Rozdział 5
Po długim prysznicu który miał mnie otrzeźwić, a tylko bardziej mnie pobudził, usiadłam z kubkiem kawy na balkonie. Przyglądałam się przejeżdżającym samochodom i ludziom, którzy pośpiesznie szli w stronę kościoła. Może też bym się kiedyś wybrała, nie byłam już z dziesięć lat.
Podskoczyłam, słysząc dźwięk telefonu i bez zastanowienia wzięłam go do ręki. Nie znałam tego numeru, ale nie był zastrzeżony, dlatego odebrałam. Dopiero gdy usłyszałam głos Janka, przypomniałam sobie, że jest ósma rano w niedzielę i mogłam się spodziewać kto zadzwoni. Idiotka.
–Po co dzwonisz? – warknęłam.
–Stęskniłem się.
–Widzieliśmy się kilka godzin temu – próbowałam z niego drwić, jednak mój głos zdradzał zupełnie inne emocje.
–Za długo.
–Jak matka?
–Nie zmieniaj tematu. – On zaśmiał się w głos, ja zacisnęłam dłoń na ustach, aby mnie nie usłyszał. – Przyjedziesz dziś?
–Obiecałam twojej mamie.
–Tylko dla mamy przyjedziesz? – posmutniał, a mnie zrobiło się głupio i przykro.
–Tylko. – Starałam się być stanowcza, a tak naprawdę to okropnie się bałam. – Janek nie brnij w to. Udajmy że tamtej rozmowy nie było, że randki nie było, po prostu żyjmy jak znajomi.
–Ba. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, nie? – po tych słowach głośno westchnął. – Ty rób jak chcesz, ja nie odpuszczę. Nie poradzę, że zdobyłaś mnie pierwszym spojrzeniem. Dopóki cię nie poznałem byłaś tylko pięknym wyobrażeniem, teraz jesteś rzeczywistością. Namacalnym cudem, z którego nie zrezygnuję.
–Jaś…
–Nazywaj to jak chcesz, ale dla mnie nie ma nikogo ważniejszego. Do zobaczenia za kilka godzin.
–Zacz… – urwałam, kiedy w słuchawce zabrzmiał sygnał końca połączenia i odłożyłam telefon na stolik. – Do dupy to. – Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę w tył.
Przed południem wsiadłam do Niebieskiego i wyjechałam z parkingu. Nie miałam ochoty ani na jazdę, ani na sprzątanie, ani na Adę, co było dziwne. Odkąd znów się spotkałyśmy, widywałyśmy się co drugi dzień i nie byłyśmy sobą zmęczone, a jednak teraz nie potrafiłam patrzeć jej w oczy. Stanęłam nad przepaścią, bo czego bym nie zrobiła, to wychodziło tylko gorzej. Nie mogłam jej o niczym powiedzieć, bo by tego nie zrozumiała, to nie było do zrozumienia dla nikogo oprócz Janka. Nie powiedzieć też nie mogłam. Jedyne co mi pozostało, to wyjaśnienie sytuacji z Jaśkiem i modlenie się o to, by odpuścił.
Zatrzymałam się przed zamkniętą bramą na podjazd i zanim nacisnęłam klakson, drzwi domu się otworzyły. Janek z daleka nakierował pilot na bramę, lecz ani drgnęła. W końcu podszedł bliżej i dopiero gdy stanął tuż przy niej, zaczęła się przesuwać. Podjechałam pod sam dom i nie zwracając uwagi na uśmiechniętego chłopaka, weszłam do domu. Ada leżała skacowana na kanapie z jakimś okładem na czole i jęczała.
–Od godziny umiera – drgnęłam na głos Janka za plecami.
–Widzę. A tobie co? – odezwałam się głośno. – Przecież nie wypiłaś aż tyle.
–Niepotrzebnie na koniec mieszałam – wydyszała ledwie słyszalnie.
–A no jak się takie kardynalne błędy popełnia, jakby się miało osiemnaście lat, to później nie dziwota, że są takie efekty. – Udawałam oburzoną, ale w głębi duszy to było mi jej szkoda. – Dobra, konaj sobie dalej, ja ogarnę. – Rzuciłam torebkę na fotel i poszłam do kuchni.
Pierwsze co zrobiłam, to wstawiłam naczynia do zmywarki. Była niewielka, ale to zawsze jakaś pomoc. Garnki, patery i duże miski, w których były sałatki, myłam ręcznie. Janek je ode mnie odbierał i wycierał do sucha, oczywiście za każdym razem robił to tak, by mnie chociaż dotknąć. Na początku bardzo się denerwowałam i unikałam kontaktu, ale w końcu obrałam inny system i po prostu uznawałam to za przypadek i nie reagowałam, czekając, aż sam przestanie. Nie przestał, a wręcz przeciwnie, kiedy tylko mógł, ocierał się o mnie i prawie na mnie właził.
–Ona coś dzisiaj jadła? – odsunęłam się od wyciągniętej do mnie ręki i wskazałam głową salon.
–Piła. – przyparł mnie do blatu i odgarnął z czoła włosy.
–Powinna zjeść, może coś ugotuję? – chciałam go trochę odepchnąć, ale zdążył złapać moje nadgarstki.
–Boże, trafiła mi się idealna kobieta – mruknął i założył sobie moje ręce na kark. Od razu je zabrałam, ale nie dał mi odejść.
–Po pierwsze, nie mieszaj w to Boga, po drugie, nie jestem twoją kobietą, po trzecie nie będę nią i planuj mi życia. A teraz przepraszam – z groźną miną popchnęłam go i podeszłam do lodówki.
Niewiele tam było rzeczy dobrych na kaca. Przejrzałam wszystkie szafki i szuflady. Widać było, że często tam nie przebywała, bo miała wszystko w paczkach z długim terminem przydatności. W końcu wrzuciłam do garnka wędzoną wędlinę, która została z imprezy oraz warzywa, co miało być bazą na żurek. Chrzan i majeranek też był, więc to mogło się udać.
–Jajka masz? – na pytanie Janka przewróciłam oczami.
–Ja mam, w przeciwieństwie do ciebie. – Mój uśmiech miał być cwany i wierzyłam, że był.
–Chciałbyś sprawdzić czy mam?
–Nie sądzę, że pokażesz mi coś, czego dotąd nie widziałam, więc obejdzie się.
–Sprawdź, co ci szkodzi? – oparł dłonie o blat i specjalnie zrobił to tak, by mnie do niego przyprzeć. – Szaleję za tobą.
–Janek, to jest nienormalne – szepnęłam i odwróciłam głowę w stronę salonu. – Chore.
–Spójrz w lustro, dziewczyno – dotknął ustami mojej szyi, a ja w sekundę poczułam przyspieszające tętno. – Chore to by było, gdybyś mnie nie kręciła. – Każdy jego oddech na mojej skórze odbijał się rozkosznym prądem. Nie potrafiłam być obojętna. Brałam głębokie powolne oddechy, by choć trochę nad sobą panować, ale czułam, że długo nie wytrzymam. Jednocześnie na siebie spojrzeliśmy i to był błąd. Momentalnie wyschło mi gardło, a mięśnie spięły się do bólu. Przepadałam z każdą sekundą bardziej i nie widziałam możliwości zawrócenia z tej drogi.
–Nie bronisz się? – zapytał niespodziewanie i uniósł kącik ust w rozbrajającym uśmiechu.
–Nie, a powinnam? – szepnęłam niepewnie.
–Skąd ta zmiana?
–Nic się nie zmieniło, nadal uważam, że to głupie.
–Tego nie wiemy. – Przesunął dłonie w górę mojego ciała i zatrzymał je dopiero na szczękach. – Ślicznie się wstydzisz.
–Nie wstydzę się, tylko…
–Tak czy siak, ślicznie – był już tak blisko, że czułam ciepło jego oddechów.
–Będziemy żałować – nie wiem, co takiego powiedziałam, ale jego uśmiech jeszcze nigdy nie był tak szeroki. Nie przestając patrzeć mi w oczy, spróbował dotknął moich ust. Uchyliłam się w ostatnim momencie, a jego usta trafiły na mój policzek, ale nie wyglądał na zawiedzionego. Przytrzymał mnie mocniej i ponownie dotknął tego samego miejsca.
–Pierwszy raz powiedziałaś my – szepnął przyjemnie. – Nie powiedziałaś, że ja będę żałował, powiedziałaś my.
–Bo to prawda – złapałam jego dłonie i oderwałam od twarzy. – To zniszczy nas oboje, możemy stracić wszystko.
–I zyskać wszystko.
–Tego nie wiesz.
–Ty też nie.
–Janek… – westchnęłam, przymykając oczy i od razu poczułam jego wargi na swoich. Odskoczyłam przestraszona i próbowałam zająć się czymś, żeby nie mógł do mnie podejść. Nie mogłam mu przecież pokazać, że mi się podobało. Był wyjątkowy, całkiem inny niż mężczyźni których znałam wcześniej. To nie była zasługa młodości czy śmiałości. To on tak działał. Sama jego obecność zmeniała moje myślenie i wstyd mi było, bo przy nim czułam się jak pieprzona nastolatka. Jakbym nigdy chłopa nie miała, bo cała się do niego wyrywałam. W końcu przestałam się krzątać i gdy tylko się zatrzymałam, poczułam dłonie na biodrach. Dotykał mnie ledwie wyczuwalnie, chyba dobrze wiedział, że igra z losem. Nie zareagowałam, choć powinnam. Powoli objął mnie mocniej i przytulił do siebie. Jego ciężkie oddechy, które czułam na szyi, odbierały mi rozum, a palce wsuwające się pod bluzkę wzniecały taki ogień, że topiłam się w jego rękach. Nagły dźwięk dobiegający do nas z salonu, oderwał nas od siebie i Janek od razu stanął po drugiej stronie kuchni.
–Ale ładnie pachnie – wyjęczała z bólem w głosie Ada. Podniosłam wzrok na Janka i poczułam na policzkach palący rumieniec. Odruchowo poprawiłam bluzkę i uchyliłam pokrywkę garnka.
–Żurek – zawołałam i nieznacznie się do niej odwróciłam. – Na kacora najlepszy. Podobno – dodałam już ciszej.
–Jezu, dajcie mi cokolwiek byle mokre – usiadła ciężko na krześle przy stole i podparła głowę. – Nie piję więcej.
–Obiecanki – mruknął Janek i podszedł bliżej mnie. – Mogę? – przygryzając usta, wskazał szafkę nad moją głową, a gdy tylko się odsunęłam, wyjął z niej talerze. Nie obyło się bez lekkiego otarcia się o mój bok. Przyjemny dreszcz przebiegł moje ciało i kolejny raz tego dnia zacisnęłam z całej siły uda.
Posiłek zjedliśmy w milczeniu, i nie dlatego, że nikt nie miał niczego do powiedzenia. Po prostu Ada jęczała przy każdym brzęku łyżki i żadne z nas nie miało sumienia jej mordować. Miałam wrażenie, że Jankowi nie przeszkadzała obecność matki, bo bez żadnego skrępowania się na mnie gapił. Próbowałam wzrokiem dać mu znać, żeby się jakoś hamował, ale to nie dość, że nie skutkowało, to chyba jeszcze bardziej mu się podobało. Zaczął się głupio szczerzyć i nie dało się ukryć, że robił to w moją stronę. Tylko czekałam, aż Ada to zauważy i zaczną się dociekania. Musiałam szybko coś wymyślić, ale mimo doświadczenia w pracy z młodzieżą, nie umiałam niczego wykombinować. Miałam w głowie totalne spustoszenie i nie był to kac. Ten chłopak miał na mój mózg zły wpływ. Przy nim nie ogarniałam własnego ciała czy myśli. Myślałam tylko o jednym i to z każdą chwilą bardziej.
–Ty się jeszcze połóż, co? – odezwałam się do Ady, gdy poczułam na swojej nodze dłoń Janka.
–Ta – westchnęła bez życia. – I tak się do niczego nie nadaję – odsunęła od siebie talerz i próbowała wstać. – Przepraszam cię.
–Przestań – ścisnęłam lekko jej dłoń. – Ogarnę tu trochę, a ty odeśpij.
–Jasiek ci pomoże – skinęła głową w stronę chłopaka.
–Poradzę sobie. Nie zostało dużo – kiwnęłam dłonią, widząc jak Janek podnosi się z krzesła.
–No ale to zawsze jakieś męskie ramię – oparła się o futrynę. – Boże, jak mi niedobrze –wzięła kilka głębokich oddechów, po czym z dłonią przyciśniętą do ust pobiegła w stronę łazienki.
–Ale się zaprawiła – odezwałam się do siebie i wyjrzałam na korytarz.
–Bardzo. – Nie zdążyłam się odsunąć, kiedy Janek objął mój brzuch i przycisnął usta do karku.
–Zabieraj ręce – warknęłam groźnie i zaczęłam zbierać talerze ze stołu.
Nie zaskoczyło mnie, kiedy stanął mi na drodze do zlewu i powoli wyjął mi z rąk naczynia. Nie odstawił ich od razu. Przyglądał mi się, jakby badał grunt oraz moje nastawienie do niego. Nie odwracając ode mnie wzroku, odstawił talerze i wsunął palce w moje włosy. Miałam ochotę na to, co chodziło mu po głowie. Próbowałam przekonać siebie do stanięcia po jednej stronie, ale obawy mieszały się z pragnieniami i nie potrafiłam zdecydować. Zanim Janek zrobił to z mnie, a był już naprawdę blisko, usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi łazienki. Janek usiadł przy stole i bawił się telefonem, a ja odkręciłam wodę w kranie. Ada tylko na sekundę do nas przyszła, ale nawet się nie odezwała. Pokiwał tylko głową i blada jak trup poszła się położyć. Niespodziewanie poczułam na biodrach dotyk i tym razem szybko odsunęłam od siebie Janka.
–Przestań – syknęłam i ponownie obejrzałam się na przyjaciółkę. – Słyszała nas.
–Nieprawda – oparł się o blat tuż obok mnie i bawił się moimi włosami. Kiedy trącił palcem mojego ucha, spojrzałam mu w oczy. Dziwne, pierwszy raz nie dostrzegłam w nim gówniarza. Był młody i na swój sposób dziecinny, a jednak było w nim coś poważnego. – Znam ją.
–Uwierz, że ja bardziej. Poznałam po oczach. – Wytarłam ręce w ścierkę i rzuciłam ją na blat.
–W oczach to ona ma dziś jedynie pragnienie śmierci. – Nie zważając na nic, nachylił się do mnie. – Poza tym z tego co wiem, to spojrzeń jeszcze nie słychać, a nic innego nie robimy. No chyba że w twojej wyobraźni robiliśmy to sporo głośniej – uśmiechnął się zadziornie, a ja opuściłam wzrok, bo mimo wszystko czułam się głupio. – Co mam zrobić, żebyś mnie zechciała, co?
–Nie chcę, żebyś mnie chciał – kładąc dłonie na jego ramionach, próbowałam go od siebie odsunąć. Efekt był odwrotny. Janek zaplótł dłonie na moich lędźwiach i przycisnął mnie mocniej do siebie.
–Dlaczego?
–Jaś, jeśli ty tego nie rozumiesz, to ja nie umiem ci tego wytłumaczyć. To się wie – podniosłam głos i krzywiąc usta, odwróciłam się za siebie. – To się czuje, tam gdzieś w środku.
–Ja czuję to w środku, ale na bank nie jest to smak rezygnacji. – Uniósł palcem moją twarz i przez chwilę błądził po niej wzrokiem. Wydawało mi się, że przygląda się każdej mojej zmarszczce. – Jesteś chyba najpiękniejszą kobietą jaką poznałem – pokazał w delikatnym uśmiechu zęby. – No, nie licząc mojej mamy.
–Pochlebca. To miłe z twojej strony, ale ja tak nie mogę. To nie w porządku i wobec ciebie, i wobec Ady.
–Hej – położył dłoń na mojej szczęce i podciągnął ją nieznacznie w górę. – Zależy mi na tobie. Cholernie mi zależy, pierwszy raz w życiu. Rozumiem twoje obawy, wątpliwości, ale to przecież nic przy tym, co się między nami dzieje, sama przyznaj.
–A wiesz co ja myślę – odsunęłam go w końcu od siebie i odważnie zaplotłam ręce na piersiach. – Myślę, że to ci minie prędzej niż myślisz. Obudzisz się pewnego dnia i sam będziesz się dziwił, że to ci w ogóle przyszło do głowy. – Zmrużyłam oczy i zrobiłam krok w stronę Janka. – Pomyśl, może to wszystko dzieje się nie dlatego, że tak ci zależy, ale że ja nie robię z siebie napalonej nastolatki, której wystarczy szepnąć coś do ucha, żeby ją zdobyć?
–Już cię zdobyłem.
–Pff! – Prychnęłam i sięgnęłam z blatu swój telefon. – Jesteś rozwydrzonym gówniarzem, udającym playboya. Bądź nim jak chcesz, ale mnie zostaw w spokoju. –Nie dając mu się nawet dotknąć, minęłam go i po szybkim pożegnaniu koleżanki, wyszłam z domu.
Janek dogonił mnie, zanim wsiadłam do Niebieskiego. Gwałtownie odwrócił mnie do siebie i zatrzymał twarz milimetr od mojej. Czułam zapach jego skóry i mimo lęku, jakie w tamtym momencie we mnie budził, nie zareagowalam. Wiedziałam, że nie zrobi niczego wbrew mnie i nie pomyliłam się. Poluźnił uścisk na moim nadgarstku i sam otworzył mi drzwi samochodu.
–To jeszcze nie koniec – odezwał się cicho.
–Nie było początku, więc koniec nie jest potrzebny. – Szarpnęłam za drzwi, ale nie dał mi ich nawet przymknąć.
–Znajdę sposób – oparł dłoń o dach i pochylił się do mnie. – Zrobię wszystko, rozumiesz? Wszystko! Dla ciebie to gówniarskie zagrywki, ale, do cholery, nie wiesz, co tak naprawdę we mnie siedzi! – na jego słowa zmarszczyłam brwi. – Jeśli każesz mi na siebie czekać pięć lat, to kurwa, usiądę i będę te jebane pięć lat czekał. Powiedz słowo, a ja…
–Janek, zostaw mnie! – zawołałam i na siłę odepchnęłam go na tyle, by móc zatrzasnąć drzwi.
Nie wiedziałam, co mną tak wstrząsnęło, ale nogi dygotały mi podczas jazdy. Nie patrzyłam na znaki, nie myślałam o tym, dokąd jadę. Nawet nie pamiętałam, czy włączałam kierunkowskazy. Na pewno czegoś nie zrobiłam lub zrobiłam w nadmiarze, bo w połowie drogi usłyszałam za sobą sygnał policji. Raz- dwa mnie wyprzedzili i dali znać, żebym zjechała na pobocze. Zrobiłam to i cierpliwie czekałam aż ktoś do mnie podejdzie. Facet po drugiej stronie szyby nie wyglądał przyjemnie.
–Kontrola drogowa, starszy aspirant Wojciech Markowski, proszę zgasić silnik i przygotować prawo jazdy, dowód rejestracyjny i ubezpieczenie. – Był zimniejszy niż góra lodowa i już wiedziałam, że będzie mnie to kosztowało. Sięgnęłam ręką do torebki i drżącymi dłońmi próbowałam wyjąć portfel. – Czy zna pani powód zatrzymania?
–Nie bardzo, ale na pewno będzie pan tak miły, że mi powie – próbowałam udawać wyluzowaną.
–Przed znakiem stop należy się zatrzymać.
–Oczywiście, panie aspirancie, też tak uważam.
–Tylko się nie stosuję, co? – odpowiadał, gapiąc się w moje dokumenty i nie podnosząc głowy, spojrzał na mnie.
–Stosuję – upewniłam go. – Zazwyczaj.
–A dziś jest jakieś szczególne święto, że postanowiła sobie pani odpuścić?
–No… – zmarszczyłam nos. – I tak, i nie.
–Bardziej jestem ciekaw tego i tak. – Oparł się przedramionami o drzwi.
–Bo… – urwałam i ze wstydem zwiesiłam głowę. – No niech pan sam powie, ja jestem od niego starsza piętnaście lat, to syn przyjaciółki, no jak ja mam… – przestałam się odzywać, kiedy facet pokręcił głową. – On tego w ogóle nie chce zrozumieć. Pieprzy te swoje farmazony, że wiek nie ma znaczenia i że liczą się uczucia! No jakie uczucia, jak my się od tygodnia znamy? – wbiłam wzrok w uśmiechniętego gliniarza i przez chwilę mu się przyglądałam. – Przepraszam, a my…
–No czekałem, czy mnie poznasz!
–Wojtek! – zawołałam i nie pytając go o pozwolenie, odpięłam pas. – Boże, ja cię w pierwszym momencie nie poznałam. Przepraszam! – wyskoczyłam z auta i rzuciłam się mu na szyję. – Co u ciebie? Ile my się nie widzieliśmy?
–Od końca gimnazjum – zaśmiał się i ponownie mnie objął. – Nic się nie zmieniłaś.
–Nie wiedziałam, że jesteś gliną! – zawołałam wesoło. – Znaczy policjantem.
–Tak wyszło. – podał mi moje dokumenty. – Pouczam panią, że należy przestrzegać znaków. Surowo pouczam.
–Dobrze, panie władzo. A może spotkamy się na jakieś piwo, kolację… – urwałam i spojrzałam na jego dłoń. – Z żoną, jak rozumiem?
–Zgadza się. Alka mnie usidliła.
–Nie wierzę! – kolejne zaskoczenie, którego nie potrafiłam ukryć. – Nie znosiliście się.
–A później nam się odmieniło, kto się czubi, czy jakoś tak – zawstydzony pokręcił głową.
–To tym bardziej musimy się spotkać. – Złożyłam dłonie jak do modlitwy. Wojtek wyjął z kieszeni wizytówkę i oglądając się na siedzącego w radiowozie kolegę, podał mi ją. – A ty przyjdziesz z panem piętnaście lat młodszym, synem przyjaciółki?
–Zapomnij, że to powiedziałam, ok? A ja obiecam, że zatrzymam się na każdym stopie do końca życia.
–Jedź, laska, bo nie wiem, czy chcę słuchać dalej. – Po cmoknięciu go w policzek podeszłam do drzwi samochodu. – Tylko ostrożnie!
Na pożegnanie pomachałam mu dłonią i już przepisowo wróciłam do domu. Po zamknięciu się w mieszkaniu odetchnęłam z niejaką ulgą. Spodziewałam się, ba, byłam pewna, że Janek mnie nie napadnie, ale jednak czułam się bezpieczniej, gdy dzielił nas dobry zamek. Poniedziałek miałam zacząć już o świcie, dlatego postanowiłam trochę szybciej zebrać się do spania. Wzięłam długą odprężającą kąpiel, podczas której przeczytałam trochę książki, a później oddałam się przyjemności wmasowania w ciało słodko pachnącego migdałami olejku. W sypialni zapaliłam kilka świeczek i nie zakładając niczego pod szlafrok, położyłam się do łóżka. Wcale nie byłam senna, ale chciałam wyciszyć umysł z emocji całego dnia. Leżałam wpatrzona w poduszkę przed sobą i zastanawiałam się nad dalszym życiem. Wiele rzeczy wymknęło mi się spod kontroli, a najgorsze, że okłamywałam Adę. Niby nie zapytała mnie wprost, ale powinnam jej powiedzieć co się dzieje. Z drugiej strony nic się nie działo i obawiałam się, że gdybym wspomniała cokolwiek, Janek odwróciłby kota ogonem, a ja wyszłabym na napaloną na gnoja staruchę. Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, sięgam telefon, ale nawet głowy od poduszki nie odrywam. Treść “Nie potrafię o Tobie zapomnieć. Błagam, spotkajmy się jeszcze” ani mnie nie zaskoczyła, ani nie była mi obojętna. Sama nie wiedziałam, co czułam, i to chyba w tym był największy problem. Nie wiedziałam, co mam zrobić. On miał rację, że gdyby był starszy i nie synem Ady, to pewnie bym się mniej broniła. Dla mnie poza fajnym facetem był po prostu dzieckiem koleżanki. Nie wiedziałam, to znaczy wiedziałam, że ja nie byłabym zadowolona, gdyby to Ada zaliczyła mojego syna, gdybym go oczywiście miała. Z drugiej strony, czy to różnica z kim on sypia? Jest pełnoletni.
CZYTASZ
Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]
RomanceInga prowadzi spokojne życie singielki przed czterdziestką. Nic nie zapowiada zmian, jednak aplikacja randkowa w jej telefonie i niespodziewane spotkanie dawnej przyjaciółki, to początek rewolucji. Dziękuję za okładkę @Paskuda_