Rozdział 35

25 2 0
                                    

Na dworze szalała listopadowa zawierucha. Bałtyk agresywnie wdzierał się na brzeg kradnąc kolejne metry plaży. Ulice Kołobrzegu opustoszały. Deszcz ostro zacinał, wiatr świszczał we wszystkich zakamarkach miasta.
Filip Jaworski stał ukryty za filarem i obserwował lokal po przeciwnej stronie ulicy. W oknach galerii jeszcze świeciło  się światło. Przez szybę widział krzątającą się w środku kobietę. Przełknął ślinę i wstrzymał na chwilę oddech kiedy przerwała sprzątanie i popatrzyła na ulicę. Nie mógł zostać zauważony. Jeszcze nie teraz.
Kobieta skończyła sprzątanie. Spuściła wewnętrzną żaluzję, założyła płaszcz i wyszła zamykając drzwi na klucz. Dokładniej otuliła się szalikiem i poszła w kierunku zaparkowanego nieopodal samochodu. Filip zauważył, że jej włosy miały odcień mocniejszego niż zazwyczaj różu i sięgały ramion. Kiedy ruszyła on również włączył się do ruchu. Musiał uważać aby nie dać się zauważyć i rozpoznać. Swoją pomarańczową arkanę zostawił w garażu wybierając taksówkę. Jego samochód był zbyt charakterystyczny i rozpoznawalny. A on nie mógł dać się zdemaskować. Z zadowoleniem zauważył, że Oliwia jechała prosto do domu. Obserwował jak wchodzi do bramy. Ku jego zdziwieniu po niecałym kwadransie wyszedł z niej nie kto inny jak Rafał Burzyński. Postawił wyżej kołnierz czarnego płaszcza, a na ręce wciągnął rękawiczki. Filip ruszył za nim. Uszli kilkaset metrów kiedy Rafał odwrócił się niesiony dziwnym uczuciem, że jest śledzony. Stali na przeciwko siebie i nic nie mówili.
- Filip? To naprawdę ty? - Burzyński pierwszy odzyskał głos
- To ja. Cześć Rafał.
Filip nie ruszył się z miejsca. Kolega wychodził z bramy Oliwii, nie wiedział dlaczego.
- Możemy pogadać?
- Jasne.
Rafał nie widział problemu, i tak nie miał innych planów na wieczór. Filip podszedł do niego i ruszyli do stojącego w sąsiedniej uliczce samochodu. Jechali w milczeniu, a po kilku minutach Rafał podjechał pod dobrze znany Filipowi budynek. Kierowca wyszedł i podszedł do domofonu. Filip poszedł za nim. Po dłuższej chwili z bramy wyszedł Grzegorz Lipiński. Jego reakcja na widok dawno niewidzianego kolegi była podobna do reakcji Rafała. Bez słowa podszedł do Filipa i przytulił go po męsku.
- Dobrze cię widzieć. Ciesz się, że Baśki nie ma w domu bo gdyby wiedziała, że przyjechałeś twoja ładna buźka wymagałaby naprawy.
Dodał i znowu zamknął przyjaciela w uścisku. We trzech poszli do pobliskiego pubu. Zajęli jeden z ostatnich wolnych stolików i zamówili po kuflu regionalnego piwa.
- Wróciłeś? - zapytał Lipiński
- Wróciłem.
Grzegorz i Rafał pokiwali głowami. Filip że zdumieniem zauważył, że obaj koledzy dobrze się dogadują. Wyglądało na tym, że musieli spędzać trochę czasu w swoim towarzystwie. To pewnie przez to, że Oliwia i Basia się przyjaźniły. Bardzo chciał dołączyć do tej grupy.
- Wiesz Filip - Rafał upił łyk zimnego piwa i odstawił kufel na stolik - najchętniej to bym ci przyłożył. Tylko teraz miałbym dobry powód.
Jaworski podziękował mu za szczerość. Wiedział, że chodzi o to jak potraktował Oliwię.
- Jest bardzo na mnie zła?
Nie musiał nic więcej dodawać. Koledzy doskonale wiedzieli o kogo pytał.
- Naprawdę chcesz to usłyszeć? - zapytał Rafał
Filip potwierdził skinieniem głowy. Grzegorz i Rafał wymienili spojrzenia.
- Cóż - pierwszy zaczął mówić lekarz - lekko nie było. Basia niemal z nią mieszkała. Przynajmniej do powrotu pana Henryka.
- Po kilku tygodniach wydawało się nam, że już się pogodziła z sytuacją - dodał Rafał - nic z tego. Wystarczyło najmniejsze skojarzenie żeby Oliwka całkowicie się rozkleiła.
- Coś ty jej chłopie zrobił?
Grzegorz patrzył na kolegę wzrokiem pełnym wyrzutu.
- Co jej powiedziałeś? Samo twoje zniknięcie nie wywołałoby takiej reakcji. Chyba... - zwątpił Burzyński
Filip opowiedział co zaszło rok wcześniej. Wzrok kolegów zdradzał dezaprobatę. Nie tłumaczyło go nawet to, że był wtedy pijany.
- Rafał. Co jest między tobą a Oliwią?
Filip postanowił zadać pytanie, które go męczyło odkąd zobaczył Rafała wychodzącego z bramy bloku przy ulicy 1 Maja.
- Między mną a Oliwią? - powtórzył zapytany - nic. Przyjaźnimy się. Pomagam jej. Czasem, jak dzisiaj, odbieram Kubę z przedszkola, idę z nim do domu i czekam na powrót Oliwii.
- Słuchaj - Grzegorz włączył się do rozmowy - nie wiem czemu bo zachowałeś się jak ostatni kretyn, ale według mnie to ona wciąż coś do ciebie czuje.
W Filipie obudziła się nadzieja. Dostał dużą dawkę nowej energii. Podniesiony na duchu pożegnał chłopaków i wrócił do domu. Chodził po pokojach wspominając chwilę, które spędzili tu we dwójkę, a potem z małym Kubą. Zobaczył swój wiszący na ścianie portret. Jedyny i ostatni jaki dostał od Oliwii. Miał być jej aniołem stróżem, a stchórzył i wyjechał bez słowa. Pomyślał, że będzie miał szczęście jeśli ona w ogóle zechce z nim rozmawiać.




Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz