Rozdział 17
Obudziły mnie dźwięki dochodzące z mieszkania. Teraz serio bolała mnie głowa, pewnie przez urządzenie sobie drzemki w ciągu dnia. Poprawiłam się na łóżku i tęsknym wzrokiem spojrzałam na pustą poduszkę obok siebie. Było mi zimno. Okryta kocem wyszłam z sypialni, a swoje kroki skierowałam do kuchni. Z przyjemnością przyglądałam się Jankowi szykującemu coś przy kuchence. Pachniało bardzo ładnie.
–Co to będzie? – odezwałam się cicho i Janek natychmiast się do mnie odwrócił.
–Makaron po chińsku – zamieszał zawartość patelni i podszedł do mnie, od razu kładąc dłonie na mojej talii. Z uśmiechem się do mnie pochylił i delikatnie musnął moje usta. – Lepiej ci trochę?
–Nie – zrobiłam z ust podkówkę. – Wtedy mnie nie bolało, a mówiłam, że boli, a teraz serio mnie boli.
–Tabletkę czy winko? – spojrzał na mnie łobuzersko i przytulił twarz do szyi. – Kocham cię i nie chcę już słuchać tych głupot.
–Jan – zsunęłam z siebie jego ręce – to się robi skomplikowane, sama nie wiem co myśleć, co robić. Chcę dla ciebie jak najlepiej, żebyś był szczęśliwy i spełniony…
–Jestem.
–No właśnie, ale ze mną przyszłość…
–Nie! – uniósł dłoń. – Nie dziś, proszę cię. Siadaj na kanapie, zaraz przyniosę winko i jedzenie. Nie rozmawiajmy dziś o tym. Możesz to dla mnie zrobić?
–Mogę – odparłam smutno i przyjęłam subtelny, aczkolwiek długi pocałunek. Uwielbiałam go i bolało mnie, że wiązał ze mną plany.
Tak jak poprosił, zostawiłam go w kuchni i poszłam do salonu. Stamtąd usłyszałam dzwoniący w sypialni telefon. Odebrałam od razu.
–No co tam? – odezwałam się, udając zmęczenie, choć rozmowa z Jankiem skutecznie mnie rozbudziła.
–Jak się czujesz? – Ada wciąż była przejęta.
–Dobrze, przespałam się chwilę i jakby mi lepiej.
–Oj, to dobrze, bo martwiłam się.
–Niepotrzebnie, ja zaraz…
–Obiad! – zawołał Janek i ze strachem w oczach stanęłam w drzwiach do salonu.
–Ktoś u ciebie jest? – Głos Ady w sekundę stał się poważny.
–Nie.
–No przecież słyszałam jakiegoś faceta!
–To znaczy, bo… – kurwa, i co ja jej miałam powiedzieć.
–No pięknie! – zaśmiała się w głos. – Powiedz, to ten gość z tej nieudanej randki, co? Wcale nie była taka nieudana.
–Trochę tak. – Patrząc na Janka, puknęłam palcem w czoło.
–To już nie przeszkadzam, skoro masz opiekę. Pa-a! – rozłączyła się, a ja odetchnęłam i oparłam ramię o futrynę.
–Ciszej, chłopaku!
–Przepraszam, myślałem, że jesteś w łazience.
–Wiesz, co by było, gdyby ona cię poznała?
–Wiem – usiadł przy stoliku i nalał nam wina. – Dowiedziałaby się, że jesteśmy ze sobą, obraziłaby się na ciebie, nakrzyczałaby na mnie i już.
–Już? – przysiadłam przy nim bokiem . – Ona w życiu by się do mnie nie odezwała i miałaby rację. Ona dobrze, zbyt dobrze, wie jak kończą się takie miłości nastolatków! Boi się o ciebie.
–Nie jestem nastolatkiem.
–To ty tak uważasz.
–Inga, powiedz wprost, czego ty chcesz? – Dobra, nie był nastolatkiem, a przynajmniej nie w tamtej chwili. – Albo chcesz tego jak ja, albo nie. – Patrzył mi w oczy i powoli złączył nasze usta. Był wyjątkowo delikatny. Czule muskał moje wargi, później kąciki ust i policzek. – Uwierz, że mi na tobie zależy.
–Wierzę – szepnęłam bez namysłu i przestraszyłam się własnych słów. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Dłonie Janka opadły powoli na moją talię i jednym ruchem posadził mnie na sobie. Nie przerywając spojrzenia, objął moje biodra i przyciągnął, tak że opieraliśmy się o siebie. To było ekscytujące i przerażające. Zamknęłam oczy, kiedy Janek oparł się o mnie czołem, a tak naprawdę czekałam co zrobi. Przez chwilę gładził moje uda, pośladki, aż w końcu przeniósł dłonie na plecy. Pierwsza chwyciłam mocno jego szczęki i brutalnie wdarłam się do jego ust. Tonęłam w przyjemności. Byłam w jakimś dziwnym stanie, nie czułam niczego poza pulsowaniem ciała. Dyszeliśmy coraz głośniej, a nasze pieszczoty zyskiwały z każdą sekundą na intensywności. Falowałam w jego pewnym uścisku i nie chciałam tego kończyć. Denerwowałam się na siebie, że potrzebowałam tlenu i że musiałam się od niego oderwać. Dysząc, dotknęłam ustami jego ust i z uśmiechem się odsunęłam.
–Nie odpowiesz mi? – zagadnął Janek.
–Na jakie pytanie?
–Czego chcesz? Ale tak poważnie.
–Poważnie? Sama nie wiem. To, co teraz się dzieje, jest bardzo fajne. Jest mi naprawdę dobrze, ale nie mogę cię oszukiwać, że tak już zawsze będzie, że ja tego potrzebuję do życia. Wiele się zmieniło odkąd się pojawiłeś i na początku strasznie mi to przeszkadzało, a teraz…
–Teraz co?
–Przywykłam do tego, że jesteś, że się widujemy, że nie tylko ze sobą rozmawiamy.
–Nie wyglądasz na szczęśliwą.
–Bo nie jestem – przesunęłam palcami po jego włosach. – Jest mi dobrze z tobą, to nie ulega wątpliwości. – Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Co nie zmienia też faktu, że każdy wspólnie spędzony dzień prowadzi do czyjejś tragedii.
–Tragedii – powtórzył za mną. – Jestem facetem i chyba naprawdę nie ogarniam takich aluzji. Nie wiem co ty do mnie mówisz. Chcesz iść w to dalej, czy rezygnujesz? Powiedz wprost, nie obrażę się, ale chcę wiedzieć na czym stoimy.
Nie umiałam odpowiedzieć na to tak konkretnie jak on zapytał. Dla mnie to nie było takie proste i oczywiste, a z drugiej strony ja chciałam z nim być. Może głupio, może dziecinnie i nieodpowiedzialnie, ale chciałam. Chciałam mieć go obok siebie, żebym wiedziała, że w razie czego to będę miała w nim wsparcie. Patrzyłam w te duże oczy, pełne oczekiwania oraz niepewności i nie potrafiłam odmówić. Nieśmiało kiwnęłam głową i zanim zdążyłam wydusić z siebie choć jedno słowo, Janek mocno mnie objął i całując goręcej niż kiedykolwiek, zaczął iść przez mieszkanie.
–Kolacja nam wystygnie – oderwałam się w końcu od niego, ale prawdę mówiąc, wcale nie miałam ochoty na jedzenie.
–Odgrzeję jak skończymy – rzucił mnie na łóżko i wręcz dopadł do mojego dekoltu. No i to było to, na co czekałam . Pociągnęłam brzegi jego koszulki, ale szybko sam ją z siebie zdjął, po czym zabrał się za moją bluzkę. Całował mnie i jednocześnie rozpinał małe guziki. Spieszyliśmy się jak nigdy, ale chyba oboje bardzo tego potrzebowaliśmy. Nie zapowiadał się długi romantyczny akt pełen westchnień. To miał być szybki numerek z mega orgazmem, może nawet dwoma, kto to mógł wiedzieć. Nasze usta nie odrywały się od siebie, a języki coraz zachłanniej się o siebie ocierały. Miałam ochotę błagać go o szybkie zaspokojenie, a z drugiej strony robił to tak dobrze, że mógł mnie jeszcze trochę pomęczyć. W końcu poczułam jego dłoń nieco niżej. Nie zatrzymał się na biuście, tak jak zwykł to robić, tylko od razu wsunął ją między moje uda. Rozchyliłam je i kołysząc lekko biodrami zaprosiłam go do środka. Nie zrobił tego od razu, zabawił się najpierw tym, do czego zdążył już dotrzeć. Powoli i delikatnie pocierał wilgotną już skórę i dotknął najczulszego miejsca. Spięłam mięśnie i z cichym jęknięciem odchyliłam głowę. Robił to zbyt wolno, ale ja upajałam się każdą sekundą. Podniecenie pochłaniało mnie falami wraz z intensywnością jego pieszczot, najpierw podbrzusze, później ugniatany przyjemnie biust, aż do ust, którymi zawładnął z ogromnym zaangażowaniem. Mimo różnic byliśmy dopasowani. Chyba pierwszy raz tak dobrze współgrały nasze ciała. Temperatura między nami rosła, a zapach ciał stawał się bardziej wyrazisty. Zdobywał mnie powoli, ale jakże skutecznie. Nasilające się skurcze w dole brzuchał były zwistunem pierwszej mety tego wieczoru. Czekałam na ten błysk, a kiedy już, już miałam dostać ten ostateczny strzał, Janek się zatrzymał. Zaskoczona podniosłam głowę i z mordem w oczach przyciągnęłam go do siebie.
–Kończ, bo sama to zrobię.
–Coś ty taka dzisiaj niecierpliwa – zaśmiał się i znów zaczął całować. Odepchnęłam go od siebie i wzrokiem wskazałam swoje ciało.
–No już!
–Dobra, dobra – marudził, a jednak ustami zaczął schodzić coraz niżej. Kilkoma cmoknięciami pokonał drogę przez szyję i zsunął się na dekolt. Wiedziałam, że tu się zatrzyma i bardzo tego chciałam. Jego dłonie objęły moje piersi, a kciuki niedbale zahaczyły o brodawki. Wygięłam plecy, wypychając biust wyżej, ale nad tym odruchem nie mogłam zapanować. Mruknięcie Janka wywołało uśmiech na moich ustach. Zadowolona wsunęłam palce w jego włosy i lekko zaczęłam go drapać. Bez przerwy mruczałam i nie zamierzałam sobie tego oszczędzać. – Rozpraszasz mnie – odezwał się Janek i szczerze się zaśmiałam.
–A co ja takiego robię? – podparłam się na łokciach.
–Wszystko. – Wrócił do moich ust i przez chwilę mi się przyglądał. – Wiesz, że cię kocham?
–Coś mi się obiło o uszy. – Próbowałam usiąść, ale mi nie pozwolił i oparł mnie znów o poduszki.
–Udowodnię ci, że nie jestem dzieciakiem, że myślę o nas bardzo poważnie – szeptał i patrzył mi prosto w oczy. – Nie chodzi mi tylko o seks, o ciebie mi chodzi. – Przesunął dłoń po moim boku, aż dotarł do biodra. Tam zacisnął lekko palce i intuicyjnie odchyliłam nogę. Nie odrywając ode mnie wygłodniałego spojrzenia, wsunął się do środka. Jak zwykle nie zrobił tego zbyt szybko. To w nim lubiłam. Patrzył w środek moich źrenic i wsuwał się głębiej. Milimetr po milimetrze zdobywał mnie kolejny raz i kolejny raz musiałam przyznać, że był perfekcyjny. Dopiero gdy był we mnie cały, docisnął się do minie i z przyjemnością przymknął oczy. Ten widok był jednym z lepszych jakich w życiu doświadczyłam. Przygryzłam wargę i oddając się błogiej przyjemności, objęłam głowę Janka i przyciągnęłam go do siebie. Miało być szybkie bzykanie, wyszło inaczej, ale nie żałowałam. Ciepło rozchodzące się po moim ciele przy każdym jego ruchu było spełnieniem erotycznych marzeń. Przesunęłam paznokciami po jego karku i dotarłam do napinających się regularnie ramion. Mruknął cicho, gdy moje paznokcie wbiły się trochę mocniej i lekko przyspieszył ruchy. Objęłam go nogami i uniosłam biodra. Wszedł jeszcze mocniej. Całował moją szyję i twarz, a ruchy jego ciała z chwili na chwilę stawały się pewniejsze. Ja już kończyłam i pierwszy raz tak bardzo chciałam to zrobić razem z nim.
–Pospiesz się – jęknęłam po kolejnym ostrzejszym pchnięciu i zaczęłam całować jego szyję. – Już nie mogę.
–Jak sobie życzysz –oderwał się ode mnie i zanim ogarnęłam, co chce zrobić, położył sobie moje nogi na ramionach. Nie musiałam niczego robić. Chwycił mnie stanowczo za biodra i płynnymi ruchami mnie do siebie dociskał. Ból mieszał się z rozkoszą, a ciężkie oddechy wyrywające się z naszych ust były czystą przyjemnością. Ruchy Jana przyspieszyły i już wiedziałam, że kończymy. Pochylił się do mnie i zatopił język w moich ustach. Był łapczywy i brutalny, a jednak bardzo namiętny. Pieprzył mnie mocno, że czułam bolesne kłucie w brzuchu, ale nie przeszkadzało mi to. Poruszaliśmy się w harmonii, kołysząc i jęcząc, aż w końcu zamilkiśmy na kilka sekund, by jednocześnie wybuchnąć orgazmem prosto w swoje usta. Próbowałam wyciszyć organizm, ale usta Janka błądzące po mojej twarzy skutecznie mi przeszkadzały. Całował mnie praktycznie wszędzie, gdzie tylko zdołał dosięgnąć.
–Dość – szepnęłam i odwróciłam głowę na bok.
–Prysznic? – mruknął mi prosto do ucha, aż wstrząsnął mną dreszcz. Automatycznie napięłam mięśnie, na co Janek też od razu zareagował. – Kochanie, nie sądziłem, że będziesz mieć jeszcze ochotę, ale ja jak najbardziej.
–Przestań – wierzgnęłam nogami, próbujac go z siebie strącić. Niestety nie dałam rady. Janek wsunął ręce pod moje plecy i podniósł mnie tak, że na nim usiadłam. Sam oparł się plecami o ramę łóżka i przytulił mnie do siebie. Zapach jego ciała w połączeniu z miarowymi oddechami zadziałał na mnie kojąco. Przymknęłam powieki i czułam jak ogarnia mnie sen. Czułam jego pocałunki i to, jak głaskał moje nogi i plecy.
–Wracasz na noc do domu? – Wcale nie chciałam o to pytać, ale gdzieś w głębi duszy chciałam to wiedzieć.
–Chyba powinienem – pocałował mnie w skroń. – Ale wcale mi się nie chce – mocniej mnie przytulił i okrył plecy kocem. – Wiesz co?
–Hmm?
–Nie wierzyłem, że się zgodzisz.
–I słusznie, bo nie powinnam – odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy.
–To dlaczego to zrobiłaś? – poprawił mnie na sobie.
–Sama nie wiem – przyglądałam się jego słodkim rumieńcom. – Może wolę spróbować i żałować, niż żałować, że nie spróbowałam?
–Ciekawe.
–Oczekujesz wyznań?
–Nie, ja i tak wiem, że ta znajomość zakończy się z hukiem – przyciągnął mnie do siebie, że nasze usta się stykały. – Z hukiem fajerwerków na naszym ślubie.
–Raczej hukiem trzaśniętych drzwi – cmoknęłam go w nos. – Ale to pewnie nie dziś i nie jutro.
–Ożenię się z tobą – był szczery w tym, co mówił, lecz ja wiedziałam, że to mu minie, dlatego mnie to nie ruszało.
–Skąd wiesz, że ja chcę wychodzić za mąż?
–Uwierz, zrobię tak, że zechcesz.
–Taa – westchnęłam. – Dla mnie ważne jest, żebyś się tym – spojrzałam na nasze ciała – nie chwalił. Nikomu, Janek.
–Wiem – spochmurniał i oparł usta na mojej szyi. – Szkoda, najchętniej to na niebie bym to napisał.
–Tak jest lepiej.
–No wiem – szepnął i ostatni raz cmoknął moje usta.
Po szybkim prysznicu usiedliśmy w końcu do kolacji. Makaron był wyborny, nie podejrzewałam, że Janek umiał tak dobrze gotować, ale pasowało mi to. Podczas jedzenia spoglądaliśmy na siebie trochę zaciekawieni, trochę zawstydzeni. Jakby wszystko między nami miało się dopiero zacząć. Zaczepialiśmy się spojrzeniami i było w tym coś miłego, romantycznego. Te nasze uśmiechy, które staraliśmy się ukrywać, choć nie musieliśmy. Moje mieszkanie było jedynym miejscem, gdzie mogliśmy czuć się swobodnie, ale chyba właśnie tego zdobywania siebie potrzebowaliśmy.
–Słuchaj – odezwał się Janek i poruszył widelcem kawałek kurczaka. – A z tą chemią to jak będzie?
–Normalnie – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Chciałeś korków, będziesz je miał.
–Wiesz o czym mówię – odsunął talerz i podniósł na mnie wzrok. – Przecież mnie to wcale nie interesuje.
–Wiem, ale Ada myśli inaczej.
–Całe życie będziemy się pod nią stosować?
–Czego ty chcesz? Sam wpadłeś na ten genialny pomysł!
–Wiem, ale w dupie mam chemię – rzucił się na oparcie kanapy i potarł dłońmi twarz. – Nie interesuje mnie to.
–Teraz ci to do głowy przyszło?
–Oj, bo to miał być sposób na zbliżenie się do ciebie, a teraz jak już jesteśmy razem, to…
–To co? Powiesz mamie, że ze studiów rezygnujesz, czy że zmieniasz kierunek? Domyśli się w czym rzecz, głupia nie jest, a przynajmniej nie aż tak.
–To nie wiem, może za jakiś czas powiem, że to nie to albo że zmieniłem plany.
–Od początku mówiłam, że to poroniony pomysł – zaczęłam zbierać talerze i wyniosłam je do kuchni. – Kawy?
–Nie – Janek odezwał się tuż za moimi plecami. – Pójdę już. Oparł na mnie dłonie i lekko zakołysał. – Nie pogniewasz się, jak jutro się nie zobaczymy? – spytał z ustami przy mojej szyi.
–No pewnie, że nie – zaśmiałam się i odwróciłam głowę tak, by na niego spojrzeć. – Widzimy się w piątek po południu u ciebie tym razem – zmrużyłam lekko oczy i wskazałam go palcem.
–Dzięki – kolejny raz mnie cmoknął. – Chciałem iść…
–Nie mów – uniosłam dłoń i stanęłam przodem do niego. – Wolę nie wiedzieć, będzie mi łatwiej udawać przed twoją mamą.
–Wiesz co? – Oburzył się, ale nie umiał udawać i wiedziałam, że żartuje. – Ja myślałem, że będziesz mnie wypytywać gdzie idę, z kim, i czy będą tam jakieś dziewczyny.
–Jan… – szepnęłam i oparłam dłonie na jego barkach. – To twoje wyjście. Idziesz gdzie chcesz, z kim chcesz, a jeśli będą tam jakieś dziewczyny, to albo któraś zawróci ci w głowie bardziej niż ja, i ja to zrozumiem, albo nie zawróci i zostanie jak jest. Każda opcja będzie dobra.
–Ty tak poważnie?
–No a jak? Myślałeś, że będę wydzwaniać i szaleć z zazdrości?
–Chociaż troszkę – zrobił minę smutnego psiaka. – Nic, nic?
–Dobrze – przewróciłam oczami. – Nie śpij się, bo zaraz cię jakaś małolata do kibla na bzykanie zaciągnie.
–Oj od razu zaciągnie.
–Już ja tam swoje wiem – wbiłam w niego groźne spojrzenie. – Zakręci taka młoda tyłkiem w mini kiecce i zaraz zaczniesz myśleć inną częścią ciała, nie?
–Ty teraz udajesz, czy serio jesteś zła? – próbował mnie do siebie przyciągnąć, ale oparłam dłonie na jego klatce. – No przecież ja bym nigdy… – na jego poważny ton i szeroko otwarte oczy nie potrafiłam zareagować inaczej niż śmiechem. Chyba go tym wkurzyłam, bo z głośnym wydechem odchylił głowę i nie zwracając na nic uwagi, posadził mnie na kuchennym blacie. – Związałem się z czarownicą – przytrzymał mi ręce za plecami i pochylił do ust. – To nie było śmieszne. – Sam zaczął się cieszyć.
–Nie miało – potarłam dłońmi jego szyję. – Wziąłeś sobie na głowę kobietę dużo starszą od siebie, to nie tylko problem z mentalnym dopasowaniem. My fizycznie widzimy siebie inaczej.
–Fizycznie to ja cię widzę całkiem wyraźnie – zbliżył się do moich ust, ale szybko się uchyliłam.
–Jan – upomniałam go – to nie chodzi o seks. Ja może nie jestem pomarszczoną satruszką, ale jednak jest jakaś różnica między dobrze się trzymającą czterdziestką, a dwudziestką.
–Różnica polega na tym, kochanie, że ja wiem, co czuję i umiem się do tego przyznać, a ty potrzebujesz więcej czasu. – Bez uprzedzenia cmoknął mnie w nos. – A ja idę z dawnymi kolegami na mecz i uwierz mi, ale chciałbym kiedyś móc iść z tobą, tak zwyczajnie, bez ukrywania, bez spiskowania. Złapać cię za rękę, kupić nam popcorn i usiąść na trybunach. Bo dlaczego nie? – na to mu nie odpowiedziałam. – Jeszcze kiedyś pójdziemy – rzekł tak poważnie, że poczułam ciepło w żołądku. Tym razem, gdy chciał mnie pocałowac, nie odmowiłam. Z radością przyjęłam kilka słodkich cmoknięć, a po nich głęboki, mokry i wyśmienity pocałunek, który musiał mi wystarczyć na dwa dni.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
RomanceInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_