Rozdział 19

86 18 1
                                    

Rozdział 19

No i nadszedł ten weekend. Ostatni weekend przed egzaminami. Za dwa dni miałam zasiąść w komisji pisemnego języka polskiego. Szykowałam się do tego dnia cały rok, ale dwa dni przed pierwszą komisją uznałam, że nie mam się w co ubrać. W sobotni poranek zjadłam śniadanie i wypiłam na balkonie samotną kawkę. Lubiłam towarzystwo Janka, ale od czasu do czasu lubiłam też pobyć sama. Wspominałam czasy, w których samotność była dla mnie codziennością i zaczęłam się śmiać sama z siebie, bo dopiero co krzyczałam, że żadnego faceta w tym domu nie będzie, a tu proszę, Janek wślizgnął się tak sprytnie, że sama nie zauważyłam kiedy stał się stałym bywalcem.
Po ułożeniu włosów w wygodną fryzurę jak również zrobieniu delikatnego makijażu, który dziś ograniczał się jedynie do tuszu do rzęs, bądź co bądź, miałam jechać mierzyć ubrania, wiec full makeup odpadał z przyczyn technicznych, wyszłam z domu. Pchnęłam drzwi od klatki, a przed moją twarzą wyrósł Janek. Krzyknęłam zaskoczona i złapałam się za serce.
–Co się skradasz? – zawołałam.
–A ty co się boisz? – zaśmiał się i objął mnie ramieniem. – Hej, kotek. – Pocałował mnie, ale szybko go odepchnęłam. – Co?
–Po pierwsze nie całuj mnie na widoku.
–Matka dziś w robocie.
–Wiem, ale poza matką są też inni ludzie, a po drugie nie mów do mnie “kotek”. Ani myszko, rybko, misiu czy inne takie.
–Dobrze, kotku – zażartował. – A czemu?
–Nie wiem, jakoś te odzwierzęce zdrobnienia mnie nie kręcą.
–A co cię kręci? – objął mnie ramieniem i odchylił mocno w tył.
–Nowa kiecka i szpilki – przyciągnęłam do siebie jego twarz i cmoknęłam szybko w nos. – A teraz przepraszam pana, ale muszę lecieć. – Wyswobodziłam się, ale zanim odeszłam kilka kroków, Janek zrównał się ze mną i zatrzymał się przed Niebieskim.
–A moge pani potowarzyszyć? – Przechylił głowę i zrobił maślane oczy. – Jako ciało doradcze.
–Będę się szykować do matur, to nic ciekawego.
–Mylisz się – oparł się o maskę, stojącego zaraz przy moim, swojego samochodu. – Twój widok, a zwłaszcza wyobrażenie ciebie w przymierzalni, jest bardzo ciekawe. A po zakupach zapraszam cię na obiad. – Na jego słowa prychnęłam śmiechem i po otwarciu drzwi auta, odłożyłam torebkę na siedzenie.
–Jasiu, ty jeszcze ze mną nie jeździłeś na zakupy. Ja wrócę dopiero kiedy ostatnie sklepy się pozamykają i to będzie czas na kolację, nie obiad.
–To zapraszam cię na kolację – nieznacznie zahaczył palcami brzeg mojej sukienki.
–To ja zapraszam na kolację do siebie. Co lubisz?
–Ciebie.
–A do jedzenia?
Na moje pytanie skrzywił lekko usta i przewrócił oczami, jakby się nad tym specjalnie zastanawiał.
–Też ciebie.
–No to za wiele gotowania nie będzie – szturchnęłam go w ramię i nie pytając o nic więcej, wsiadłam do samochodu.
Janek jechał cały czas za mną i na podziemnym parkingu centrum handlowego również stanął na miejscu obok mnie. Ja nie byłam tak swobodna jak on i za każdym razem kiedy próbował złapać mnie za rękę, to udawałam że coś robię i nie pozwalałam mu na to. Wiedziałam, że to zauważył i po jakimś czasie zrezygnował. No nic nie mogłam poradzić, że nie umiałam się przemóc. Poza tym ciągle miałam obawy, że zobaczy nas ktoś znajomy. Na początku, trochę skrępowana, chodziłam od sklepu do sklepu, ale po niespełna godzinie przestałam zwracać uwagę na snującego się za mną chłopaka. Miałam w szafie tonę sukienek, ale na tegoroczny egzamin szukałam czegoś takiego… Takiego ah! Zatrzymałam się na widok granatowej sukienki z tiulowymi bufiastymi rękawkami. Były ozdobione mieniącymi się kryształkami, ale nie była tandetna. Wzięłam do ręki wieszak i w drodze do przymierzalni oddałam Jankowi torebkę. Sukienka leżała na mnie jak druga skóra. Założyłam szpilki i gwałtownie odsunęłam kotarę. Janek na mój widok wstał i otworzył usta. Obróciłam się i lekko zakręciłam tyłkiem.
–Fajna, nie? – stanęłam przed lustrem i zaczęłam się oglądać.
–No, fajna. – Bardziej burknął niż powiedział i niezadowolona odwróciłam się do niego.
–Co ci nie pasuje?
–Kochanie, pasuje mi wszystko, tylko wolałbym, żebyś w tej kiecce była tylko dla mnie – nieśmiało się do mnie pochylił i po uprzednim rozejrzeniu się po butiku, pocałował mnie w szyję.
–Podejdź do matury, to mnie w niej zobaczysz – droczyłam się z nim.
–Uważaj, bo naprawdę przyjdę – groźnie wskazał mnie palcem i posłał słodki uśmiech.
Oczywiście nie mogłam zostawić jej w sklepie. Reszta zakupów była też bardzo udana i cieszyłam się, że miałam osobistego tragarza. Podczas łażenia zadzwoniła do niego Ada, ale on umiał kłamać i nawet głos mu nie zadrżał, kiedy wmawiał jej, że właśnie wybiera się z kolegami i koleżankami do kina. Byłam przekonana, że najbardziej podobały jej się te koleżanki. Koniecznie chciała być już teściową. Nie rozumiałam tego, ale nie musiałam. Dla mnie było ważne, żeby nie wydało się, że to ja jestem jego koleżanką. Poza rzeczami naprawdę potrzebnymi, kupiłam też mnóstwo pierdół. Nie mogłam poradzić, że akurat tyle kosmetyków mi się skończyło, na bieliznę była promocja, nie mówiąc już o butach, których przecież nigdy dość.
Po powrocie do domu byłam już serio zmęczona. Wtargałam torby do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Dawno nie urządziłam sobie takiego maratonu. Leżąc, zsunęłam buty i od razu poczułam ulgę.
–Zamówić coś, czy coś przygotować? – w drzwiach stanął Janek.
–Wiesz co – podparłam się na łokciach – miałam w planach zrobić kolację, ale siły mi się zużyły.
–To może ja coś zrobię, a ty odpocznij – posłał mi buziaka i wyszedł.
–Jesteś kochany! – zawołałam i ostatkiem sił zwlekłam się z łóżka. W łazience odkręciłam gorącą wodę i zanim cała zaparowała, zmyłam makijaż i weszłam pod ciepłe strumienie. Nie myłam się, a tylko stałam i czekałam aż uderzające o skórę krople odprężą moje ciało. Oczywiście dręczyły mnie głupie myśli na temat mojego związku z Jankiem. Próbowałam je od siebie odsunąć, ale w takich chwilach jak te, nie potrafiłam. Dobrze mi było. Pierwszy raz było mi dobrze z facetem na tyle, że nie przeszkadzała mi jego obecność. Fakt, nie chciałam jeszcze, żeby zostawał na noc i wiedziałam, że to się nieprędko zmieni. To już byłby pierwszy krok do zamieszkania razem, a to oznaczałoby tylko jedno. Chciałam tego za wszelką cenę uniknąć.
Usłyszałam za plecami otwierane drzwi łazienki, ale nie odwróciłam się. Wiedziałam, co zrobi. Minęło kilka chwil w ciszy, a to było coś dziwnego.
–Będziesz się tak patrzył, czy dołączysz? – odezwałam się wciąż stojąc do Janka tyłem. Dopiero wtedy usłyszałam szelest zdejmowanych ubrań i dźwięk otwieranych drzwi kabiny. Ciepło jego skóry na moich plecach było prawdziwą euforią dla zmysłów. Objął rękami mój brzuch i mocniej mnie przytulając, zaczął kołysać. Te nasze czułości przestały być tylko erotyczne. Potrafiliśmy ze sobą być, potrafiliśmy dać sobie ciepło, tylko czy w tym wypadku to było dobre? Czy nie lepiej byłoby gdyby łączyła nas fizyczność?
–Możesz coś dla mnie zrobić? – szepnął mi do ucha Janek, a mnie natychmiast przeszedł taki dreszcz, że się wzdrygnęłam.
–Hmm? – wydałam z siebie ciche mruknięcie.
–Zmniejsz temperaturę – na jego słowa zaczęłam się śmiać i wyciągnęłam rękę do kranu. – Przepraszam, kochanie, ja wiem, że ty jesteś z piekła rodem i takie temperatury to dla ciebie norma, ale ja się już wytapiam.
–Tak lepiej? – odwróciłam się i oparłam biust o jego klatkę piersiową. Lubiłam kiedy tak na mnie patrzył. Kiedy pożerał mnie wzrokiem i pokazywał dominację. Jego ręce zsunęły się z mojej talii na biodra, a później na pośladki. Zatrzymał się i lekko zacisnął palce.
–Lepiej – nachylił się, niemal dotykając moich ust. Z trudem przełknęłam ślinę i wspięłam się lekko na palce. – Jeszcze lepiej – kącik jego kształtnych ust drgnął w ukrywanym uśmiechu. – Tęsknię za tobą.
–Przecież jestem – uśmiechnęłam się z czułością.
–Wiesz o co mi chodzi – przyciągnął mnie jeszcze bardziej. – Chciałbym cię mieć na co dzień, w każdej chwili móc po prostu być przy tobie, bez tego uważania co się mówi i robi. Powiedzmy mamie. Ona wcale nie będzie na ciebie zła. – Nie czekałam aż skończy. Odsunęłam się od niego i otworzyłam drzwi. – Zaczekaj! Przecież to normalne, że ludzie chcą być ze sobą!
–Prawda – odwróciłam się owinięta już ręcznikiem. – Wszystko prawda, tylko nie jestem pewna, że taka różnica wieku dla twojej mamy to nic wielkiego, ba, ja jestem pewna, że jest to coś wielkiego. Poza tym, nie oszukujmy się, dla każdego jest. Pięć czy osiem lat, to może przejdzie, ale nie piętnaście.
–Przestań, kogo to obchodzi, skoro nam jest dobrze?
–Mnie! – wykrzyknęłam i z zaciśniętymi z nerwów zębami wyszłam do sypialni. Stanęłam przed otwartą szafą i nie wiedziałam, czego tam szukać. Kiedy drzwi za moimi plecami się uchyliły, złapałam pierwsze lepsze spodenki oraz top i niczym huragan minęłam próbującego mnie zatrzymać chłopaka. Może miał rację, może to nasze ukrywanie się nie było dobre i do niczego nie prowadziło, ale ja wiedziałam, byłam pewna, że to nie potrwa długo. Podniosłam wzrok, kiedy w odbiciu lustra dojrzałam postać Janka. Nie zwróciłam na niego uwagi i zaczęłam się ubierać.
Po powrocie do salonu usiadłam na kanapie i okryłam nogi kocem. Janek usiadł obok mnie, ale żadne z nas nie odezwało się nawet półsłowem. Wzięłam książkę i udawałam, że czytam, myślałam, że to da mu do zrozumienia, że nie chcę rozmawiać.
–Przecież nie chciałem nic złego – zabrał mi powoli książkę. – Chciałem powiedzieć, że prędzej czy później będziemy musieli jej to powiedzieć. Całe życie myślisz tak się chować?
–Życie? – zmrużyłam oczy.
–A planujesz zostawić mnie wcześniej?
–Janek… – pokręciłam głową i próbowałam inaczej usiąść, ale zdążył złapać mnie za nogi i rozchylić je tak, że bez problemu położył się między nimi. – Jesteś bardzo młody – przeczesałam jego włosy palcami – bardzo dojrzały jak na swój wiek, to prawda, ale to nie zmienia faktu, że masz raptem dwadzieścia lat.
–Dwadzieścia dwa – poprawił mnie.
–Uwierz, że to niewielka różnica. Teraz wydaje ci się, że to uczucie na całe życie, że nic się nie zmieni i za dwadzieścia lat będziesz czuł to samo. To tak nie działa, niestety.
–A jak to działa? – pociągnął mnie tak, że oparłam stopy na jego plecach.
–Wlazłam ci w głowę nie dlatego że to przeznaczenie i związek dusz. Słyszałeś o mnie od małego, ciągle przewijałam się przez twoje życie i dlatego czujesz więź. Gdybym była w jakiś stopniu spokrewniona z którymś z twoich rodziców, pewnie nie przyszłoby ci do głowy to, co teraz. Traktowałbyś mnie jak ciotkę.
–Ale nie jesteś nią – uśmiechnął się. – I w sumie szczęście, bo głupio by mi było zakochać się w krewnej. – Złapał mnie mocno za pośladki i oparł twarz o podbrzusze. – Nie kombinuj. Nie chcesz zmian, trudno. Ja wiem, że to kiedyś wyjdzie. Co zjesz? – cmoknął mnie jeszcze raz i wstał. – Zamówić chińskie czy japońskie?
–Japońskie – skrzywiłam usta jak rozkapryszone dziecko. – Tylko żeby było dużo kawałków w tempurze.
–Jak sobie życzysz – oparł dłoń o oparcie kanapy i pochyliwszy się do mnie, musnął moje usta. Powiodłam wzrokiem, kiedy poszedł po telefon i zastanawiałam się nad jego słowami. Ostatnio bardzo dużo się zastanawiałam, zamiast działać.
Jedzenie przywieźli dość szybko. Nie zdążyliśmy się pokłócić. Janek nie dał mi niczego zrobić. Sam zapłacił i podał mi otwarte pudełko. Wyglądało pysznie. Zamoczyłam pierwszy kawałek w sosie sojowym i włożyłam do ust. Mruknęłam głośno i podniosłam wzrok na wpatrzonego we mnie Janka.
–Co? – mówiąc, zasłoniłam usta dłonią.
–Nic – odwrócił wzrok i sięgnął kawałek sushi. – Nie mruczysz tak, kiedy mnie próbujesz.
–Nie smakujesz jak łosoś w ryżu.
–A gdybym smakował? – pochylił się do mnie i bez zastanowienia go pocałowałam.
–To tym bardziej bym nie mruczała – złapałam kawałek z warzywami w zęby i poczekałam aż Janek go ode mnie weźmie. Oczywiście zrobił to, przy okazji przyciskając się mocno do moich ust. Jedliśmy i jednocześnie się całowaliśmy. kawałki jedzenia swobodnie wędrowały między naszymi ustami, ale mimo obrzydliwości było w tym coś podniecającego.

Zepsuty liść akacji [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz