Rozdział 9

33 3 0
                                    

Filip Jaworski siedział w swoim gabinecie i planował jesienną strategię promocji szczepień na grypę. Lubił swoją pracę managera w niewielkiej, nowoczesnej przychodni zdrowia. Jego rodzice byli lekarzami i liczyli, że jedynak pójdzie w ich ślady. Wbrew nadziejom, Filip nie podzielał ich pasji i mimo świetnych ocen z biologii, chemii, matematyki i niemal pewnego miejsca na koszalińskiej Akademii Medycznej zdecydował, że zostaje w rodzinnym Kołobrzegu. Wybrał studia managerskie w kołobrzeskiej filii Politechniki Łódzkiej. Ukończył je z wyróżnieniem i praktycznie od razu dostał propozycję pracy w centrum medycznym.

Po skończonej rozmowie telefonicznej odłożył telefon na biurko i otworzył program poczty elektronicznej kiedy do jego uszu dobiegł dochodzący zza drzwi hałas. Mężczyzna podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać. Z korytarza dochodziły podniesione głosy, ale nie potrafił określić ani do kogo należą, ani co jest przedmiotem awantury.

Wyszedł ze swojego gabinetu i podszedł do stanowiska recepcjonistek. Za drewnianym kontuarem stała Renata i starała się uspokoić wzburzoną pacjentkę. Nie widział twarzy mówiącej podniesionym głosem kobiety, ale było w niej coś znajomego. Różowe włosy i długa, granatowa, sukienka z falbanami. Szybkim krokiem podszedł do kontuaru z zamiarem załagodzenia sytuacji. Musiał działać sprawnie bo siedzący w poczekalni pacjenci zaczynali się przysłuchiwać.

- Chcę rozmawiać z dyrektorem – podniesionym głosem mówiła pacjentka

- Przykro mi, dzisiaj szef jest niedostępny – starała się ją uspokoić recepcjonistka.

- O co chodzi? – zapytał mężczyzna i na ułamek sekundy zastygł.

Na dźwięk jego głosu stojąca dotąd tyłem dziewczyna odwróciła się i tak jak on zaniemówiła.

- Pani chce rozmawiać z dyrektorem –powiedziała spokojnie Renata – mówiłam, że dzisiaj Krzysztofa nie ma – urwała, a jej wzrok zaczął przeskakiwać z Filipa na stojącą przed nią dziewczynę i z powrotem.

- Ja się panią zajmę. Cześć Oliwio. Chodź ze mną – nie czekając na jej reakcję wziął ją pod ramię i poprowadził do gabinetu, który zajmował.

Kiedy zamknął za nimi drzwi wskazał dziewczynie fotel, a sam stanął po drugiej stronie biurka. Nie spodziewał się jej spotkać. Nie wiedział, że jest w Kołobrzegu. Wróciła na stałe, czy przyjechała tylko na chwilę? Znali się od czasów liceum, chodzili do jednej klasy. Oliwia zawsze mu się podobała, ale nigdy nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Poza tym była wnuczką dyrektora szkoły i ich nauczyciela historii. Pewna siebie, wesoła dziewczyna o różowych włosach i artystycznej duszy zawsze go onieśmielała. Dlatego też nazywał ją Liwią albo Liwką. To imię oznaczające osobę wrażliwą i uduchowioną według niego bardziej do niej pasowało.

Stała teraz na wprost niego, a jej zazwyczaj błękitne oczy przypominały morze podczas sztormu. Usta miała ściągnięte w wąską kreskę, oddychała ciężko.

- Powiesz co się stało?

- Macie tu lekarzy zboczeńców – wyrzuciła z siebie

Filip oniemiał. Nigdy, na żadnego z pracujących tu, lekarzy nie było ani jednej skargi. Wręcz przeciwnie, otrzymywali same pozytywne opinie.

- Spokojnie, Liwka. To poważny zarzut. Opowiedz po kolei. O kogo chodzi i co dokładnie się stało.

Oliwia wzięła głęboki oddech i zrezygnowana opadła na fotel. Ten dzień nie zaczął się tak, jak powinien i, jak widać, nie zamierzał się dobrze skończyć.

- Taki mały, w dłuższych, czarnych, włosach związanych w kitkę – odparła już spokojniejsza – wygląda jak Hindus w sandałach i tych lnianych szatach.

- Grzesiek. Co zrobił?

- Jak mnie badał to powiedział, że musi sprawdzić czy mam serce – kąciki ust kobiety drgnęły nieznacznie jakby zdała sobie sprawę z absurdalności całego zajścia

- Coś jeszcze? – Filip też starał się zachować powagę

- Zasugerował, że jestem stara. Powiedział, że metryka nie kłamie i powinnam zrobić pakiet badań dla trzydziestolatków! A na koniec, jak podawał mi recepty powiedział, że wypisał większy zapas żebyśmy się już w tym życiu nie zobaczyli.

- To już wszystko?

- Wygłupiłam się, co? Królowa dramy, nie ma co – jęknęła - Przepraszam. Pójdę już.

Po tych słowach wstała i skierowała w stronę drzwi. Jaworski ruszył za nią. Postanowił odprowadzić Oliwię do wyjścia. Na wszelki wypadek, gdyby natknęli się przypadkiem na Grzegorza. Kiedy mijali recepcję skinął głową rejestratorce, a potem otworzył drzwi.

- Miło cię było zobaczyć Liwka – powiedział ściskając jej dłoń

- Ciebie też Filip. Jeszcze raz przepraszam. Ostatnio jestem przewrażliwiona. Trzymaj cię.

Nie zdążył dodać nic więcej bo zniknęła na schodach. Na klatce schodowej rozległ się odgłos jej kroków. Nie dała mu szansy aby zaprosił ją na kawę. Zapragnął tego w momencie kiedy zobaczył ją stojącą na środku przychodni.

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz