Rozdział 5

26 3 0
                                    

Pchając przed sobą głęboki wózek, w którym spokojnie leżał kilkumiesięczny Kuba, Oliwia stanęła przed rozsuwanymi drzwiami Centrum Słuchu. Poczuła, jak jej serce zaczyna bić w szalonym tempie. Głęboko odetchnęła kilka razy i weszła do środka. W rejestracji potwierdziła wizytę, wypełniła kilka formularzy i skierowała się do poczekalni. Kuba leżał nieświadomy tego, co go czeka. Oliwia usiadła na krześle i starała się skupić na przyniesionej ze sobą gazecie. Po chwili podeszła do niej lekarka i opowiedziała o kolejnych etapach badania. Następnie na czole i za uszami chłopca przykleiła specjalne elektrody.

Oliwia ziewnęła. Wiedziała, że dziecko musi być zmęczone i nie można go karmić na trzy godziny przed badaniem, dlatego wybudziła chłopca wcześnie rano. Zdawała sobie sprawę, że jej próby przytrzymania uwagi chłopca mogą okazać się nieskuteczne. Niemowlak rządzi się swoimi prawami. Powstrzymując kolejne ziewnięcie wyjęła synka z wózka i z chłopcem na rękach zaczęła przechadzać się po korytarzu. Kubuś uśmiechał się cudownie, wyciągał raczki do kolorowych naklejek na ścianach. Lekarka wróciła, powiedziała, że za chwilę przejdą do zaciemnionego, wygłuszonego pokoju. Ponieważ w trakcie badania dziecko musi spać Oliwia postanowiła nakarmić synka. Przyłożenie do piersi zawsze działało. Z błogością wypisaną na buźce zassał brodawkę, a po krótkiej chwili mrucząc zasnął z rączką położoną na piersi mamy. Oliwia poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Taki widok Kubusia rozczulał ją od pierwszych chwil.

Przeszli do pokoju badań. Dziewczyna przez ułamek sekundy miała wrażenie, że zaczyna się dusić. W gabinecie nie było okien, ściany wyłożono specjalną, wygłuszającą gąbką. Jedynym źródłem światła był rozświetlony ekran komputera. Wentylator urządzenia wzbijał w powietrze drobinki kurzu. Oliwia położyła Kubę na wysokiej leżance, pod głowę podłożyła mu jego poduszeczkę, przykryła ulubionym kocykiem. Usiadła na brzegu kozetki i delikatnie gładziła malutką rączkę. Lekarka do przyklejonych elektrod podpięła przewody w różnych kolorach, na uszy maluszka nałożyła dużo za duże słuchawki. Rozpoczęło się badanie. Oliwia próbowała wyczytać coś z wyrazu twarzy lekarki. Po kilku minutach doktor Wierzbicka wstała, odłączyła przewody, zdjęła słuchawki z głowy chłopczyka, a z drukarki wyjęła kilka kartek.

- Pani Oliwio – mówiła szeptem chociaż badanie już się skończyło – nie będę ukrywać. Ubytek słuchu jest znaczny.

Potem opisała każdy z wydrukowanych wykresów. Oliwia poczuła jak grunt osuwa jej się spod nóg. Powstrzymała jednak łzy. Miała przed sobą kolejne zadanie, które potraktowała jako misję. Za wszelką cenę musiała poradzić sobie w tej sytuacji i była przekonana, że wyjdzie z tego obronną ręką. Nie mogło być przecież tak źle.

- Za chwilę wypiszę pani wnioski na aparaty słuchowe i wkładki douszne. Oczywiście badania będziemy powtarzać. Proszę też od razu zapisać się do logopedy. Im szybciej mały zacznie terapię, tym lepiej.

Młoda mama patrzyła na śpiącego Kubusia. Był taki malutki, bezbronny. Jak wygląda terapia logopedyczna u tak małego dziecka? Oliwia nie zdawała sobie sprawy, że takie zajęcia są czymś zupełnie normalnym. Wychodząc umówiła się do logopedy, specjalisty pracującej z takimi maluszkami. W kolejnym tygodniu miała pojawić się na pierwszych zajęciach.

Kiedy stanęła na zalanej słońcem ulicy zachłysnęła się powietrzem. Nie wiedziała dlaczego, ale jej pierwszą myślą po opuszczeniu Centrum Słuchu było to, że Beethoven też był głuchy, a jakim fantastycznym został kompozytorem. Roześmiała się sama z siebie.

Wsiadła w autobus i pojechała do wskazanego przez doktor Wierzbicką sklepu z aparatami słuchowymi. Z pomocą protetyka słuchu wybrała odpowiedni dla takich małych dzieci model, a następnie mężczyzna wypełnił wnętrze małżowin usznych specjalną masą, a kiedy ta zastygła wyjął formy i spakował do strunowego woreczka. Wkładki miały być do odbioru razem z aparatami.

Oliwia dowiedziała się, że może starać się o dofinansowanie sprzętu dla synka. W związku z tym czekała ją jazda do siedziby Narodowego Funduszu Zdrowia aby zdobyć odpowiednią pieczątkę, a potem w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzie w ramach Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych również mogła starać się o dofinasowanie aparatów.

Nad tym jednak Oliwia nie miała siły na razie się zastanawiać. Niewyspanie i nagromadzone emocje dały o sobie znać. Wróciła do domu, zmieniła Kubusiowi pieluszkę, a następnie położyła się na łóżku w sypialni. Synka przyłożyła do piersi i zasnęła. Obudziła się kiedy za oknem było już ciemno. Przeniosła Kubę do jego łóżeczka, w kuchni zrobiła sobie jakąś kanapkę, popiła szklanką soku jabłkowego. Dopiero teraz dała sobie sprawę, że od rana nic nie jadła, a piła trochę wody z dystrybutora stojącego w Centrum Słuchu. Wyjrzała na ciemne podwórko.

- Od jutra walczymy dalej Kubusiu – powiedziała cicho – damy radę maluszku. Nie poddamy się. 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz