Rozdział 15
Lekcje starałam się prowadzić jak zwykle, ale każda kolejna była trudniejsza. Byłam senna, a przede mną były jeszcze fakultety. Usiedliśmy z moją szczęśliwą dwunastką w sali i zaczęliśmy od przypomnienia sobie tematu wiązań chemicznych i oddziaływań międzycząsteczkowych. Na poprzednich zajęciach mieli z tym problemy i na dziś mieli się przygotować. Słuchałam każdego z zainteresowaniem i podobało mi się, że uważali, bo potrafili wytykać sobie błędy. Byłam z nich dumna. Byli serio przygotowani i miałam coraz mniej obaw przed egzaminami. Mieliśmy jeszcze dużo do powtórzenia, ale wierzyłam, że sobie ze wszystkim poradzą.
Po zajęciach poszłam do Niebieskiego. Tradycyjnie rozejrzałam się po pustym parkingu i zawiodłam się, nie dostrzegając w pobliżu Janka. Myślałam, że już mu przeszło. W drodze do Ady zajechałam po ulubione napoleonki. Przyjaciółka powitała mnie z uśmiechem i od razu zaprosiła do salonu. Najpierw upewniłam się, że jesteśmy same. Dyskretnie się rozejrzałam, ale wyglądało, że Janka naprawdę nie było.
–Szukasz kogoś? – Ada przechyliła głowę i spojrzała na mnie tak, jakby wiedziała, co zaszło dzisiejszej nocy.
–Janka, miałam się z nim umówić na następne korki – palnęłam bezmyślnie.
–Mówiłam, że go dziś nie będzie – spojrzała na mnie krzywo. – Poszedł na randkę – Tym razem uśmiechnęła się promiennie. – Przyznał w końcu, że ktoś jest.
–Tak? – zmarszczyłam brwi i w ukryciu zerknęłam na telefon, na którym nie było jak dotąd niczego. – A co mówił?
–Jak to zakochany facet, że jest piękna i mądra, i taka wyjątkowa, i jedyna już na zawsze.
–Nieźle. – Przytaknęłam chłodno. – Jak wygląda?
–Nie wiem, no ale wystarczy przecież, że piękna – zaśmiała się w głos. – Chciałam, żeby ją zaprosił na obiad albo chociaż kawę, ale się migał. Mówi, że to za szybko.
–Może nie wiąże z nią przyszłości, w przeciwieństwie do ciebie.
–Wydaje mi się, że to ona nie wiąże przyszłości z nim, bo coś brzęczał, że ciągle o nią walczy.
–Wiesz… – upiłam łyk wyśmienitej kawy – w poważnym związku trzeba o siebie walczyć stale, nie tylko na początku.
–Od kiedy ty taka specjalistka od związków?
–Od związków żadna, ale od braku walki o drugą osobę jak najbardziej. Ty też nie zaprzeczysz, że jak tylko przestaliście z Kamilem o siebie zabiegać, to się posypało.
–Posypało się, bo to dziwkarz! – nakrzyczała na mnie.
–A jeśli nie? – spojrzałam na nią spod rzęs. – Jeśli to tylko tak wyglądało?
–Wiem, co widziałam! – miała łzy w oczach i to dało do myślenia, wcale nie przestała go kochać.
–Co widziałaś? Czy chociaż raz przyłapałaś go w jednoznacznej sytuacji? Takiej gdzie nie ma wątpliwości, że zdradził. W łóżku, całującego się z inną, trzymającego rękę w jej majtkach?
–Nie – odparła chłodno.
–To co się stało? – pochyliłam się do niej.
–Nic.
–Ada? – złapałam jej rękę i czekałam aż na mnie spojrzy.
–Oj… Po prostu, po prostu to nie był dobry związek.
–Przede wszystkim byliście za młodzi na dziecko.
–On mnie nigdy nie kochał, a ja… Ja nie chciałam mu zagradzać drogi do szczęścia.
–Co ty mówisz? – nie wierzyłam, że w tym tkwił problem.
–Ciągle gadał o Stanach, a ja bardzo nie chciałam wyjeżdżać. Nie sądziłam tylko, że odbierze mi dziecko.
–Nie odebrał ci go. Janek sam chciał! – palnęłam bezmyślnie i po minie Ady poznałam, że to był błąd.
–Rozmawiał o tym z tobą?
–Wspomniał coś.
–Kiedy? – No i co miałam jej odpowiedzieć? Przecież nie prawdę.
–Na twoich urodzinach – skłamałam i miałam nadzieję, że zdążę go uprzedzić.
–Byłam złą partnerką i złą matką – rozpłakała się w głos. Przesiadłam się bliżej i objęłam ją. Długo zeszło, zanim chociaż trochę się uspokoiła i ocierając nos rękawem, odsunęła się ode mnie.
–Nie wiem jaką byłaś dla Kamila partnerką, ale na pewno nie byłaś i nie jesteś złą matką, każdy ma czasem gorszy czas, a to że Janek chciał wyjechać i kształcić się w Stanach, to nic ani złego, ani dziwnego. To że się do ciebie tyle czasu nie odzywał nie było w porządku, ale myślę, że on już to wie.
–A ja myślę, że on to wszystko robi specjalnie – słuchając, zmarszczyłam lekko brwi. – Mówi, że zostanie, że na studia pójdzie, a jak już się z tą myślą oswoję, to powie, że jednak wraca.
–Nie zrobi tego – potarłam jej ramię.
–Skąd wiesz? – jej wzrok był przenikliwy, jakby czekała na prawdę z moich ust. Patrzyłam w środek jej źrenic, z jednej strony nie chcąc niczego zdradzić, z drugiej nie chciałam jej okłamywać. – No właśnie.
–Może porozmawiaj z nim szczerze. – Zaproponowałam, a tak na serio, to bardzo nie chciałam, żeby był z nią szczery.
–Poczekam, aż sam zechc ze mna rozmawiac. Ostatnio jest bardzo zamknięty w sobie. Na początku opowiadał mi o wszystkim. Teraz tylko oznajmia, że wychodzi, ewentualnie, że nie wróci na noc.
–Często nie wraca?
–Może ze trzy razy.
Pokiwałam głową, bo ja zapamiętałam tylko jedną naszą wspólną noc, pomijając tę po wyjściu do klubu. Zastanawiałam się gdzie bywał i przede wszystkim z kim. Niestety nie mogłam dopytywać się Ady. Szybko zorientowałaby się, że jestem tym za bardzo zainteresowana. Odpuściłam temat, zwłaszcza że Janek jak dotąd nie odpisał na moją wiadomość. Do wieczora słuchałam w sumie tylko żali przyjaciółki, która bardzo wylewnie opowiadała o wrednym szefie, głupich koleżankach i obleśnych samcach, których spotykała w robocie. Wiedziałam, że jej słowotok miał drugie dno, odkąd ją pamiętałam w trudnych chwilach swoje myśli zagluszala paplanina o rzeczach nieistotnych. Nie próbowałam dociekać prawdziwego powodu tego stanu, ale przed dwudziestą, miałam już dość. Zerknęłam na zegarek i zaczęłam się zbierać.
–Ty się nie martw na zapas – odezwałam się. – Janek nie jest głupi i nie wplącze się w nic złego.
–Skąd ta pewność?
–Znikąd, ale pomyśl o nim nie jak o swoim synu, ale jak o zwykłym chłopaku. No brakuje mu rozumu?
–No nie.
–No! – zawołałam z uśmiechem. – Daj mu luz, poczekaj, sam niech ułozy swoje sprawy i wtedy na pewno ci o nich powie. Na siłę nic nie wskórasz.
–Może masz rację. – W końcu się uśmiechnęła. – Chcę nadrobić lata rozłąki w miesiąc.
–Daj mu swobodę, nie zawiedzie cię, daję słowo, znam się trochę na młodziezy – po tych słowach objęłam przyjaiółkę i po szybkim buziaku wyszłam z jej mieszkania.
Do domu dojechałam zastanawiając się nad całą tą sytuacją. Zrobił się niezły bałagan. Nie wierzyłam, że Adzie pasować będzie moja znajomość z Jankiem. Nie dziwiło mnie to, bo sama uważałam, że to błąd, a jednak będąc blisko niego zapominałam o bożym świecie, istnieliśmy tylko my, a że nikt nigdy nie dał mi takiego poczucia, to chciałam się go jak najdłużej trzymać. Ja w przeciwieństwie do niego nie wierzyłam w trwałość tego związku. Wiedziałam, że prędzej czy później on ochłonie, a ja przestanę być dla niego nieuchwytnym celem, o który trzeba się starać. Znajdzie sobie kogoś, kto nie przysporzy mu problemów i z kim nie będzie się musiał kryć po kątach, jak ze mną.
Na parkingu poczułam dziwny dreszcz i nerwowo rozejrzałam się wokoło. Nikogo nie było, nie licząc przechodniów za ogrodzeniem, ale nikt nie zwrócił mojej uwagi. Zabrałam z Niebieskiego torebkę i szybkim krokiem poszłam w stronę klatki schodowej. Tu trochę odpuściłam, jednak gdy otwierałam drzwi mieszkania, coś zaszeleściło za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na wielki bukiet, trzymany przez Janka. Podszedł do mnie bardzo powoli, ale przez cały czas patrzył mi w oczy.
–Przepraszam za poranek – odezwał się pierwszy i dopiero wtedy wręczył mi bukiet. – zachowałem się jak gówniarz.
–Nie, to ja przesadziłam. W nocy powinnam być bardziej stanowcza, a nie wyganiać cię rano.
–W nocy byłaś w sam raz – zarumienił się i zwiesił głowę. Dziś to jego zachowanie było bardzo kuszące. Przypomniałam sobie tę noc i sama poczułam zawstydzenie. Miałam do wyboru podziękować i wygonić go do domu, bądź powtórzyć i dopiero go wygonić. Wybrałam tę gorszą opcję. Nie musiałam się nawet odzywać. Mój wygłodniały wzrok, wystarczająco dobrze oddawał pragnienia. Janek rozejrzał się po klatce schodowej i jednym ruchem uniósł mnie i oparł na swoim brzuchu.
Zaczęliśmy już w przedpokoju. Rzuciłam torebkę oraz kwiaty i po omacku sięgnęłam do zamka w drzwiach. Nie chciałam nieproszonych gości. Niesiona do sypialni, całowałam go i powoli podciągałam brzegi jego koszulki.
–Szybka jesteś – wymruczał, chowając twarz w mój biust.
–Bo muszę się wyspać – szepnęłam i spojrzałam mu w oczy. Długo na siebie patrzyliśmy. Zbyt długo, żeby nie zrozumiał, co chciałam powiedzieć. Z czułym uśmiechem przyciągnął mnie do siebie i obdarzył gorącym pocałunkiem. Drgnęłam, gdy dreszcz przebiegł moje ciało i powoli się odsunąłem.
–Wiem, co myślisz, ale błagam cię, nie teraz – po zdjęciu ze mnie kiecki, złapał zapięcie stanika i szybko pozbawił mnie tej części garderoby. Wstydziłam się, a jednak nawet odrobinę się nie zasłoniłam. Przymknęłam powieki, kiedy jego wzrok przeniósł się z mojej twarzy niżej. Nie pierwszy raz mnie widział, a jednak bałam się reakcji. Drgnęłam, gdy położył dłonie na moich żebrach, a kciukami zahaczył o piersi. Jego oddechy poczułam na wrażliwej skórze, a moje sutki nawet bez pieszczot w sekundę stwardniały. Co on ze mną wyprawiał? Gdy złapał ustami sutek, jęknęłam i odruchowo wypięłam jeszcze mocniej. Teraz już się nie powstrzymywał, lizał je o gryzł, doprowadzając mnie do obłędu. Wiłam się w jego rękach i w końcu na siłę uniosłam jego twarz. Przez chwilę mi się przyglądał, ale nie trwało to zbyt długo. Objął mnie mocno ramieniem i obrócił tak, że leżałam na łóżku. Przyparł mnie sobą i sam zaplótł na sobie moje nogi. Nie protestowałam, również wtedy gdy przycisnął moje ręce do materaca, a sam zjechał ustami na mój biust. Uwielbiałam to, brak możliwości ruchu działał na mnie pobudzająco. Udało mi się wyrwać ręce z uścisku i objęłam głowę Janka. Natychmiast wrócił do moich ust. Tu też go potrzebowałam. W zasadzie potrzebowałam go wszędzie. Sama go całowałam i nie pytałam, czy tego chce. Ja chciałam. Chciałam mokrych głębokich i odbierających dech pieszczot, których kolejnego dnia mogłam się wstydzić. Te właśnie takie były. Nie kontrolowaliśmy swoich ciał, czy oddechów. Niczego nie pilnowaliśmy, i to było cudowne. Ta dzika żądza, która drzemała w każdym z nas, te nieposkromione odruchy, które tłumiliśmy w sobie, w łóżku mogliśmy w końcu okazać. I robiliśmy to, oj robiliśmy. Zepchnęłam Janka niżej, bo czułam jak moja bielizna przecieka. Nie kłócił się. Posłusznie, oczywiście z ustami przy skórze, zjechał niżej i jednym ruchem zerwał ze mnie majtki. Poczułam nagły chłód, a po chwili zastąpiło go ciepło męskich warg. Boże, jak on to cudownie robił. Nie wiem jak mu się to udawało, ale był wszędzie, lizał mnie, całował i drażnił-do bólu, ale z czułością. Trzęsłam się i wyginałam plecy, ale nie prosiłam o koniec, mógł mnie męczyć choćby godzinę. Płynnym ruchem wsunął we mnie palce. Rozluźniłam napięte mięśnie, a z moich ust wydostał się zachrypnięty jęk. Tego potrzebowałam. Odetchnęłam i wygodnie wcisnęłam plecy w pościel. Pozwalałam mu na wszystko i chętnie z tego korzystał. Czułam zbliżający się szczyt. On też to czuł, bo kiedy przestałam kontrolować skurcze, głośno mruknął i podciągnął się na rękach. Mokrymi ustami zaczął mnie całować, ale to było na swój sposób podniecające. Nie odrywając się ode mnie, rozpinał spodnie, a ja gładziłam jego napięte mięśnie. W końcu miałam go całego, pachnącego młodością i erotyzmem. Pociągnęłam go na siebie i znów utonęliśmy w pocałunkach. Były głośne i obrzydliwie mokre. Śliniliśmy swoje wargi i policzki, gryźliśmy się nawzajem. Boże, to było niesamowite! W końcu Janek rozchylił moje nogi i patrząc mi w oczy, wsunął się do środka.
–Tak – westchnęłam ciężko, a gdy zakołysał biodrami, wyprężyłam ciało.
Dziś bardziej się spieszył. Powiódł dłońmi w górę mojego ciała i złapał moje ręce nad głową. Wiedział, że to lubię i z cwanym uśmiechem zbliżył się znów do mojej twarzy. Nie musiałam nic mówić, on też nie. Nie przestając się kołysać, złączył nasze usta. Z każdą mijającą sekundą czułam go bardziej, mocniej. Uwielbiałam to, tę stanowczość, którą w sobie miał, ten upór dzięki któremu byliśmy właśnie w tym miejscu. Dyszałam coraz głośniej, nie mogąc opanować juz ciała i w myślach błagałam go o kiniec. Jakby czytając mi w myślach, klęknął i pociągnął mnie bardziej na siebie. Uniesione biodra pozwalały na głębsze pchnięcia. Głaskał mnie i ściskał aż w końcu zatrzymał się na biuście. Za każdym razem robił to idealnie mocno. Obejmował szczelnie każdą pierś, a kciukami drażnił obolałe już sutki. Uniosłam jeszcze bardziej tyłek, licząc na szybki finisz, ale tego, co zrobił Janek, na pewno nie oczekiwałam. Złapał mnie za krtań i pociągnął w górę tak, że usiadłam na nim. Od razu zaczął mnie całować i w tym samym czasie poprawił się, by było nam wygodnie. Unosiłam się powoli i jeszcze wolniej opadałam. Nie chciałam przyspieszać.
–Jak to zrobiłeś? – wydyszałam mu w usta i czułam jak się uśmiecha.
–Sam nie wiem – szepnął. – Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci krzywdy.
–Krzywdy nie – docisnąłem się do niego i objęłam mocno głowę. – Możesz tak robić częściej – spięłam mięśnie, gdy jego dłonie wylądowały na moich pośladkach. Byłam zmęczona i jego pomoc bardzo mi się przydała. Poddawałam się jego ruchom i cieszyłam się, że dopasowuje je do swoich potrzeb. Całowałam jego twarz i szyję, drapałam plecy i nie chciałam przestawać.
W końcu nasze ruchy przybrały na sile i zamiast podnieconych mruknięć słychać było jęki bólu i zmęczenia. Patrzyliśmy sobie w oczy i nie przerwaliśmy, nawet szczytując. Zagryzłam wargę, nie chcąc wybuchnąć zbyt głośno, niestety kiedy gorąca fala przyjemności zalała moje ciało, nie wytrzymałam. Odchyliłam głowę i wyjęczałam orgazm. Janek nie przestał. Kołysał mną i mocno mnie do siebie przyciskał, aż w końcu i on opadł z sił.
Zapadła tak przenikliwa cisza, że słychać było bicie naszych tętnic. Oparłam czoło o ramię Janka, a on przesuwał palce po moich plecach. Dawno tak dobrze się nie czułam. Objęłam go jeszcze mocniej i wtuliłam w ciepłe ciało pachnące pożądaniem. Wdychałam jego zapach niczym narkoman i zauważył to, bo odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy.
–Nie patrz tak na mnie – uciekłam wzrokiem i znów się w niego wcisnęłam.
–Jak niby? – pocałował moją skroń.
–No właśnie tak – tym razem sama się odsunęłam.
–Nie podobało ci się? – brzmiał bardzo niepewnie, jakby naprawde obawiał się, że coś poszło nie tak.
–Podobało – poprawiłam policzek.– Bardzo mi się podobało. – oparłam policzek o jego bark i przejechałam palcem po jego piersi. – Nocuj dziś w domu.
–Co?
–Matka mi się skarżyła, że mało czasu z nią spędzasz, że nie rozmawiacie.
–Kochanie – poprawił mnie na sobie. – Ona ciągle chce rozmawiać o mojej dziewczynie. Wiesz, ja mogę powiedzieć jej o tobie wszystko.
–Nie żartuj – odepchnęłam go, udając złość.
–No to inaczej nie mogę.
–Mogę o coś zapytać? – Jego nocne wyjścia nie dawały mi spokoju.
–Oho – zaśmiał się i mocniej mnie przytulił. – Mam się bać?
–Bać nie – oparłam dłonie na jego barkach. – Masz kogoś? To znaczy, spotykasz się z kimś? W sensie z dziewczyną?
Przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym opuścił wzrok i kiwnął głową. Poczułam się jak idiotka. Chciałam go odepchnąć, ale mi nie pozwolił, złapał mnie za dłonie i ucałował obie.
–Mam – westchnął. – Skąd to pytanie?
–Ada się dziś pochwaliła, że kilka nocy nie było cię w domu. U mnie poza pierwszą nocą po baletach byłeś tylko raz.
–Zazdrosna? – złapał mnie w pasie i lekko zakołysał.
–Nie, ale nie życzę sobie, żebyś robił ze mnie kretynkę. – Podniosłam głos i wstałam.
Nie zwracałam na niego uwagi i owinięta kocem poszłam do łazienki. No i co ja sobie myślałam? Jak bezmózga nastolatka dałam mu się uwieść, aż mi przed sobą wstyd.
Nie zareagowałam, kiedy Janek zapukał do drzwi łazienki i odkręciłam wodę pod prysznicem. Chciałam ochłonąć i przede wszystkim zmyć z siebie jego zapach. Nie przestałam się myć, kiedy Janek stanął za drzwiami kabiny i dopiero gdy je otworzył, zakręciłam wodę i chciałam wyjść. Delikatnym ruchem wepchnął mnie z powrotem i od razu odkręcił wodę.
–Nie robię z ciebie kretynki – mówiąc, nalał na dłoń odrobinę żelu i obrócił mnie tyłem do siebie. – Zapytałaś czy mam dziewczynę, mam– pocałował mnie w kark. – Mam ciebie – zaczął przyjemnie masować moje plecy i ramiona. – A te noce, o których mówiła mama, to pracowałem, to znaczy byłem na razie na próbę - znów odwrócił mnie twarzą do siebie i złapał mocno za biodra. – Nie mam nikogo poza tobą.
–I dlatego nic nie powiedziałeś? Gdybym nie zapytała, to też byś się nie pochwalił?
–Kochanie – przesunął dłonie na moje plecy i pośladki, po czym wrócił na biodra – Znasz matkę, ona nie chce, żebym pracował, a ja nie chcę być na jej utrzymaniu. Praca będzie tylko w weekendy. W tygodniu studia i ty – zbliżył do mnie twarz.
–A co to za praca?
–W klubie nocnym na bramce.
–Co? – zawołałam i odepchnęłam go od siebie.
–Zła? Nie narobię się, to dość drogi lokal, więc i plebs nie przychodzi…
–Za to banda rozebranych lasek nie?
–Ubranych, to nie go-go.
–Wszystko jedno – krzyknęłam i wyszłam z kabiny. Nie zwracałam uwagi na gapiącego się na mnie Janka i owinięta ręcznikiem poszłam do sypialni się ubrać.
Do salonu wróciłam z papierami pod pachą. Rzuciłam wszystko na stolik i poszłam zrobić sobie kawy. Nie zaproponowałam jej Jankowi, mimo że cały czas wodził za mną wzrokiem. Z kubkiem usiadłam na kanapie i sięgnęłam czerwony długopis. Zabrałam się za sprawdzanie klasówek i pokazowo olewałam swojego gościa.
–Będę ci przeszkadzał, jak zostanę jeszcze chwilę? – próbował pocałować mnie w bark, na co stanowczo mu nie pozwoliłam.
–Tak.
–Mam pójść?
–Tak. – nie odwróciłam wzroku od kartek.
–Zła jesteś? – na siłę zabrał mi klasówkę. – To chyba dobrze, że nie zwalę swojego utrzymania wyłącznie na matkę.
–Dobrze, bardzo dobrze. – Znów chciałam sięgnąć kartkę i znów mi ją zabrał.
–To w czym jest problem?
–Pomyśl! – wyszarpnęłam papier i odsunęłam się od niego. Nie powinnam mieć pretensji, a jednak je miałam. Wiedziałam doskonale, czym skończy się ta jego praca. Raz dwa znajdzie sobie dupę, przecież wiedziałam jak wygląda i że umie działać na kobiety, a ja cóż, okażę się pomyłką.
–Dobra – podniósł się z kanapy i pochylił nade mną. – Nic nie rozumiem, ale i tak cię kocham. – pocałował mnie w czoło i wyszedł z mieszkania. Przez chwilę patrzyłam na drzwi i wyrzucałam sobie, że tak go potraktowałam.
Szybko, chcąc zagłuszyć własne myśli, zabarałm się w końcu za pracę. Skupiałam całą uwagę na tym, co miałam przed sobą, a jednak moje myśli wciąż gdzieś uciekały. Uderzyłam trzymanymi kartkami w stół i spojrzałam jak się rozsypują. Byłam wściekła na siebie, na niego, na całą sytuację. Wyszłam na balkon i oparłam dłonie o balustradę. Przypomniałam sobie naszą pierwszą wspólna noc, jak na mnie wtedy patrzył, jak mnie dotykał i jak bardzo ja chciałam być przez niego dotykana. Musiałam w końcu przyznać, że mnie zdobył i poniekąd dobrze mi z tym było. Z nim było mi dobrze, tylko wstyd mi było to powiedzieć. Zawrócił mi w głowie i nic nie wskazywało, żeby miał przestać. Miałam dwa wyjścia, albo urwać to już teraz, żeby nie było gorzej, albo się poddać i liczyć, że przynajmniej przez jakiś czas będzie nam razem dobrze. Nie liczyłam na stały związek, zwłaszcza że znając moja przyjaciółkę, to zrobiłaby wszystko, żeby nas rozdzielić. Nie wiedziałam co wybrać. Przede wszystkim nie wiedziałam czy kierować się dbaniem o niego, czy o siebie.
W końcu wróciłam do pracy i na spokojnie sprawdziłam klasówki. Skończyłam grubo po północy i od razu poszłam spać. Źle mi się bez niego spało, przede wszystkim łóżko było jakby za duże, czy niewygodne. Nie mogłam się ułożyć i ciągle mi czegoś brakowało.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
RomansaInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_