Rozdział 11

32 3 0
                                    

Następnego dnia spotkała się z ojcem. Podekscytowana opowiadała o planach, jakie miały z Basią. Roztaczała przed nim wizję lokalnej mini galerii, gdzie oprócz zakupu obrazów czy innych lokalnych wyrobów można będzie napić się aromatycznej kawy, herbaty czy zjeść coś słodkiego.

Widząc zapał w oczach Oliwii i kreśloną przez nią wizję nie tylko zgodził się wyłożyć pieniądze na wynajem lokalu, ale potraktował to jako inwestycję i zdecydował się na jego zakup. Nowy etap życia dziewczyny zdecydowali się uczcić w kawiarni Sanatorium Arka. Z położonej na jedenastym piętrze panoramicznej kawiarni rozpościerał się piękny widok na morze.

- Dziękuję tato.

- Nie masz za co dziękować. Cieszę się, że w końcu zwróciłaś się do mnie o pomoc. A przede wszystkim cieszę się, że znalazłaś swoje miejsce córcia.

Kozłowski patrzył na córkę. Zastanawiał się gdzie się podział czas od jej narodzin. Siedziała przed nim dorosła kobieta, która mimo młodego wieku musiała dokonać kilku ciężkich wyborów. Powrót do rodzinnego miasta był na pewno jednym z nich. Przecież jeszcze kilka lat wcześniej, przed maturą, Oliwia chciała studiować malarstwo i kiedyś otworzyć własną galerię. Mimo tego, że dobrze się zapowiadała, dostała stypendium, musiała przerwać naukę. Narodziny synka, który wymagał rehabilitacji doprowadziły do tego, że Oliwia zdecydowała się na powrót do Kołobrzegu. Tu miała więcej spokoju. Chłopiec rósł jak na drożdżach i stawał się oczkiem w głowie rodziny i przyjaciół. Praca z logopedą i pedagogiem również zaczynała przynosić efekty. Mimo tego, że Kubuś wciąż nosił aparaty słuchowe, jego mowa była coraz wyraźniejsza. Energia go rozpierała. Dużo czasu spędzał na świeżym powietrzu z Oliwią lub pradziadkiem, który w relacji z chłopcem odnajdywał wiele satysfakcji i radości.

Po rozstaniu z ojcem Oliwia odebrała synka z przedszkola i postanowiła pojechać z nim na ulicę Sikorskiego na plac zabaw. Ponieważ znajdowali się blisko portu zdecydowała się najpierw pójść z małym na gofry. Znalazła wolny stolik na promenadzie, zamówiła przysmaki i cieszyła się leniwym popołudniem. Nie spuszczała z Kuby wzroku, kiedy mały bawił się na drewnianych konstrukcjach.

- Oliwia? – usłyszała za sobą męski głos – cześć, co ty tu robisz?

Odwróciła głowę i zobaczyła Filipa Jaworskiego. Był w stroju do joggingu, w ręku trzymał butelkę wody. Najwyraźniej skończył biegać i wracał parkową ścieżką do domu.

- Cześć Filip – poczuła jak cała się spina, ale uśmiechnęła się do kolegi

Mężczyzna stał niepewny tego, co powinien zrobić. Oliwia pierwsza przerwała ciszę. Wzrok Filipa padł na jasnowłosego chłopca, który z zapałem bawił się na niewysokiej zjeżdżalni.

- To twój? – zapytał zaskoczony

- Tak, to mój synek. Kuba.

- Wróciłaś do Kołobrzegu czy przyjechałaś tylko na chwilę?

- Wróciłam.

Nie mógł nie zauważyć, że spojrzenie dziewczyny zatrzymało się na synku.

- A jego ojciec? – zapytał zanim ugryzł się w język. Jakie miał prawo do zadawania takich pytań? Nie widzieli się z Oliwią kilka dobrych lat. Jednak przypadkowe spotkanie w przychodni obudziło w nim dawne, skrywane emocje.

- Nie wiem gdzie jest. Nie interesuje się nami. Dlatego Kubuś jest tylko mój.

Zaskoczył go ton dziewczyny. Był twardy, pewny siebie, nie było w nim krzty żalu. Na koniec Oliwia uśmiechnęła się.

- A co u ciebie? Jak ci się układa?

Zapatrzony w różowe włosy dziewczyny i w jej uśmiechniętą twarz nie odpowiedział od razu.

- W porządku – rzekł z wahaniem – pracuję, trenuję.

- Wiesz, że nie o to pytam. Pytałam jak ci się układa w życiu. Tak wiesz, prywatnie.

Mrugnęła okiem. Doskonale wiedział o co pytała. Tylko co jej miał odpowiedzieć? Czy to, że od zakończenia liceum nie związał się z nikim? Czy to była odpowiedź na jaką czekała? To, że nie wszedł w żaden związek bo nie znalazł odpowiedniej dziewczyny nie było prawdą. Prawda była taka, że Filip Jaworski nie mógł przestać myśleć o Oliwii Kozłowskiej. Odkąd wyjechała na studia myślał o niej jeszcze częściej i karmił nadzieją, że kiedyś ich drogi ponownie się przetną. Nie mógł tylko przewidzieć, że, kiedy wróci nie będzie sama. W tamtej chwili dla Filipa istnienie Kuby nie było żadną komplikacją. Ucieszył się, że los dał mu jeszcze jedną szansę. Postanowił ją wykorzystać. Kiedyś zabrakło mu odwagi, ale teraz się nie podda. Porozmawiali jeszcze chwilę, a potem rozeszli każde w swoją stronę. Mimo zmęczenia nogi same niosły Filipa w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu. 

Zapach kruszonki [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz