Rozdział 20

85 17 2
                                    

rozdział 20

Poniedziałek przywitałam o świcie. Nie dałam rady wytrzymać w łóżku dłużej niż do piątej, przede wszystkim przez nerwy, ale też przez janka. Strasznie niewygodnie mi się bez niego spało. Niby miejsca w łóżku było więcej, ale to nie to samo. Na telefonie znalazłam wiadomość od Janka, najwyraźniej on też już nie spał. Życzył mi dobrego dnia, kazał się nie stresować i przypomniał o umówionym spacerze. Na to ostatnie miałam największą ochotę.
Z szafy wyjęłam przygotowaną na ten dzień sukienkę i ostatni raz sprawdziłam czy wszystko z nią w porządku. Po szybkim prysznicu usiadłam do kawy, po czym opanowując nerwy, pojechałam do szkoły. Co roku denerwowałam się dokładnie tak samo. Chyba nawet bardziej niż jak sama zdawałam. Wraz z koleżankami sprawdziłyśmy wyposażenie sali, czy wszystko jest na miejscu i w takiej ilości egzemplarzy jak potrzeba, czy zegar prawidłowo działa i czy nie ma w nim starej baterii.
W końcu nadszedł czas na wpuszczenie młodzieży. Sprawdziłyśmy ich dokumenty i poczekałyśmy aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Gwar ucichł i przewodnicząca komisji przywitała abiturientów. Standardowo przedstawiła im wszystkie zasady, czas trwania egzaminu, no i zegar ruszył. Przez chwilę słychać było tylko szelest kartek. Większość uczniów najpierw przeleciała wzrokiem wszystkie pytania i dopiero wtedy zabierali się za pracę. Szczerze trzymałam za nich kciuki, bo naprawdę niewielu było takich, za którymi nie przepadałam.
Po zakończonym czasie zebrałyśmy ostatnie arkusze i sprawdziłyśmy, czy wszystko się zgadza. Po spisaniu protokołu i zapakowaniu wszystkiego w odpowiednie pakiety, byłyśmy juz wolne. Odetchnęłam spokojnie, gdy tylko wyszłam z budynku i w lepszym humorze wsiadłam do auta. Z Jankiem umówiona byłam w parku po drugiej stronie miasta. Była taka pora, że ruchu nie było specjalnie dużego i spokojnie udało mi się zaparkować niedaleko. Nie spieszyłam się, bo byłam kwadrans przed czasem. Spokojnym krokiem szłam w kierunku niewielkiego placyku z fontanną. Z daleka dostrzegłam siedzącego na ławce Janka i przystanęłam tak, żeby mnie nie zauważył. Trzymał w dłoni jakąś gałązkę i ciągle jej się przyglądał. Wyglądał bardzo poważnie, wręcz posągowo, a przez to cholernie pociągająco. Podobał mi się i chyba za rzadko mu to mówiłam. Wiedziałam, że oczekiwał czegoś innego, ale ja o miłości nie chciałam mówić. Może byłam jakaś wybrakowana, ale nie umiałam poznać czy kocham, nie umiałam tego w żaden sposób poczuć. Janek zwiesił głowę i potarł gwałtownie jej tył. Dobrze wiedziałam, że miał jakiś kłopot. Chciałam zrobić krok, ale w tym samym momencie Janek się do mnie odwrócił. Wstał, nie odwracając ode mnie wzroku i subtelnie się uśmiechnął. Pierwsza zrobiłam krok w jego stronę, ale nie pokonałam nawet dwóch metrów jak mnie już obejmował. Patrzył mi w oczy tak zachłannie, że sama nabrałam na niego ochoty. Trzymając w dłoni torebkę, objęłam go i zaczęłam całować. Nie potrafiłam przestać, co tu dużo mówić- nie chciałam. Chciałam jego. Każdy jego dotyk był dziwnie przyjemny, inny niż te, które już zdążyłam poznać. Nie mieliśmy siebie dość, a każdy nasz wspólny oddech zbliżał nas do siebie. W końcu zwolniliśmy ruchy, a nasze usta się od siebie odkleiły. Oblizałam je i podniosłam wciąż rozmarzone spojrzenie na Janka.
–Lubię takie powitania – szepnął i ponownie obdarzył mnie pocałunkiem. Tym razem był sporo krótszy i bardziej romantyczny. – Kocham cię, mówiłem już?
–Zdarzyło ci się – uśmiechnęłam się trochę zawstydzona, ale lubiłam kiedy tak mówił. – Co zaplanowałeś?
Janek uniósł moją dłoń do swoich ust i po kilkukrotnym jej cmoknięciu, splótł nasze palce i pociągnął mnie w stronę pustej alejki. Co jakiś czas zerkałam na trzymaną w jego dłoni gałązkę i nie dawała mi ona spokoju.
–Co to? – wskazałam wzrokiem jego lewą dłoń.
–Liść akacji – podniósł zielona gałązkę.
–Ładny – zaśmiałam się – a do czego ci on?
–Wróżyłem naszą przyszłość – odparł tak poważnie, że aż mu uwierzyłam.
–To znaczy?
–Nigdy nie wróżyłaś z liści akacji?
–Nie.
–No wyrywasz listki: kocha, nie kocha, kocha nie kocha.
–Niczego nie wyrwałeś – zwróciłam mu uwagę i zmarszczyłam czoło.
–Bo widzisz – zatrzymał się  i objął mnie tak, że się o niego oparłam – ten liść spadł na mnie jak szedłem na spotkanie z tobą, mimo że nigdzie w pobliżu nie było akacji.
–Ahaa – przeciągnęłam niepewnie.
–Dokładnie jak ty – oparł usta na moim czole i chwilę tak stał. – Nie miałem sumienia go zniszczyć, ale za każdym razem wychodziło mi, że mnie kochasz.
–Jakiś zepsuty ten liść ci się trafił. – Przewróciłam oczami i znów dostałam buziaka.
Cały dzień spędziliśmy razem. Po długim spacerze przerywanym odpoczynkiem na ławkach, poszliśmy na obiad. Tym razem wybierał Janek, ale doskonale znał moje upodobania i zabrał mnie na kuchnię gruzińską. Jedzenie było wyborne. W drodze do domu zaopatrzyliśmy się w dwie butelki gruzińskiego wina i zaplanowaliśmy wieczór pod kocykiem.
Janek zaczął rozbierać mnie jeszcze zanim dobrze zamknęłam drzwi mieszkania. Już będąc u niego na rękach, przekręciłam zamek i objęła jego głowę. Całując mnie, zaniósł do salonu i posadził na sobie. Szybko zaczęłam ściągać z niego koszulkę. Jego ciepły zapach zawładnął moimi zmysłami. Uważnie powiodłam wzrokiem z twarzy Janka na jego klatkę piersiową, po czym z przyjemnością przymknęłam powieki i oparłam usta o napiętą pierś. Drgnął od mojego dotyku jakby się go nie spodziewał. Powoli wsunął palce w moje luźne włosy i lekko je przytrzymał. Lubiłam gdy tak robił. Przesunęłam ustami po gładkiej skórze, ale Janek nie dał mi zbyt wiele zrobić. Przyciągnął mnie do swoich ust i zatopił we mnie język. Tym razem było sporo wolniej. Dawaliśmy sobie nie tylko fizyczne zaspokojenie, nie tylko gasiliśmy pragnienia. Byliśmy czuli, namiętni. Głaskaliśmy się nawzajem, przytulaliśmy, obdarowując czułością i ciepłem. W końcu nasze ruchy zwolniły na tyle, że jedynie się dotykaliśmy. Było w tym coś pięknego, romantycznego. Pierwsza otworzyłam oczy i z nieukrywaną rozkoszą przyglądałam się długim rzęsom Janka.
–Czemu tak patrzysz? – odezwał się szeptem.
–Bo lubię. – Musnęłam kciukiem jego dolną wargę i zaśmiałam się, kiedy wstrząśnięty dreszczem poruszył głową. – Jakie plany na wieczór?
–Z tobą to ja zawsze mam jeden plan – ścisnął moją talię i uniósł mnie tak, żeby oprzeć usta o mój biust. – Pięknie pachniesz.
–Wiem – objęłam jego głowę i mocniej do siebie przytuliłam.
–I lubię jak po spotkaniu z tobą, pachnę tobą.
–To też wiem. I wiesz co? – pochyliłam się do jego ust. – Ja lubię pachnieć tobą.
–Naprawdę?
–Yhy – dotknęłam delikatnie miękkich ust. – Zwłaszcza kiedy nie zostajesz na noc.
–Mogę zostawać na noc, jeśli chcesz – oplótł mnie ramionami. – Chcesz?
I co ja miałam mu odpowiedzieć? Nie chciałam, żeby wiązał ze mną przyszłość. Ja nie chciałam związku takiego stałego. Lubiłam swoje życie, a czy Janek był tym, który mógł to zmienić? Nie.
–Nie zrozum mnie źle – zaczęłam niepewnie i od razu dostrzegłam w oczach Janka przygnębienie. – Lubię jak nocujesz, lubię się obok ciebie budzić, ale to nie znaczy, że chcę…
–Nie kończ – cmoknął mnie w dekolt i przesadził na kanapę. – Pójdę już.
–Janek – zdążyłam złapać go za rękę – nie każdy jest taki szybki jak ty. To twoje ciągłe upominanie się o zapewnienia i wspólne mieszkanie nie pomaga mi. Dobra, może w moim wieku powinnam być inna, ale do cholery nie jestem! – sama nie wiem dlaczego się tak wkurzałam. – Dla ciebie to zabawa, jesteś młody, zakręcisz się, a później stwierdzisz, że idziesz dalej i pójdziesz, a ja? Ja jestem w tym wieku, że to inaczej postrzegam! – poczułam na policzku łzy, ale było już za późno na zawrócenie z tej drogi. – Nie chcę się angażować, nie chcę związku, bo to się źle skończy i dla mnie i przede wszystkim dla ciebie!
Janek przez chwilę tylko na mnie patrzył, po czym zrobił krok w moją stronę i z czułością starł z moich policzków łzy. Oparłam czoło o jego mostek i od razu poczułam jak mnie obejmuje. Zakołysał mną jak małym dzieckiem, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam.
–Cicho, skarbek – pocałował mnie w skroń – nie o to mi chodziło.
–Przepraszam – westchnęłam ciężko.
–Nie przepraszaj – delikatnie mnie odchylił i oparł o siebie nasze czoła. – Za kilka dni będziesz mieć okres, dobrze wiem, jak się wtedy zachowujesz.
–Serio?
Wzruszył tylko ramionami i znów mnie przytulił. Był niesamowity. Nie musiał niczego robić, żeby mnie wkurzyć i żeby uspokoić. Kiedy się ode mnie odsunął, myślałam, że jednak wyjdzie, ale tylko złapał moją dłoń, a druga włączył muzykę.
–Mogę panią prosić? – spojrzał na mnie z góry. Żadna normalna kobieta nie oparłaby się takiemu spojrzeniu. Uśmiechnęłam się nieśmiało i pozwoliłam się objąć. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy i to było coś nie do opisania. Energia, która nas łączyła i przyciągała, była wyjątkowa. Dłonie Janka spoczywały w bezruchu na moich biodrach, za to ja przez cały czas gładziłam jego ramiona i kark. – Nie kłóćmy się, co?
–Chętnie.
–Wolę się z tobą śmiać.
–Ja też.
–Nieprawda – uśmiechnął się. – Ty uwielbiasz się kłócić.
–Troszkę.
–Ale ja lubię jak na mnie krzyczysz – oparł o mnie czoło. – W ogólę bardzo lubię jak jesteś w pobliżu. Jak do mnie mówisz, jak mnie dotykasz, jak patrzysz. Jeśli tak bardzo nie chcesz, to nie będę tak często wspominał o tym, żebyśmy razem… – urwał i cmoknął mnie w usta – no wiesz o czym. Nie powiem, bo znów zaczniesz krzyczeć. Ale jak od czasu do czasu zapytam czy zmieniłaś zdanie, to będziesz zła?
–Będę zła, jak nie przestaniesz zaraz gadać – szepnęłam z zamkniętymi oczami. Czułam, że się uśmiechał, a po chwili jego oddech wypełnił moje płuca. Całował mnie powoli, romantycznie i ledwie wyczuwalnie. Jedynie mnie dotykał, ale sprawiał, że rozpływałam się i pragnęłam więcej. Jego usta po chwili powędrowały nieco niżej i w końcu przytulił twarz do mojej szyi. Chciałam go całego. Zarzuciłam mu ręce na kark i kołysana w rytm muzyki zapomniałam o świecie wokół nas.
Po dwóch piosenkach spędzonych w jego ramionach wróciliśmy na kanapę. Janek ekspresowo zmienił ją w wygodne miejsce do leżenia i przytulania. Z przyjemnością wcisnęłam się w miękkie koce, no i oczywiście w Janka. Włączył tym razem jakiś film psychologiczny, podobno oparty na faktach, ale ja wiedziałam, że nie będę go oglądać. W sumie żadnego filmu z Jankiem nie obejrzałam do końca. Zawsze jakoś usypiałam, no ale trudno nie zasnąć, jak otacza cię piękny zapach faceta, jego ciepło cię ogrzewa i rozgrzewa, a palce masują każdą możliwą część ciała. Nikt by tego nie zniósł, ja z resztą wcale się nie broniłam. Uwielbiałam te nasze leniwe wieczory, kiedy się do siebie nie odzywaliśmy. Trafił mi się brylant, bo Janek był jednym z niewielu mężczyzn jakich znałam, który wiedział kiedy gadać bez ustanku, a kiedy milczeć. Poza tym nie pytał mnie o wszystko. Przynosił mi kawę o odpowiedniej porze, robił mi kanapki mimo że o to nie prosiłam, i podawał mi je właśnie wtedy, gdy zaczynałam czuć głód. Nie pytał czy czegoś potrzebuję, po prostu wiedział, że tak. Wiedział, kiedy żartować, a kiedy lepiej z bezpiecznej odległości rzucić we mnie czekoladą. Miałam z jego powodu ogromne wyrzuty, bo takiego faceta powinna mieć młoda śliczna dziewczyna, która dałaby mu nie tylko siebie, ale też dzieci, które on chce mieć, a ja niekoniecznie. Czy ja byłam egoistką, trzymając go przy sobie? Czy nie mogłam kierować się swoimi uczuciami, marzeniami? Dobrze mi przy nim było.
–O czym myślisz? – Janek oparł usta o moją głowę.
–O niczym konkretnym. – Poprawiłam się i mocniej do niego przytuliłam.
–Kłamiesz.
–Czemu? –podniosłam na niego wzrok, ale tylko pokręcił głową i pocałował mnie w czoło.
–Inaczej oddychasz, jak myślisz o czymś ważnym.
–Jasne – podniosłam się i z uwodzicielskim uśmiechem usiadłam na nim. – Bardzo ciekawy film?
–Bardzo – zacisnął palce na moich biodrach i lekko docisnął mnie do siebie.
–Jak bardzo? – musnęłam paznokciami jego policzki.
–Bardzo. – Powiódł wzrokiem po moim ciele i znów spojrzał w oczy. – Dawno nie widziałem czegoś równie interesującego.
–Jak dawno? – szepnęłam tuż przy jego ustach.
–Nigdy. – Próbował mnie dotknąć.
–To nie będę ci przeszkadzać – złączyłam nas w szybkim pocałunku i zanim Janek zdążył mnie objąć, zeskoczyłam na podłogę i poszłam do sypialni. Dobrze wiedziałam, że mnie nie zostawi. Usłyszałam za plecami kroki, a po chwili poczułam silny uścisk na brzuchu i usta Janka na szyi. Uniósł mnie i po przeniesieniu przez pokój rzucił na łóżko. Udawałam że się bronię, ale wątpię, że w to wierzył. Przyparł mnie sobą do miękkiej pościeli i zaczął całować. Tym razem mocno, wręcz boleśnie. Mlaskaliśmy i jęczeliśmy sobie w usta, nie dając chwili na wytchnienie, czy choćby głębszy oddech. Jego dłonie wsunęły się niespiesznie pod moją bluzkę i co chwilę gładziły brzuch. Nasze ruchy stopniowo zwalniały, aż w końcu całkiem się zatrzymaliśmy. Janek bez słowa położył się przy mnie i przyciągnął tak, że prawie na nim leżałam. Nie chciałam walczyć ani ze sobą, ani ze snem. Przytuliłam się, podkuliłam nogę, tak że położyłam mu ją na brzuchu i zamknęłam oczy.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz