Rozdział 29

28 2 0
                                    

Filip siedział w swoim gabinecie i gryząc końcówkę długopisu przygotowywał raport dla szefa. Szło mu opornie, nie mógł się skoncentrować. Jego myśli wciąż wracały do minionego weekendu, pewnej różowowłosej dziewczyny i małego chłopczyka. Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. Pomyślał, że korzystając z dobrej pogody mogą z Oliwią odebrać małego z przedszkola a potem pójść na plażę, a spacer zakończyć pysznymi goframi z bitą śmietaną i owocami. Sięgał właśnie po telefon, kiedy rozległo się krótkie pukanie, a do jego pokoju wsunął głowę Grzegorz Lipiński.

- Cześć – powiedział lekarz wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi – coś zajęty ostatnio jesteś, nie masz czasu dla przyjaciół

- Fakt, mam trochę pracy

- Niech zgadnę, ta praca ma na imię Oliwia? – zaśmiał się Lipiński

- Bingo, Grzesiu.

Filip spojrzał na przyjaciela. Grzegorz był kilka lat starszy, ale mimo to złapali z Filipem wspólny język. Zaprzyjaźnili się od pierwszego dnia kiedy przyszło im razem pracować.

- Co powiesz na wieczorny jogging, a potem może jakieś małe piwko? Opowiesz mi o tej swojej pracy – lekarz zrobił palcami znak cudzysłowu i uśmiechnął się serdecznie do kolegi.

- Dam ci znać, najpierw muszę skończyć tą prezentację bo inaczej Krzysztof urwie mi głowę.

- Jasne. Wiesz gdzie mnie szukać.

Po tych słowach Lipiński wstał i wyszedł. Filip wziął do ręki telefon i wybrał numer Oliwii.

- Hej, jak ci mija dzień?

Nie uszło jego uwadze, że głos dziewczyny był trochę nieobecny, jakby myślami była gdzie indziej.

- Całkiem zwyczajnie. Nic specjalnego się nie dzieje.

Jakby dla zaprzeczenia tych słów w tle rozległ się głośny kaszel, a potem kichnięcie.

- Przepraszam Filip, muszę kończyć. Kuba od rana źle się czuje.

- Co mu jest? – zaniepokoił się mężczyzna – ma gorączkę?

- Niewysoką, ale kaszle i ma mocny katar. Boję się, że to znowu zapalenie oskrzeli. Naprawdę muszę kończyć, później zadzwonię. Pa.

Rozłączyła się. Niewiele myśląc Filip wstał zza biurka i wyszedł z gabinetu. Skierował się do pokoju Grzegorza Lipińskiego. Porozmawiał z nim chwilę, a następnie zbiegł na ulicę i z impetem ruszył z parkingu. Po kilkunastu minutach parkował pod blokiem Oliwii. Wpuściła go zdziwiona, kiedy zadzwonił domofonem.

- Bierz małego, zawiozę was do lekarza – powiedział kiedy otworzyła drzwi mieszkania

Choć zdzwiona była mu wdzięczna za chęć pomocy. Szybko spakowała niezbędne rzeczy do podręcznego plecaka, wzięła synka na ręce i podążyła za Filipem, który w tym czasie przepinał fotelik z samochodu Oliwii do swojego. Żal mu było osłabionego dziecka. Kuba nie przypominał tego pełnego energii chłopca, z którym kilka dni temu grali w piłkę. Kiedy dojechali pod centrum medyczne wziął malucha na ręce, za nimi podążyła Oliwia. Z głównego hallu skierowali się od razu do gabinetu lekarskiego. Grzegorz czekał na nich, choć już skończył tego dnia dyżur. W skupieniu wysłuchał Oliwii, a potem zbadał chłopca. Kilka razy nasłuchiwał szmerów w klatce piersiowej chłopca. W końcu odsunął się od niego, zajrzał do gardła, sprawdził czy węzły chłonne nie są powiększone i usiadł za biurkiem. Oliwia czekała aż lekarz sam coś powie.

- A więc Oliwio – zaczął Lipiński – rzeczywiście słychać rzężenia w oskrzelach...

- Czyli kolejne zapalenie oskrzeli, tak? Znowu antybiotyk?

- Niekoniecznie – lekarz się uśmiechnął – według mnie to może być alergia. Mały był kiedyś u alergologa?

Kobieta zaprzeczyła ruchem głowy.

- W takim razie zalecałbym konsultację. I pewnie testy, ale o tym zdecyduje specjalista. Ode mnie macie receptę na syrop, roztwór soli morskiej do nosa i mały ma dużo pić. A tu – z szuflady biurka wyjął lizaka i wyciągnął w kierunku swojego małego pacjenta – mam coś dla ciebie maluchu. Zdrowiej szybko.

Rozpromieniony malec chwycił lizaka i obdarzył doktora jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

- Dziękuję ci – zwróciła się Oliwia do Lipińskiego – że tak szybko nas przyjąłeś

- Nie ma problemu,. Cieszę się, że mogłem pomóc. Jak najszybciej umów się na konsultację z alergologiem.

To mówiąc otworzył drzwi gabinetu, przepuścił Oliwię i Kubusia i podszedł z nim do czekającego na korytarzu Filipa.

- Oddaję ci twoje skarby – mrugnął okiem porozumiewawczo – może Filip – to mówiąc zwrócił się do Oliwii – przestanie cię z końcu ukrywać i spotkamy się wszyscy w bardziej sympatycznych okolicznościach. Trzymajcie się. Do zobaczenia.

- I co powiedział? – zapytał Filip kiedy lekarz się oddalił

- Według niego to nic poważnego. Powinnam się skonsultować z alergologiem.

- Poczekajcie tu chwilę – z tymi słowami Jaworski podszedł do stanowiska recepcji.

Kiedy wrócił wziął Kubę na ręce i zaprowadził w inną część przychodni.

- Aneta Florczyk jest alergologiem. Zgodziła się was przyjąć. Tu masz karteczkę z terminem wizyty.

- Filip nie musisz tego robić...

- Liwka, masz rację nie muszę. Ale chcę. Przestraszyłem się kiedy powiedziałaś, że mały jest chory. Chodź, na jednym ramieniu trzymał Kubę, drugim objął Oliwię. Odwiozę was do domu.

Do wyjścia odprowadzały ich zdziwione spojrzenia rejestratorek. Nigdy wcześniej nie widziały aby Filip Jaworski pojawił się w towarzystwie jakiejkolwiek dziewczyny. A teraz był nie tylko z kobietą, ale i z dzieckiem. Ucieszyły się bo zawsze mu dobrze życzyły.

Zanim wrócił do pracy, Filip przybił piątkę z Kubą i zapowiedział, że przyjedzie wieczorem zobaczyć jak się czuje. Obiecał, że jeśli chłopiec lepiej się poczuje pobawią się drewnianą kolejką, którą dostał na urodziny. Już w progu przyciągnął Oliwię do siebie.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – pocałował ją i zbiegł po schodach 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz