Rozdział 6

107 22 4
                                    

Obudziłam się przed budzikiem. Tym razem na szczęście nic ciekawego mi się nie śniło. Po kawie poszłam się ogarnąć i mogłam rozpocząć swój zwykły tydzień: pokój nauczycielski, lekcja, przerwa i tak do popołudnia.
Po kolejnej tego dnia lekcji zeszłam na parter, ale nim doszłam do pokoju nauczycielskiego, zatrzyma mnie woźna z informacją, że czeka na mnie brat. Wow, super, dawno go nie widziałam- może dlatego, że go nie miałam. Zawróciłam, ale zanim doszłam do przeszklonych drzwi, zobaczyłam stojącego za nimi Janka. No, dlaczego mi to do głowy nie przyszło? Cholera, właśnie przyszło. Otworzyłam drzwi i czekałam aż pierwszy się odezwie. Nie zrobił tego. Wzrokiem wskazał mi przedsionek i domyślałam się, że chce, abym wyszła. Nie miałam najmniejszego zamiaru.
–Zaraz mam następne zajęcia – odezwałam się chłodniej niż zwykle.
–Porozmawiaj ze mną. – Podszedł bliżej i złapał klamkę z drugiej strony.
–Rozmawiam.
–Nie tutaj.
–Nie tutaj – powtórzyłam. – A gdzie?
–Niedaleko jest fajna knajpka.
–Janek – westchnęłam ciężko i po szybkim rozejrzeniu się po korytarzu, wyszłam do przedsionka. – Chcesz mi coś powiedzieć, zrób to teraz. Nie będę się z tobą spotykać po knajpach, parkach, czy placach zabaw. To, co mi ostatnio powiedziałeś było… – urwałam, gdy na moje słowa uwodzicielsko się uśmiechnął – było na swój sposób miłe.
–Mogę powtórzyć – zbliżył się, a ja odskoczyłam, opierając plecy o szybę drzwi.
–Nie! – uniosłam dłoń, nie pozwalając mu podejść. – Zachowaj to dla kogoś innego. Nie jestem odpowiednim odbiorcą takich wyznań.
–Jesteś jedyną, której chcę to wyznawać. – Powoli się do mnie zbliżył i nie przestawał patrzeć w oczy. – Żadna do tej pory tego nie usłyszała i żadna poza tobą nie usłyszy.
–Tego nie wiesz. – dumnie uniosłam głowę.
–Wiem – stał tak blisko, że widziałam drgnięcia jego oczu. – Niczego nie jestem tak pewny jak swoich uczuć do ciebie. Możesz mi nie wierzyć, ta znajomość skończy się ślubem.
– nie zareagowałam, kiedy złapał moją dłoń. – Poczekam, aż będziesz gotowa na to uczucie.
–Janek, nie będę… – westchnęłam z żalem, ale nie dał mi skończyć. Przycisnął usta do mojej dłoni i po prostu wyszedł z budynku. Stałam jeszcze chwilę, wpatrując się w zamknięte drzwi i dopiero po chwili wypuściłam powietrze z ust. – Ja chcę dla ciebie jak najlepiej – dokończyłam szeptem i leniwym krokiem poszłam do pokoju nauczycielskiego.
Do końca dnia rozmyślałam o jego słowach. Niczego nie byłam już pewna, a przede wszystkim czułam się podle wobec przyjaciółki, przed którą ukrywałam prawdę. Najgorsze, że ona, nie domyślając się chyba, co wisi w powietrzu, dzwoniła do mnie jak zawsze, opowiadała o poprawiających się kontaktach z synem i zapraszała mnie do siebie. Wszystko było jak zwykle, lecz dla mnie każda wizyta była bardziej krępująca od poprzedniej.
W ciągu tygodnia próbowałam zbywać Adę jak nie fakultetami, to innymi problemami, które nagle urosły do rangi kataklizmu. Nie dopytywała o szczegóły i dobrze, bo nie chciałam jej okłamywać. niestety nie mogłam jej nagle przestać odwiedzać.
zatrzymałam samochód na parkingu przed kamienicą i odruchowo rozejrzałam się za samochodem Janka. Nie było go, a przynajmniej tak mi się zdawało. Nie przestając się rozglądać przeszłam przez ulicę i po ostatnim rozejrzeniu się wokoło, weszłam do klatki. Zanim zapukałam do drzwi, zawahałam się. Coś mi tego dnia wyjątkowo nie pasowało. W końcu, odpędzając głupie pomysły, stuknęłam kostkami w drzwi. Otworzyła mi Ada. Była rozpromieniona i wręcz wciągnęła mnie do środka.
–Nie uwierzysz! – zawołała i pociągnęła mnie za rękę do salonu.
–Jesteś w ciąży?
–Zwariowałas? – zgromiła mnie.
–W to rzeczywiście bym nie uwierzyła, reszta jest całkowicie prawdopodobna, zwłaszcza że biorąc pod uwagę ilość cudów, jakie…
–Skończ! – przerwała mi i usiadła w drugim fotelu. – Janek postanowił zostać w Polsce! – wyszczerzyla się i klasnęła w ręce. Mój uśmiech chyba nie należał do najlepszych, bo Ada od razu przechyliła głowę na bok. – Co jest?
–Nie nic, jestem w szoku. – udawałam zaskoczenie. – Ale jak to zostaje? A studia?
–Chce się przenieść, a w zasadzie to zacząć tu od nowa.
–O. – Mało rozwinięta odpowiedź, lecz nie znalazłam innej, bardziej stosownej. Ja wiedziałam, skąd ta zmiana planów. – No to chyba jednak jest coś ciekawszego niż twoja ciąża.
–Nie cieszysz się?
–Kochanie – uśmiechnęłam się i złapałam jej dłonie. – Cieszę, bardzo się cieszę i mam nadzieję, że to nie chwilowy przebłysk, a poważna decyzja.
–Poinformował już ojca. Od następnego roku akademickiego będzie już studiował tutaj. Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa – mówiąc to, odwróciła się w stronę wchodzącego do salonu chłopaka. Skinął tylko głową na powitanie i od razu się do nas przysiadł. – O! – zawołała Ada i spojrzała na mnie. – A może ty byś usiadła z Jankiem?
–Co? – nie kryłam zaskoczenia.
–No, on się obawia różnicy poziomów z obu uczelni.
–Ale że co?
–Ja w Stanach studiowałam na inżynierii budowlanej – odezwał się w końcu Janek i posłał mi przy okazji cwane spojrzenie, jakby chciał mi tym pokazać, że i tak będzie, jak on chce. – Tu zdecydowałem się na biochemię.
–I co ja mam do tego? – Moje lekceważenie go od razu rzucało się w oczy, ale nie dbałam o to.
–No, pomyślałem, to znaczy mama mi podpowiedziała, że… – urwał i obejrzał się na Adę. Ona tylko pokręciła głową.
–No czy nie przeleciałabyś z nim materiału przed rokiem akademickim.
Wstrzymałam na chwilę oddech, bo miałam nieodparte wrażenie, że temat miał drugie dno i to bardzo głębokie. Nie mogłam wprost odmówić, a zgodzić się nie chciałam.
–Wiecie co – zamrugałam szybko. – To nie jest najlepszy pomysł..
–A to tylko przypomnienie, a nie korepetycje – znów wtrącił się Janek. – Trochę jeszcze pamiętam, ale wiesz… – urwał i oblizał usta – ciociu, jak to jest.
–Ty mnie tu nie bajeruj – zaśmiałam się szczerze, bo ta ciocia mnie rozbroiła. – Dobra, tylko ja jestem chemikiem i na biologii to tak nie za wiele.
–Ee – zmrużył oczy i ukradkiem zerknął na Adę. – Na pewno jest dobrze.
–Słodzisz, słodzisz, ale kawy nie zaproponujesz – tym razem to ja posłałam mu gorące spojrzenie i cierpliwie czekałam, co zrobi. On bardziej umiał ukryć emocje, a przynajmniej tak mi się zdawało. Z chłopięcym uśmiechem podniósł się z kanapy i lekko ukłonił.
–Jak panie sobie życzą. Z mlekiem? – niepotrzebnie zapytał, bo wiedziałam, że wie, jaką piję. Zrobił to specjalnie. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową i odprowadziłam go wzrokiem do kuchni. Zaraz po tym jak zniknął, odwróciłam się do przyjaciółki. Miałam wrażenie, że o wszystkim wie i tylko czeka, żeby mi dokopać jakimś dwuznacznym tekstem.
–Słuchaj, ja od lat zajmuję się poziomem licealnym, to, co mi zostało z poważniejszych rzeczy, to jakieś szczątki – przystąpiłam do ataku, nie dając jej czasu na myślenie o głupotach.
–Coś na pewno jeszcze pamiętasz.
–Z podstaw! – podniosłam głos.
–Inga – pochyliła się do mnie i upewniła, że Janek nie idzie. – Pomóż mi, chcę żeby został. Zrobię wszystko, żeby został.
–Wszystko… – westchnęłam ciężko i opuściłam wzrok.
–Nie przeżyję, jeśli znów mnie zostawi.
–Rozumiem, ale ja… – spojrzałam jej w oczy i wymiękłam, no nie potrafiłam jej odmówić. – Dobra, ale nie daję głowy za biologię.
–Ważne, żeby nie zrezygnował. Zrób coś, żeby go zachęcić.
–No ciekawe co – mruknęłam do siebie i podniosłam wzrok na wchodzącego z taca Janka. Ada aż świeciła, kiedy był blisko, za to ja miałam coraz więcej obaw. Na szczęście Jasiek odstawił tylko kawę i po szybkim “idę na miasto” zostawił nas same.
Ada ciągle coś gadała, w większości o synu i planach jakie wobec niego miała. Opowiadała jak życzy mu znalezienia fajnej dziewczyny, jaka byłaby szczęśliwa mając wnuki. Ciekawe co by powiedziała, dowiadując się, że chłopak ma zapędy na emerytki? Aż mnie korciło zapytać.
–Młody fajny facet, na pewno szybko kogoś pozna. – odezwałam się od niechcenia i podniosłam filiżankę z kawą.
–Mam wrażenie, że już poznał.
–Tak? – zaciekawiłam się.
–Chodzi jakiś taki zamyślony, ciągle sprawdza telefon.
–To jeszcze nie dowód.
–Niby nie, ale pamiętam jeszcze jak to jest – posmutniała. – Ktoś jest, ale pewnie to jeszcze nic poważnego, dlatego nie mówi.
–Może – zerknęłam na zegarek. – Dobra polecę, bo mam jutro sporo lekcji. Jankowi powiedz, że odezwę się kiedy możemy się… – urwałam na sekundę – spotkać. 
Gdy zamknęłam za sobą drzwi jej mieszkania, zeszły ze mnie emocje. Odetchnęłam i wolnym krokiem zeszłam na parter. Na parkingu zastałam Janka. Stał oparty o maskę Niebieskiego, i musiałam przyznać, że wyglądał dość atrakcyjnie. Taki wpatrzony w każdy mój ruch zdawał się być dojrzalszy. Nie zdradzając nastroju, podeszłam bliżej i udawałam, że jego widok wcale mnie nie rusza.
–I co? – Janek pierwszy się odezwał.
–I nic.
–Będziesz mnie uczyć?
–Nie – pokręciłam głową.
–Dlaczego? – wyciągnął rękę, jakby chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale w porę zrezygnował i dyskretnie rozejrzał się wokoło.
–Bo nie potrzebujesz nauki. – Sama zrobiłam krok w jego stronę, chciałam mu pokazać, że się go nie obawiam. – Nie mogłeś wymyślić czegoś innego?
–To matki pomysł, ale szybko na niego przystałem.
–Biochemia? Serio? – pokręciłam głową.
–No dobra, tak rzuciłem pomysłem, ale matka szybko to złapała. – Z zawadiackim uśmiechem podniósł na mnie wzrok. – Znasz ją, niełatwo daje sobie coś wytłumaczyć. Później od razu zaczęła mnie wypytywać czy nie potrzebuję pomocy. A ja faktycznie potrzebuję.
–Nie potrafię jej powiedzieć, że to głupie. Dlatego spotkam się z tobą, ale…
–Nawet nie wiesz, jak się cieszę – dopiero teraz stanął ze mną twarzą w twarz. Był ode mnie wyższy i żeby patrzeć mu w oczy, musiałam unieść głowę.
–Ale nie u mnie – dokończyłam. – Nie dam się wrobić w korki u mnie.
–Co? Dlaczego?
–Ty wiesz dlaczego – mrugnęłam okiem. – I nie myśl, że moja zgoda na pomoc, to to samo co zgoda na coś innego.
–Ale zawsze krok do celu
–Mylisz się, Jaś. – klepnęłam go w ramię i otworzyłam drzwi Niebieskiego. W lusterku widziałam, że jeszcze przez chwilę stał w tym samym miejscu. Nie chciałam o nim myśleć. Nie chciałam myśleć w takich kategoriach, w jakich myślałam. Bo myślałam. No nic nie potrafiłam poradzić na to, że umiał mnie uwieść. Taki gówniarz, a jednak samym spojrzeniem potrafił mnie sobą zaintrygować. To nie była błaha potrzeba kontaktu fizycznego, to nie tęsknota za facetem, bo mimo braku związku, nie mogłam powiedzieć, że byłam aż na takim głodzie. A jednak on to zupełnie coś innego. Było w nim coś hipnotyzującego i juz podczas nasze pierwszej kolacji musiałam przyznać, że mnie ujął.
W domu poza sprawdzeniem klasówek musiałam przygotować materiały dla maturzystów. Nie miałam ich zbyt wielu, ale bardzo chciałam, żeby byli dobrze przygotowani, dlatego piłowałam każdy temat i nie pozwalałam im niczego odpuszczać. Skończyłam przed północą. Byłam zmęczona i dla rozluźnienia wzięłam do wanny kieliszek wina.
Piątek zaczęłam o świcie. Zerwałam się z poduszki obudzona jakimś głupim snem i ciężko oddychając, rozejrzałam się po sypialni. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Nie chciałam się już kłaść i z ulubionym kubkiem kawy usiadłam na balkonie. Coś nie dawało mi spokoju. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odruchowo stanęłam przy barierce i rozejrzałam się po placu . Nie było nikogo podejrzanego, w ogóle nikogo nie było. Musiałam przyznać, że te obawy to paranoja, mająca początek po drugiej stronie miasta i miała nawet swoje imię.
Moje urojenia nie opuszczały mnie cały dzień. Każdą lekcję prowadziłam z napiętymi nerwami, a każdy szmer doprowadzał mnie do furii. Coś musiało się wydarzyć.
Po fakultetach wyszłam ze szkoły i zdziwiłam się, że nie było Janka. Może właśnie to mnie tak przez cały dzień denerwowało, że byłam pewna, że będzie na mnie czekał. Spokojnie dotarłam do domu i nie chciałam już nikogo widzieć. zajęłam głowę przyziemnymi sprawami i zaczęłam sprzątać. Zawsze dobrze to na mnie działało. Zmieniłam pościel, umyłam okna i wyprałam firanki. Przed snem przejechałam jeszcze podłogi i byłam już na tyle zmęczona, że mogłam spokojnie zasnąć. Ten spokojny stan nie trwał jednak długo. Obudził mnie natrętny dzwonek telefonu i mimo że na oślep się rozłączałam, to dalej dzwonił. W końcu zaspana podniosłam głowę i najpierw spojrzałam na godzinę, było po pierwszej. No kogoś ewidentnie pizło w dekiel. Dopiero po kilku sekundach załapałam, że to Ada. Natychmiast odebrałam i ze wstrzymanym oddechem czekałam aż się odezwie.
–No mów! – krzyknęłam, słysząc tylko jej oddechy.
–Janka zamknęli – zaszlochała.
–Gdzie? – zmrużyłam oczy przed światłem lampki.
–Nie wiem! – wrzasnęła, że aż się obudziłam. – Miał prawo do jednego telefonu.
–Zaraz, ale za co? Co się stało?
–Nie wiem nie zdążył mi powiedzieć.
–Dobra – mówiłam bardziej do siebie niż do niej. – Dobra, zaraz do ciebie przyjadę, to na pewno da się jakoś wyjaśnić.
–Nie wiem co robić!
–Nic nie rób. Siedź w domu, zaraz będę. – Nie czekając co odpowie, rzuciłam telefon i pobiegłam do łazienki. Zarzuciłam na siebie to, co miałam pod ręką, legginsy i t-shirt, jak na środek nocy, musiało wystarczyć.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz