Rozdział 24

24 2 0
                                    

Filip kolejny raz odmówił przyjacielowi. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Ciszę późnego wieczoru przerwał dzwonek telefonu. Mężczyzna zdziwił się widząc na wyświetlaczu znajome nazwisko.

- Dobry wieczór Filipie. Czy Oliwia jest z tobą?

- Dobry wieczór panie dyrektorze. Nie, nie widzieliśmy się od urodzin Kuby. Czy coś się stało? - Filip odstawił na stół dopiero co otwartą butelkę irlandzkiego Grolsha i podniósł się z kanapy.

- Wyszły z Basią do klubu. Miała wrócić godzinę temu. No nic pewnie się dobrze bawią. Przepraszam, nie zawracam Ci już głowy.

Filip przytrzymując ramieniem telefon przy uchu zakładał bluzę i sięgał po kluczyki.

- Pojadę jej poszukać. Proszę się nie martwić, znajdę ją.

Wyszedł przed dom. Dokoła rozpościerała się ciemność czerwcowej nocy. Kołobrzeg przygotowany na najazd turystów oferował wiele rozrywek. Mężczyzna zdecydował rozpocząć poszukiwania od najpopularniejszych klubów z taneczną muzyką. Ruszył w kierunku centrum kiedy znowu rozbrzmiał dzwonek telefonu. Grzesiek. Nie miał ochoty słuchać namawiania na wyjście i może jakiś podryw. Coś mu jednak mówiło, że tym razem powinien odebrać.

- Jestem w klubie. Jest tu ta twoja Oliwia - Grzesiek nie bawił się w zbędne wstępy - nie wygląda dobrze.

- Jest sama? - Filip za ostro wszedł w zakręt, autem zarzuciło, przeklął pod nosem.

- Z koleżanką. Jakiś dwóch typów przed chwilą się do nich dosiadło.

- Jadę tam. Pilnuj jej proszę. Nie spuszczaj z niej oka.

Kiedy Filip zaparkował pod klubem zobaczył Oliwię stojącą pod ścianą budynku, podtrzymywaną przez przyjaciółkę i Grześka. Szybkim krokiem podszedł do znajomych.

- Dziękuję wam. Odwiozę ją do domu. Grzesiu, zaopiekuj się Basią i odprowadź ją grzecznie do domu.

Po tych słowach objął Oliwię ramieniem i poprowadził do auta. Zanim ruszył uchylił okno po jej stronie. Nie wyjechał z uliczki kiedy poczuł na sobie jej wzrok.

- Zawsze mi się podobałeś, wiesz? Te twoje włosy - zrobiła ręką ruch jakby chciała przeczesać jego miedzianą czuprynę, ale zamiast tego odwróciła głowę i spojrzała w boczną szybę.

- Czekałam aż mnie zaprosisz na studniówkę, aż w końcu poszłam z Rafałem - usłyszał, że głos dziewczyny zaczął się łamać - zawieź mnie na plażę.

- Liwka, odwiozę cię do domu. Powinnaś się położyć.

- Chcę jechać nad morze - jej głos mimo wypitych kilku mocnych drinków i być może wypalonego skręta, był stanowczy.

Filip dłużej nie dyskutował i zjechał w boczną uliczkę. Pomógł wysiąść dziewczynie z auta, podtrzymał ją pod ramię i ruszyli w kierunku zejścia. Kiedy stanęli na szczycie schodów zobaczyli czarną toń Bałtyku rozświetlaną od czasu do czasu błyskami światła padającymi z latarni morskiej. Niespodziewanie Oliwia odwróciła się do Filipa i spojrzała mu w oczy.

- Potem czekałam, aż że mną zatańczysz. A ty nic nie zrobiłeś tylko się patrzyłeś - zaśmiała się gorzko - może wszystko potoczyłoby się inaczej.

Po tych słowach chwiejąc się zaczęła schodzić po drewnianych stopniach. Filip ruszył za nią. Opadli na chłodny piasek. Dziewczyna, najwyraźniej ośmielona znowu zaczęła mówić. Nie patrzyła jednak na swojego towarzysza. On też patrzył przed siebie.

- Przez cztery lata liceum myślałam sobie „kurczę, fajny ten Filip". Cztery lata wodziłam za tobą wzrokiem, a ty wydawałeś się tego nie zauważać i byłeś po prostu dobrym kumplem.

- Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś? – nie mogła widzieć jak uśmiecha się pod nosem

- Bałam się – odparła szczerze wzruszając ramionami

- Bałaś się? Ty? Najbardziej zwariowana dziewczyna w klasie? – przypomniał sobie jej różowe włosy i kolorowe, powłóczyste, sukienki

- Widzisz jak pozory potrafią mylić? – wzruszyła ramionami – byłeś ulubieńcem nauczycieli, prymusem. A ja? Nie chciałam żeby się z ciebie śmiali, że zadajesz się ze zwariowaną wnuczką dyrektora.

- Chciałem się zadawać ze zwariowaną wnuczką dyrektora.

Na te słowa Oliwia przysunęła się bliżej Filipa i delikatnie go pocałowała. Zaskoczony nie zdążył oddać pocałunku kiedy ona się podniosła i ocierając napływające do oczu łzy podeszła na brzeg pozwalając falom delikatnie obmywać swoje gołe stopy. Najwyraźniej błędnie odczytała brak reakcji z jego strony. Po krótkiej chwili wstał i poszedł za nią.

- Liwka popatrz na mnie – stanął za jej plecami

- Jestem żałosna. Jestem okropną matką. Zamiast być teraz z dzieckiem ledwie mogę zebrac myśli i pewnie gadam głupoty. Rafał kazał mi kiedyś spadać. Ty też mnie pewnie już nie chcesz – ukryła twarz w dłoniach całkowicie się rozklejając

- Rafał to kretyn. A matką jesteś najlepszą, jaką Kuba mógłby mieć. I to nie prawda, że ja cię nie chcę. Po prostu musisz odpocząć – podał jej swoją dłoń – chodź, jedziemy do domu.

Poddała mu się. Dała się poprowadzić. Kiedy ruszyli z parkingu od razu zasnęła. Nie zauważyła, że jadą w przeciwnym kierunku niż mieszkanie jej dziadka. Filip zaparkował na podjeździe i najpierw otworzył drzwi do domu, a potem wziął Oliwię na ręce. Zaniósł do swojej sypialni, położył na łóżku, zdjął jej buty i przykrył ciepłym kocem. Zanim sam położył się na sofie w salonie, zamoczoną w ciepłej wodzie chusteczką zmył z twarzy dziewczyny rozmazany makijaż. 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz