Rozdział 39

28 2 0
                                    

W przedświąteczne, grudniowe, popołudnie Oliwia wybrała się z synkiem na bożonarodzeniowy jarmark. Po obiedzie ubrali się ciepło i wyszli z domu. Przechadzali się wśród budek i kramów z różnościami. Kuba wziął udział w specjalnie dla dzieci organizowanych warsztatach. Ozdobił trzy pierniczki i narysował świąteczną kartkę, którą zamierzał zanieść na grób dziadka Henryka. Oliwia obserwowała synka ze wzruszeniem. Mały rósł jak na drożdżach, już niemal wcale nie korzystał z aparatów słuchowych. Niedługo miał skończyć pięć lat. Oliwia wiedziała, że niebawem czekają ją pytania o tatę. O to gdzie jest i czemu z nimi nie mieszka. Wykorzystała okazję, że zbliżyli się do siebie z Rafałem i prawdziwie zaprzyjaźnili, choć oboje wiedzieli, że związku nigdy nie stworzą. W porozumieniu z mężczyzną powiedziała synkowi, że właśnie Rafał jest jego tatą, ale z różnych, dorosłych, powodów nie mieszkają razem. Zapewniła chłopca, że oboje rodzice go kochają i zrobią wszystko aby był szczęśliwy. Kuba ze zrozumieniem, jak na swoje pięć lat, przyjął wyjaśnienia. Nie nazywał jednak Burzyńskiego tatą. Z wujka Rafała został tylko Rafał.
Z kubkiem gorącej, pełnej zimowych aromatów, rozgrzewającej herbaty czekała aż Kuba oderwie się od stolika z kredkami. Stała i patrzyła jak synek zapamiętale koloruje wydrukowaną choinkę wysuwając przy tym koniuszek języka. Jej myśli same powędrowały do rudowłosego chłopaka. Westchnęła. Kuba też nie zapomniał o Filipie. Nadal, na widok, niemal każdego, pomarańczowego samochodu machał rączką i pytał o Jaworskiego. W takich chwilach coś Oliwię ściskało za gardło. Widać oboje nie mogli się wyleczyć z Filipa. A przecież minęło już tyle czasu.
W końcu chłopiec podbiegł wymachując pokolorowaną kartką, na której dziecięcym drukowanym pismem napisał "Kuba i Oliwja". Kobieta złożyła rysunek i ostrożnie schowała go do torby. Kuba upił łyk ciepłej herbaty i poprosił o deser. Kobieta dała się namówić na zakup dwóch gorących pączków. Korzystając z bezwietrznej pogody i jeszcze dość wczesnej godziny wsiedli w autobus i podjechali na plażę.
Tego dnia morze było spokojne. Plażę pokrywała cienka warstwa śniegu. Wśród spacerowiczów przechadzały się łabędzie i mewy czekające na rzucane im okruchy  pieczywa. Oliwia wyjęła z torby niewielką piłkę i podała synkowi.  Mały biegł przed siebie goniąc za zabawką kiedy nagle stanął jak wryty.
- Filip! Mamo tam jest Filip!
Oliwia podeszła do dziecka. Mały miał rację. Brzegiem morza rzeczywiście biegł mężczyzna o którym bezskutecznie starała się zapomnieć. Nie widzieli, ani nie kontaktowali się od tamtego przedpołudnia kiedy do niego pojechała. Kochali się wtedy zachłannie, a potem ona po prostu wyszła i wróciła do domu.
Jaworski również ich zauważył. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do chłopca. Przyklęknął przed nim, zdjął rękawiczkę i przybił z małym piątkę.
- Cześć zuhu! Cześć Oliwio - powiedział podnosząc się z kolan.
Już nie Liwko. Nazwał ją pełnym imieniem. Poczuła jakiś zawód. Coś się zmieniło. Cóż, po tym jak się ostatnio zachowała, nie miała prawa oczekiwać, że wszystko zostanie po staremu. Uśmiechnęła się blado w odpowiedzi. Tymczasem Kuba rzucił przed siebie piłkę zapraszając Filipa do wspólnej zabawy. Jaworski nie mógł odmówić i po chwili obaj, jak kiedyś, gonili za kolorową kulą. Kiedy zmęczony chłopiec podbiegł się napić Oliwia stanowczo zakończyła zabawę. Po drewnianych schodach weszli na promenadę. Kuba przysiadł na jednej z ławek i z błogim uśmiechem wgryzł się w pączka. Popił podaną przez mamę herbatą, rączką w niebieskiej rękawiczce otarł buzię z lukru. Filip uśmiechał się ciepło do chłopca.
- Mam tu niedaleko samochód. Odwiozę was.
Oliwia chciała protestować, Filip nie miał fotelika dla małego. Przede wszystkim jednak bała się być tak blisko niego w zamkniętej powierzchni. Podjąć decyzję pomógł jej wiatr, który wzmógł  się nagle przynosząc ze sobą prawdziwą zamieć śnieżną. Osłaniając się przed porywistymi podmuchami dobiegli do auta. W kilka minut byli pod blokiem na ulicy 1 Maja.
- Dziękuję Filip - powiedziała Oliwia zanim otworzyła drzwi do klatki schodowej.
- Wszystkiego dobrego dla ciebie i Kuby. Liwka.
Mrugnął do niej okiem, a potem przykucnął aby pożegnać się z Kubusiem.
- Dla ciebie też wszystkiego najlepszego Filip.
- Przyjdziesz do nas? Pobawimy się kolejką - zapytał chłopiec.
Wzrok Filipa prześlizgnął się z niego na twarz Oliwii. Dziewczyna poczuła jak coś ściska ją za gardło, ze zdenerwowania zaczęła przygryzać wnętrze policzka.
- Zadzwonię do twojej mamy i się umówimy - odezwał się Jaworski - dziś na pewno mama jest zajęta przed jutrzejszą wigilią.
Kuba spóścił głowę, ale przyjął takie wyjaśnienie.
Oliwia pożegnanała Filipa smutnym uśmiechem i weszła do bramy. Jaworski nie odjechał dopóki w oknach kuchni na pierwszym piętrze nie zapaliło się światło. Za firanką dostrzegł postać kobiety o różowych włosach. Westchnął i pojechał do domu. Oliwia stojąc w kuchni i szykując kolację, dla siebie i Kuby,  ocierała łzy. Chciała żeby Filip wszedł z nimi. Bała się jednak ponownego rozczarowania i skrzywdzenia. Chciała oszczędzić tego sobie i Kubusiowi.

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz