Właśnie zaczął się ostatni dzień w Afryce, a ja przez cały poranek narzekałam kostkowi, że strasznie nie chcę wracać do Polski, że mi się tu podoba, lecz ten pocieszał mnie, że dziś najlepsza atrakcja, ale o tym trochę później.
Z racji, że do śniadania zostało nam dość sporo czasu, to stwierdziłam, że ogarnę się teraz, aby później mieć to z głowy.
Weszłam pod prysznic gdzie dokładnie umyłam moje ciało, nałożyłam na nie piling, oraz po wytarciu się ręcznikiem wsmarowałam waniliowy balsam. Następnie umyłam zęby i zrobiłam delikatny jak na mnie makijaż, bo jedynie nałożyłam odrobinę korektora pod oczy, bronzer, sztuczne rzęsy oraz przypudrowałam się.
Miałam świadomość, że po dzisiejszym dniu chuja mi na tej twarzy zostanie, ale przynajmniej z rana będę wyglądać jak człowiek.
Dzisiaj dresscode totalnie na wygodnie, w sumie jak przez cały wyjazd, więc postawiłam na mega szerokie, czarne dresy.
- Oliwier..! - zawołałam blondyna
- Słucham cię Emmo. - odpowiedział wychodząc z łazienki
- Nie mów słucham, bo cię wyrucham to po pierwsze. - zaczęłam na co ten zaczął się śmiać jak debil i tylko powtórzył to słowo - może kiedyś. Dobra chuj mam pytanie. - dodałam po chwili
- Hm? - odburknął cicho
- Bo ty masz taką fajną koszulkę i... - zaczęłam uśmiechnięta, lecz ten zaraz mi przerwał
- Bierz wszystko promyczku, będziesz w niej słodko wyglądać. - stwierdził, po czym puścił mi oczko
Także ubrałam na siebie bluzkę blondyna i zastanawiałam się nad biżuterią, lecz stwierdziłam, że to zbyt niebezpieczne żeby ją dziś ubierać.
Chwilę później razem z Oliwierem zeszliśmy na śniadanie, a ja ciągle czułam na sobie wzrok Kamila i Eryka, którzy coś do siebie szeptali, ale jebać ich.
Długo zastanawiałam się co wziąć, ale szefuńcio zasygnalizował mi, że mają dzisiaj frytki i nuggetsy, więc rzuciłam się na nie, jak ten jebany lew na nas parę dni temu i wróciłam do stolika zajadając się moim jakże zdrowym i pełnym wartości odżywczych posiłkiem.
- Wreszcie coś dla ciebie co? - spytał Kałużny
- Naajak!? - odparłam zadowolona, na co ten słodko się uśmiechnął
Po zjedzonym posiłku udaliśmy do busa gdzie pojechaliśmy... no właśnie, gdzie? Naszym dzisiejszym zadaniem jest wejście na górę, a później zejście z niej wodospadami, więc chuj wie czy to przeżyjemy, ale jebać to. Będzie trap.
Genziaki oczywiście dostały lżejszą i łatwiejszą do przejścia trasę, lecz warszawiacy plus odrzutek ze Stanów jakąś ostro pojebaną drogę, gdzie ryzyko śmierci wzrasta o jakieś 200 procent.
Pomysł ten totalnie nie spodobał się kostkowi, który błagał mrożona, aby mógł pójść z nami, ale ten się nie zgodził.
Na miejscu chwilę pogadaliśmy to do kamery, to z przewodnikiem, ale już po chwili dostaliśmy takie pianki jak na surfing, które mają za zadanie trzymać ciepło naszego ciała. Do tego oczywiście nie przemakalne plecaki na sprzęt dla nas i dla operatorów.
Szczerze? W chuj podziwiam operatorów Genzie i ekipy... przecież oni mają dwa razy ciężej niż my. Nie dość, że muszą przeżyć, a w takich sytuacjach to ciężkie (no scam), to jeszcze muszą to wszystko nagrywać i to nie byle jak! Oczywiście filmy muszą być dobrze wykadrowane i inne takie pierdolety, na których znam się jak na oraniu pola, czyli chujowo.

CZYTASZ
Right person, wrong time... |Oliwier Kałużny|
Fanfiction18 - letnia Emma Miler zmuszona jest opuścić rodzinny kraj - Stany Zjednoczone. Miejscem docelowym jest Polska gdzie zgłasza się do programu „Twoje 5 Minut 2". Poznaje pewnego chłopaka który odmieni jej życie. ⚠️KSIĄŻKA ZAWIERA PRZEKLEŃSTWA, SCENY E...