Rozdział 29

69 15 1
                                    

Rozdział 29

Powrót do normalnego trybu nauczania zawsze wprowadzał zamęt. Uczniowie po dniach wolnych byli całkiem zniechęceniu do nauki, a nauczyciele motali się z lekcjami, jakby każdy był pierwszy dzień w robocie. Do wszystkiego doszła marna pogoda, bo lało od świtu, a w połowie lekcji przyszła burza. Nastrojowo, nie da się ukryć.
Po całym dniu spędzonym w szkole z przyjemnością wróciłam do domu. Dalej było pusto. Janek chyba się obraził, choć pisał że nie. No ja o tym nie byłam tak przekonana, skoro go nie było. Poszłam się przebrać, a gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi, na moich ustach pojawił się uśmiech. W końcu! Na wpół rozebrana pobiegłam otworzyć i bez zastanowienia otworzyłam. Janek trzymał w rękach bukiet, ale to nie jemu się przyglądałam.
–Jak się czujesz? – zagadnął Janek i po wejściu do mieszkania odłożył kwiaty na komodę.
–Zmęczona, to był długi dzień. – Zrobiłam niepewny krok w jego stronę. Dobrze wiedziałam, czego chciał i na co liczył, przychodząc do mnie. Miałam podobne zamiary. Przeciągnęłam dłońmi po jego ramionach i zatrzymałam je dopiero na karku. Delikatnie wbiłam paznokcie w napiętą skórę i dostrzegłam w oczach Janka podniecający błysk.
– A mówiłaś, że jesteś zmęczona – szepnął takim głosem, że poczułam w dole brzuch przyjemny ucisk.
–Bo jestem – jęknęłam drżącym głosem. – Ale chyba nie będziesz mi kazał robić pompek.
–Nie będę – popchnął mnie na ścianę i patrząc ciągle w oczy podniósł mnie i podparł biodrami. Oplotłam go nogami i od razu poczułam wybrzuszenie w jego spodniach. Nie musiał mnie rozgrzewać, przy nim byłam gotowa w ułamku sekundy i doskonale to wiedział. Trzymał mnie na tyle wysoko, że przed twarzą miał mój biust. Po chwili opuścił wzrok właśnie na niego. Specjalnie nieco go wypięłam i czekałam na reakcję. Janek podniósł na mnie zachłanny wzrok, po czym nie odrywając spojrzenia oparł na nim usta. Wypuściłam ciężko powietrze i odchyliłam głowę. Ponownie byłam w raju. Janek bez namysłu zaniósł mnie do salonu i razem ze mną usiadł wygodnie na kanapie.
–Tęskniłem – odezwał się cicho i nie przestawał patrzeć mi w oczy. Z uniesionym kącikiem ust dotknęłam jego policzka i przesunęłam palce aż na kark.
–Ja też. Nie sądziłam, że będzie mi ciebie tak brakować. – Pocałowałam czubek jego nosa.
–Nie rób tego więcej.
–Czego?
–Nie wyjeżdżaj beze mnie, co? – przyciągnął mnie do siebie i oparł usta na mojej szyi. Nie potrzebowałam niczego więcej. Niesamowite, jak sama jego obecność wypełniała pustkę mojego życia, pustkę, której dotychczas nie zauważałam. Objęłam jego głowę i przycisnęłam do siebie. Mogłam tak siedzieć cały czas, ale Janek najwyraźniej miał inne plany. Powoli przenosił pocałunki z mojej szyi na dekolt, aż w końcu rozpiął mi stanik. Cienki materiał zsunął się ze mnie, a usta Janka przywarły do sutka. Wstrzymałam oddech i wsunęłam palce w jego włosy. Nie spieszył się, objął mnie ramieniem i jeszcze bardziej pociągnął na siebie. Mlaskał i mruczał co było chyba najlepszym komplementem. Kiedy zaczął podciągać moją spódnice, sięgnęłam rękami do jego koszullki. Pozbyłam się jej jednym ruchem, a piękny ostry zapach przyjemne mnie otulił. Nie czekaliśmy na grę wstępną. Janek lekko mnie uniósł, a ja w tym czasie rozpięłam mu pasek, później spodnie. W ciągu sekundy siedziałam już na nim. Przyjemny ból wypełnił moje ciało i musiałam przyznać, że dla takich chwil warto było ryzykować znajomość z przyjaciółką.  Janek sam nadawał tempo i poddawałam mu się bez protestów. Wiedział już, co lubię, poza tym byłam tak głodna, że brałam wszystko, co mi dawał. Był delikatny. Kołysał mną powoli i ostrożnie, ale już po chwili zwiększył siłę. Poruszał mną z każdym ruchem mocniej, aż w końcu przestał mnie unosić, a jedynie do siebie dociskał. Oparłam się o jego czoło i kazałam mu patrzeć w oczy. Zrobił to. Było jeszcze przyjemniej. To spojrzenie było czymś, na co warto było czekać. To podniecenie bijące z naszych twarzy i tęsknota, która wręcz się z nas wylewała. Jego dyszenie, a moje jęki stawały się głośniejsze z każdą mijająca sekundą, aż w końcu nabrałam w płuca powietrza i zaciskając z całej siły powieki wyjęczałam szczyt. Nie miałam siły, a skurcze w podbrzuszu nie ustępowały. Czułam, jakbym w tym orgaźmie trwała. Janek zaczął mnie całowac i robił to nad wyraz mocno, ale podobało mi się. W końcu i on przestał oddychać i zrównując ruchy z naszymi oddechami, docisnął mnie do siebie po raz ostatni.
Zaczęło mi przeszkadzać, że nie zostawał do rana. Fakt, zanim wyszedł rozpieszczał mnie najlepiej jak się dało, a gdyby mógł, to nawet oddychałby za mnie, żebym się przypadkiem nie zmęczyła, ale co z tego, skoro później zabierał swoje rzeczy i wychodził. Za każdym razem czułam się tak samo źle, głupio. Tak, chyba tu był problem, że czułam się wykorzystywana, choć to ja go wykorzystywałam. Okryłam się pościelą i tęsknym wzrokiem przyglądałam się poduszce przed sobą. Przesunęłam po niej palcem, dokładnie tak samo, jakbym robiła to po klatce Janka i przymknęłam oczy.
Zaspałam! Zerwałam się z łóżka na widok godziny na zegarku i wbiegłam do łazienki. Nie miałam czasu na szykowanie się, więc ochlapałam twarz wodą, a zęby myłam w trakcie tuszowania rzęs. Dawno nie miałam takiej obsuwy, ale sny miałam dziś tak piękne, że żal było się budzić. W biegu wyciągnęłam z szafy spodnie oraz bluzkę i nie sprawdzając czy jedno do drugiego pasuje, założyłam wszystko i zgarniając po drodze torebkę, pobiegłam do przedpokoju. Na lekcje oczywiście się spóźniłam, ale to nie był jedyny mój problem. Cały dzień coś na mnie spadało, zaczynając od uczniów, którzy dziś wyjątkowo dali mi w kość, przez panią z banku, która próbowała wcisnąć mi kredyt, pana ślusarza, który marudził, że chciałam dorobić klucze pięć minut przed zamknięciem punktu, aż po zakupy, gdzie po podejściu do kasy okazało się, że zgubiłam portfel. Babka patrzyła na mnie jak na złodziejkę, a ja miałam ochotę się rozpłakać. Zostawiłam te zakupy w cholerę i wróciłam do Niebieskiego. Tu wzięła kilka głębokich oddechów i po odłożeniu torebki na fotel obok, zauważyłam, że na podłodze coś leży. Oczywiście mój portfel. Z ulgą, a jednak nadal zła wróciłam do sklepu i posyłając kasjerce sztuczny uśmiech, poprosiłam o ponowne skasowanie moich zakupów. Wzdychała, jakby za karę to robiła, ale mnie już bardziej wkurzyć nie mogła.
Zmęczona podjechałam pod dom i nawet siły nie miałam wysiąść. W końcu musiałam to zrobić i po zabraniu toreb z zakupami poszłam na górę. Już z daleka usłyszałam że ktoś jest na klatce i widok Janka wcale mnie nie zaskoczył. Zaskoczyło mnie raczej to, co ze sobą przyniósł, ponieważ pod ścianą stał spory karton z przyklejoną kokardą.
–Będzie wygodniej jak dasz mi klucze – pochylił się do mnie i czule pocałował w policzek, po czym sam otworzył drzwi i najpierw wstawił moje zakupy, a później ostrożnie wniósł do salonu pudło.
–Nie uwierzysz – zmrużyłam oczy i sięgnęłam dłonią do torebki – ale pomyślałam o tym – podałam mu dwa spięte kółkiem klucze. – Tylko proszę, nie wprowadzaj się jeszcze.
–Dobrze że jeszcze, a nie nigdy – znów mnie do siebie przyciągnął i mocno objął. Dziś wyjątkowo tego potrzebowałam. Nie odsunęłam się i dałam sobą zakołysać. – Co jest, lalka?
–Nic, ciężki dzień – szepnęłam i jeszcze mocniej przytuliłam do niego twarz.
–To może położymy się wcześniej, co?
–Nawet teraz.
–To rozpakuj prezent i idź pod prysznic – odsunął mnie od siebie i łapiąc za policzki, dotknął ustami mojego czoła.
–A nie moge prezentu zobaczyć po prysznicu? Padam z nóg.
–Możesz wszystko, tylko boję się, żeby się nie zepsuł – posłał mi dziecięcy uśmiech.
–Tort? – zmieszałam się i zaciekawiona podeszłam do pudła.
–Niecałkiem, ale równie słodkie.
–Nie gadaj, że tyle toffifee! – zawołałam już radośniej i odkryłam wieko z kokardą. Widok zatrzymał na moment moje serce i oddech. Podniosłam wzrok na Janka i przyglądałam się jak do mnie podchodził. – Zwariowałeś? – szepnęłam i spojrzałam do kartonu.
–Podoba się? – kucnął przy mnie i przytulił twarz do mojej szyi.
–Skąd wiedziałeś?
–Kochanie, ja cię już trochę znam – szepnął. – Nie takiego chciałaś?
–Zostaw, niech śpi – złapałam jego nadgarstek. – No chciałam, ale nie sądziłam, że to takie malutkie.
–No nie taki malutki – Janek oburzył się, jakbym go tym uraziła. – Ale podoba ci się?
–Śliczny – no miałam łzy w oczach. – To cocker spaniel?
–Zgadza się – przyciągnął moją głowę i zbliżył się do ust, zatrzymując milimetr od nich. – Idź się odpręż – subtelnie musnął moje wargi – a ja przypilnuję drania i przygotuję nam coś do łóżka.
–Janek, zmęczona jestem.
–A ja nie mówię o zabawkach, tylko o czymś do jedzenia, ty erotomanko – tym razem mocno się do mnie przycisnął. – Leć się kąpać.
Musiałam przyznać, że bardzo mnie zaskoczył. Pogłaskałam miękki łepek mojego nowego pupila i zanim wstałam, przysunęłam się do ust Janka.
–Dziękuję – szybko go cmoknęłam i nawet nie próbował mnie zatrzymać.
Prysznic wzięłam dłuższy niż zwykle. Poza normalnym umyciem ciała, chciałam chwilę pomyśleć, a właściwie to zresetować umysł. Wszystko działo się bardzo szybko i ostatnio miałam mało czasu na oddech. Matury, normalne lekcje, do tego Janek i Ada, przed którą musiałam się  pilnować. Ona chyba wyczerpywała mnie najbardziej. Musiałam pilnować wszystkiego, tego, co mówiłam, robiłam, jak patrzyłam, a nawet jakie miałam oficjalnie plany. To mnie cholernie denerwowało. Wolałabym, żeby sytuacja między nami była jasna. Co z tego, skoro nie mogliśmy powiedzieć jej prawdy, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
Po kąpieli wmasowałam w skórę brzoskwiniowy olejek, który uwielbiałam i założyłam piżamę z krótkimi spodenkami i luźną koszulką. W sypialni zastałam już moich gości. Janek leżał na łóżku, a tuż obok niego bawił się piesio. Był serio słodszy od marcepanu.
–Jak mu dasz na imię? – zagadnął Janek i podał mi kieliszek z winem.
–A to on nie ma imienia? – szeroko otworzyłam oczy.
–Nie ma – pokręcił głową. – Ale pani, która mi go dała, powiedziała, że tradycją jest, że wszystkie szczenięta z miotu mają imię na tę samą literę, co ma szanowny tatuś.
–Czyli? – usiadłam i poruszyłam dłonią po łóżku, żeby zwrócić uwagę malca.
–A.
–A! – zawołałam. –To łatwe – wzruszyłam ramionami i po odstawieniu kieliszka na szafkę nocną wzięłam szczeniaka na ręce i uniosłam na wysokość twarzy. – Będzie Atom.
–To za Atoma i jego nowy dom. – Zabrał mi szczeniaka i włożył w dłoń kieliszek. – Mówiłem już, że cię kocham?
–Ty chcesz się kłócić? – upiłam łyk i odstawiłam szkło na szafkę. – Rozmawialiśmy już o tym, po co ciągle wracać do tematu?
–Bo chcę wiedzieć, kim dla ciebie jestem!
–Ale to nie tak łatwo określić!
–Określić łatwo, tylko tobie chyba przyznać się trudno – zaczął na mnie krzyczeć.
–Nie powiem, że cię kocham.
–Bo?
Nie odpowiedziałam od razu. Przyciągnęłam do siebie Atoma i położyłam go obok siebie.
–Bo to zbyt ważne, żeby mówić to bez przekonania. – Chyba mnie zrozumiał, bo rozłożył koc i po położeniu się przy mnie okrył nas nim. Myślałam, że będzie dopytywał, ale tylko objął mnie ramieniem i co chwilę całował w skroń.
Przyglądaliśmy się jak Atom atakował brzeg dywanu, skubiąc go oraz warcząc i śmialiśmy się z jego piskliwego szczekania. Niestety tym zabawom towarzyszyła też fizjologia i zanim zdążyłam do niego podejść, wysikał się na podłogę. Na szczęście poza dywanem. Janek za mnie sprzątnął, a ja poszłam się ogarnąć do wieczornego spacerku. Atom był maleństwem i zamiast klasycznej obroży, założyłam mu śliczne czerwone szelki, które pięknie wyglądały na jego czarnej sierści. Zniosłam malca na dwór i posadziłam na trawniku. Był pocieszny, zamiast sikać, to zaczął skakać i tarzać się w wilgotnej trawie.
–Nasze pierwsze wspólne dziecko – szepnął mi do ucha Janek i objął mnie ramieniem – chciałabyś mieć więcej?
–Psów? – udałam, że nie rozumiem do czego zmierzał.
–Dzieci.
–Jednak chcesz się kłócić – odsunęłam się i nie pozwoliłam ponownie dotknąć.
–Chcę porozmawiać o przyszłości z kobietą, na której mi zależy, to takie nadzwyczajne?
–A uwzględniłeś w tym moje chęci?
–Myślałem, że to oczywiste, skoro jesteśmy ze sobą, prawie ze sobą mieszkamy.
–Prawie robi różnicę – wyrwałam się, kiedy znów wyciągnął do mnie rękę.
–Ej – na siłę mnie złapał i zatrzymał przy sobie, po czym ostrożnie zabrał mi smycz. – Chcę z tobą być. Wiem, co myślisz, wiem, czego się obawiasz, mówiłaś mi to sto razy, ale to niczego nie zmienia, ja już się zdecydowałem, czekam teraz na ciebie. – Objął mnie ramieniem i oparł o siebie. Co miałam powiedzieć, że dobrze mi z nim, ale dalej uważam, że to nie wypali? Gdzieś w środku, wbrew samej sobie, chciałam, żeby nam się udało, przecież mogło.
–Wracamy? – zapytałam z przepraszającym uśmiechem i wspięłam się na palce. Bez zawahania złączył nasze usta i pierwszy raz zrobił to tak długo. Zazwyczaj poza domem staraliśmy się unikać tak jednoznacznych kontaktów. Dziś oboje mieliśmy to w dupie, a może po prostu czekaliśmy, aż ktoś odkryje prawdę, pewnie byłoby nam łatwiej. Janek złapał mnie za dłoń i powoli splótł nasze palce. To było naprawdę miłe.
Atoma wniosłam na rękach, bo przy jego tempie to ranek by nas zastał. Od razu po wejściu do domu ustawiłam w kuchni kupione przez Janka miski i nałożyłam mu karmę.
–Zakochałam się w tym szczeniaku – szepnęłam i patrzyłam jak z apetytem wcina karmę. Janek zaszedł mnie od tyłu i tradycyjnie objął mój brzuch rękami, a podbródek oparł o bark.
–Bardzo się cieszę – cmoknął mnie w policzek. – A Atoma też kiedyś pokochasz?
Na początku nie załapałam. Dopiero kiedy mocniej zacisnął na mnie ręce, przewróciłam oczami i odwróciłam się za siebie.
–No zabawne – zmarszczyłam nos i nie zdążyłam już niczego dodać, bo Janek wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Nie przestając mnie całować, położył mnie na łóżku i przycisnął sobą do materaca. Mieliśmy dziś niczego nie robić, ale sytuacja z chwili na chwilę nabierała rumieńców. Jak napaleńcy zaczęliśmy zdzierać z siebie ubrania. Ja od razu sięgnęłam do spodnia Janka, a on zajął się moją koszulką. Niestety nieskutecznie. Zatrzymaliśmy się oboje, słysząc radosne poszczekiwanie Atoma i odwróciliśmy się do wdrapującego się na łóżko psiaka. Janek pierwszy zareagował i z głośnym śmiechem poprawił mi ramiączka.
–Takie życie rodziców – wziął Atoma na ręce i położył go między nami. – Będziemy się teraz ukrywać. – Położył się na boku.
–Może się nauczy, żeby nie przeszkadzać. – Ułożyłam się wygodnie naprzeciwko niego i pogłaskałam miękką sierść pieszczocha. Janek się z nim bawił, a ja coraz mniej uważnie im się przyglądałam. Morzył mnie sen i nie potrafiłam z nim dłużej walczyć. Poczułam na czole delikatny pocałunek i szept Janka. Nie bardzo zrozumiałam, co do mnie powiedział, ale na pewno mnie nie budził.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz