Rozdział 34
Unikałam spotkań z Jankiem, przyznaję. Za każdym razem kiedy na niego patrzyłam, widziałam go z jego oficjalną dziewczyną. Mówił, że ją odwoła, ale nie powiedział, że to zrobił. Ada też nie wspominała ulubionej synowej, a na bank by się pochwaliła takimi newsami, stąd moje przypuszczenia, że wciąż się spotykają. Burza w mojej głowie nie ustawała i ciągle, dniami i nocami zastanawiałam się, dokąd to wszystko zmierza. Nie mogłam go przy sobie trzymać, wiedząc, że tamta na niego działa i bardziej pasuje. Janek zarzekał się, że to moje urojenia, że za dużo sobie wyobrażam i w ogóle wszystko co mówię jest bzdurą, a jednak ja miałam przeczucie, że jest inaczej.
Podniosłam ciężką głowę z poduszki i z niedowierzaniem spojrzałam w stronę drzwi, skąd dobiegało mnie pukanie. Dobrze wiedziałam, kto przyszedł i ani trochę się nie spiesząc, założyłam szlafrok. Atom spokojnie spał na swoim legowisku, a raczej wystając w połowie z legowiska, ale przywykłam już do tych jego jogistycznych pozycji.
–Czemu nie wyjęłas klucza? – Janek zaczął dzień od wyrzutu i bez zaproszenia wszedł do mieszkania.
–Wieczorem wychodziłam z Atomem i zapomniałam wyjąć – ziewnęłam głośno i potrząsnęłam głową. – A co ty tu robisz?
–No jak? – zatrzymał się na środku salonu.
–Nie miałeś dziś spędzać dnia z narzeczoną? – specjalnie to powiedziałam, bo od dwóch tygodni unikał tematu jak ognia.
–O co ci chodzi?
–O nic. Pytam, czy nie miałeś planów na dzisiejszy dzień, bo ostatnio często się urwałeś – powiedziałam dość chłodno. – Kawy?
–Poproszę – kucnął przy Atomie i poruszył jego ucho.
Obserwowałam go z kuchni i próbowałam dostrzec w nim mojego dawnego Janka. Już nie był ani mój, ani dawny. Zmieniło się wszystko i nie mogłam wyłącznie na niego zrzucić winy. Moja intuicja podpowiadała mi, że to nie potrwa długo i mimo że się tego spodziewałam, to czułam zawód. Kiedy postawiłam kubki w salonie na stoliku, Janek podniósł na mnie wzrok.
–Mam z nim wyjść? – zerknął na drepczącego przy nim psa. Kolejna flaga zatrzepotała. Pierwszy raz zapytał czy ma z nim wyjść, do tej pory robił to bez pytania. Najwyraźniej Atom przestał być jego. Skinęłam lekko głową i uważniej przyjrzałam się jak szykuje go do spaceru. Gdy wyszli, przymknęłam oczy i próbowałam opanować złość. Byłam zła, ba, ja byłam wściekła na siebie, bo to ja do wszystkiego doprowadziłam. Nie powinnam była się zgadzać na ten związek, powinnam to wszystko przewidzieć, a nie teraz płakać.
Zanim chłopaki wróciły, poszłam do łazienki. Nie szykowałam się jeszcze, bo miałam do wyjścia dobre trzy godziny. Z łazienki usłyszałam kroki po mieszkaniu i bez pośpiechu dokończyłam toaletę. Po powrocie uśmiechnęłam się na widok Janka trzymającego psa na kolanach. Sama zajęłam miejsce na fotelu i zdążyłam dostrzec zaskoczenie w oczach Janka. Pewnie spodziewał się, że jak zwykle usiądę przy nim, położę mu nogi na kolanach i nadstawię się do głaskania. Nie powiem, miałam na to ochotę, ale moja urażona duma mi na to nie pozwalała.
Na początku tylko milczeliśmy, ale nie minął kwadrans, jak Janek odstawił swój kubek i pochylił się w moja stronę. Bił się z myślami i było to po nim widać. W sumie wyglądał jakby zastanawiał się, czy powinien powiedzieć to, co chciał powiedzieć.
–W czym problem? – odezwał się w końcu. – Od miesiąca jesteś zimna, nie spędzamy ze sobą czasu, nie robimy sobie wieczorów przy winie, nie randkujemy.
–Naprawdę?
–Przestań, co się dzieje? – zmrużył lekko oczy jakby serio nie rozumiał.
–Nic. Wszystko jest dokładnie takie jak powinno
–Nie żartuj – przesiadł się tak, żeby być bliżej mnie. – Kochanie? – Na to podniosłam wzrok. – Kiedyś mogłaś powiedzieć mi o wszystkim.
–Kiedyś było inaczej – opierając się o poręcz fotele pochyliłam się do Janka. – Wiele się zmieniło, nie uważasz?
–Co?
–Ty, ja – urwałam na chwilę – nasza relacja. Nic nie jest takie jak na początku.
–Kochamy się, to jest najważniejsze – szepnął ponuro.
–O ile jest prawdziwe – odpowiedziałam równie cicho i zauważyłam jak jego oczy się zmieniają. Chyba nie spodziewał się, że to ode mnie usłyszy. – Nie udawaj, że nic się nie zmieniło. Doszliśmy do ściany. Dla każdego z nas ta ściana jest czymś innym, ale czy to nie wszystko jedno?
–Nie rozumiem – uśmiechnął się.
–Dla ciebie to świat poza mną – Janek zmarszczył lekko brwi – świat, który cię nie interesował, a zaczął.
–Ja się zabiję – rzucił się na oparcie i po sekundzie ponownie spojrzał mi w oczy. – Co ty mówisz? Jaki świat?
–Ludzie w tym świecie, zwłaszcza dziewczyny. One są i próżno się zapierasz, że nie.
–Ciągle wkurzasz się o Anetę?
–Nie wkurzam. Ale ty przestań udawać, że jej nie ma. Znalazła się kobieta, której dotyk lubisz, której zapach wdychasz głębiej niż myślisz, i uwierz mi, że to widać, której spojrzenie kradnie twoją uwagę i nie potrafisz się temu oprzeć. – Jego uśmiech tym razem wprawił mnie w podlejszy nastrój.
–Prawda, ale to niezmiennie jesteś ty.
–Mylisz się. To już dawno nie jestem ja. I może dlatego Ada się uspokoiła, bo też zauważyła te zmiany.
– Ile razy mam powtarzać, że to nikt ważny? Poza tym nie widujemy się już.
–Matka wie?
–Nie – zwiesił głowę. – Nie chcę znów tego wszystkiego przerabiać. Na razie niech myśli, że ma dużo pracy.
–W kłamaniu jesteś dobry – ta uwaga była niepotrzebna i wkurzony wzrok Janka mi to podpowiedział. – Nie o to mi chodziło.
–W kłamaniu? Nie zapominaj, że to ty zdecydowałaś, że mamy nic jej nie mówić.
–Janek – próbowałam się wtrącić.
–Nie! – wstał i odłożył na kanapę Atoma. – Pójdę już.
–Zaczekaj, no przecież nie chciałam nic złego – podniosłam się za nim, ale dopadłam go dopiero w korytarzu. – Janek, posłuchaj mnie.
–Miłego zakończenia roku.
–Jan!
–Kocham cię – szybko mnie pocałował i wyszedł. Stałam jak ostatnia ofiara i patrzyłam w zamknięte drzwi. Tym razem mu nie odpuściłam. Wybiegłam za nim i w kapciach dogoniłam jeszcze w klatce. Złapałam go za rękę i poczekałam aż się do mnie odwróci. Kiedy to zrobił, splotłam nasze palce. Od razu poczułam, że złagodniał, ale poczułam też jego obojętność.
–Nie gniewaj się – próbowałam spojrzeć mu w oczy. – Tak, jestem zazdrosna, to chyba nic nadzwyczajnego skoro kręci się przy tobie młoda dziewczyna, która ma na ciebie ochotę.
–Nie gniewam się i nikt się przy mnie nie kręci. Możesz być spokojna – objął moją głowę i przyciągnął do siebie. – Nic się nie zmieniło, dalej jesteś jedyna. Może faktycznie ostatnio wszystko się rozpełzło, ale ogarniemy to do kupy, obiecuję – pocałował mnie w skroń. – To był idiotyczny pomysł z Anetą, dopiero teraz to widzę. Nie pomyślałem, że zbyt dobre udawanie, że ona jest moją dziewczyną tak źle wpłynie na nasz związek.
–Nie sądzę, że to zbyt dobre udawanie – podniosłam na niego wzrok. – Obawiam się, że ty nie udawałeś. Tego nie da się udawać.
–Umiałem udawać, że mi na tobie nie zależy, więc…
–To nie to samo.
–Tak? – odrobinę mnie od siebie odsunął. – Daj mi pomyśleć, ok?
–Jasne – z niewinnym uśmiechem potarłam jego ramiona. – Tylko proszę, nie rób głupot. Kłótnia z matką nie jest tym, czego oboje potrzebujemy.
–Wiesz – szepnął, patrząc ponad moja głową – czasem mam wrażenie, że to z nią jesteś, a nie ze mna. – Pochylił się i po wsunięciu palców w moje luźne włosy, przyciągnął mnie do siebie i dotknął ust. Nie pogłębił pocałunku, ale nie musiał, to było bardzo przyjemne. – Zobaczymy się później – cmoknął mnie szybko i zbiegł po schodach.
Nie wiem na co czekałam, ale nie wróciłam od razu do mieszkania. Dopiero gdy usłyszałam klapnięcie drzwi od klatki zawróciłam i od razu zabrałam się za szykowanie do wyjścia. Na ten dzień miałam przygotowaną szarą ołówkową spódnicę z niewielkim rozcięciem na lewym udzie i czarną szyfonową bluzkę. Wizyta Janka poprawiła mi nieco nastrój, bo już chętniej zrobiłam makijaż, a i włosy postanowiłam upiąć w niesforny kok, zamiast puścić je luzem. Podobałam się sobie. Zerknęłam na zegarek i spokojnie poszłam do sypialni po biżuterię. Dziś ograniczyłam się do delikatnych kryształków do uszu i takiego samego na szyję. Było naprawde dobrze. Wsunęłam na stopy ulubione czarne szpilki i po pożegnaniu Atoma, który zdążył już zasnąć, wyszłam z mieszkania.
Serce rosło, gdy widziałam młodzież elegancko poubieraną, zmierzającą w stronę szkoły. Jedni szli z kwiatami, inni z czekoladkami, jeszcze inni na pusto. Ja wszystkim życzyłam świadectw z czerwonym paskiem, a przynajmniej z nagrodami. Niestety nie wszyscy mogli je dostać. W szkole był gwar, młodzież przetoczyła się przez korytarz i wychodziła tylnym wyjściem prosto na boisko, gdzie miała odbyć się ostatnia uroczystość tego roku szkolnego.
Nie spodziewałam się dostać tylu prezentów, bo moja klasa skończyła już w kwietniu, a tu taka niespodzianka. Chyba nie byłam taka straszna, skoro nawet słabi uczniowie obdarowywali mnie ślicznymi kwiatami. W pokoju nauczycielskim tradycyjnie nasza pani dyrektor złożyła nam życzenia na koniec współpracy i podziękowała z kolejny rok razem. Pożegnałam się z koleżankami i czując już nadchodzący urlop, wyszłam przed szkołę. Już ze schodów zobaczyłam Janka. Kucał przed ławką, na której siedziało kilka uczennic i patrząc na to jak żywo o czymś rozmawiali, nie było szans by któreś z nich mnie zauważyło. Podeszłam bliżej i starałam się zrobić to jak najciszej. Nie słyszałam ich rozmowy, ale moją uwagę zwróciły dziewczyny, słodko uśmiechające się za każdym razem jak Janek na nie zerknął. Miód aż kapał. Kiedy jedna z dziewczyn mnie dostrzegła, stanęła na równe nogi, a za nią koleżanki i Janek.
–O, dzień dobry pani profesor – odezwał się Janek i sięgnął z ławki okazały bukiet, którego nawet nie zdołałam wziąć.
–Dzień dobry. Co cię sprowadza? – przechyliłam lekko głowę.
–Jestem takim trochę uczniem, to pomyślałem, że miło będzie – wyciągnął do mnie bukiet i spojrzał na kwiaty, które trzymałam. – A tak, może ja pomogę zanieść do samochodu.
–Będę wdzięczna – uśmiechnęłam się i spojrzałam na rozanielone dziewczyny. On serio na wszystkie tak działał, czy tylko ja to tak widziałam? Zanim się odwróciłam, Janek obejrzał się na dziewczyny.
–Cześć, udanych wakacji – odezwał się niby zwyczajnie, ale wszystkie bez wyjątku posłały mu zalotne spojrzenie.
–Hej! – zwołały jednym przesłodzonym głosem, co w ich wykonaniu zabrzmiało jak okrzyk przedszkolaków.
W drodze na parking Janek się nie odezwał, ale ja też nie miałam zbytniej ochoty na pogaduszki. Dopiero kiedy otworzyłam drzwi Niebieskiego i włożyłam na tylne siedzenie kwiaty, spojrzałam mu w oczy.
–Źle że przyszedłem? – sam odłożył trzyma kwiaty i dotknął moich bioder.
–Nie – tym razem ja zalotnie spojrzałam mu w oczy, ale wyjątkowo nie zadziałało to na niego. – Nie spodziewałam się ciebie.
–Miałaś plany? Jeśli ci przeszkadzam, to powiedz.
–Nie miałam, poza tym mówiłeś, że się jeszcze dziś zobaczymy, co prawda nie sądziłam, że tutaj, ale dla mnie to nie problem, a dla ciebie?
–Żaden. Mam tylko wrażenie, że wcale nie chcesz mnie widzieć.
–A ja mam wrażenie, że szukasz dziury tam, gdzie jej nie ma – strąciłam jego dłonie. – Jedziesz do mnie?
–Inga, co my robimy? – pokręcił głową.
–Stoimy na parkingu – udałam, że nie rozumiem.
–Jeszcze niedawno nie dałbym ci dojść do słowa, tylko całował, aż zjadłbym cały twój makijaż.
–To czemu tego nie zrobisz? – zaplotłam przed sobą ręce.
–Bo nie chcesz.
–Chcę – szepnęłam i poczułam wzruszenie. – Bardzo bym chciała, ale ostatnie dni uświadomiły mi, że coraz dalej nam do siebie.
–Dalej? – zmrużył oczy.
–Kiedyś nie musieliśmy nawet rozmawiać – poprawiłam kołnierzyk jego koszuli – wszystko wiedzieliśmy od razu.
–Może zacznijmy od nowa – znów oparł na mnie dłonie, ale ja nie czułam już tego tak samo jak dawniej. Podobało mi się, ogarniało mnie przyjemne ciepło, ale z drugiej strony sama myśl, że te ręce przed chwilą obejmowały inną, odbierała mi chęci.
–Myślisz, że można?
–Spróbujmy – szepnął i dotknął moich ust. Rozbolał mnie brzuch, a serce przyspieszyło bieg. Cholernie tęskniłam za nim właśnie takim - czułym, trochę romantycznym, ale odważnym. Nieśmiało przesunęłam dłonie po jego rękach i oparłam je w końcu na karku. Sama przyspieszyłam ruchy, chciałam dać mu tym do zrozumienia, ze mi zalezy. Niestety, Janek szybko zakończył nasze czułości. Zrobił to bardzo ostrożnie i z uśmiechem spojrzał mi w oczy. – To co – powiódł wzrokiem po mojej twarzy – jedziemy do ciebie? – nie odpowiedziałam, wspięłam się na palce i po szybkim cmoknięciu wsiadłam do samochodu.
Do mieszkania weszliśmy objęci. Janek był tym razem bardziej zachłanny. Obejmował mnie jedną ręką, a druga próbował przekręcić klucz w drzwiach. Sama to zrobiłam i zabrałam się za rozpinanie jego koszuli. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w sypialni. Wszystko szło dobrze, znów czułam tę potrzebę bliskości, pożądanie, które przy Janku miało zupełnie inny smak. Byłam rozpalona i napalona, nie chciałam ani gry wstępnej, ani niewinnych pieszczot, chciałam żeby już we mnie był i długo nie wychodził. Po zerwaniu ze mnie ostatnich części garderoby, Janek wsunął dłoń między moje uda. Natychmiast je rozchyliłam i nie zastanawiałam się, co o mnie pomyśli. Pociągnęłam go na siebie i objęłam nogami. Zawsze to lubił, lecz nie tym razem. Coś było inaczej. Janek przestał mnie całować i oparł czoło o mój bark. Na początku nie mogłam zrozumieć o co chodzi. Dopiero kiedy podniósł na mnie wzrok i zwiesił głowę, dotknęłam jego policzka.
–No co jest? – zapytałam i lekko się poprawiłam.
–Nie wiem, przepraszam. Może to nerwy – tłumaczył się – naprawdę mnie pociągasz.
–Janek – na siłę podniosłam jego twarz. – To nic ważnego.
–Kochanie, to nie tak, że cię nie chcę, chcę, ale jakoś… – urwał na sekundę. – Może za dużo stresu ostatnio i … – Nie musiał kończyć. Dobrze wiedziałam, jak wyglądał ten stres. – To minie. – Zawstydzony odwrócił się do wchodzącego do sypialni Atoma. – Pójdę z nim na spacer, może jak ochłonę, to… – znów nie dokończył i marszcząc czoło, odwrócił się do mnie. – Nie ubieraj się, zaraz będę – cmoknął mnie w czubek nosa i zostawił samą w łóżku.
Tak jak prosił, okryłam się tylko pościelą i oparłam plecy o ramę łóżka. Wcale nie czekałam na dokończenie scenki. Bardziej zastanawiałam się, jak to wszystko będzie dalej wyglądać, bo Janek najwyraźniej nie zamierzał z żadnej z nas rezygnować. Po kilkunastu minutach usłyszałam brzęk kluczy i Janek stanął w progu sypialni. Nie musiał się odzywać, po jego oczach potrafiłam już poznać, że miał w planach nie mnie. Kiwnęłam głową, ale nadal milczałam.
–Dzwonili z roboty, że kolega wziął urlop na żądanie, muszę jechać – powiedział bez emocji.
–Skoro musisz – specjalnie owinęłam się kocem, żeby mnie nie oglądał i poszłam do łazienki. Kiedy wyszłam, Janek siedział na łóżku. Bez słowa go minęłam, ale zdążył złapać mnie za rękę. Co mu miałam powiedzieć, że doskonale wiem, że ta jego praca to wcale nie stanie na bramce? Na kogo bym wyszła? – Jutro się zobaczymy?
–Nie – po tych słowach wstał. – Do rana jestem w robocie, później obiecałem mamie zakupy i wieczorem znów zmiana.
–W porządku, ja też może zrobię jakieś większe porządki. Chciała trochę zmienić wystrój, to poszukam czegoś na necie.
–W poniedziałek mi pokażesz? – przyciągnął mnie do siebie za biodra.
–Jasne, podpowiesz mi czy dobrze wybrałam – starałam się uśmiechać, ale kiepsko mi szło. Poczochrałam jego jasne włosy i patrzyłam jak wychodzi. Nie tego się spodziewałam po dzisiejszym spotkaniu. To ja to psułam? Oboje? A może to wcale nie było psucie, a jedynie konsekwencje głupich wyborów.
Przez weekend zrobiłam wszystko to, co zaplanowałam, a nawet więcej, bo przejrzałam garderobę i pozbyłam się sterty ubrań, w których nie chodziłam, a trzymałam na zaś. Nie było mi żal żadnej bluzki i musiałam przyznać, że po wyniesieniu tego do kontenera poczułam lepszą energię w domu. W niedzielny wieczór przy winku weszłam na stronę sklepu z wyposażeniem wnętrz. Było tu mnóstwo inspiracji, ale żadna nie skradła mojej uwagi na tyle, żeby coś kupić. Stwierdziłam, że wymienię dodatki. Wrzuciłam do koszyka kilka ozdobnych pudełek na drobiazgi, poduszek i kocy, a do łazienki zestaw butelek pod prysznic razem z pasującymi półkami.
Zanim poszłam spać, zadzwoniła Ada z propozycją spotkania. Janek po dwóch nockach zazwyczaj spał do południa, dlatego się zgodziłam. Umówiłyśmy się, że przyjadę po nią z rana i pojedziemy na babskie zakupy i kawę z ciastem. Nawet się ucieszyłam, bo patrząc na ochładzające się stosunki z Jankiem, mogłam się z nią spokojnie widywać.
Po porannym spacerze z Atomem dałam mu śniadanko i wybiegłam z domu. Pogoda była przepiękna, zwłaszcza że nie było jeszcze upału. Pełna energii i dobrego humoru zaparkowałam pod domem Ady i próbowałam się do niej dodzwonić. Nie odbierała ani nie zeszła na dół. Pomyślałam, że jak zwykle wyciszyła dzwonek i nie wie, że się dobijam. Zamknęłam w końcu Niebieskiego i poszłam na górę. Zaraz po zapukaniu do drzwi usłyszałam kroki i cichą rozmowę, najwyraźniej Janek już nie spał i obawiałam się, że będzie chciał jechać z nami. Drzwi się otworzyły, a przede mną stanął Janek ubrany tylko w dresowe spodnie.
–Inga? – Jego zaskoczenie mnie zastanowiło. – Byliśmy umówieni?
–Z tobą nie, przyjechałam po Adę, miałyśmy razem jechać… – urwałam na widok wychodzącej z pokoju Janka Anety.
–Mamy nie ma, wyszła dawno.
–Widzę – odezwałam się i nie potrafiłam odwrócić wzroku od dziewczyny ubranej w koszulkę Boston Celtics-tylko w koszulkę, bo nawet z odległości dojrzałam, że nie miała pod spodem stanika. – Może zapomniała albo ja coś pomyliłam. Pójdę – nie wiedziałam jak się zachować. – Jakby wróciła lub dzwoniła, to powiedz, żeby się do mnie odezwała.
–Zaczekaj – odezwał się cicho i odwrócił za siebie, ale Anety już nie było. – To tylko tak wygląda, naprawdę.
–Nie mów mi. Nie chcę wiedzieć – zabrałam rękę, która zdążył złapać i pilnowałam, żeby nie płakać przy nim.
–Kochanie, naprawdę. Wróciłem rano i nie wiedziałem, że tu nocowała. Może…
–Może? Nie zauważyłeś, że masz pannę w łóżku, a może pomyślałeś, że to ja, co? Chociaż patrząc na nasze kształty, to nie mogłeś nas pomylić. Mogłeś powiedzieć wprost, wiesz?
–Wysłuchaj mnie.
–Nie tym razem, Janek – szarpnęłam mocniej ręką. – Daj mi spokój – przez chwilę patrzyłam mu w oczy i w końcu zbiegłam po schodach.
Do domu dojechałam, nie przestając płakać. Spodziewałam się tego i w sumie chciałam, żeby to się stało, ale nie przewidziałam, że tak bardzo mnie to zaboli. Jak na zawołanie, kiedy tylko weszłam do mieszkania, zadzwoniła Ada z przeprosinami, że pilnie wezwali ją do roboty i zapomniała dać mi znać. Było mi wszystko jedno, powiedziałam, że to żaden problem i tyle. Nie miałam siły z nią gadać ani tłumaczyć niczego. Zresztą spodziewałam się, że Janek też nie da mi dziś spokoju.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
Любовные романыInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_