Rozdział 24

87 15 2
                                    

Rozdział 24

Wtorek przywitałam wraz z bólem żołądka. Nie był to normalny ból, a taki dziwnie bolesny skurcz. Po wizycie w toalecie wzięłam dwie no-spy i jako tako mi ulżyło. Ogólnie było mi zwyczajnie niedobrze. Wmusiłam w siebie lekkie śniadanie, ale cały czas miałam wrażenie, że zaraz je zwrócę. Przede mną był przedostatni egzamin. Jechałam na niego jak na ścięcie. Nie miałam siły i bałam się, że nie dotrwam do końca. Moje złe samopoczucie od razu zauważyły koleżanki i całe szczęście wyręczały mnie prawie we wszystkim. Ja miałam jedynie być i się podpisać. W trakcie egzaminu drażniło mnie wszystko, począwszy od dźwięku przewracanych kartek, po zapach perfum którejś z dziewczyn. Był obrzydliwie słodki i jakiś taki mdły. Koniec egzaminu był wybawieniem. Poczekałyśmy aż ostatni uczniowie oddadzą kartki i zaczęło się liczenie i sprzątanie. Teraz przynajmniej się ruszałam, co trochę pomagało mi zapomnieć o dolegliwościach.
Tego dnia byłam umówiona z Adą. Nie miałam siły z nią gadać, ale z drugiej strony dawno się nie widziałysmy i trochę już za nią tęskniłam. Janka nie było akurat w domu i znów dopadło mnie to dziwne przeświadczenie, że nie byłam jedyna. Skąd mi się to brało? Nie wiedziałam. Wiedziałam za to że ma znajomych, a ja nie powinnam być zazdrosna. Co z tego że nie powinnam, skoro byłam. Byłam przede wszystkim zła na siebie, że oczekiwałam wierności, jednocześnie mówiąc mu wprost, że powinien być z młodszą ode mnie.
Ada, robiąc kawę, co chwile na mnie spoglądała i w końcu oparła dłonie na biodrach i przechyliła lekko głowę.
–No powiedz – odezwała się głośno. – Chora jesteś?
–Nie – mruknęłam i skrzywiłam usta.
–No widzę przecież. Nie wyglądasz dobrze.
–Bo nie czuję się dobrze, ale to żadna choroba.
–A może jednak jesteś w ciąży! – zawołała wesoło. – To byłby numer!
–Oj byłby, zwłaszcza że jestem na antybaby- pilsach.
–To nie wyklucza ciąży – postawiła przede mna kawę, której zapach wywoływał we mnie odruch wymiotny. Chyba od razu to zauważyła, bo zabrała oba kubki i wyszła do kuchni. Wróciła po kilku minutach i z daleka poczułam przyjemny zapach mięty. – To ci dobrze zrobi.
–Oj tak, tak – wyciągnęłam rękę po kubek i od razu powąchałam zawartość. – Dzięki.
–A jeśli nie ciąża, to może zatrułaś się czymś – patrzyła na mnie przenikliwie. Na złodzieju czapka gore? Na mnie rzeczywiście płonęła, a przynajmniej tak czułam. Może głupio, może mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że ona wszystko już wiedziała, że po mnie wszystko było widać.
–Nie jadłam niczego takiego, ale kto wie.
–Ja wiem – uśmiechnęła się z czułością. – Jakieś dwadzieścia trzy lata temu też sądziłam, że się strułam zapiekanką z budki na dworcu. Teraz to moje zatrucie jest przystojnym mężczyzną, który spędza popołudnia z fajną dziewczyną.
–Z kim? – zapytałam natychmiast i głupio zrobiłam.
–A nakrzyczał ostatnio na mnie za to swatanie i powiedział, że poznał dziewczynę i mam mu dać spokój.
–Brawo – kilkukrotnie klasnęłam w dłonie. – Nareszcie zrobił to, co powinien. – Udawałam, że mnie to cieszy, a w środku wierzyłam, że powiedział to dla świętego spokoju.
Nie siedziałam u Ady długo. Czułam się coraz gorzej i w końcu zaczęłam się zbierać. Tym razem Ada mnie nie zatrzymywała, a że wiedziała, że przyjechałam taksówką, to nie dzwoniła po Janka. Nie wiedziała też, że byłam z nim umówiona. Miałam tylko nadzieję stanąć jakoś na nogach do jego przyjścia. Będąc już w taksówce, przymknęłam oczy. Myśli nie dawały mi spokoju i cały czas coś dziwnego tłukło mi się po głowie.
–Niech pan podjedzie pod aptekę – odezwałam się do kierowcy.
–Źle się pani czuje? Może wody? – na chwilę się do mnie odwrócił, ale tylko pokręciłam głową. – Do jakiejś konkretnej?
–Pierwszej z brzegu – machnęłam dłonią, jakby to nie było nic ważnego. Już po chwili samochód zatrzymał się na niedużym parkingu. – Proszę zaczekać. – Wręcz wybiegłam z auta i po pokonaniu kilku stopni weszłam do apteki. Na szczęście nie było wielu osób i nie czekałam nawet kilku minut. Gdy podeszłam do okienka, głupio się uśmiechnęłam.
–Test ciążowy, poproszę.
–Jaki? – Miałam wrażenie, że babka się ze mnie naśmiewa. – Jakiejś konkretnej firmy lub konkretnego typu?
–Nie, zwyczajny. – Co za różnica? Śmiałam się sama z siebie, że taki pomysł przyszedł mi do głowy, ale to gadanie Ady zrobiło swoje.
W drodze do domu czułam się jeszcze gorzej. Pomijając nieustające nudności, to jeszcze zaczęłam się zastanawiać nad ciążą. Przecież gdybym naprawde w niej była, to koniec. Musiałabym przyznać, że to dziecko Janka i że będę synową własnej przyjaciółki. Boże, nie! No nie, to nie mogło być to. W pośpiechu zapłaciłam za kurs i jak najszybciej weszłam do mieszkania. Nawet butów nie zdjęłam tylko pobiegłam do łazienki. Już siedząc na sedesie, rozpakowałam kartonik i wyjęłam z niego wszystko, co potrzeba. Przede mna były najgorsze i najdłuższe minuty. Nie chcąc gapić się na pytkę, umyłam ręce i przebrałam się w coś wygodniejszego. Był czas na odczytanie wyniku, a ja wciąż odwracałam od testu wzrok. No nic nie mogłam poradzić, że cholernie się bałam. W końcu musiałam to zrobić, żeby nie minął czas na odczyt. Głęboki oddech i… jedna. Pieprzona jedna kreska. Jedna i nawet cienia drugiej. Wciąż trzęsąca się dłonią wzięłam płytkę i podstawiłam pod światło. No nic, test był tak wyraźny, że nie było nad czym się zastanawiać.
–Bzdury – powiedziałam do siebie i po włożeniu wszystkiego z powrotem do pudełka wrzuciłam je do kosza.
Spokojniejsza zrobiłam sobie kubeł herbaty i usiadłam w salonie. Wydawało mi się, że jest mi trochę lepiej, a może tylko odpuszczające nerwy tak na mnie działały. Tak czy inaczej zrobiło mi się przyjemnie ciepło i przymknęłam oczy.
Ze snu wyrwał mnie dzwoniący telefon. Półprzytomna odebrałam i przez chwilę kogoś słuchałam. Nie bardzo wiedziałam z kim rozmawiam i o co w ogóle chodzi.
–Kto mówi? – zapytałam w końcu.
–To ja! – Dopiero teraz poznałam Janka.
–Czemu dzwonisz?
–Ty się dobrze czujesz? – sama nie wiedziałam czy był zły, czy się ze mnie śmiał. – Od pół godziny dzwonię, bo nie mogę wejść do domu.
–Czyjego?
–Obudź się! Stoję pod twoimi drzwiami, może mi otwórz. – Z telefonem przy uchu rozejrzałam się po mieszkaniu, ale nie zauważyłam niczego nadzwyczajnego. – Inga?
–Co?
–Otworzysz mi?
–A drzwi! – zawołałam i wygramoliłam się spod koca. Nie rozłączając się, poszłam do korytarza i przekręciłam zamek. Janek wszedł od razu i przez chwilę tylko mi się przyglądał, po czym zabrał mi telefon i odłożył go na komodę. Chyba nie wyglądałam dobrze, bo nawet słowa nie powiedział. Wziął mnie na ręce i razem ze mną położył się na kanapie. Nie chciało mi się spać, ale zamknęłam oczy i mocno się do niego przytuliłam. Tak mi było najlepiej. Cały czas czułam jak bawi się moimi włosami, głaszcze moje ramiona i plecy no i oczywiście co chwilę całował mnie w skroń.
–Obudziła się już królewna, czy dalej nie wie kim jestem? – zaśmiał się i mocniej zacisnął na mnie ręce.
–Bo mnie obudziłeś – poruszyłam ciałem i nadstawiłam policzek do pocałowania. Zrobił to od razu.
–Bo się przestraszyłem, że coś ci się stało. – Obrócił mnie do siebie i placem odgarnął moje włosy. – Nie rób mi tak więcej.
–Mam nie spać w dzień? – zażartowałam, ale on nie podzielał mojego nastroju. – Od rana źle się czułam, jak wróciłam to zrobiłam sobie herbatkę i zasnęłam, nic strasznego. – Przesunęłam palcem po jego szczęce i zatrzymałam go dopiero w kąciku ust. Pocałował mnie w opuszkę i zbliżył się do mojej twarzy. Lubiłam kiedy tak na mnie patrzył- pożądliwie, ale bez nachalności. Dobrze wiedziałam, na co liczył, przychodząc do mnie, ale podobało mi się, że umiał nad sobą panować i oprócz dobrego seksu mogłam liczyć na czułość i zwyczajną bliskość drugiego człowieka. Nie wiedziałam z jakich książek uczył się obsługi starszych pań, ale był pojętnym uczniem.
–No co tak patrzysz? – odezwał się w końcu.
–Nic – nieśmiało opuściłam wzrok i oparłam policzek o jego mostek. Od razu wsunął rękę między moje uda i łapiąc mocno za tyłek pociągnął mnie na siebie tak, że prawie na nim leżałam. Niestety ucisk na żołądku nie był niczym dobrym. Znów poczułam ten dziwny ból i udając, że się poprawiam, usiadłam i upiłam łyk zimnej juz herbaty. – To skoro już jesteś, może zajmiemy się chemią? – po wypowiedzeniu tego słowa zrobiło mi się okropnie niedobrze. Zacisnęłam dłoń na ustach i poczekałam aż mi przejdzie. – Przepraszam.
–Na pewno wszystko dobrze? Jesteś bardzo blada – dotknął mojego policzka.
–Tak, to znaczy, boli mnie żołądek.
–Masz krople żołądkowe? – od razu wstał z kanapy i nie czekając aż mu odpowiem, wszedł do łazienki. Przewróciłam oczami, bo byłam  pewna, że to po prostu nerwy, kiepskie jedzenie i zbyt duża ilość kawy, nic więcej. – Inga? – Oj to nie brzmiało dobrze. Rzadko kiedy zwracał się do mnie po imieniu. Zaciekawiona podniosłam głowę z małej poduszki i odwróciłam się w stronę łazienki. Janek stał w progu z czymś w dłoni. – Chcesz mi coś powiedzieć? – podniósł jakąś karteczkę, której w pierwszym momencie nie poznałam. – Jesteś w ciąży?
–Ja?
–Nie ja! – zrobił kilka kroków i usiadł naprzeciwko mnie. – Paragon jest z dzisiaj. Jesteś? To stąd te mdłości, tak? – Niby był poważny, a jednak rozpromieniony. – Nie wierzę, będziemy mieli dziecko? Czemu nie powiedziałaś? – wstał i znów usiadł. – Czekaj, czyli byłaś w ciąży podczas tej stłuczki, może do lekarza pojedziemy?
–Jan! – podniosłam głos i poczekałam aż wróci na ziemię. – Nie jestem w ciąży.
–Nie? – przygaszony przesiadł się n kanapę. – Nawet trochę? Może za wcześnie zrobiłaś test?
–Znasz się na tym? – otworzyłam szerzej oczy.
–Chodziłem na biologię. Ale naprawdę nie? Nic?
–Nic. Jak mi nie wierzysz, to w łazience w koszu jest ten test, sprawdź sobie, chociaż po takim czasie mógł już wyjść fałszywie dodatni.
–Nie no, nie będę sprawdzał, chyba byś mnie nie okłamała. Czy byś? – spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co Ada.
–Bym cię przede wszystkim udusiła. A potem musiałbym ci powiedzieć.
–Musiałabyś? Myślałem, że chciałabyś.
–Niczego tak bardzo nie chcę jak… – urwałam, widząc jego posępny wzrok. – Nie będe kłamać, że chciałabym być matką.
–Szkoda – westchnął i oparł moje nogi o swoje. – Byłabyś dobrą matką. No i pięknie byś wyglądała z brzuszkiem.
–Nawet tak nie żartuj – szturchnęłam go nogą. – I to jest kolejny powód, przez który nie powinieneś…
–Teraz ty nie żartuj. – Oparł dłoń o kanapę i zawisł nad moja twarza. – A teraz idziemy do łazienki.
–Co? – zmrużyłam oczy.
–Zwyczajnie, mi zawsze gorąca kąpiel pomagała na ból brzucha. – Wsunął pode mnie ręce i lekko mnie uniósł.
Odstawił mnie dopiero w łazience i nie przestając patrzeć mi w oczy, złapał brzeg mojej koszulki i delikatnie ją ze mnie zdjął. Dopiero po chwili obniżył wzrok i z lekko zadziornym uśmiechem ponownie na mnie zerknął.
–Prysznic czy wanna – szepnęłam uwodzicielsko i wsunęłam dłonie pod jego t-shirt. W sekundę napiął chyba wszystkie mięśnie. Przesunęłam paznokciami po jego skórze i aż czułam jak drży. Lubiłam go takiego. Pociągnęłam brzegi koszulki i odsłoniłam pięknie wyrzeźbione ciało. Młode ciało, które było tylko moje.
–Wanna – pochylił się nieznacznie do moich ust. Dobrze wiedziałam co chodziło mu po głowie i sama, nie czekając aż przejmie inicjatywę, objęłam jego głowę i wspięłam się na palce. Umiał całować, oj… potrafił kilkoma ruchami doprowadzić do szaleństwa moje zmysły i poddawałam się z największą ochotą. Kiedy wziął mnie na ręce znów zrobiło mi się niedobrze, ale kilka szybkich oddechów wystarczyło, żeby opanować ciało. Janek ze mną na rękach podszedł do wanny i usiadłszy na jej brzegu, posadził mnie na sobie i odkręcił wodę. W tym wszystkim najbardziej nas kręciło rozbieranie się nawzajem. To były momenty, w których na siebie nie patrzyliśmy, nie były ważne widoki. Patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze dłonie bez pośpiechu zajmowały się resztą. Co z tego, że byliśmy już nadzy, skoro nawet się nie ruszaliśmy. Zmrużyłam powieki, kiedy dłonie Janka przesunęły się w górę moich pleców i sama się do niego przytuliłam. – Jesteś wszystkim co mam, wiesz? Nie sądziłem, że będzie aż tak – pocałował mni w skroń.
–Aż tak? – poprawiłam się i patrząc mu w oczy, dotknęłam jego policzka.
–Wydawało mi się, że to, co czułem na początku, jak tylko się poznaliśmy, to już szczyt moich możliwości – słodko się uśmiechnął. – Pomyliłem się. To był dopiero początek.
–Janek…
–Wiem, co mówię. – Przywarł niespodziewanie do moich ust i przez chwilę tak tkwił. – Wszystko się zmieniło, wszystko dojrzało i dopiero teraz widzę, jak bardzo nie wiedziałem, co to miłość.
No musiałam przyznać, że mnie rozwalił. Nie umiałam wydusić z siebie słowa, ale wydawało mi się, że wcale nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Oparłam się o jego usta i tym razem to ja prowadziłam. Wcale się nie spieszyłam, całowałam go bardzo powoli i dopiero po chwili zdecydowałam się przyspieszyć. Jego dłonie coraz mocniej się na mnie zaciskały, aż wreszcie mnie uniósł i razem ze mną wszedł do wanny. Woda była przyjemnie ciepła, ale nie za gorąca. Rozluźniłam się i pozwoliłam objąć się Jankowi, który wygodnie usiadł za moimi plecami.
Nie robiliśmy niczego-dosłownie. Janek nawet palcami nie poruszył i ciągle trzymał dłonie na moim brzuchu. Słyszałam jedynie nasze oddechy i przyjemny dźwięk pękającej piany. Totalna błogość, której potrzebowałam, choć nie przypuszczałam.
–Lepiej? – szept Janka był bezdźwięczny, jakby powiedział to samym oddechem. Uśmiechnęłam się i mocniej w niego wtuliłam. Całował mnie w głowę, po czym powoli obrócił przodem do siebie. Wpatrywał się we mnie trochę stęskniony, trochę spragniony, sama nie wiedziałam jakie emocje teraz w nim górowały, ale jakie by nie były, zapowiadał się przyjemny wieczór. Ze wzrokiem wbitym w jego soczyste usta przybliżyłam się jeszcze bardziej i poczułam jak układa dłonie na moich biodrach. Nie musieliśmy niczego mówić, a jednak każde z nas wiedziało, co robić. Oparłam dłoń na piersi Janka i powolnym ruchem zsunęłam ją w dół, aż cała zanurzyła się w ciepłej wodzie. Drgnął, kiedy dotknęłam uniesionej męskości. Lekko zacisnęłam palce i poruszyłam dłonią w górę i w dół. Wzrok Janka zapłonął, a ruch jego mięśni było aż widać. Myślałam, że da mi się chwilę pobawić, ale złapał mnie za tył głowy i przyciągnął do siebie. Woda tak chlusnęła, że część wylała się na podłogę, ale żadne z nas nie zwróciło na to uwagi. Całując Janka, weszłam na niego i próbowałam usiąść. Janek sam złapał mnie za biodra i nakierował na siebie. Nie był delikatny. Posadził mnie na sobie, a przyjemny ból w podbrzuszu zmusił mnie do jęknięcia. To nie był romantyczny seks, nie był nawet namiętny. Nabijał mnie na siebie szybko i zdecydowanie zbyt mocno. Bolał mnie brzuch i uda, ale nie chciałam przestawać. Potrzebowałam tego. Zaciskałam powieki i zagryzłam wargi, ale to nie pomagało. Nagle poczułam się źle. Zwiesiłam głowę i nie zwracając uwagi na dyszącego mi w biust Janka, zaczęłam szybko oddychać. Odepchnęłam od siebie chłopaka i chciałam wstać. Nie zdążyłam, przechyliłam się jedynie za wannę i zaczęłam wymiotować. Wystarczyły trzy chluśnięcia, żebym poczuła ulgę. Zasłoniłam usta dłonią i czekałam aż mi przejdzie.
–Kochanie, to nie jest normalne – Janek odezwał się cicho.
–Przepraszam – wyjęczałam bez sił.
–Nie przepraszaj. – Trzymał mnie jedną ręką, a sam wyszedł z wanny. – Chodź, położysz się. – Pomógł mi wyjść i od razu owinął mnie grubym ręcznikiem. Nie pozwolił mi samej iść i zaniósł mnie do sypialni. Od razu też założył na mnie koszulkę z krótkim rękawem i szczelnie okrył kołdrą.– Zaraz wracam. – Nie podniosłam wzroku. Usłyszałam tylko jak chodzi po mieszkaniu i po chwili znów drzwi sypialni skrzypnęły. – Idź do lekarza, proszę.
–Janek, daj mi spokój – poprawiłam głowę na poduszce.
–To nie jest normalne, żeby tak wymiotowała. Może naprawdę jesteś w ciąży.
–Chciałbyś, co? – podniosłam głos z nerwów.
–Nieistotne co ja bym chciał – pogładził mój policzek i odgarnął włosy. – Może coś ci dolega.
–Ty mi dolegasz. – Spojrzałam na niego z wyrzutem. – Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
–Przywykłem – ostrożnie położył się za moimi plecami. – Po prostu martwię się o ciebie. Ciąża ciążą, ale jeśli to nie to, to powinnaś się przebadać.
–Janek, zlituj się.
–Kochanie, boję się o ciebie, czy ty to rozumiesz? – podparł się i spojrzał na mnie z góry.
–Rozumiem, ale nie dziś, dobrze.
–Dobrze – westchnął ciężko i ponownie się kładąc, pocałował mnie w policzek. Czułam, że na mnie patrzył, ale było mi absolutnie wszystko jedno. Chciałam spać.
Obudziłam się i od razu poczułam, że nie ma przy mnie Janka. Ze zmrużonymi oczami spojrzałam na zegarek wskazujący dopiero dziewiątą wieczór, ale nie to mnie zdziwiło. Bardziej interesowały mnie głosy z salonu, dwa głosy dobrze mi znajome. Wyszłam z łóżka i zrobiłam to nad wyraz ostrożnie, ale zanim poszłam do gości, naciągnęłam na tyłek dresowe spodnie i okryłam się szlafrokiem.
–Zwariowaliście oboje? – burknęłam i od razu Janek z Adą podnieśli na mnie wzrok. – Co wy tu robicie, jak Boga kocham?
–Lepiej powiedz jak ty się czujesz? – Ada z litościwym spojrzeniem podeszła bliżej. – Herbatę ci zrobię.
–Czekaj! – zatrzymałam ją. – Wyjaśnisz mi, co tu robisz? Ty też – wskazałam głową Janka. – Miałeś już iść do domu.
–Zawróciłem – posłał mi porozumiewawcze spojrzenie.
–A ty? – Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę.
–Niepokoiłam się, bo długo nie wracał, to zadzwoniłam. Nie chwaliliście się, że dziś będziecie się uczyć.
–Bo nie planowaliśmy – mruknęłam niezadowolona. – Ale co to ma do twojego przyjazdu? – zmrużyłam oczy i znów spojrzałam na Adę.
–No powiedziałem mamie, że się rozchorowałaś i że trochę bałem się ciebie zostawić samą.
–Doceniam waszą troskę, ale idźcie już, chcę się położyć.
–Ale… – odezwali się jednocześnie.
–Nie! – krzyknęłam i z wyrzutem spojrzałam Jankowi w oczy. – Dorosła jestem i sama zdecyduję, co ze mną, więc prosze, abyście mnie zostawili. Jutro się odezwę – przeniosłam wzrok na przyjaciółkę, ale musiałam przyznać, że do Janka miałam żal.
–Dbaj o siebie – Ada delikatnie mnie objęła i potarła plecy. Kiedy podszedł Janek, nawet ręki mu nie podałam. Kiwnęłam głowa w stronę przedpokoju i poczekałam aż oboje wyjdą.
Nie zdążyłam powtórnie zasnąć, jak dostałam od Janka wiadomość z tłumaczeniem. On chyba nie rozumiał, że przestał ukrywać zainteresowanie mną jako kobietą. Ja zaczęłam to widzieć, więc to, że dostrzeże to Ada było tylko kwestią czasu, o ile już nie nastąpiło.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz