Rozdział 3

29 3 0
                                    

Z drzemki wyrwał Oliwię dzwoniący do drzwi dzwonek. Przetarła oczy i poczłapała do przedpokoju. Coraz większy brzuch i ból pleców powodowały, że czuła się jak czołg. Owinęła się swetrem i spojrzała przez wizjer. Dostrzegła blond czuprynę przyjaciółki. Ledwie otworzyła drzwi, a Basia z wielką walizką władowała się do środka.

- Co ty tutaj robisz? – Oliwia miała wrażenie, że jeszcze się nie obudziła

- Jak to co? Wprowadzam się.

- Co robisz? – Oliwia chciała się upewnić, że się nie przesłyszała

- Wprowadzam się. Nie możesz być sama, a jesteś taka uparta, że nie przyjedziesz do domu.

- Jestem ci wdzięczna, ale radzę sobie.

- Ja w to nie wątpię, ale twój dziadek trochę tak.

- Dziadek cię przysłał? – Oliwia poczuła, że na wspomnienie ukochanego dziadka zalewa ją fala tęsknoty.

Coś ścisnęło ją za gardło. Patrzyła jak Basia rozkłada w łazience swoje rzeczy, a ubrania chowa do dwóch szuflad komody, które zawsze puste czekały na jej odwiedziny. Wciąż niedowierzając w obecność koleżanki poszła za nią do kuchni, gdzie gość wypakowywał drugą torbę. Były tam domowej roboty konfitury, wędliny i owoce. Na samym końcu Basia wyjęła wielką torbę Tiki Taków – ulubionych cukierków Oliwii.

- Cukierki są od twojego dziadka – wyjaśniła Basia – cała reszta od mojej mamy.

- Dziękuję – powiedziała Oliwia i usiadła z jękiem bo mieszkający w jej brzuchu chłopczyk postanowił poćwiczyć zapasy.

Przyjaciółka wstawiła w czajniku wodę na herbatę. Na talerzyki rozłożyła trochę truskawkowej konfitury i kawałki drożdżowego ciasta z kruszonką.

- Według przepisu twojej babci – powiedziała zerkając na zdumioną koleżankę – mam nadzieję, że mi wyszło – mrugnęła okiem.

Oliwia zaciągnęła się słodkim zapachem i skubnęła kawałek kruszonki. Jej usta rozciągnęły się w błogim uśmiechu. Cudownie puszysty wypiek rozpływał się w ustach. Wyjrzała przez niewielkie kuchenne okno. Maj całkiem się zadomowił. Popołudnie było ciepłe, taki sam zapowiadał się wieczór. Przez uchyloną szybę dochodziły odgłosy bawiących się na podwórku dzieci, przejeżdżających nieopodal samochodów i świergot ptaków ukrytych w wysokich koronach parkowych drzew. Oliwia oczami wyobraźni widziała siebie jak w nie tak odległej przyszłości spaceruje z wózkiem po parkowych alejkach. Z rozmyślań wyrwało ją pytanie przyjaciółki.

- Oliwka, niedługo urodzisz. Ile ci zostało? Dwa tygodnie do terminu? Minęło kilka miesięcy, rozmawiałaś z Rafałem?

Kozłowska spojrzała na Basię jakby tej nagle na głowie wyrosły zielone czułki.

- Zwariowałaś? – niemal krzyknęła z wyrzutem – nie rozmawiałam i nie zamierzam z nim rozmawiać.

- Oliwia...

- Posłuchaj bo nie chce mi się tego powtarzać. Nie mam kontaktu z Rafałem od tamtej rozmowy. Dał wyraźnie znać co myśli. Nie zamierzam się płaszczyć i go o nic prosić. Mam swój honor.

- Oliwia, należy ci się pomoc.

- Nie Basiu. Od niego nic nie chcę, nie potrzebuję. Daję sobie radę. Kiedy Kubuś się urodzi też sobie poradzę.

Widząc zaciętą minę przyjaciółki Basia wiedziała, że nic więcej nie wskóra. Oliwia potrafiła być nieprzejednana i jeśli na coś się uparła nie było siły, która spowodowałaby, że zmieniłaby zdanie. Ze smutkiem dostrzegła łzy w jej oczach. Była pewna, że mimo, że Oliwia się nie skarży, jest jej ciężko. Oliwia w Szczecinie była sama, z dala od rodziny. Miała jedynie znajomych z uczelni, ale jakiś czas temu wycofała się z życia towarzyskiego. Była sama, musiała dawać sobie radę, ale to musiało kosztować ją mnóstwo energii. Teraz potrzebowała odpocząć, pomyśleć o sobie i mającym niedługo nadejść spotkaniu z synkiem. 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz