Rozdział 21
Kiedy miałam wolne, nie chciałam, żeby Janek spędzał dnie u mnie, tak dla pozorów. Tak, ja nie chciałam, on miał inne zdanie i wpadał do mnie o różnych, nawet bardzo różnych porach, lubił robić mi niespodzianki. Niekiedy przyjeżdżał na pół godziny, żeby wypić wspólną kawę, czy zjeść śniadanie, a potem znikał. Za każdym razem było mi dziwnie pusto i za cicho, a po jego wyjściu, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca.
Założyłam stalową sukienkę przygotowaną na dzisiejszą maturę. Z przyjemnością przejrzałam się w lustrze i zaskoczona zatrzymałam wzrok na boku spódnicy.
–Kurwa – szepnęłam do siebie i podciagnęłam materiał, no plama mi się nie sprała, szlag. Zdążyłam ją zdjąć, jak usłyszałam pukanie do drzwi. O tej porze to mógł być tylko Janek. W majtkach poleciałam otworzyć i wciągnęłam go za rękę do mieszkania.
–Kochanie, to tak dla mnie? – spojrzał na moje nogi i objął mnie ramieniem.
–Przestań, pomożesz mi – pociągnęłam go za rękę w stronę sypialni.
–Coś się stało?
–Kiecka mi się zepsuła, a zaraz muszę wyjść – posadziłam go na łóżku, ale nie pozwolił mi odejść. Chwycił mnie mocno za biodra i próbował wcisnąć palce w majtki. – Daj spokój – oderwałam go od siebie i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej dwie spódnice i pokazałam Jankowi. – Ta czy ta? – machałam wieszakami.
–Przecież są takie same.
–No nie, bo ta ma pasek, a ta nie.
–To taka różnica? – zmarszczył lekko brwi. Nie miałam czasu na dyskusje i od razu założyłam pierwszą-tę z paskiem.
–I jak? – obróciłam się na palcach.
–Bardzo ładnie. – Po jego niezbyt rozwiniętym komentarzu zdjęłam spódnice i nałożyłam tę bez paska.
–A ta?
–Też ładna.
–A może sukienkę? – odwróciłam się i wygrzebałam wieszak. Szybko rozebrałam się do bielizny i nie zwracając uwagi na głośne westchnięcie Janka, założyłam szarą sukienkę. – Będzie dobra?
–Bardzo dobra.
Przewróciłam oczami, bo jego niezdecydowanie było serio wielkim wsparciem.
–A może jednak coś ciemnego? – ze zmarszczonym czołem zaczęłam przerzucać wieszaki i wyjęłam kolejną sukienkę, tym razem ciemno zieloną. Od razu ją założyłam i pokazałam się Jankowi. – Lepsza?
–Bardzo ładnie wyglądasz, jak we wszystkim poprzednim.
–A spodnie? – zawołałam na cały głos. – Może spodnie i koszula, co? – Janek zaczął się śmiać. – No co ci się nie podoba? – Załamałam ręce.
–Kochanie, wszystko mi się podoba. – Wstał do mnie i po położeniu dłoni na moich biodrach, kołyszącym ruchem przyciągnął mnie do siebie. – We wszystkim wyglądasz pięknie. Ale rozumiem, że to wcale nie chodzi o kiecki, tylko strasznie się denerwujesz, bo dziś chemia, mam rację?
–Jesteś czasem zbyt domyślny – udawałam złą i chciałam go odepchnąć. Janek mocniej mnie do siebie przycisnął i od razu objęłam jego plecy. – To takie nienormalne, że się martwię?
–Normalne. I bardzo dobrze o tobie świadczy, ale twoja stylówka nie pomoże maturzystom. – Oparł usta na moim czole i chwilę tak stał. – Za to zbyt krótka spódnica może zaszkodzić, zwłaszcza męskiej części uczniów.
–Śmieszne – pokręciłam nosem.
–Wcale. Sam się złapałem na twoje nogi, wiem, że niewiele trzeba, żeby stracić głowę.
–Nie pamiętam, żeby na tej apce randkowej były moje nogi – droczyłam się z nim, ale lubiłam, kiedy się denerwował.
–Taka kobieta jak ty wszystko ma idealne – pochylił się do moich ust i zatrzymał tuż przed nimi. – A ja bardzo lubię twoje nogi.
–Tak? – bardziej jęknęłam niż spytałam, ale napinające się z ekscytacji mięśnie nie współpracowały z moim aparatem mowy.
–Tak – powolnym ruchem obrócił mnie w stronę łóżka. – Lubię je głaskać, całować – dotknął w końcu moich ust, ale mnie nie całował, a ja szalałam. – I bardzo lubię, kiedy zaciskasz je na moich plecach jak dochodzisz.
–Jak dochodzę, powiadasz? – koniuszkiem języka dotknęłam jego ust. Nie wytrzymał. Wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. – O nie! – odepchnęłam go. – Nie mam teraz czasu!
–Trzeba mnie było nie drażnić – w pośpiechu podciągnął materiał sukienki. – W tym już raczej nie pójdziesz – złapał brzegi moich majtek.
–Janek nie mam czasu – zaczęłam się szarpać. Nie zwracając na mnie uwagi, odsunął lekko cienką koronkę i przywarł ustami do mojego ciała. Jęknęłam w głos i opadłam na pościel. Zawsze dobrze to robił, ale tego dnia przeszedł samego siebie. Nie mogłam tego odpuścić i póki miałam jeszcze jako taką świadomość, zerknęłam na zegarek. Czasu było niewiele, ale też niewiele potrzebowałam. Uniosłam lekko biodra i od razu Janek zdjął ze mnie bieliznę. Teraz dopiero zaczęło się dziać. Oddawałam się przyjemności i nie chciałam kończyć. Jego usta mnie rozpieszczały, a palce po kilki śmiałych ruchach wewnątrz mnie znów dotarły do łechtaczki. Jednocześnie lizał ją i masował, a mnie doprowadzał tym do ekstazy. Nie miałam siły. Jęczałam już prawie w głos i zaciskałam palce na pościeli. Był wszędzie, w środku, na zewnątrz, lizał mnie, gryzł i całował. Nie wiedziałam jak to robił, ale mógł nie przestawać. Chuj z pracą, ważne, żeby nie kończył. Niestety on może i mógł nie kończyć, za to ja poczułam przyjemny przypływ ciepła w dole brzucha. Naprężyłam ciało i kiedy nie mogłam już znieść dalszych pieszczot, wygięłam plecy i wsparłam się na głowie. Nie wiedzialam co to było, ale nie mogłam przestać, kręcić tyłkiem i stękałam jak wariatka, ale ten orgazm serio trwał dłużej niż zwykle. W końcu opadłam bez sił i stanowczym ruchem oderwałam od siebie głowę Janka. Wychylił się spomiędzy moich nóg, ale nie miałam odwagi na niego nawet patrzeć. Złapałam brzeg kołdry i okryłam się nią.
–Kochanie? – szepnął mi do ucha Janek. – W porządku?
–Nie – wydyszałam i głośno przełknęłam ślinę. – Muszę się umyć.
–Zanieść cię?
–Yhy – mruknęłam i poczułam jak wsuwa pode mnie ręce. Zanim doszliśmy do łazienki, już mnie całował. No napalony to był, aż mi go było szkoda, że poranek był jednostronny.
Po ekspresowym prysznicu i poprawieniu makijażu wskoczyłam w końcu w sukienkę. Oczywiście żadną z tych, które pokazywałam Jankowi. Wybór padł na kremową kopertówkę. Do tego czarne szpilki i torebka. W salonie zastałam Janka. Nie był zadowolony moim widokiem i odruchowo na siebie spojrzałam.
–Za krótka ta sukienka, nie uważasz? – burknął.
–Uważam, że centymetr nad kolano to nie mini. Krótszą założę wieczorem – zakręciłam tyłkiem i poszłam do drzwi.
–Obiecujesz? – Janek przytulił się do moich pleców i zacisnął dłonie na biuście.
–Obiecuję, że dam ci ściągnąć tę.
–Trzymam za słowo – szepnął z ustami przy szyi.
–Trzymasz za cycki – sięgnęłam klucze z haczyka przy drzwiach.
–Też. – W końcu odwrócił mnie przodem do siebie i przez chwilę patrzył mi w oczy. – A mogę zostać i poczekać na ciebie? To siedzenie w domu mnie zabija. Poza tym byliśmy umówieni na korki.
–Jak wolisz. Tylko mi tu dziewczn nie sprawodzaj – pogroziłam mu palcm.
–Dobrze, ciociu – mrugnął okiem i z szerokim uśmiechem cmoknął mnie w usta.
Do szkoły dotarłam bez przeszkód. Przywitałam się z koleżankami, które razem ze mną zasiadały tego dnia w komisji i zanim jeszcze zaczęłyśmy pracę, postanowiłyśmy zrobić sobie kawę. Dziewczyny trajkotały coś o wyprzedażach, a ja błądziłam myślami gdzieś daleko. Zastanawiałam się co kupić na kolację. Dawno niczego nie robiłam sama. Odkąd był Janek, zazwyczaj coś zamawialiśmy. Na co ja miałam ochotę? Na Janka, to na pewno. Uśmiechnęłam się do siebie i dopiero wtedy usłyszałam głos koleżanek, które coś do mnie mówiły.
–Ty śpisz? – zawołała Dominika i pomachala mi dłonią przed oczami.
–Co? – ocknęłam się i rozejrzałam po twarzach dziewczyn. – Co macie dziś na kolację?
–A co, chcesz się wprosić? – Dominika zmarszczyła brwi.
–Nie, nie mam pomysłu, a chciałam coś takiego – rozmarzona przymknęłam oczy – takiego wiecie…
–Mi ostatnio Rafał zrobił smażony camembert, delicje.
–To jest pomysł – mruknęłam do siebie i przypomniałam sobie, że jeszcze wcale nie tak dawno uważałam, że dobrze, że nikogo nie mam, bo gotuję dla siebie. No cóż, jak to się wszystko może pozmieniać.
Po kawce wzięysmy się w końcu za pracę, a równo w południe otworzyłyśmy drzwi sali. Po tradycyjnym przywitaniu maturzystów rozdałyśmy arkusze egzaminacyjne i poczekałyśmy aż wszyscy będą gotowi do pracy.
–Czas start – odezwałam się głośno. – Życzę powodzenia. – Uśmiechnęłam się do zestresowanych dzieciaków i usiadłam na swoim miejscu.
W tej ciszy słychać było każdy szelest, dlatego bardzo dyskretnie wyjęłam z torebki telefon i odblokowałam ekran. Oczywiście nie mogło zabraknąć wiadomości od Janka. Pytał co zjemy na kolację. Czytał mi w myślach, czy jemu też znudziły się te zamawiane kolacje? Napisałam szybko, że kolację biorę na siebie, a on niech kupi dobre wytrawne wino i coś na deser. Dobrze wiedziałam, że nie pomysli o niczym słodkim, a raczej o kajdankach i nowym żelu do masażu, ale taki deser też wchodził w grę. W odpowiedzi wysłał mi tylko wyszczerzoną emotkę. A nie mówiłam?
Po egzaminie klasycznie zrobiłyśmy porządek i w sali, i w papierach. Miałam czas na zakupy i w dobrym humorze podjechałam pod sklep. Oczywiście zakupy zrobiłam sporo większe niż planowałam. Kupiłam zapas warzyw, trochę owoców i kilka ładnych kawałków mięsa. Z załadowanym samochodem wyjechałam z parkingu i ruszyłam do domu. Podśpiewując pod nosem mijałam kolejne skrzyżowanie i nagle poczułam silne uderzenie w bok. Nie wiedziałam co się stało. ale odruchowo za wszelką cenę starałam się osłonić głowę.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
RomanceInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_