Rozdział 15

31 3 0
                                    

Kiedy dojechał do domu, Filip ze złością zdjął marynarkę i rzucił ją na oparcie krzesła. Podwinął rękawy błękitnej koszuli, do szklanki prosto z kranu nalał zimnej wody. Wyszedł na taras i usiadł na drewnianych schodach. Nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Schował twarz w dłoniach. W głowie kłębiły mu się różne myśli. Rafał Burzyński i Oliwia Kozłowska. Prychnął. Nie pasowali do siebie, byli zupełnie różni. A jednak coś musiało ich łączyć, i wygląda na to, że zawsze już będzie. Nie wiedział co zaszło w Szczecinie, chyba nawet nie chciał tego wiedzieć. Z drugiej strony reakcja dziewczyny świadczyła o tym, że nie chce mieć z dawnym kolegą nic wspólnego. Strach w jej oczach, a potem impulsywna reakcja kiedy znalazł ich przed szkołą mogła świadczyć tylko o tym, jak bardzo czuła się skrzywdzona.

- Kurwa, Liwka – powiedział sam do siebie

W tym samym czasie, kilka kilometrów dalej Oliwia powoli się uspokajała. Płacz trochę przycichł, czuła się nieco lżej. Dziadek był jeszcze na balu, Kubę zawiozła do swojej matki i miała go odebrać następnego dnia. Pociągając nosem poszła do łazienki. Przestraszyła się swojego odbicia w lustrze. Warkocz niemal całkowicie się rozsypał, łzy rozmazały na rzęsach czarny tusz i cienie do powiek zostawiając na policzkach ciemne smugi. Oczy były podpuchnięte od płaczu. Zmyła z twarzy ślady łez, chłodny prysznic trochę ją orzeźwił. Kiedy zawinięta w szlafrok poszła do kuchni była już spokojniejsza. Z kubkiem rumiankowej herbaty patrzyła w okno. Kiedy wróciły do niej niedawne wydarzenia przeszedł ją dreszcz. Poczuła, że do oczu napływa nowa fala łez, a gardło niebezpiecznie się zacisnęło. Usłyszała ciche pukanie. Niepewna wyjrzała na korytarz. Za drzwiami stała Basia, na której twarzy malowało się zmartwienie.

- Co się stało? Tak nagle zniknęłaś. Właściwie cała wasza trójka znikła. Rafał na chwilę wrócił, ale pokręcił się i poszedł gdzieś i już nie wrócił. Martwiłam się i przyjechałam. Muszę zadzwonić do twojego dziadka, obiecałam mu, że cię znajdę.

Basia mówiła na jednym wydechu. Dopiero po chwili zauważyła opuchniętą twarz koleżanki. W mieszkaniu dziadków Oliwii czuła się jak u siebie. Szybko przygotowała dwa kubki kakao, jeden postawiła przed przyjaciółką.

- Muszę przyznać – oblizała wargi z brązowego, gęstego, napoju – myślałam, że jesteś z Filipem. Bardzo na to liczyłam. Przecież zawsze was do siebie ciągnęło, tylko oboje byliście ślepi.

Basia świdrującym, bezczelnym niemal, spojrzeniem wpatrywała się w koleżankę. Oliwia podniosła wzrok znad kubka. Przetwarzała w głowie słowa przyjaciółki.

- Basiu. Nie mów tak. Nawet jeśli tak było, to już jest za późno. Za dużo się wydarzyło.

Skalska milczała. Oliwia miała trochę racji.

- Wiesz co teraz zrobimy? Ubieraj się. Jedziemy do galerii.

- Żartujesz?! – zaskoczona Oliwia aż krzyknęła

- Jedziemy. Będziemy zagniatać najlepsze drożdżowe ciasto, a jutro otworzymy i mówię ci, że do południa tace będą puste. Na smutki najlepsze jest wyrabianie i pieczenie drożdżówek z kruszonką. Tak mówiła twoja babcia.

Oliwia pamiętała. Zawsze, kiedy była smutna albo miała gorszy dzień, babcia stawiała przed nią kawałek puszystego wypieku, a obok szklankę ciepłego mleka. Nie mogła nie uśmiechnąć się do wspomnień. Postanowiła wykorzystać to, że synek był z babcią, ubrała się w dres i pod rękę z Basią ruszyły w kierunku rynku.

Cicho włączyły radio, przygotowały niezbędne składniki i zabrały się za wyrabianie ciasta. Po chwili w kuchni roznosił się zapach drożdżowego zaczynu, wanilii, masła i rodzynek. Pracowały kilka godzin, a kiedy skończyły niemal na wszystkich tacach, jakie miały leżały pięknie wyrośnięte drożdżowe bułeczki z serem, makiem, owocami. Wszystkie oczywiście obficie posypane firmową kruszonką.

- Dziękuję Basiu. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła – Oliwia była już spokojna i mimo niewyspania uśmiechała się.

- Od tego jestem – Basia odpowiedziała uśmiechem i wgryzła się w bułeczkę z truskawkami.

Tego dnia otworzyły galerię godzinę wcześniej. Basia miała rację, od razu znaleźli się amatorzy jeszcze ciepłych wypieków. Do południa nie został już żaden kawałek ciasta dlatego Oliwia zdecydowała, że zagniecie jeszcze trochę. Zniknęła na zapleczu, a Basia przejęła obsługę klientów. Filip szedł na obiad do rodziców. Postanowił zanieść kawałek jakiegoś ciasta na deser. Słyszał o nowym miejscu, którego znakiem firmowym były drożdżówki z kruszonką. Wszedł do malutkiego lokalu i ze zdumieniem zauważył, że za ladą stoi jego szkolna koleżanka. Zachęcony przez Basię wybrał ciastka, które ta zapakowała w papier z nadrukowanymi aniołkami. Po krótkiej chwili drzwi od zaplecza się otworzyły i wyszła zza nich Oliwia niosąc nową partię, jeszcze gorących wypieków. Na widok mężczyzny zamarła z tacą w dłoniach.

- Cześć Filip - powiedziała cicho

Zmęczenie i wciąż spuchnięte od płaczu powieki nie mogły ujść jego uwadze. Uśmiechnął się do siebie w duchu.

- Cześć Liwka – odpowiedział wesoło – to twoje? – zatoczył dłonią koło wokół siebie

- Nasze – poprawiła go – galeria jest moja i Basi.

- Gratuluję. Macie stałego klienta – uśmiechnął się, potem szelmowsko skinął głową i wyszedł.

Basia patrzyła jak Oliwia odprowadza go wzrokiem. Zastanawiała się co może zrobić aby tych dwoje dostało kolejną szansę. Wiedziała, że koleżanka na pewno będzie się wzbraniać. To, że był Kuba skutecznie blokowało ją w myśleniu o tym, żeby pomyśleć o sobie i zacząć spotykać się z jakimś facetem. 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz