Rozdział 4
Obudziłam się po dziesiątej. Całe szczęście była sobota. Impreza u Ady miała się zacząć o siedemnastej, więc miałam chwilę na ogarnięcie mieszkania. Wstawiłam pranie, zmieniłam pościel i umyłam podłogi. Ot prace domowe czterdziestoletniej singielki. Może faktycznie pies nie byłby złym rozwiązaniem? Było by do kogo twarz otworzyć, a tak mordowałam sąsiadów śpiewem. W zakamarkach szafy znalazłam piękne, ręcznie robione pudełko na prezent i poza kopertą z voucherem wrzuciłam tam trochę słodkości i małe buteleczki z wódkami w różnych smakach.
Przed siedemnastą zamówiłam taksówkę i ubrana w czarną dopasowaną sukienkę z krótkim rękawem, z żakietem przewieszonym przez rękę zeszłam na parking. Po drodze zajechałam po zrobiony na zamówienie tort i z drogi dałam znać przyjaciółce, że jadę. Po kwadransie samochód zatrzymał się na podjeździe. Czemu nie zdziwiło mnie, że to Janek po mnie wyszedł?
–Piekna jak zawsze – odezwał się dość cicho i nadstawił policzek do pocałowania. Wiedziałam, że Ada patrzy z okna i musiałam się z nim jakoś przywitać, choćby po to, by uniknąć pytań, dlaczego traktuję go jak obcego.
–Czarujący jak ojciec. – Poczochrałam palcami jego ciemne włosy i po oddaniu mu podła z tortem pszłam w kierunku domu.
Po przywitaniu się z przyjaciólką, od razu wręczyłam jej prezent. Nie zdążyłyśmy pogadać, bo chwilę później zaczęli zjeżdżać kolejni goście. Po wszystkich wychodził Janek i ze wszystkimi witał się jak ze mną. Może to tylko w mojej głowie było, że traktuje mnie inaczej. Sama już nie wiedziałam, ale ulżyło mi na samą myśl, że to moje urojenia, a nie jego zainteresowanie.
Impreza trwała w najlepsze. Przy ogrodzeniu stały grille obsługiwane przez panów, a my raczyłyśmy się coraz to większymi kieliszkami wina. Było naprawdę ekstra. Tort wjechał jeszcze na dworzu, ale jedliśmy go w domu, bo z nieba lunął taki deszcz, że ledwo zdążyliśmy zwiać. Niestety uciekłam jako jedna z ostatnich i deszcz nieco zepsuł mi włosy. Teraz zamiast gładkiej tafli miałam pokręcone kosmyki i wyglądałam trochę śmiesznie.
Po kolejnym toaście stwierdziłam, że długo tak nie pociągnę. Alkohol wchodził mi dobrze, ale musiałam zrobić przerwę. Nie mówiąc nic nikomu, wyszłam przed domek i stanęłam przy barierce werandy. Kilka głębokich oddechów bardzo mi pomogło. Podniosłam wzrok i spojrzałam na rozświetlone księżycem chmury. Powietrze pachniało kwiatami i deszczem. Przymknęłam powieki i cieszyłam się panującą tu ciszą.
–W porządku? – mój spokój zburzył głos Janka. Odwróciłam głowę i spojrzałam na siedzącego na schodach chłopaka z papierosem w palcach.
–Nie wiedziałam, że palisz.
–Nie palę.
–To zdaje się jest ze mną jeszcze gorzej niż sądziłam – pokręciłam głową.
–Czasem mam taki dziwny odruch, nawet tego nie lubię, ale są chwile, że nie potrafię się oprzeć.
–Jakie to chwile? – oparłam się biodrem o balustradę.
–Tak ogólnie, to kiedy ponoszą mnie nerwy i mam wybór albo zapalić, albo komuś przyjebać.
–No! – zawołałam z uśmiechem. – A coś się stało, że akurat teraz miałeś taki dylemat?
Zanim odpowiedział, odwrócił lekko głowę i wypuścił dym z ust. Szara chmura zasłoniła nieco jego twarz, ale było w tym widoku coś zapierającego dech. Może to alkohol tak na mnie działał, a może w nim była ta dziwna tajemniczość, o której czyta się w głupich romansach.
–Niby nic takiego – odezwał się i przypomniałam sobie o jego obecności. – Dobrze się bawisz?
–Bardzo dobrze, dlaczego pytasz?
–Tak po prostu. Widziałem. – Z ironicznym uśmiechem pokręcił głową.
–Nie rozumiem.
–Tańczyłaś z takim jednym typem.
–Być może. Nie mogłam?
–Mogłaś – odwrócił się do mnie i dyskretnie zmierzył mnie wzrokiem. – Po prostu mu zazdrościłem. Mógł cię obejmować w taki sposób, o jakim ja mogę tylko pomarzyć.
–Oj, Janek. Daj spokój. Mogę? – wskazałam głową miejsce na schodach obok niego. Uśmiechnął się i kiwnął głową. Zachwiałam się, gdy obcas wbił się między deski podłogi, a Janek natychmiast złapał mnie za łokieć.
–Ok? – nie puścił mojej ręki.
–Tak, dzięki za ratunek. – Wyszarpnęłam but z pomiędzy desek i usiadłam.
–Jednak kopciuszek? – Janek po tym pytaniu włożył papierosa do ust. Musiałam przyznać, że palenie mu pasowało, dodawało pazura.
–Raczej podła macocha.
–Taką macochę to ja bym mógł mieć – odezwał się, ale patrzył w pustkę przed sobą.
–Masz najlepszą matkę.
–Matkę tak, ja mówię o tobie. – dopiero teraz na mnie zerknął.
–Oj, Jasiu, Jasiu… Po co ci kłopoty?
–Wiek przecież nie ma znaczenia – nie odrywał ode mnie wzroku i zaczęło mnie to peszyć.
–Ja nie o tym.
–A ja o tym – wyrzucił niedopałek i usiadł przodem do mnie. – Co w tym złego, że mi sięhnh podobasz?
–Jestem twoją ciotką – skrzywiłam usta, na co słodko się uśmiechnął.
–Mogę tak do ciebie mówić, mogę też mówić mamusiu, chciałabyś?
–Nie. Co to w ogóle za pomysł?
–Normalny, kto nam zabroni?
–Ja nie chcę takich znajomości. Jak mnie w ogóle znalazłeś?
–Wszystko przez matkę – zawołał z uśmiechem.
–Ona kazała ci mnie zaprosić na randkę?
–Męczyła mnie o narzeczoną – oparł łokcie o kolana i spojrzał w niebo. – Pomyślałem, że znajdę jakąś wolną laskę przez internet, dogadam się z nią, żeby poudawała moją dziewczynę, którą poznałem w Stanach, za miesiąc ja bym wyjechał i tyle.
–I co?
–No i na tym portalu znalazłem ciebie. Bałem się tylko, że mnie rozpoznasz.
–Sama się dziwię, że nie poznałam, bo jesteś bardzo podobny i do ojca i do Ady. Zmylił mnie brak akcentu. Swoją drogą jak to możliwe, że go nie masz?
–Może dlatego że jednak większość życia mieszkałem w Polsce. Ojciec w domu też zawsze mówił po polsku.
–No tak, ale dalej nie rozumiem, po co to było. Nie będę udawać twojej dziewczyny, zresztą Ada w to nie uwierzy.
–Nie w tym jest problem. – Poruszył palcem moje włosy. – Serio mi się spodobałaś i wcale nie mam zamiaru szukać sobie innej dziewczyny.
–Janek, nie wiem o co ci chodzi, ale nie będę w to grać, sorry. – Usłyszałam otwierane drzwi i oboje odwróciliśmy się w ich stronę. W progu stała Ada.
–Gadacie sobie? – podeszła bliżej i kucnęła za Jankiem, od razu obejmując go za szyję.
–Raczej wspólnie milczymy – uprzedziłam go, nie mając pewności, co odpowie, i z uśmiechem wróciłam do środka.
Impreza nie zwalniała. Wśród gości utworzyły się grupki wzajemnej adoracji, gwar nie cichł, a ja miałam nieodparte wrażenie, że rozluźnienie się tak dużą ilością alkoholu nie skończy się dobrze. O północy salon wypełnił się tańczącymi parami. Patrzyłam z kuchni na objęte pary i niby nie zazdrościłam, a jednak poczułam się dziwnie.
–Zatańczysz? – Janek stanął za moimi plecami i delikatnie dotknął moich bioder. Odskoczyłam gwałtownie i rozejrzałam sie po salonie.
–Poproś matkę, idzie tu. – Wzrokiem wskazałam przechodzącą między ludźmi Adę i udając robienie drinka odwróciłam się do obojga plecami.
–O, mamo! – zawołał Janek. – Właśnie cię szukałem. Zapraszam na parkiet.
Odwróciłam nieznacznie głowę i zatrzymałam wzrok na przytulonej do syna przyjaciółce. Boże, jaka ona była szczęśliwa, że go w końcu przy sobie miała. Nie wyobrażałam sobe takiej rozłąki matki z dzieckiem. Z nieukrywanym zachwytem patrzyłam jak podczas tańca rozmawiali i śmiali się, ale gdy wzrok Janka zatrzymał się na mnie, od razu spoważniałam. Nie potrafiłam odgadnąć jego zamiarów, bo to, co mi do tej pory zdążył powiedzieć, wykraczało poza moją wyobraźnię i nie brałam tego na serio. Uznałam to za jakieś młodzieńcze zauroczenie i nie dopuszczałam do siebie innej myśli.
Impreza zaczęła cichnąć dopiero przed trzecią. Zmęczona pożegnałam koleżankę i dzwoniąc po taksówkę, wyszłam na zewnątrz. Była chyba zbyt późna pora, bo nie mogłam się dodzwonić do żadnej z firm. Zawróciłam i wpadłam na stojącego tuż za mną chłopaka. Od razu dotknął moich bioder i lekko przyciągnął do siebie. Nie bawiło mnie to. Strąciłam z siebie jego dłonie i spojrzałam w kierunku domu.
–Może przenocujesz? Mama już padła. – Zdecydowanie za dużo wypiłam, bo zaczynał mi się podobać taki wpatrzony we mnie i jednocześnie zawstydzony. Błądził wzrokiem po mojej twarzy, a gdy jego wzrok zatrzymał się na moich ustach, lekko zassał dolną wargę.
–Wolałabym wrócić do domu.
–Boisz się zostać?
–Powinnam? – Na moje pytanie zmrużył oczy i posłał mi uwodzicielskie spojrzenie.
–Obiecuję, że nie zrobię ci niczego złego – ściszył głos i dyskretnie się rozejrzał. – Przeciwnie, będę ci robił dobrze, ile tylko będziesz chciała.
–Nie sądzisz, że każde z nas potrzebuje już czegoś innego?
–A ty tylko voltaren i termofor?
–Lubię ciepełko – uniosłam kącik ust i nie przestawałam mu się przyglądać.
–Zazdroszczę.
–Mogę ci taki kupić. Preferujesz z pestkami wiśni, z kaszą czy wodą?
–Udajesz, że nie rozumiesz? – ostrożnie dotknął palcami brzegu mojej marynarki. – Ja nie zazdroszczę termoforka tylko termoforkowi. Sam bym chętnie rozgrzał ci stopy – odwrócił się w stronę domu i zbliżył do mnie twarz. – Nie tylko stopy.
–Jan – westchnęłam, odchylając w tył głowę. – Odpuść, bo to nie przejdzie.
–Chodzi ci tylko o mój wiek?
–O wszystko – podniosłam głos i wychyliłam się zza niego, sprawdzając, czy nikt nas nie ogląda. – Tu nic nie pasuje, zauważyłeś? Wiek, stopień znajomości, doświadczenia i potrzeby. Nic się nie zgrywa!
–Gdybym był po trzydziestce i nie był synem mojej matki, to byłoby w porządku? Chciałabyś mnie?
–A na tym to polega? Na chceniu się?
–A nie?
–No właśnie – lekceważąco pokręciłam głową. – Ty chcesz mieć, a nie być z kimś. To ogromna różnica. Ja potrzebuję czegoś innego, chociaż… Chociaż coraz częściej myślę, że właśnie na siłę szukam potrzeb, tylko dlatego że społeczeństwo wciąż krzywo patrzy na czterdziestoletnie singielki.
–Brakuje ci do czterdziestki.
–A tobie do mnie. – szepnęłam poważnie i z uśmiechem spojrzałam na wychodzącą z domu Adę. Chwiała się lekko, ale była przytomna.
–Wejdźcie do domu, bo zimno już! – zawołała z werandy.
–Ja już wracam, tylko…
–Może ja odwiozę ciocię – ta ciocia zabrzmiała w jego ustach dość dziwnie. – Bo taksówki już nie chodzą!
–Super – Ada uniosła kciuk.
–Poradzę sobie jakoś – wtrąciłam się, bo nie chciałam zostawać z nim sama. Z drugiej strony musiało wszystko wyglądać naturalnie.
–Ale to żaden kłopot – Ada owinęła się kocem i podeszła bliżej. – Przecież stąd nic nie jeździ. Możesz zostać na noc – rozłożyła ręce i kiwnęła głową w stronę domu. Nie musiałam się odwracać do Janka, żeby wiedzieć jak się szczerzy. – Jakoś się pomieścimy.
–Możesz spać ze mną – szepnął Janek, zanim podeszła Ada.
–Odwal się człowieku – burknęłam i zrobiłam krok w stronę przyjaciółki. – Nie będę robić kłopotu, jutro przyjadę pomóc ci sprzątać.
–Tylko nie wcześniej niż w południe, błagam – wyjęczała zmordowana i objęła mnie za szyję.
–Wcześniej nie ma opcji. Trzymaj się lalka – pocałowałam ją w policzek i odwróciłam do Janka. – Propozycja aktualna?
–Zapraszam – dłonią wskazał swój samochód. Kiedy do niego podeszliśmy, Janek otworzył mi drzwi pasażera, ale specjalnie stanął tak, bym nie mogła od razu wsiąść. – Mam dziś wyjątkowe szczęście.
–Bo?
–Mamy dla siebie cały kwadrans – mrugnął okiem. – A może nawet więcej, jakbym pojechał jakąś okrężną drogą.
–Nawet o tym nie myśl.
–Możesz oczywiście zostać na noc.
–To się robi niesmaczne – na siłę wsiadłam do auta i szarpnęłam drzwi, głośno je zamykając.
Janek spokojnie usiadł za kierownicą i zbyt wolno wyjechał za bramę. Byłam pewna, że już się nie odezwie, ale to były złudne nadzieje, nie wytrzymał nawet stu metrów.
–Czy niesmaczne to się okaże, kiedy dasz się spróbować.
–Janek, co się z tobą dzieje? – krzyknęłam. – Gdzie ten fajny wesoły chłopak, o którym opowiadała Ada?
–Nie przestałem być wesoły, po prostu przy tobie budzą się we mnie nieco inne odruchy niż opowiadanie dowcipów.
–To przykre.
–Czekałem na ciebie zbyt długo, żeby teraz nie wykorzystać okazji, że mam cię na wyciągnięcie ręki.
–Zbyt długo? Znamy się raptem kilka dni! Co ty pieprzysz?
Niespodziewanie Janek zjechał na pobocze i włączył światła awaryjne. Odskoczyłam, gdy odwrócił się na fotelu, ale nawet nie próbował mnie dotykać. Po prostu mi się przyglądał.
–Chcesz prawdy? – w odpowiedzi kiwnęłam głową. – Słyszałem o tobie od małego, matka zawsze cię wspominała, nawet kiedy byłyście już pokłócone, to przy każdej rozmowie słyszałem o tej Indze. Intrygowałaś mnie w jakiś dziwny sposób. Nie pamiętałem cię przecież, a zawsze byłaś mi najbliższa zaraz po mamie. Musiałem cię poznać, chciałem cię poznać bo bez ciebie moje życie wydawało się dziwnie puste… – zawiesił głos i uroczo się uśmiechnął – nie moje – dokończył po głębokim oddechu. – Nie sądziłem, że znajdę cię w taki sposób, ale najwyraźniej mam dużo szczęścia. Każdego dnia od przeszło miesiąca oglądałem twoje zdjęcia i marzyłem, żebyś dała mi się dotknąć. Każdego wieczora wyobrażałem sobie twój zapach i miękkość dotyku. Tego jak twoje włosy będa prześlizgiwać się między moimi palcami, kiedy będziemy razem leżeć w łóżku. Wstyd przyznać, co wtedy czułem i w którym miejscu.
–Janek, co ty bredzisz? – wyszeptałam szczerze przestraszona, bo to brzmiało jak wyznanie psychopaty.
–Nawet nie wiesz, ile nocy przeżyłam z tobą w myślach, w snach… – urwał i odwrócił twarz do szyby. – Ile razy zaspokajałem swoje żądze twoim obrazem w mojej głowie. –Skrzywiłam usta, bo to mnie serio obrzydzało. – Nie musiałem się masturbować, by czuć ulgę – dopowiedział, jakby czytał mi w myślach. – Wystarczyło, że wyobrażałem sobie ciebie w łóżku obok mnie, zaspaną, z rozpuszczonymi włosami, pachnącą naszym seksem – palcem dotknął luźnego kosmyka moich włosów, a ja nie potrafiłam zareagować. – Marzę, by zrobić ci rano kawę i przynieść do łóżka, żeby obudzić cię pocałunkami, żeby usłyszeć to podniecające mruknięcie, które wydasz z siebie, przeciągając się w pościeli. Zlituj się i pozwól mi na to chociaż raz, jeden raz, abym mógł zobaczyć, jak to jest być z tobą naprawdę.
–Dość – uniosłam dłoń. – Nie będę tego dłużej słuchać. Zawieź mnie do domu. – Nie spuszczał ze mnie wzroku i trochę się go bałam. – Proszę.
–Jasne. – Przez chwilę nie odwracał wzroku, po czym odpalił silnik i wyjechał na drogę.
Jak tylko zatrzymaliśmy się pod blokiem, wyskoczyłam z auta jak poparzona. Nie oglądałam się za siebie, nie słuchałam tego, że mnie wołał. Po prostu chciałam zniknąć i nie mieć z nim już więcej do czynienia. W domu od razu rzuciłam się na łóżko, ale mimo zmęczenia i wypitego alkoholu sen nie nadchodził. Przewracałam się z boku na bok i nie potrafiłam przestać o nim myśleć. To, co mówił, było z jednej strony nienormalne i przerażające, z drugiej, nie powiem, schlebiało mi. Chyba jeszcze żaden facet nie mówił o mnie w taki sposób. Dziwnie się czułam, słuchając tego. Może przez to, że był szczery, to nie było puste gadanie dla samego uwodzenia, on tak naprawdę myślał.
Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale zaniepokojona dziwnym dźwiękiem podniosłam w końcu głowę z pościeli. Byłam pewna, że drzwi są zamknięte, a jednak poszłam to sprawdzić. Poruszyłam klamką, upewniając się, że wszystko jest w porządku, a gdy wracałam do sypialni, na mojej drodze stanął Janek. Sparaliżowana strachem nie dałam rady się odezwać.
–Nie wytrzymałem – szepnął przyjemnie i powiódł wzrokiem w dół mojego ciała. Zdziwiło mnie, że byłam przebrana w koszulkę na ramiączkach, ale nie to zaprzątało moje myśli. On to robił. Jego wzrok palił ogniem moją skórę, a dotyk na nagim ramieniu wywołał przenikliwy do szpiku dreszcz. – Nigdy cię nie zostawię.
–Jak tu wszedłeś? – pytając, zrobiłam krok w tył.
–Dla ciebie jestem zdolny do wszystkiego. – znów się zbliżył.
–Nie zapraszałam cię.
–Nie musiałaś – objął mnie ramieniem i oparł o siebie. Jego zapach w sekundę zawładnął moimi zmysłami, a miłe mrowienie z tyłu głowy zmusiło mnie do przymknięcia oczu. – Wiem, czego chcesz, ale wiem też, że będziesz się bronić. – Zbliżył do mnie twarz i pochylił się do mojego ucha. – Niepotrzebnie, skarbie – wyszeptał i dotknął wargami policzka. – Nie uciekniesz od własnych pragnień, od przeznaczenia.
–Skąd przypuszczenie, że czuję właśnie to? – mój głos nienaturalnie drżał.
–Bo inaczej nie pozwoliłabyś mi na to – urwał zdanie i na siłę złączył nasze usta. Był zachłanny i nienasycony. Całował mnie tak głęboko, że traciłam oddech, ale faktycznie nie umiałam przerwać. Cholera, ja tego nie chciałam. Nigdy czegoś takiego nie czułam, tego drżenia gdzieś w środku, tych unoszących się na ciele włosków, przyspieszonych oddechów i pulsujących skroni. Magia działa się we mnie i tonęłam w niej po czubek głowy. Nie od razu oddałam pocałunek. Wahałam się chyba zbyt długo, bo Janek chwycił delikatnie moje szczęki i oderwał nas od siebie. Było mi wstyd nawet na niego patrzeć. Czułam na mokrych ustach jego nerwowe oddechy i pragnęłam go więcej. Jak idiotka lgnęłam do niego, choć wiedziałam, że to błąd. – Powiedz coś.
–Nie rób tego nigdy więcej – wydusiłam w końcu.
–Będę robił – popchnął mnie tak, że musiałam zrobić krok w tył. – Będę robił wszystko, czego chcę, bo ty też tego chcesz.
–Nie popisuj się – dotknęłam nogami do ramy łóżka i próbowałam się wyszarpnąć.
–Nie doceniasz mnie – zaplótł mi ręce za plecami. – Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chcesz, no zrób to.
Miał rację, tego nie umiałam mu powiedzieć wprost. Patrzył na mnie tymi błękitnymi oczami, a ja wymiękałam. Nie poznawałam siebie, ale on działał na mnie w niezwykły sposób. Bez słowa dotknął moich ust i ponownie zabrał mnie w krainę przyjemności. Nieśmiało oddawałam pieszczoty i wciąż miałam na uwadze różnicę wieku. Nie wiedziałam, czego oczekiwał od mnie jako kobiety, nie zdążyłam go przecież poznać. On zdawał się nie zwracać na takie szczegóły uwagi. Ciężko oddychał w rytm naszych pocałunków, a po kilku chwilach poczułam na ramieniu dotyk jego palców. Jednym ruchem zsunął cienkie ramiączka, a koszulka opadła na podłogę. Zasłoniłam się, lecz on chyba tego się spodziewał. Złapał moje nadgarstki i spokojnie położył je sobie na barkach. Zacisnęłam palce, gdy jego dłonie dotknęły moich pośladków, i teraz nic nas już nie hamowało. Z głośnym warknięciem prawie mnie podrzucił i ze mną na rękach wszedł na łóżko.
Zerwałam się z poduszki i głośno dysząc, rozejrzałam się po pustej sypialni. Wszędzie panowała cisza. Nerwowo spojrzałam na poduszkę obok siebie i odetchnęłam, że nie było na niej śladów faceta. To sen, najgłupszy jaki mógł mi się trafić. Zegarek wskazywał szóstą rano, ale wiedziałam, że już nie pośpię. Wyszłam z łóżka i spojrzałam na siebie w lustrze. Co się ze mną działo? Co się zmieniło? Jeszcze tydzień temu nie pomyślałabym, że taki dzieciak zawróci mi w głowie, a zawrócił. Trafił w czuły punkt, który sama nie wiedziałam gdzie był, bo nawet dotykać mnie nie musiał, abym czuła w sobie przyjemne ciepło. Jedno było pewne, nie mogłam ulec. Mógł być moich myślach i snach, ale nie naprawdę. Nie chciałam do tego dopuścić i nie tylko ze względu na niego, lecz przede wszystkim na Adę. Nie wybaczyłaby mi tego i słusznie.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
Storie d'amoreInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_