kubki z kawą chłopaka. Od razu poznałam, że chce coś powiedzieć. Odłożyłam kartki i nie przestałam na niego patrzeć. Rozumiał mnie bez słów, więc nie próbowałam się odzywać.
–Naprawdę staram się ciebie zrozumieć – położył rękę na sercu – ale nie umiem. No nie poradzę, że dla mnie to jest w chuj proste – podniósł głos. – Przepraszam. Po prostu ja nie komplikuję wszystkiego jak ty. Dla mnie ważne jest, co my czujemy i czego chcemy. Tak, jestem egoistą. I w dupie to mam – dodał już szeptem. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ten komentarz.
–Jan – urwałam i po odłożeniu kartek na stolik pochyliłam się i oparłam o niego łokcie – ja cię rozumiem. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie wiem o czym mówisz. Ale tym się właśnie różnimy – po oczach poznałam, że nie wie, o czym mówię. – Jak miałam dwadzieścia lat, też uważałam, że ważne jest to, czego ja chcę. Że miłość jest taka bombowa i na tym świat się opiera. Że wystarczy chcieć być z kimś i już. Nic bardziej mylnego – zrozumiał, bo od razu jego twarz się zmieniła. – Dla ciebie liczy się seks, może uczucia, może ja.
–Nie może, tylko…
–Tak czy inaczej, to się liczy. Chcesz właśnie tego.
–Ty nie?
–Nie. Dla mnie jest ważne coś jeszcze, coś poza tym. Dla mnie ważne jest, żeby ludzie nie mieli do mnie pretensji, żeby nie zranić czyichś uczuć, żeby mieć spokój. Ty się liczysz – na moje słowa uniósł lekko brew. – Twoje życie, twoja przyszłość. Chcę, żebyś coś osiągnął i żebyś niczego nie żałował.
–Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko sprowadzasz do tematu rozstania?
–Nie rozstania – przełknęłam ślinę, bo go okłamywałam, myślałam o rozstaniu. – Zwolnienia tempa.
–Jak można zwolnić tempo w związku? Będziemy się wolniej całować czy kochać? A może wcale nie chcesz sie ze mna spotykac, co? Taką pauzę zrobimy aż się matka uspokoi.
–Jan… – wzięłam głęboki oddech i pokręciłam głową. – Nie umiemy już udawać znajomych, nawet takich bardzo bliskich.
–I właśnie dlatego powinniśmy powiedzieć matce prawdę!
–Właśnie dlatego nie powinniśmy tego robić.
–Pass. – Uniósł dłonie. – Pasuję, ja nie wiem, co mam ci powiedzieć. Mam tylko jedno krótkie pytanie. Mogę?
–Strzelaj.
–To koniec? – patrzył mi prosto w oczy i nawet nie mrugał. Kiedy kolejną sekundę milczałam, pokiwał tylko głową i wstał. Zanim zareagowałam, pochylił się do mnie i czule pocałował mnie w czoło. – Trzymaj się.
–Janek – zatrzymałam go, łapiąc za nadgarstek.
–Nie – wysunął delikatnie rękę. – Nie mam siły. Rozumiem, że czujesz się niekomfortowo w stosunku do świata, a to znaczy, że nie mam tu czego szukać, bo to się nie zmieni. – Wyszedł. Po prostu, zwyczajnie i bez słowa- wyszedł. Siedziałam jak ta dupa, patrzyłam na drzwi i dopiero skomlenie Atoma, który gonił coś przez sen, wyrwało mnie z zadumy. Co tu się stało? Miałam ochotę za nim pobiec, a jednak powstrzymałam odruch. Skoro sam tego chciał, to nie mogłam go zatrzymywać. Z drugiej strony… Chciałam, żeby wrócił.
Sprawdziany zeszły na drugi plan. Co rusz patrzyłam na telefon, czy nie przeoczyłam przypadkiem jakiejś wiadomości, ale nie. Ani wiadomości, ani połączenia-porzucił mnie, a może to ja jego porzuciłam. Może dobrze się stało, w końcu cały czas mówiłam, że to się urwie. Urwało i powinnam czuć spokój, a czułam jedynie tęsknotę.
Na wieczorny spacer poszłam pełna nadziei, że zastanę Janka gdzieś blisko, przecież zawsze tak robił. Obeszłam z Atomem okoliczne trawniki, nawet na chwilę usiedliśmy na ławce niedaleko parkingu, ale dalej nic. Po prostu spieprzyłam sprawę.
Do łóżka położyłam się sporo wcześniej niż zwykle. Atom ułożył się tradycyjnie w nogach, a ja nie miałam się o kogo oprzeć. To była pora na podjęcie decyzji. Sięgnęłam z szafki nocnej telefon i napisałam wiadomość- krótką, bo niewiele chciałam mu powiedzieć, zwykłe “Przepraszam” wystarczyło, żeby zadzwonił w ciągu kilku sekund. Odebrałam ze wstrzymanym oddechem i nawet słowa nie powiedziałam.
–Za co? – Na dźwięk jego głosu moje serce przyspieszyło.
–Nie chodziło mi o rozstanie, tylko żebyśmy pilnowali tego, co robimy i mówimy.
–Jestem za pięć minut – rzucił telefonem, nim zdążyłam zaprotestować, ale w głębi duszy, ogromnie się cieszyłam. Miał klucze, dlatego nie zamierzałam wstawać z łóżka. Przytuliłam się do poduszki i czekałam na swojego księcia z bajki. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać z jaką prędkością jechał przez miasto, bo naprawdę po pięciu minutach usłyszałam jak wchodzi do mieszkania. Zaskoczona zdążyłam tylko usiąść i podniosłam wzrok na stojącego w drzwiach chłopaka. Nie uśmiechał się jak zawsze, po prostu mi się przyglądał. Minęło kilka sekund i bezsilnie zwiesił głowę, po czym odłożył bluzę na krzesło i podszedł do łóżka. – Mów teraz.
–Na początku dawaliśmy radę stworzyć pozory zwykłych znajomych.
–Ok.
–Teraz już nie. Żadne z nas tego nie potrafi. Ja patrzę na ciebie i wiem, co myślisz, co w tych myślach robimy i nie umiem nie zareagować. To silniejsze ode mnie. Wiesz co – poprawiłam się na łóżku – na początku łatwiej mi to szło, bo była pewna, że tobie to minie, nie brałam tego serio. Teraz to jest serio i zaczęłam to czuć. – Dopiero teraz Janek się uśmiechnął. – Dajmy sobie przestrzeń i czas, nie mówię, żebyśmy się rozstawali, bo zdaje się obojgu nam dobrze, ale poluźnijmy te sznurki.
–Czego się boisz?
–Nie czego, a o kogo – odparła dosadnie. – O ciebie. Wiesz, wiek to nie tylko doświadczenie w lepieniu pierogów, to też umiejętność przewidywania niektórych rzeczy. Rozumienia więcej niż widać gołym okiem. Przyjdzie czas i zrozumiesz to, co ja wiem już teraz.
–Ty się nie boisz o mnie – podniósł na mnie wzrok. – Ty się boisz, że ja cię zostawię, że uznam różnicę wieku jako pretekst do odejścia, że staniesz się bezużyteczna. Tak?
–Janek, ja dla ciebie jestem bezużyteczna! Chcesz ślubu, dzieci - ja ci tego nie dam.
–I ok, ja nie będę cię namawiał. Możemy żyć tak jak jest teraz. Nie! – uniósł dłoń, kiedy chciałam się odezwać i ściągnął koszulkę oraz spodnie. – Spać – rozkazał i położył się przy mnie. Nie kłóciłam się, nie miałam po co. Od razu mocno się do niego przytuliłam i ucieszyłam, kiedy po chwili pocałował mnie w głowę. Jeszcze mocniej go objęłam i pozwoliłem sobie w końcu na spokojny sen.
Obudziłam się sama, ale spodziewałam się tego. W ogóle spodziewałam się, że nasz płomienny romans trochę po tej rozmowie przygaśnie. W ekspresie zastałam przygotowaną kawę, ale pita w samotności nie smakowała już tak dobrze. Moje uzależnienie od kofeiny było nie do pohamowania i mimo wszystko wzięłam kilka łyków. Później rutyna i codzienność. Spacer z Atomem, śniadanko dla pieszczocha, szybkie ogarnięcie się do pracy i buziaczek na do widzenia.
Zawsze uważałam, że życie osobiste nie powinno rzuca się na pracę. Nadal tak twierdziłam, jednak wiedziałam też, że nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać. Prowadziłam lekcje zwyczajnie, jak zawsze i tu nikt nie odczuł zmian. Odczułam je za to ja- nie czułam frajdy z robienia tego, co kochałam. Do tej pory cieszyła mnie sama możliwość przekazywania wiedzy dzieciakom, a teraz… Teraz wkurzało mnie, że musiałam to robić.
Po lekcjach, które ciągnęły się bez litości, poszłam na zakupy. Chciałam poprawić sobie humor i przy okazji może kupić coś Jankowi. Zazwyczaj to on obdarowywał mnie, pomyślałam, że dziś zrobię mu niespodziankę. Jak na zawołanie wyrósł przede mną sklep ze sprzętem sportowym. To był strzał w dziesiątkę. Wspominał ostatnio o ulubionym klubie koszykarskim i pomyślałam, że gadżet Boston Celtics zrobi mu przyjemność. Nie bardzo wiedziałam czego szukać, bo w pień nie znałam się na koszykówce, dlatego postanowiłam skorzystać z doświadczenia przeglądającego mi się z daleka sprzedawcy. Facet miał dla mnie perełkę i nie było sensu oglądać niczego więcej. Koszulka idoli to było to. Oczywiście nie dostałam oryginału, a jedynie replikę, ale byłam pewna, że się ucieszy. Po zapłaceniu zadowolona wyszłam na ulicę. Dopiero wtedy pomyślałam, że nie potrzebowałam niczego dla siebie. Niesamowite, że kupienie prezentu chłopakowi, mogło poprawić mi nastrój. Zrezygnowałam z dalszych zakupów i zadowolona poszłam w stronę przejścia dla pieszych. Po drugiej stronie ulicy była restauracja, a przy szybie siedział nie kto inny jak Ada z Jankiem. Cieszyłam się, że spędzają czas i udawałam że ich nie dostrzegłam, ale zauważyła mnie Ada. Głośno zapukała w szybę, że musiałam na nią spojrzeć. Uśmiechnęłam się, myśląc, że zaraz się ulotnię, ale pomachała dłonią jakby mnie wołała i wstała od stolika. Zamknęłam torbę tak, żeby nie było widać moich zakupów i poczekałam aż Ada wyjdzie.
–Chodź! – zawołała i pocałowała mnie w policzek.
–Nie, posiedźcie sami – skrzywiłam się i na siłę starałam się nie patrzeć na Janka.
–Chodź, mówię! – pociągnęła mnie za rękę. – Nie uwierzysz kto z nami jest! – szczerzyła się tak, że pomyślałam o boskim kelnerze, który jej tak w głowie siedział. Nie potrafiłam odpuścić, ale tego, kogo zastałam nie przewidziałam. Janek wstał na mój widok, a zaraz za nim siedząca przy nim dziewczyna. Miała cudne oczy i od razu pomyślałam, że to przyszła synowa. Siedziała od strony restauracji dlatego nie było jej widać przez szybę, gdyby nie to, nie weszłabym. Powoli przeniosłam wzrok z dziewczyny na Janka i udając zadowolenie ze spotkania, lekko się uśmiechnęłam.
–To narzeczona Janka – odezwała się nagle Ada.
–Jeszcze nie narzeczona – dziewczyna się zarumieniła.
–To chyba kwestia czasu, co? – Ada niby konspiracyjnie rzuciła okiem na Janka, ale zrobiła to tak, żeby każdy to zauważył.
–Kto wie. – Odwrócił się do wpatrzonej w niego dziewczyny i nie oderwał od niej wzroku przez kilka długich sekund. Bardzo długich, bo nawet Ada zareagowała chrząknięciem i dopiero wtedy dziewczyna spojrzała na mnie.
–Aneta. – Wyciągnęła do mnie dłoń i czekała na mój uścisk. Dyskretnie przełożyłam torbę do lewej ręki i przywitałam w końcu rywalkę. Tak, była nią. Po pierwszym spojrzeniu można było poznać, że dla niej to nie było udawanie.
–Inga, miło mi. Wiecie co, nie będę wam przeszkadzać – nie zamierzałam nawet siadać. – Polecę.
–Przestań, usiądź – Ada wskazała mi miejsce obok siebie. – To żadne oficjalne spotkanie, tak skorzystaliśmy z okazji, że każdy miał wolne popołudnie.
–No dobra – pokręciłam głową i usiadłam. Od razu schowałam też torbę za plecami. Aż miałam ochotę zwrócić tę koszulkę.
Atmosfera zrobiła się nieco gęstsza, miałam wrażenie, że nie rozmawiają o tym, co by chcieli tylko ze względu na mnie. Nie podobało mi się to, dlatego czekałam tylko na pretekst, by się zmyć. Janek siedział jak za karę, za to Ada z Anetą coraz weselej ze sobą świergotały.
–To ty jesteś starsza od Janka? – zapytała zaskoczona mamuśka.
–Tylko rok – dziewczyna wyglądała na zawstydzoną, ale tę pozę umiałam rozpoznać.
–A ty też jesteś starsza od tego swojego macho – Ada zwróciła się do mnie.
–Dwa lata – odezwałam się chłodno i zerknęłam na Janka.
–To jeszcze nie tak strasznie – Ada ciągnęła temat – powiedzmy pięć lat starsza kobieta to jeszcze ujdzie, więcej to już chyba nie.
–Dlaczego? – zapytałam obojętnie i dopiero po chwili spojrzałam na przyjaciółkę. – W sumie jaka to różnica?
–Nie gadaj, że nie ma. Na początku to i dziesięć lat nie straszne, ale z biegiem czasu to te lata jakoś się wydłużają. On dalej będzie chłopcem, któremu głupoty w głowie, ona już będzie stateczną matroną.
–To akurat nie takie oczywiste. – Zamieszłam słomką w szklance z sokiem.
–Uważasz, że tak duża różnica to nie problem?
–Problem, nie przeczę, ale znam wiele par, które się rozpadły mimo braku tej różnicy, ty nie? – posłałam jej cwany uśmieszek. Dobrze wiedziała, że mówiłam o niej.
Przeniosłam wzrok na Janka, ale trwało to dosłownie sekundę. Wpatrzona w niego narzeczona skutecznie mnie od niego izolowała. W sumie nie było się co dziwić ani jej, ani jemu, bo laska była naprawdę warta grzechu. Kiedy tematy nam się wyczerpały i słychać było jedynie nasze oddechy, Aneta z uśmiechem odwróciła się do Janka.
–Zatańczymy? – Od razu wstała i podała mu dłoń, którą on natychmiast chwycił. Nie to było najgorsze, a to, że wspięła się na palce i go pocałowała. Tak, w usta go pocałowała i od razu wiedziałam, że jemu też się podobało. Odprowadziłam ich wzrokiem na niewielki kawałek parkietu i nie odwróciłam wzroku, kiedy Janek ją objął.
–Co tak patrzysz? – Głos Ady brzmiał teraz bardziej przyjaźnie.
–Zazdroszczę – odpowiedziałam bez zastanowienia.
–Komu?
–Młodym – skinęłam głową w ich stronę i znów odwróciłam do koleżanki. – Oni mają wszystko przed sobą, my już za sobą. Błędy, radości, rozterki- dla nich to przyszłość. Fajnie by było móc jeszcze raz poczuć te pierwsze uczucia. Pierwszy pocałunek, motylki w brzuchu, czekać na pierwszą wspólną noc, na pierwszy seks.
–No – zaśmiała się prawie w głos – patrząc na to jak często znika, to mają za sobą niejeden raz.
–Nie mówię tylko o seksie – nie wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło – ale wiele przed nimi innych pierwszych razy. A przed nami? Chyba tylko pierwsze wizyty u lekarzy geriatrii. – Skrzywiłam usta w podkówkę i znów odwróciłam wzrok na zapatrzoną w siebie parę. – Polecę – powiedziałam, wciąż na nich patrząc. – Pożegnaj ich ode mnie – pocałowałam policzek przyjaciółki. – I miłego wieczoru, fajna ta twoja synowa – mrugnęłam okiem i po zabraniu swoich rzeczy uciekłam.
W drodze do domu nie potrafiłam przestać o nich myśleć. Próbowałam ze wszystkich sił pozbyć się widoku Janka wpatrzonego w tę dziewczynę, ale nie mogłam, no nic nie pomagało. W domu rzuciłam torbę z koszulką na fotel i bez tradycyjnego buziaka przypięłam Atomowi smycz.
Po dziewiętnastej posypała się lawina wiadomości i połączeń od Janka. Żadnej nie odczytałam, nie miałam też zamiaru odbierać. Chciałam poukładać swoje myśli. Byłam już w łóżku, kiedy dobijanie do telefonu zamieniło się w dobijanie do drzwi. Specjalnie zostawiłam w nich klucz, żeby Janek nie mógł bez mojej zgody wejść i dopiero gdy walenie zamieniło się w ciche pukanie, postanowiłam otworzyć. Nie wpuściłam go od razu. Stanęłam z ręką na klamce i czekałam co zrobi.
–Myślałem, że coś się stało. Nie odbierałaś odkąd…
–Odkąd co? – wtrąciłam. – Wejdź – odsunęłam się, ale mimo jego chęci, nie pozwoliłam się objąć. – Zapraszam – ręką wskazałam salon i usiadłam w fotelu. – Ululałeś już narzeczoną?
–Przestań, matka mnie namówiła na ten obiad, w końcu nie mogłem jej dłużej wciskać kitów, że Aneta wiecznie pracuje.
–Mogłeś mnie uprzedzić, że razem wychodzicie, nie miałabym poczucia, że tu ukrywasz, bo…
–Bo? – zapytał i lekko zsunął się z kanapy. – Bo mi na niej zależy, tak?
–Bo zależy, nie? Nie kłam że nie. Widziałam.
–Co? – zaczął się śmiać.
–Jak na siebie patrzyliście, jak ty na nią patrzyłeś. Kiedyś patrzyłeś tak na mnie. To ten wzrok mnie w tobie pociagał, nie potrafiłam się mu oprzeć i ona też tego nie zrobi.
–Mówiłem ci, że ona ma…
–Nie ma – przerwałam mu. – Uwierz albo nie, ale ona nie jest lesbijką, specjalnie wcisnęła ci ten kit, żebyś poczuł się bezpiecznie.
–Poznałem jej dziewczynę.
–Wszyscy kłamią. Każde z nas dla własnych korzyści naciągnęło prawdę, nie? Podobasz jej się i nie ma się co dziwić. Tylko że dla mnie zrobiło się trochę za ciasno.
–Co ty mówisz? Sama mnie namawiałaś, żebym nie mówił matce prawdy. Chciałem ją jakoś uspokoić i znalazłem rozwiązanie, a tobie daj źle.
–Nie chodzi mi o nią, tylko o ciebie!
–Ale ja nie wiem czego ty chcesz! Jak chciałem powiedzieć prawdę, nie zgodziłaś się, teraz nie zgadzasz się, żebym udawał, co mam zrobić do cholery, żebyś w końcu była zadowolona?
–Spałeś z nią? – wydarłam się i poczułam napływające do oczu łzy.
–Co takiego?
–Pytam czy między wami do czegoś doszło.
–Zwariowałaś? – pokręcił głową. – Nie wierzę, że coś takiego przyszło ci do głowy.
–Gdybyś widział jak razem wyglądaliście, przyszłoby ci to samo.
–Dobrze, od początku – złożył dłonie jak do modlitwy i na chwilę oparł palce o usta. – Czy ja mam powiedzieć matce o nas? – wskazał nas palcem.
–Nie.
–Dobrze, czy mam dalej udawać związek z Anetą? – Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, ale Janek szybko mnie wyręczył. – Dobrze, w takim razie pozwól, że dziś nie będę już do niej dzwonił, ale jutro to załatwię. Nie ma problemu.
–Przestań.
–Ale dlaczego? Dla mnie to nie problem, żeby ją odwołać, bo nic dla mnie nie znaczy.
–Teraz będziesz chciał glorii i chwały, że dla mnie się poświęciłeś? – zadrwiłam.
–Nie, ale ciekawy jestem, co ty dla mnie byłabyś w stanie zrobić.
Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam torbę zza pleców. Zawahałam się, ale tylko momencik, po czym mu ją podałam.
–Kupiłam ci coś, tylko się nie śmiej.
Janek niepewnie zmarszczył brwi i zajrzał do torebki. Chyba na początku nie rozpoznał co to jest i dopiero gdy wyjął koszulkę, zaczął się śmiać. Zachowywał się jak dzieciak. Szybko zdjął koszulkę i nałożył tę ode mnie. Na szczęście pasowała. Stanął tak, jakby celował do kosza i po kolejnym rzucie klęknął między moimi nogami i przyciągnął mnie do siebie.
–Dziękuję – szepnął i zaczął całować. Było jak zwykle, a jednak całkiem inaczej. Nie było ognia, nie było namiętności i pożądania. Zastąpiła je niepewność. On jeszcze nie wiedział, ale we mnie to ziarno zwątpienia już zakiełkowało.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
RomanceInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_